Andrzej Wajda, jeden z czołowych polskich reżyserów, podjął się ostatnio trudnego zadania, jakim była ekranizacja wielkiego eposu Adama Mickiewicza pod tytułem "Pan Tadeusz ostatni zajazd na Litwie", utworu niezmiernie istotnego dla Polaków, okrzykniętego mianem eposu wszechczasów, których pokrzepiał serca polskich romantyków, ale i dziś jest aktualny, czytelna pozostaje jego wymowa i przesłanie.
Przedmiotem utworu Mickiewicza były losy dwóch zwaśnionych rodów: Sopliców i Horeszków, których wzajemna niechęć wyniknęła z nierozważnego czynu sprzed lat Jacka Soplicy, który zamordował seniora Horeszkę- Stolnika w czasie napaści Moskali na zamek, za co teraz pokutuje w habicie mnicha i ukrywa się pod nazwiskiem księdza Robaka. Mickiewicz umieścił także w swym poemacie tak ważny dla Polaków, zwłaszcza w dziewiętnastym wieku, motyw narodowowyzwoleńczy, który w znacznej mierze został spleciony z losami wspomnianego już Jacka Soplicy i jest związany z faktycznymi wydarzeniami z polskiej historii (jak choćby próby zorganizowania na terenie Litwy kolejnej zbrojnej rebelii mającej współgrać z wojną prowadzoną przez Francuzów z Rosją, czym zajmuje się już jako ksiądz Robak). Obok wątków patriotycznych pojawia się też motyw wzajemnej miłości młodego Tadeusza i Zosi, komplikowany nieco przez plany podstarzałej, ale pociągającej Telimeny, opiekunki narzeczonej Tadeusza.
Wajda mimo wierności wobec literackiego oryginału wkłada w tą ekranizacje pewną swoją myśl, jakieś elementy wynikające z jego interpretacji eposu wieszcza, dlatego w początkowej scenie nie objawia się przed nami siedlisko polskości, jakim było dla Mickiewicza Soplicowo, ale stolica artystów- Paryż, a dokładnie niewielki pokoik jakiegoś paryskiego pensjonaciku, w którym dostrzegamy postać samego wieszcza czytającego właśnie skończoną epopeję zebranym wokół niego emigrantom. W dodatku odczyt ten zaczyna się słowami, które w "Panu Tadeuszu" zapisane są dopiero w jego epilogu: "O tym, że dumać na paryskim bruku…". Po takim prologu akcja filmu przenosi się dopiero do mickiewiczowskiego Soplicowa (co jest poprzedzone obrazami przyrody litewskiej, tego, tak ukochanego przez Mickiewicza pejzażu) pod którego otwarte, oczywiście, wrota (co było symbolem posiej gościnności i otwartości) zajeżdża bryczka z młodym paniczem: Tadeuszem.
Według mnie wiele pochwał i słów uznania należy się Alanowi Sitarskiemu, który odpowiedzialny był za zdjęcia w tej produkcji, gdyż faktycznie zmontował on takie pejzaże i krajobrazy, które stały się przedmiotem apoteozy naszego wieszcza. Moim zdaniem udało mu się oddać koloryt, który w swym eposie zbudował Mickiewicz, wykombinować takie ujęcia by były zgodne z zamysłem mistrza. Do tego dochodzi fantastyczna muzyka skomponowana przez Wojciecha Kilara, która doskonale koresponduje z przedstawianymi obrazami i pozwala wręcz poczuć klimat, zapach litewskich pól, soplicowskiego ciepła i uroku. Cały film jest tak znakomicie nakręcony, że jego widz ma szansę poczuć się uczestnikiem przyjęcia tam ukazanego, grzybobrania czy polowania. Ma szansę dokładnego przyjrzenia się soplicowskiemu zegarowi, który o pełnych godzinach wybija melodię "Mazurka Dąbrowskiego", zobaczyć stary zegar nakręcany od tak wielu lat ciągle przez klucznika Rębajło. Na własnej skórze doświadcza staropolskiego obyczaju, kultury i tradycji, czuje wręcz zapach i smak parzonej tam właśnie porannej kawy i zachwyca się nad barwnością i różnorodnością roślin nasadzonych w ogródku, przez który przemyka spłoszona Zosia. Przenosimy się do wprost do szlacheckiego dworku z wieku dziewiętnastego, w którym polskość odgrywa najważniejszą rolę. Będziemy mogli poznać Jankiela i wysłuchać jego patetycznego uderzania w cymbały, a na końcu razem z bohaterami zatańczymy wspólnie symbolicznego Poloneza, który będzie symbolizował jedność, równość i braterstwo wszystkich, bez względu na wszelkie różnice majątkowe czy tez genealogiczne.
