Ostatnim zrywem patriotycznym Polaków żyjących w kraju podzielonym przez zaborców było powstanie styczniowe. Wybuchło ono 22 stycznia 1863. Okazało się najdłuższym i niezwykle krwawym zmaganiem z ciemiężycielem. Jego klęska wzbudzała kontrowersje zarówno u ludzi mu współczesnych (m.in. artystów, historyków), jak i u tych, którzy urodzili się już w okresie popowstaniowym. Nawet obecnie historycy zastanawiają się nad tą kwestią. Skupimy się tu jednak na opiniach tych, którzy mieli okazję sami przeżyć ten gorący czas lub też usłyszeli o nim opowiadania od bezpośrednich świadków - czyli głównie na twórcach pozytywistycznych (ale nie tylko), bowiem wówczas był to temat "na czasie", gorący. Nie możemy jednak zapomnieć o tym, że twórcy ówcześnie nie mogli wypowiadać się wprost, byli zmuszeni do maskowania swoich prawdziwych poglądów i ukrywania faktów. Zaborcy, szczególnie zaś Rosjanie, nie pozwalali na jawne ich przedstawianie. Na każde dzieło narzucali rygorystyczną cenzurę, której nie dawało się ominąć w sposób jawny. Co więcej, artysta przyłapany na sympatii do postania styczniowego mógł spodziewać się represji.
Pozytywiści nie byli zwolennikami zrywów narodowych. Nastawieni byli raczej na rozwój gospodarczy i intelektualny społeczeństwa, które w ten sposób miało przygotować się do ostatecznego, dobrze przygotowanego zwycięstwa. Głosili hasła "pracy u podstaw" i "pracy organicznej". Ale szanowali bohaterów, którzy oddali życie za ojczyznę. Uważali, że ich zrywy narodowowyzwoleńcze były przedwczesne, nieprzygotowane, zarówno od strony społecznej - chłopi w większości nadal nie czuli się Polakami i obywatelami państwa, nie rozumieli, czym jest wolność, gdyż sami przez długie lata byli wyzyskiwani przez szlachtę i musieli odrabiać pańszczyznę - jak i od strony przygotowania strategicznego i zbrojnego. Powstańcy nie mieli wystarczającej ilości broni, w większości nie mieli pojęcia o walce, długo istniały również kłopoty związane z wyborem właściwego wodza naczelnego. Pozytywiści doceniali jednak to, że powstanie styczniowe wybuchło pod hasłami wolności i równości społecznej oraz uwolnienia chłopów od obowiązków pańszczyźnianych, niektórzy z dowódców powstańczych obiecywali także im ziemię na własność. Był to pierwszy krok do zjednoczenia narodu do działania we wspólnej sprawie.
Także Eliza Orzeszkowa, typowa przedstawicielka tej epoki, podzielała te poglądy. Poruszyła ona kwestię walki o niepodległość w powieści Nad Niemnem i w opowiadaniu Gloria victis.
W Nad Niemnem autorka posługuje się niedomówieniami, aluzjami, nigdy nie mówi wprost na temat powstania. Taki sposób przedstawienia sprawy był konieczny ze względu na cenzurę. Nie ma jasnej pochwały powstania, ale są dwuznaczne metafory, są symbole i ludzie, którzy pamiętają tamte krwawe, a zarazem chwalebne wydarzenia. Pamięta Benedykt Korczyński, Andrzejowa Korczyńska, Anzelm i Janek Bohatyrowicze. Nie mogą zapomnieć, gdyż w powstaniu zginęli najbliżsi im ludzie. Benedykt i Anzelm stracili braci, pani Korczyńska męża, Janek Bohatyrowicz ojca. Odwiedzają oni grób powstańczy, wspominają swoich poległych bliskich, są z nich dumni.
