Serce człowieka wciąż stanowi zagadkę niemal nie do rozwiązania. Czasami człowiek nie potrafi nawet przewidzieć własnych reakcji, zaskakuje sam siebie w pewnych sytuacjach. Gdy idzie o sprawy sercowe cała rzecz komplikuje się jeszcze bardziej, bo przecież nad uczuciami bardzo trudno jest zapanować. Gra namiętności była i jest niewyczerpanym źródłem dla twórców literatury od wielu lat. Na przestrzeni dziejów powstawały i powstają dzieła, które ukazują bohaterów targanych przez uczucia i namiętności, którzy żyją zgodnie ze wskazaniami swojego serca. Chciałabym rozpocząć od poetyckiej powieści wieszcza narodowego, Adama Mickiewicza, zatytułowanej "Konrad Wallenrod". Bohaterem dzieła jest Alf, wychowany na litewskim dworze książęcym. Alf oczywiście zakochuje się w córce księcia Aldonie, lecz poza porywami serca doświadcza też innej miłości. Jest nią uczucie głębokiego przywiązania i odpowiedzialności za ojczyznę. Ponieważ los jest przewrotny, każe Alfowi wybierać: dobro kraju lub miłość ukochanej. Alf wybiera powinność wobec ojczyzny, a jego losy kończą się tragicznym samobójstwem. Wybór pomiędzy miłością do kraju i uczuciem do kobiety jest niesłychanie trudny, jednak Konrad decyduje się na patriotyzm, czyli namiętność zgubną i skazaną na porażkę. Odrzucając kobietę, odrzucił też uczucie, które pozwalało mu żyć, dlatego finał jego historii jest tak tragiczny. Zdrada, którą w skrytości przygotowywał i wcielał w życie Konrad Wallenrod od młodzieńczych lat, odcisnęła niezatarte piętno na całym jego życiu. Jako młodzieniec, mieszkając pośród Krzyżaków, musiał starannie ukrywać swe pochodzenie i miłość do ojczystej Litwy. Jednak młode i szczere jego serce nie mogło długo wytrzymać obłudnego, podwójnego życia. Toteż przy pierwszej, nadarzającej się sposobności uciekł z szeregów krzyżackich na Litwę. Tu zaznał niewielu chwil prawdziwej słodyczy, jakie zgotowało mu życie. Walczył godnie, po rycersku, z otwartą przyłbicą w obronie ojczyzny; ożenił się; był wolnym człowiekiem w wolnym kraju. Wszak szczęście to nie trwało długo. Zakon Krzyżacki coraz to bardziej zagrażał Litwie i wkrótce dla wszystkich stało się jasne, iż niebawem popadnie ona w niewolę. Aby temu zapobiec, Konrad, choć niechętnie, uciekł się do ostatecznego sposobu obrony. Powrócił na łono Zakonu i stał się na powrót prawym Krzyżakiem, a w głębi serca planował straszną zemstę. Wspinał się po stopniach wojskowej kariery właśnie pod przybranym do tego celu imieniem Konrada Wallenroda po to, by skutecznie osłabić Zakon, gdy osiągnie najwyższą władzę. Wyrzekł się swego prawdziwego imienia - Waltera Alfa - i stracił żonę, która musiała pozostać na Litwie. Najgorsze jednak dla niego było to, iż sposób walki, jaki wybrał, wiązał się z podeptaniem rycerskich ideałów: szlachetności, szczerości i prostolinijności. Konrad, rycerz o wielkim sercu, kochający swą ojczyznę ponad wszystko, musiał postępować jak podły wąż, niczym przebiegły lis, dokładnie maskując porywy serca. Jakież niewypowiedziane sprawiało mu to cierpienia! Jednakże dopiął swego i został mistrzem Zakonu. Kiedy już objął ster zakonnych rządów, począł realizować drugą fazę swego zdradzieckiego planu. Z rozmysłem dowodził w nieudolny sposób krzyżackimi wojskami, aby te ponosiły jak największe straty. Często posyłał swe hufce prosto na pewną śmierć, nigdy zaś nie wykorzystywał w odpowiedni sposób sytuacji, które mogłyby dać militarny sukces Zakonowi. Prowadzona w ten sposób wojna z Litwą doszczętnie wyczerpała bojowe możliwości Zakonu i odsunęła od państwa litewskiego widmo rychłej porażki. Fakt ten nie przyniósł