Kilka dni temu z całą klasą wybraliśmy się do kina na najnowszy film Andrzeja Wajdy, którego scenariusz został oparty na najgłośniejszym polskim eposie wszechczasów- "Panu Tadeuszu" Adama Mickiewicza.

Pełny tytuł mickiewiczowskiego dzieła brzmi: "Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie w dwunastu księgach pisanych wierszem".

Pomimo tego, że ten epos powstał na początku dziewiętnastego wieku, to do tej pory jest poczytny i aktualny, jest najpowszechniej znanym polskim utworem i kolejne pokolenia zachwycają się jego urodą i pięknem. Jest to wielka nauka patriotyzmu i pochwala tego wszystkiego, co polskie i narodowe. Mickiewicz napisał swój utwór, by podnieść na duchu swoich rodaków, którzy borykali się z problemem braku suwerenności swego kraju, znajdowali się pod zaborami, ale i dziś jej wymowa jest pozytywna, łagodna, krzepiąca ducha.

Głównym motywem "Pana Tadeusza" jest konflikt pomiędzy dwoma zacnymi polskimi rodami: Horeszków i Sopliców, którzy swe urazy do siebie noszą w swych sercach już długie lata. Wciąż niewygasła niechęć przedstawicieli rodziny Horeszków została zainicjowana lata temu przez postępowanie młodego jeszcze Jacka Soplicy, który dopuścił się karygodnego czynu i tym zraził Horeszków do siebie i całego swego rodu, narażając się na chęć zemsty z ich strony. W czasie napadu Moskali na zamek nieuważny Jacek zastrzelił Stolnika Horeszkę i tym samym został znienawidzony przez Gerwazego, wielkiego sługę i przyjaciela zamordowanego, który poprzysiągł mu zemstę, choćby na końcu świata. Jednakże Jacek Soplica po latach porzucił swój awanturniczy tryb życia, zrozumiał swoje błędy i niewłaściwe postępowanie i przyjąwszy na siebie habit zakonnika chciał odpokutować swe winy żyjąc wśród swych bliskich, ale pod przebraniem, przygotowując równocześnie powstanie mające uderzyć w najeźdźcę. Oczywiście, jak przystało na wielki epos nie mogło zabraknąć tu motywu miłosnego, który w większej części dotyczy młodego panicza- Tadeusza i Zosi.

Adaptacja Wajdy wielkiego dzieła jest intrygującą i wciągającą, trzeba przyznać reżyserowi, że udała mu się niełatwa sztuka przeniesienia obrazu świata przedstawionego w literaturze do obrazu filmowego. Wszystko ukazane jest niezwykle realistycznie, tak, że widz ma wrażenie jak gdyby wraz z Tadeuszem zajechał karetą pod dwór w Soplicowie i wszedł w przestrzeń Polski z początku dziewiętnastego wieku. Wajda dbał o szczegóły, pokazał wszystko to, co w swoim opisie uchwycił Mickiewicz. Dodatkowo jeszcze dwie rzeczy wpływają na dużą wartość tej adaptacji: przyroda, jej ukazywanie, sposób, w jaki jest to robione, dzięki czemu stanowi w tej ekranizacji tak samo ważną i donośna rolę, jakie spełniała w literackim pierwowzorze, oraz muzyka, którą na potrzeby filmu skomponował Wojciech Kilar, a która wyśmienicie współgra z obrazami ukazującymi się przed naszymi oczyma, podnosi nastrój, wpływa na ogólną atmosferą, jest zmienna i zróżnicowana w zależności od tego, jakie wydarzenia się rozgrywają. Trzecią sprawą, która jest równie ważna, jak nie najważniejsza dla oceny filmu, są aktorzy, którzy w nim występują a w tym przedsięwzięciu zobaczymy samą polską plejadę aktorską. Tytułowego Tadeusza odegrał niezwykle przystojny i urokliwy Michał Żebrowski, Jacka Soplicę ukrytego pod habitem księdza Robaka znakomicie odtworzył Bogusław Linda, zalotną i kokietującą wciąż mężczyzn Telimenę zagrała Grażyna Szapołowska, żądnego zemsty Gerwazego wspaniale, chyba najlepiej ze wszystkich aktorów, odtworzył Daniel Olbryski. Natomiast w rolę partnerki Tadeusza- Zosi wcieliła się młodziutka i debiutująca na dużym ekranie Alicja Bachleda Curuś, która oddała urokliwość książkowej panienki, jej płochliwość i skromność.

Po premierze rozgorzały dyskusje i debaty na temat tej ekranizacji wielkiego eposu, padały skrajne opinie na temat tego, czy Wajda stanął na wysokości zadania czy też nie. Oczywiście pierwszą reakcją po skończeniu się "Pana Tadeusza" były długotrwałe oklaski i okrzyki sugerujące uznanie, ale kiedy emocje opadły i przyszedł czas na chłodne kalkulacje, wielu krytyków stwierdziło, że nie jest to wierny obraz eposu Mickiewicza, niektóre sceny są zbyt rozwleczone i sielankowe a widz może się nudzić w czasie projekcji, gdyż za mało tu dynamizmu, wartkiej akcji.

