Książka "Język Trolli" jest piętnastą pozycją z cyklu powieści obyczajowych napisanych przez Małgorzatę Musierowicz o poznańskiej rodzinie Borejków. Kolejna książka z serii Jeżycjady, bo tak określa się ów cykl, tym razem nie opowiada o perypetiach jednej z dziewczynek, a jest opisem tego, co przeżywa syn jednej z czterech panien Borejkówien - Józio.
Jest to pewnego rodzaju nowość, gdyż nigdy wcześniej głównym bohaterem tej powieści nie był chłopiec. Świat zazwyczaj był ukazywany poprzez pryzmat dziewczęcego patrzenia. W tej, rozpoczętej Sylwestrem 2003 roku książce, narratorem i głównym bohaterem jest niejaki Józio Pałys, syn Idusi Borejkówny. Przekazywanie mu narracji jest zabiegiem niezwykłym, gdyż w świecie dziewczyn chłopak jest czymś niezwykłym, zupełnie innym, obcym dla kobiet ze swoimi problemami. Jego sposób myślenia jest zupełnie inny, inaczej tez odczuwa on świat. Inaczej niż kobieta postrzega on inne kobiety. Dlatego tytułowa Trollę poznajemy jedynie trochę, tak jak jest to dane poznać dziewięcioletniemu bohaterowi.
Utwór ten jest oparty na narracji epizodycznej, która przepleciona jest wątkami, które dość poważnie żyją swoim życiem. Jest to konsekwencją pomysłu na ta książkę - jeżeli bowiem jest to powieść oparta na doświadczaniu przez jedną osobę, świat musi być ukazany tak, jak widzi go właśnie ta osoba - w dużym chaosie i wielkiej nieprzewidywalności. Ciekawe, że jakkolwiek akcja utworu rozpoczyna się Sylwestrem, to nawiązuje on również do wydarzeń, które miały miejsce wcześniej. Również koniec nie jest jednoznaczny, raczej jest on otwarciem, zapowiedzią czegoś nowego, dalszego. W książce nie ma jasności, za to jest wiele niedopowiedzianych słów, tylko sygnałów. Wystarczy popatrzeć na wątek Laury, która zupełnie przypadkowo spotyka swojego własnego ojca, o którym nic nie wiedziała wcześniej lub historia Trolli, o której wiadomo, że jest chora, ale nic niemal więcej. Czytelnik więc może tylko patrzeć na epizody pojawiające się w książce, które jednak nie układają się w klasyczną całość. Nie ma jednoznacznych puent, gdyż nie były one w zasięgu dziewięcioletniego młodego mężczyzny.
Przez czternaście wcześniejszych powieści widzieliśmy świat oczyma jego mamy, jego sióstr, jego kuzynek. Teraz jest on pokazany oczami chłopca. Chłopca, który ma wielkie poczucie humoru, dlatego świat ten jest wyjątkowo ośmieszany. Jest to wynik strachu, jaki dziecko żywi wobec otoczenia. Jako mężczyzna musi przecież być silny, dumny i pyszny, co jednak wychodzi karykaturalnie poprzez śmieszność sytuacji, w których próbuje to uczynić. Wystarczy przypomnieć wydarzenie, gdy i mali i ci odrobinę starsi mężczyźni starają się zadać kłam stwierdzeniu, iż żarówka wsadzona do ust jest niemożliwa do wyjęcia bez ingerencji chirurga. Również jego konflikt z rodzonym kuzynem jest dowodem na to, że młody facet znacznie różni się od jego narracyjnych poprzedniczek. Jego sposób myślenia, potrzeba rywalizowania, udowadniania swojej wyższości i bycia lepszym jest doskonałym kontrastem. Jednocześnie jest próbą ukazania, że jednak, mimo wielu różnic, można się porozumieć, wystarczy tylko wyjść odrobinę ponad swoje egoistyczne patrzenie na świat.
W "Języku Trolli" można dostrzec wiele humoru, ale jest on podszyty ironią, powagą, a nierzadko i smutkiem. Nie ma rozstrzygniętych kłopotów, raczej one są zasygnalizowane - wystarczy wspomnieć chorobę Trolli, o której wiadomo tylko, że jest… nie owijając w bawełnę - śmiertelna. Inne wątki tez zazwyczaj są zawieszone, mimo że poświęcona im uwaga jest o wiele większa, tak jakby miały na celu zmusić czytelnika do rozwiązania ich w samym sobie.
W tej powieści pisarka rozprawia się ze swoimi oponentami, którzy zarzucali jej, iż nie porusza w książkach obyczajowych tak ważnego aspektu jak życie seksualne. Znamienna wydaje się więc rozmowa Fryderyka Schoppe z rodziną Borejków na ten właśnie temat. Rozlicza ona również się z tolerancją wobec innych ras wprowadzając do książki murzyna, czarnego rastafanina, który zabawnie porusza się w języku polskim. Jego pierwsze potknięcia wydają się być nawiązaniem do Kalego Henryka Sienkiewicza, jednak szybko można się przekonać, że jest to celowy zabieg udowadniający, że nie ma różnic pomiędzy białymi a czarnymi.
Książka kończy się tak, jakby się nie kończyła… Problemy zostają niewyjaśnione, fabuła jest jakby otwarta. Czy to zapowiedź, że to jeszcze nie koniec Jeżycjady?
Komentarze (0)