Andrzej Wajda wykazał się tez znakomitym przeczuciem, co do aktorów, których wybrał do swego przedsięwzięcia, wszyscy, którzy zagrali w jego ekranizacji pasowali znakomicie do swych ról i swoje role zagrali z pasją i poświęceniem, wkładając do nich wiele serca i ducha. Tytułowego Tadeusza odgrywał, uwielbiany zwłaszcza przez Polki, Michał Żebrowski, jego życiową wybrankę- debiutująca na dużym ekranie, młodziutka Alicja Bachleda- Curuś, Jacka Soplicę/ księdza Robaka odtworzył Bogusław Linda, Daniel Olbrychski wcielił się w postać starego klucznika, doświadczoną kokietkę- Telimenę zagrała Grażyna Szapołowska, w roli Hrabiego widzieliśmy Marka Konrada a Sędziego odegrał Andrzej Seweryn. Przy okazji aktorskiej gry aktorskiej należy zatrzymać się bliżej przy kilku rolach. Dla mnie wielkim, ale jak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem była kreacja księdza Robaka odtwarzanego przez czołowego polskiego "twardziela" Bogusława Lindę. Rola, która została mu powierzona przez Wajdę była zupełnie różna od tych, do jakich zdążył nas w czasie swojej kariery przyzwyczaić, jakże bardzo odróżniała się choćby od Mauera z "Psów" Pasikowskiego. A jednak okazało się, że Linda ma faktycznie wielki talent, i żeby zabłysnąć nie musi mieć w ręce broni i nagminnie przeklinać. Kiedy przemyślałam sobie postać Soplicy, którego odtwarza i zobaczyłam go w akcji stwierdziłam, że nie ma żadnego innego polskiego aktora, który bardziej by się do tego nadawał. Również i Grażyna Szapołowska znakomicie odnalazła się w osobowości Telimeny, która mimo swego już dojrzalszego wieku czuje się, i przede wszystkim jest, wielką kobietą, która ma w sobie jeszcze wiele powabu i uroku i niejednemu mężczyźnie, nawet dużo młodszemu (patrz Tadeusz) może zawrócić w głowie. Przy tym jest odważna i podstępna, chce by wszystko ułożyło się tak, by sama na tym jak najlepiej wyszła.
Jednakże największe słowa uznania według mnie należą się Andrzejowi Sewerynowi, który wcielił się w postać Sędziego i bardzo ożywił te postać w stosunku do literackiego pierwowzoru. U Mickiewicza Sędzia Soplica wydaje się nieco zahukany, skryty poza innymi postaciami, rozmyty a nawet mdły, a u Wajdy Seweryn wpaja w niego życie, dynamizm, energie tak, że zajmuje on istotne miejsce w rozgrywanej akcji, zaskakuje otwartością, polotem a także dowcipem.
Nieźle reżyser wybrnął także z problematycznej sprawy dialogów, które tak jak w oryginale pozostały w rytmie mickiewiczowskiego trzynastozgłoskowca, ale tam gdzie według Wajdy były za długie, gdzie rozbijały by spójność i wartkość przedstawianych wydarzeń, zostały przez reżysera umiejętnie zmodyfikowane, skrócone lub zagęszczone, tak, że wypowiedzi były treściwe, zwarte a jednocześnie pozostawały wypowiedziami napisanymi przez Mickiewicza.
Moim zdaniem realizacja Wajdy mickiewiczowskiego "Pana Tadeusza" jest udana, a co najważniejsze realizuje założenia epopei. Reżyser pozostał wierny swemu wielkiemu oryginałowi, i według mnie Mickiewicz powinien być z takiej adaptacji w pełni zadowolony. Mimo, że ekranizacja wymaga zawsze pewnych zmian w stosunku do utworu literackiego, i Wajda również musiał te zmiany wprowadzić (na przykład okroić nieco fabułę eposu, bo w przeciwnym razie ekranizacja musiałaby trwać kilkanaście godzin!), to jednak zachował ten niepowtarzalny nastrój, uchwycił atmosferę, którą w "Panu Tadeuszu" stworzył Mickiewicz. Dla mnie dużym osiągnięciem reżysera jest znaturalizowanie mowy wierszowanej, aktorzy posługujący się nią używają jej w niezwykle naturalny sposób, nie czuć w ich mowie sztuczności, teatralności, wydaje się, że, na co dzień wypowiadają się za pomocą trzynastozgłoskowca. Pięknie uwydatnione jest także przesłanie eposu: zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Wajda podobnie jak Mickiewicz pokazuje, że świat będzie dobry i szczęśliwy, jeżeli ludzie przestaną kierować się rządzą, nienawiścią, pragnieniem zemsty. Podkreśla również jak ważne są w życiu takie wartości, jak na przykład miłość i patriotyzm, że to jest podstawą szczęścia. Dodatkowo wajdowska ekranizacja świetnie oddaje ten urok, koloryt i niezwykłość Litwy, miejsca, które ukochał Mickiewicz i któremu w swej epopei wystawił pomnik trwalszy niż ze spiżu. Występują w nim także humorystyczne akcenty, dlatego każdy Polak powinien zobaczyć tę ekranizację, choćby po to by przypomnieć sobie narodowy epos i przekonać się jak mickiewiczowską wizję polskości zinterpretował i zrealizował Andrzej Wajda.