Moim zdaniem jednak reżyser popisał się swoim talentem i mogę stwierdzić, że filmowy "Pan Tadeusz" przypadł mi do gustu, znaczna ilość jego elementów składowych była dobra całość wyszła harmonijnie i interesująco. Oczywiście ta adaptacja nie może zastąpić lektury oryginału literackiego, gdyż film nigdy nie będzie tym samym, co książka, gdyż jest to technicznie niemożliwe. Scenariusz ekranizacji Wajdy faktycznie nie jest całkowicie zgodny z treścią dzieła mickiewiczowskiego, ale zawiera w sobie kluczowe motywy, wątki i wydarzenia a przede wszystkim ma ten sam wspaniały klimat i intrygującą atmosferę, co romantyczny epos. Dużym osiągnięciem reżysera były dialogi, które prowadzone były za pomocą mickiewiczowskiego języka, czyli trzynastozgłoskowca, co o dziwo, i tu duże uznanie dla aktorów i Wajdy, wyszło niezwykle autentycznie i przekonująco, nie trąciło teatralnością czy też rażącą sztucznością. Okazało się, że wiele prób może sprawić, że i mowa wierszem okaże się łatwa i przyjemna, a przede wszystkim naturalna i doskonale wpasuje się do krajobrazów i realiów dziewiętnastego wieku, w którym rozgrywa się akcja. Już te aspekty, które do tej pory zostały wymienione powinny przekonać większość Polaków do oglądnięcia tego filmu: wspaniała obsada, znakomita muzyka i przepiękne krajobrazy, a także dbałość o szczegóły przy rekonstrukcji wyglądu Soplicowa.

Wspaniale zostały ukazane również pewne sceny, tak znane przez wszystkich, charakterystyczne dla "Pana Tadeusza", jak choćby sytuacja w gaju, po którym spacerują bohaterowie w poszukiwaniu grzybów, a swym wyglądem i ruchami przypominają "cienie elizejskie", czy też scena w mateczniku, który przez Mickiewicza został opisany jako dziki, niedostępny dla ludzkiej stopy, ciemny i gęsty, a przez to piękny i pociągający. Dodatkowo obowiązkowo ukazany jest osobliwy zegar wybijający o pełnych godzinach "Mazurka Dąbrowskiego" i ten wiekowy zegar w domu Horeszków, który od lat nakręca Gerwazy. Wajda odtworzył także scenę z poranka w Soplicowie, kiedy zaparzano wspaniałą domową kawę, usłyszymy również sławetny koncert Jankiela wygrywany na cymbałach, będziemy świadkiem przepysznych uczt i przyjęć, oraz zobaczymy olśniewającego Poloneza, który pod koniec ekranizacji zatańczą wszyscy jej bohaterowie pokazując siłę i solidarność Polaków. Mi osobiście podobała się pewna innowacja, którą zrobił Wajda, a mianowicie początek i koniec adaptacji, w której pojawia się postać samego Adama Mickiewicza, który w niewielkim saloniku paryskim czyta zebranym wokół niego emigrantom tekst swojej wielkiej epopei. Moim zdaniem był to znakomity pomysł na ramy filmu.

Świetnie też do udziału w tym przedsięwzięciu zostały przygotowane zwierzęta, gdyż widać że były poddane wytrawnej tresurze i znakomicie wykonywały wszystkie polecenia, co na przykład widać w scenie, w której na pierwszym planie mamy maszerujący oddział wojska a nad nim kołującego bociana. Uważam, że jest to genialne ujęcie, pełne wymowy i symboliczności, bardzo wzruszające. Dlatego moim zdaniem należą się wielkie słowa uznania człowiekowi, który w tak znakomity sposób wytresował zwierzęta, że mogły one wziąć udział w ekranizacji.

Wszystkie te dopracowane i dograne szczegóły świadczą o tym, że cała ekipa filmowa zaangażowana w to przedsięwzięcia dała z siebie wszystko i stanęła na wysokości zadania, by stworzyć obraz, który sprosta wymaganiom publiczności. Każdy zajmował się swoją dziedziną a Wajda znakomicie wszystko połączył w całość, dzięki czemu obraz jest harmonijny i wszystko w nim ze sobą współgra.

Mi ten film się spodobał i mogę szczerze zachęcić do jego oglądnięcia wszystkich, zarówno młodzież, jak i ludzi starszych, gdyż nie powinien to być stracony czas a miła podróż w przeszłość, tą świetną i barwną przeszłość wielkiej Polski szlacheckiej, pełnej narodowych symboli i tradycji. "Pan Tadeusz" pokazuje wielką wartość zgody, współpracy ze sobą wszystkich żeby osiągnąć cel, żeby spełnić marzenia. Wajdzie udało się oddać urok litewskiego krajobrazu, który tak ukochał i do którego tak mocno tęsknił Mickiewicz w czasie swojej emigracji. Film ukazuje to, co dla poety było najcenniejsze, jego prywatną "małą ojczyznę", którą opiewał w wielu swych utworach. Obraz Wajdy jest także w pewnych momentach śmieszny, dlatego myślę, że każdy znajdzie tu coś dla siebie i nie będzie żałował czasu, jaki poświęcił na oglądnięcie tej adaptacji.