Symbolem pamięci jest powstańcza mogiła. Oznacza ona również braterstwo i solidarność. Potwierdza bohaterstwo. To w niej leżą ludzie różnych stanów (m.in. Andrzej Korczyński - brat Benedykta i Jerzy Bohatyrowicz - brat Anzelma), których zjednoczyła wspólna idea. Obok szlachciców leżą chłopi. Obok bogatych, biedni. Walczyli o równość i śmierć im ją dała. Gorzej, jak się okazało, miały się sprawy równości na ziemi. Okazało się bowiem, że skoro powstanie upadło powróciły dawne konflikty i podziały społeczne. Znowu chłop był kimś gorszym od pana. Na szczęście nie dla wszystkich, gdyż, pomimo powrotu dawnych stosunków, jakieś ziarenko reformatorskich haseł padło na podatny grunt. Chłopi nie chcieli być już tak potulni wobec szlachty, a wielu panów zaczęło dostrzegać w nich ludzi, potrzebujących ochrony prawnej, ziemi, edukacji. Mimo wszystko, idee powstania przetrwały. Szczególnie podatni na nie byli młodzi, dostrzegający potrzebę zmian. W Nad Niemnem takim zwolennikiem reform jest Witold Korczyński, reprezentujący pozytywistyczne poglądy.
Wartość człowieka w powieści uzależniona została przez Orzeszkową od jego stosunku do powstania. Mężna i ofiarna śmierć za wspólną sprawę nigdy nie powinna być zapomniana. Dlatego dokonuje ona podziału na patriotów i ludzi obojętnych na ważne sprawy - jednym z nich jest Zygmunt Korczyński, syn Andrzeja, egoistyczny kosmopolita, nie rozumiejący wcale ideałów, dla których poległ jego ojciec. Nazywa je "romantycznymi mrzonkami". Liczy się dla niego tylko poszukiwanie sposobów na nudę i niemoc twórczą. Nie potrafi ich czerpać z rodzimego otoczenia. Nie interesują go sprawy krajowe. Polityka jest dla niego wyjątkowo nieciekawa, ideały, o które walczył jego ojciec, niezrozumiałe. W jego marzeniach i tęsknotach istnieje tylko zagranica. To, co miejscowe, narodowe uważa za gorsze. Za to ślepo wychwala osiągnięcia obcokrajowców. Uważa się za obywatela Europy, a jest tylko żałosnym naśladowcą cudzych obyczajów. Swoimi poglądami zraził do siebie Justynę Orzelską, o której względy zabiegał.
Powstanie jest istotnym zdarzeniem w życiu braci Korczyńskich oraz dla rodziny Bohatyrowiczów. Wpływa bezpośrednio na ich losy. Staje się marzeniem, którego nie udało się zrealizować.
Korczyńscy to synowie byłego legionisty, wychowani w duchu patriotyzmu i ideałów demokratycznych, dla których Andrzej poświęcił życie w walce zbrojnej. Również Benedykt jest wyznawcą tych wartości, działa jednak na innym polu - został wzorcowym gospodarzem, walczącym z represjami caratu.
Bohatyrowicze są szlachtą zaściankową. Powstanie zbliża ich do dworu. Umożliwia rozwinięcie się miłości Anzelma do Marty. Upadek powstania niszczy nie tylko nadzieje na wolność i równość, ale także rozdziela zakochanych. Okazuje się bowiem, że kobieta nie potrafi przełamać konwenansów. Tłumaczy się lękiem przed pracą fizyczną. Jest to jednak pozorna wymówka, gdyż jako uboga krewna, przygarnięta przez Korczyńskich i tak ciężko pracuje we dworze. Prawdziwym powodem była obawa przed degradacją społeczną.
Jeżeli w Nad Niemnem powstanie stanowi tylko jeden z wielu różnych wątków, to w Gloria victis stanowi element dominujący. Jest to bowiem historia grupy powstańców, których pochowano we wspólnej mogile, opowiedziana przez przyrodę - jedynego świadka ich śmierci. Okazuje się, że jedynie natura pamięta, a ludzie zapominają. Nawet siostra zapomina o bracie (Anielka, siostra Mariana Tarłowskiego stawia na grobie krzyż, ale wkrótce przestaje go odwiedzać). Dlatego dąb przypomina ludziom tę historię, by nie zapomnieli i zachowali ją w swoich sercach. Oddaje zmarłym w ten sposób hołd, podobnie jak autorka, która zatytułowała opowiadanie: Gloria victis, co oznacza: chwała zwyciężonym.