jednak Konradowi ulgi ni zadowolenia. Klęska Zakonu raczej go dobiła niż podniosła na duchu. Zdał sobie wówczas wyraźnie sprawę z tego, jak straszliwego dzieła zniszczenia dokonał. Po drodze do tego celu bezpowrotnie zniszczył siebie samego - stracił rycerską cześć, dobre imię, miłość kobiety, młodość, wszystko to, co w życiu ludzkim jest najcenniejsze. Tak więc u celu swej drogi Konrad Wallenrod był wrakiem człowieka, kompletnie wyniszczonym psychicznie. Śmierć nie była mu już straszna, gdyż życie stało się dla niego puste i jałowe. Stracił wszystko, co nadawało ludzkiemu istnieniu wartość i sens. Samobójcza śmierć była więc tylko ostatnim z pasma jego cierpień. Podobnie rozterki wewnętrzne przeżywa inny bohater literacki. Mowa o lordzie Jimie, tytułowej postaci powieści Josepha Conrada. Nasz bohater ucieka z tonącego statku, podczas gdy jego obowiązki nakazują mu na nim pozostać. Oficerska powinność, której nie dopełnił sprawia, że na jego życiu i honorze kładzie się cień. Jim okazuje się człowiekiem honoru, który staje przed sądem, by przyjąć karę za swoje postępowanie. Jim prowadzi życie, które można nazwać życiem w strachu. Nie potrafi zapomnieć o tym, co się stało. Mimo wielkiej miłości, którą darzy go żona nie potrafi skupić się na wydarzeniach teraźniejszych, myślami wciąż wraca do wydarzeń z przeszłości. Nie umie się dopasować. To łączy go z Wallenrodem- obaj są nękani przez wyrzuty sumienia. Jim podobnie jak Wallenrod ucieka w śmierć, nie mogąc sobie poradzić z dręczącym go poczuciem winy za to, co zrobił. On również poświęca miłość dla honoru. Bohaterów romantycznych cechowała samotność, nieprzystosowanie, niemożność odnalezienia się w świecie i wyznawanie zasad, które uznalibyśmy za utrudniające spokojny żywot. Jednocześnie pozwalali oni, by ich życiem rządziły uczucia, które czasem okazywały się zgubnymi namiętnościami.
W Dwudziestoleciu Międzywojennym odnajdziemy bohaterów, którzy podobnie jak romantycy zagrali w grę uczuć. Chodzi o Mistrza i Małgorzatę, z powieści Michaiła Bułhakowa o tym samym tytule. Małgorzata jest mężatką, która na pozór zdaje się być szczęśliwa. Posiada wszelkie dobra, które powinny zapewnić jej radość, jednak brakuje w jej życiu miłości. Małgorzata nie kocha męża, więc gdy w jej życiu zjawia się Mistrz nasza bohaterka zakochuje się bez pamięci. Mistrz odwzajemnia jej uczucie, więc oboje spotykają się jak najczęściej, chociaż w ukryciu i snują plany przyszłości. Mistrz poza Małgorzatą ma jeszcze jedną namiętność- jest skupiony na pisaniu powieści, muzą której szybko czyni Małgorzatę. Powieść jednak zostaje bardzo krytycznie oceniona, co prowadzi Mistrza do choroby psychicznej. Małgorzata, która boi się utraty ukochanego decyduje się na ryzykowny układ z diabłem, uosobionym w postaci Wolanda. Aby odzyskać swoją miłość Małgorzata decyduje się zostać gospodynią szatańskiego balu i zadanie to wypełnia, chociaż jest ohydne i niebezpieczne. Finał para odnajduje w śmierci z rąk Wolanda- w krainie zmarłych łączą się ze sobą na zawsze. Oglądamy więc tryumf miłości, uczucie, które przezwycięża wszelkie przeszkody, doprowadza do szczęśliwego finału bez względu na konsekwencje. Człowiek posiada zdolność do wykrzesania z siebie takiej głębi uczuć, która przekracza wszelkie wyobrażenie. Zdaje się, że nie ma takiej siły, która potrafiłaby przeciwstawić się miłości. Uczucia są nieprzewidywalne, często więc zaskakuje nas postępowanie innej osoby, czasem nie rozumiemy zachowania bohaterów literackich. Jednak bez wątpienia gra uczuć prowadzi do osiągnięcia szczęścia, nawet, jeśli odnajdujemy je w śmierci.