Film Wajdy jest ekranizacją dramatu krakowskiego poety i dramatopisarza Stanisława Wyspiańskiego. Było to wyzwanie nie lada, zważywszy na to, iż utwór pisany jest wierszem, a autor, mimo pewnych innowacji, zachował w nim podział na akty i sceny.
Reżyserowi udało się stworzyć wspaniałe dzieło, bez scenicznego podziału, nie naruszając jego struktury. Jest to także zasługa Andrzeja Kijowskiego, który skrócił dialogi do niezbędnego minimum tak, aby ukazać najważniejsze kwestie i wyakcentować najistotniejsze problemy. Bohaterowie pokazują się w krótkich, konkretnych dialogach, choć cały czas mówią wierszem.
Wajda nie uciekł również przed ukazaniem specyficznych cech Polaków - początkowo szczęśliwi, potem już pijani, toczą dysputy polityczne. Jednak ich szczęście i porozumienie jest jedynie mrzonką i ułudą, w prawdziwym świecie nie istnieje. Polska, pijana alkoholem, pokazuje swoje prawdziwe oblicze - nie jest zdolna do działania, boi się, jej heroizm polega jedynie na gadaniu, więc wywołuje uśmiech na twarzy, a jednocześnie zatrważa. Dzięki Wyspiańskiemu widzimy, jak bardzo jesteśmy podzieleni, w ocenie innych kierujemy się jedynie stereotypami, powtarzając to, co kiedyś gdzieś usłyszeliśmy (przypomnijmy - na weselu spotykają się mieszczanie z Krakowa i chłopi z Bronowic).
Oczywiście nie byłoby wspaniałej filmowej wersji, gdyby nie aktorzy, którzy zagrali główne role. Na uwagę zasługuje kreacja Daniela Olbrychskiego, który po raz kolejny pokazał prawdziwą klasę i talent. Nie podobał mi się natomiast śpiew Czesława Niemena, który wcielił się w rolę Chochoła, postaci niezwykle symbolicznej.
Sporą rolę w oddaniu atmosfery krakowskiego wesela odegrały tradycyjne stroje krakowskie, przechowywane od pokoleń w domach tamtego rejonu Polski, a także kostiumy Krystyny Zachwatowicz.
Akcja filmu, tak jak jego pierwowzoru, jest bardzo dynamiczna. Rozpoczyna się od wyjazdu państwa młodych i całego orszaku weselnego spod Kościoła Mariackiego w Krakowie. Potem w domu bronowickiego Gospodarza rozpoczyna się wesele Panny Młodej (Ewa Ziętek) i Pana Młodego (Daniel Olbrychski) - dziewczyny wywodzącej się z ludu i inteligenta. Dlatego weselni goście to zarówno krakowscy mieszczanie i inteligenci, jak i chłopi pochodzący z podkrakowskiej wsi Bronowice. Wśród zaproszonych możemy dostrzec Rachelę - Żydówkę o poetyckiej duszy, która na wesele zaprasza stojącego przed chatą Chochoła. Od tej pory realizm miesza się z fantastyką - pojawiają się kolejne Postaci Dramatu, nie należące do świata rzeczywistego, które w rozmowach z gośćmi weselnymi przekazują przestrogi, pouczają. Symboliczne widzenia ukazane są w konwencji snu. Oba światy zdają się nie mieć granic, zaciera się różnica między nimi.
Film, taj jak i książka, pokazuje prawdziwe oblicze narodu polskiego, który bardzo dużo mówi, ale z reguły nie jest gotowy do działań. Nie mogę pozbyć się jednak wrażenia, iż w niektórych przypadkach ważne kwestie są zagłuszone przez zbyt głośną muzykę weselną.
"Wesele" Andrzeja Wajdy pogłębiło moja wiedzę historyczną, filozoficzną i literacką. Pomogło mi też zrozumieć postępowanie i światopogląd Polaków z przełomu XIX i XX wieku. Zmusiło mnie także do zastanowienia się, czy ma ono wydźwięk już tylko historyczny, czy też jest nadal aktualne. Niestety, doszedłem do wniosku, iż od wielu lat nie zmieniła się mentalność Polaków, ich stosunek do kraju, polityki, samych siebie. Nie wróży to dobrze następnym pokoleniom.
Film Wajdy zachował uniwersalne przesłanie dramatu, udało mu się także stworzyć nowy kształt niełatwej przecież sztuki teatralnej. Uważam, że może zachwycić, dlatego ośmielę się nazwać Wajdę najwybitniejszym polskim reżyserem - już od 1973 roku, gdyż właśnie wtedy odbyła się premiera jego filmu.
Zachęcam wszystkich do obejrzenia "Wesela" w reżyserii Andrzeja Wajdy, gdyż nie tylko przybliża nam ono sztukę Wyspiańskiego, ale także skłania do refleksji nad nami i naszą ojczyzną.