"Król Edyp" - recenzja tragedii.
20 września bieżącego roku mieliśmy okazję obejrzenia ekranizacji dzieła Sofoklesa, zatytułowanego "Król Edyp".
Spektakl ten wyreżyserował Laco Adamik, autorką scenografii jest Barbara Kędzierska, operatorem światła Bogusław Dąbrowa - Kostka, natomiast twórcą przepięknej muzyki jest Jerzy Stanowski. Jeśli chodzi o obsadę aktorską to stanowili ją, niezbyt znani zwykłemu widzowi, aktorzy. Rolę Kreona zagrał Jerzy Trela, królewską żonę, Jokastę - Teresa Budzisz - Krzyżanowska, w postać Terzjasza wcielił się Jan Peszek, natomiast tytułowego bohatera zagrał Jan Frycz, chyba najbardziej znany z całej obsady aktor. Pozostałe postaci zagrali Edward Linde - Lubaszenko oraz Tadeusz Huk.
Fabułę tego utworu zna praktycznie każdy. Jego akcja zaczyna się w momencie objęcia tronu w Tebach przez Edypa - młodego człowieka przybyłego z Koryntu. Jakiś czas później, kiedy Edyp szczęśliwie panuje (przy boku Jokasty, która jest jego matką i jednocześnie małżonką), Teby zaczynają nawiedzać rozmaite klęski. Edyp, rozmyślając nad ich powodem, spotyka któregoś dnia Terezjasza - ociemniałego wróżbitę. Mówi królowi, iż to właśnie on sam stanowi przyczynę klęsk spadających na kraj. Edyp przeklina wróżbitę i wygania go z zamku. Jego słowa trafiają do niego dopiero dzięki staremu słudze króla Lajosa, uświadamiającego mu, iż przed wielu laty Jokasta z Lajosem nakazali porzucić go gdzieś w górach i przekłuć mu stopy. Wstrząśnięty Edyp okalecza się wykłuwając sobie oczy, poczym prosi Kreona o wygnanie go z państwa, Jokasta zaś odbiera sobie życie.
Uważam, że gra aktorów nie jest specjalnie porywająca. Widoczny jest w niej brak zaangażowania aktorskiego. Nie do końca potrafili oni wczuć się role granych przez siebie postaci, chyba przerosło to ich umiejętności zawodowe.
Jeśli chodzi o scenografię, to jest dość skromna, przez co film sprawia wrażenie czarno - białego. Moim zdaniem autorce zabrakło na nią pomysłu, dlatego widz może być rozczarowany. Nie znalazło się tutaj zbyt wiele detali oraz rekwizytów.
Jedynie muzykę muszę pochwalić - Stanowski zdołał sprostać moim oczekiwaniom. Stwarza ona specyficzny klimat spektaklu, jest spokojna, liryczna, a także, co bardzo istotne - jest urozmaicona.
Najgorzej wypada w spektaklu jednak oświetlenie. Moim zdaniem było za bardzo przyciemnione. Jedyne światło jaśniało przy wejściu do pałacu. Ponadto uważam, iż kostiumy aktorów powinny być nieco bardziej wyraziste, gdyż przez ich barwę nie przykuwały uwagi oglądającego, wydawały się "mroczne".
Akcja toczyła się zbyt wolno. W niektórych momentach jakby nic się na scenie nie działo, wywoływała po prostu senność.
Co do moich osobistych spostrzeżeń oraz uwag...... Praktycznie zasnąłem w czasie trwania spektaklu. Nie dostrzegłem w nim ani jednego oryginalnego pomysłu, akcja mnie nudziła. Układ treści, wydał mi się mocno pogmatwany, nieprzejrzysty. Widz nie zaznajomiony z tekstem "Króla Edypa", może pogubić się w przedstawionej fabule. Myślę, że reżyser powinien starać się jakoś zaskoczyć oglądających, wprowadzając do ekranizacji kilka nowatorskich pomysłów, w celu uwspółcześnienia tej tragedii.
Widzom, którzy są wielbicielami dobrych widowisk, nie polecam tego spektaklu. Ale jeśli ktoś ma ochotę, niech sam się przekona. Wtedy prawdopodobnie przyzna mi rację.