Tradycja szlachecka jest bardzo silnie obecna w polskiej literaturze, co zdaje się nie dziwić. Wszak polska kultura w dużej mierze jest kulturą ziemiańską, wywodzi się ze szlacheckiego obyczaju. Jest to tradycja charakteryzująca się dużą różnorodnością i bogata w różnorakie obyczaje. Dlatego w niniejszym tekście proponuje skupienie na jednym z nich. Przedmiotem moich rozważań będzie obyczaj staropolskiej gościnności. Na przykładzie "Pana Tadeusza" oraz utworu Gombrowicza postaram się nie tylko ukazać żywotność tej tradycji ale także zmiany w sposobie jej pojmowania i przedstawiania.
Przyjazd gości i ich przyjęcie w każdym domu zaczyna się od powitania. I już tutaj rysują się różnice między przywitaniem gości w Soplicowie a przybyciem gości do domu Hurleckich. W dworze Sędziego samo powitanie to rytuał. Gości wita sam pan domu, w odpowiednim odzieniu. Wita każdego serdecznie i ze spokojem. Zupełnie inaczej wygląda powitanie w "Ferdydurke." Nie ma tu już dbałości o przybywających gości takt i spokój jest zupełnie niewidoczny a powitanie bezładne.
Po powitaniu zgodnie z nakazem staropolskiej gościnności przybyłych należało nakarmić a przy stole rzecz jasna zabawić rozmową. Gawędzenie nie tylko przy stole to nieodzowny element szlacheckiej tradycji. Stół przy którym biesiadują goście w Soplicowie jest suto zastawiony. Potrawy są przyrządzone ze starannością, a ponieważ uczta jest wyjątkowa nie brakuje także wyszukanych przygotowanych specjalnie z myślą o gościach potraw. Goście jedzą ze smakiem nie zapominając o obyczaju rozmowy. Stąd przy stole toczą się różne dialogi. Jest to także sposobność do wspomnień i snucia długich opowieści a także do przekomarzań a nawet sporów. Rzecz jasna na samym początku już po lub jeszcze w czasie powitania zapytać należy o zdrowie przybyłych.
O samopoczucie pytają swych gości także Hurleccy. W "Ferdydurke" pytanie to nie służy jedynie "zagajeniu" rozmowy, nie jest także powodowane życzliwą ciekawością. Traktowane jest natomiast jako zaproszenie do uzewnętrzniania się i epatowania swymi dolegliwościami. Wszyscy goście bowiem raczą innych biesiadników listą swych chorób. Rozmowa nie toczy się naturalnie ale też nikt nie chce aby zupełnie się zerwała. Wszak to nie byłoby zgodne z obyczajem. Posiłek u Hurleckickich w odróżnieniu od uczty w Soplicowie nie jest czasem wspólnego bycia przy stole a jedynie sposobem zaspokojenia potrzeby jedzenia, albo wypełnieniem pewnego obowiązku. Stąd widoczny brak dbałości o etykietę i widoczna sztuczność w zachowaniu biesiadników.
Zestawienie obu utworów uwidacznia różnicę w pojmowaniu tradycji szlacheckiej i jej roli w życiu mieszkańców obu domów. Dla szlachty w Soplicowie etykieta i obyczaj jest naturalnym sposobem funkcjonowania. Nie wyobrażają sobie by móc postępować inaczej ponieważ tak są wychowani a pielęgnowanie obyczaju należy do powinności mieszkańców każdego domu. W dodatku utwór Mickiewicza miał na celu ukazanie piękna Polski szlacheckiej, wyrastał wszak z nostalgii za minionym czasem, stąd nie dziwi ukazanie w ten sposób szlacheckiego obyczaju. Zupełnie odmiennie tradycja szlachecka przedstawiona jest w "Ferdydurke". Dla Hurleckich u których gości Józio tradycja jest jedynie sposobem odróżnienia się od prostych ludzi. Jest tylko formą, próżnymi gestami wykonywanymi dla utrzymania wysokiego mniemania o sobie i bycia innym od pospólstwa. Jednocześnie sami Hurleccy są ludźmi płytkimi wręcz głupimi i niejako nie przystają do obyczajów które chcą pielęgnować. Obyczaje "Ferdydurke" tracą wartość, którą miały w utworze Mickiewicza. Nie są już elementem życia, naturalnym i pieczołowicie pielęgnowanym ale sztuczną formą. Formą, w którą próbują nieudolnie "wbić się" Hurleccy.