Z filmem "K-pax" miałam do czynienia dwa razy. Raz w kinie, raz w telewizji. Za każdym razem inaczej go odebrałam. Może dlatego, że za pierwszym razem próbowałam sobie go jakoś wyjaśnić. Szukałam odpowiedzi na pytanie, czy Prot - tak miał na imię główny bohater, był faktycznie kosmitą, czy tylko zagubionym dobrym człowiekiem, który w swojej chorej psychice tworzył świat, do którego nikt nie miał prawa wstępu, który chronić miał go przed innymi, przed bolesną rzeczywistością? Za drugim razem byłam niemal przekonana, że jednak był to kosmita. Dlaczego?

Wiele rzeczy wskazywało na to. Choćby jego niewiarygodna wiedza na temat tego, jak wygląda wszechświat, jak ułożone są gwiazdy. Albo jego umiejętność widzenia w podczerwieni. A rozumienie zwierząt? To wszystko układało się w mojej głowie w całość świadczącą logicznie o tym, że nie mógł to być człowiek. Jednak tego filmu nie można odczytać tak dosłownie. Wystarczy popatrzeć choć odrobinę w głębię… Film ten ukazuje go jako kogoś, kto nie jest rozumiany przez całą resztę społeczeństwa. Bo czy któryś z ludzi jest tak bezgranicznie dobry i życzliwy? W filmie przedstawiona jest scena, gdy lekarz rozmawia z nim, ale jakby nie słyszał jego odpowiedzi. Jakby zupełnie się tym nie interesował. A Prot zawsze miał czas na porozmawianie z innymi, poradzenie im, albo chociaż wysłuchanie ich. To nie są cechy "ludzkie", niestety.

Dzięki temu obrazowi udało mi się popatrzeć na świat zupełnie inaczej. Zauważyłam, że składa się on z rzeczy małych, a których zwyczajnie nie doceniamy. Jest w nim wiele scen, które są otwarte, przez co można nad nimi dłużej podumać. Wystarczy popatrzeć na emocje, jakie towarzyszą każdemu człowiekowi. To one stały się fascynacją Prota. Widział on powiązania pomiędzy ludźmi i tym, co ich otacza. Podziwia, że ludzie zatęsknią do niego. Wie, że na jego planecie nie ma nikogo, kto by za nim tęsknił, kto by pamiętał to, że on kiedykolwiek był. Nikt na niego nie czekał. Film podkreśla naszą wielką wartość, jaką mamy i jakiej nie doceniamy - potęgę uczuć właśnie. W świecie na K-pax jest wielki porządek, nikt nikomu niczego nie narzuca, nie ma wojen, nie ma wrogości. Jednak nie ma również żadnych relacji, nie ma przenikania się światów. Chaos ziemski jest z jednej strony wielkim bałaganem, przepełniony jednak jest tym, co jest piękne, bo nadaje sens - emocjami. To one powodują doznania i przeżycia, które są tak ważne, tak podkreślane. Ludzie potrafią się połączyć w pary, aby dać sobie wzajemnie szczęście, żeby dać nowe życie. I nie jest to często tylko radosne doznanie, jednak jest wielkim szczęściem, istotą funkcjonowania tutaj. To są właśnie rzeczy, na które uwagę zwraca Prot. On je docenia. My nie potrafimy.

Świetna gra aktorów, wspaniała muzyka i te przesłania powodują, że film, choć jego klimat nie jest najlżejszy, należy zaliczyć do filmów koniecznych do obejrzenia, chociaż jeden raz w życiu. Trzyma w napięciu, pozostawia niepewność. Jest to jeden z tych filmów, do których się wraca. Za każdym bowiem razem można znaleźć w nim coś, czego wcześniej się nie widziało, co się przeoczyło. Dlatego polecam go gorąco.