Historia opowiedziana przez drzewa i kwiaty nie jest długa. To krótkie streszczenie losów młodych powstańców, którzy polegli w obronie wolności ojczyzny. Każdy z nich przed przyłączeniem się do powstania miał jakieś plany, marzenia. Walka wpłynęła na zmianę ich życia. Odebrała im pokój, ale dała nadzieję na zwycięstwo, na odzyskanie niepodległości. Dlatego poświęcili wszystko, żeby przyłączyć się do powstania. Wybrali wyższy cel nad szczęście osobiste.
Poetą, który nigdy nie pogodził się z upadkiem powstania styczniowego był Adam Asnyk, który sam był aktywnym uczestnikiem walk, a także członkiem rządu wrześniowego. Przeżycie to miało silny wpływ na jego życie i twórczość. Na przykład w poemacie Sen grobów dokonał on rozrachunku z postawami wobec tego tragicznego wydarzenia. Zgadzał się z pozytywistami, że konieczna jest regeneracja wykrwawionego narodu, zajęcie się sprawami przyziemnymi, koniecznymi do przetrwania. Zajął się także analizą przyczyn klęski powstania, które upatrywał w romantycznej wizji walki, w "snach grobów" głoszonych przez ówczesnych poetów. Uważał, że narodowi potrzebna jest solidarność i siła ducha, które pozwolą wyzwolić Polskę.
Obok powieściopisarzy i poetów temat powstania styczniowego inspirował malarzy. Wykorzystali go w swojej twórczości m.in. Artur Grottger i Maksymilian Gierymski.
Jednym z najbardziej znanych obrazów Grottgera jest Pożegnanie powstańca z 1866 roku. Przedstawia on rozstanie dziewczyny ze swoim ukochanym, odchodzącym, żeby walczyć o niepodległość. Czułym gestem, być może po raz ostatni, przypina mu biało-czerwoną kokardę, symbolizującą polskość. Podobne znaczenie ma krakuska na jego głowie, oznaczająca dodatkowo niepodległość. Kobieta jest poważna i skupiona. Nastrój ten podkreśla jeszcze jej czarna suknia. Jednak obok smutku wywołanego rozstaniem występują uczucia nadziei i wiary w słuszność walki.
Chwile, gdy zaczynało się powstanie pełne były nadziei na zwycięstwo. Wszyscy wierzyli, że może nareszcie odmieni się zły los Polaków i odzyskają upragnioną wolność. Mężczyźni porzucali rodzinne domy i szli przyłączać się do oddziałów powstańczych. Zostawiali płaczące kobiety - matki, siostry, żony, narzeczone. Były one smutne z powodu rozstania, a jednocześnie dumne, że ich ukochany szedł walczyć o słuszną sprawę. Wierzyły, że powróci w chwale i wszystko dobrze się skończy. Niestety, nie zawsze tak było. Wielu nie wróciło. Spotkała ich śmierć na polu bitwy. Inni powrócili jako kalecy. A wszystkich ścigali wysłannicy carscy, żeby ukarać ich za rebelię. Po upadku powstania zaczęły się bowiem ciężkie represje. Zaczęto konfiskować majątki, zamykać powstańców w więzieniach. Wielu skazano na karę śmierci. Innych ukarano wieloletnim więzieniem. Duża część udała się na emigrację.
Ten sam wątek, co w Pożegnaniu powstańca, poruszył Grottger w obrazie Powitanie powstańca. Tu jednak nastrój jest zupełnie odmienny. Podkreśla je ciemne tło dzieła. Mężczyzna wrócił jako przegrany. Na jego głowie nie ma już krakuski, jest ubrany w czarny, żałobny strój. Nadzieje upadły. Kobieta ma na sobie białą suknię, dla niej to, że ukochany powrócił oznacza szczęście. Co więcej, biel może symbolizować również nadzieję, że mimo przegranej przyszłość okaże się zwycięska.
Upadek powstania dotknął wszystkich patriotów polskich. Ogarnęła ich żałoba narodowa. Smutek i melancholia zdominował nastroje. Po raz kolejny nie udało się odzyskać własnymi siłami wolności, chociaż i tak to powstanie było największym i najlepiej zorganizowanym ze wszystkich prób narodowowyzwoleńczych w okresie porozbiorowym. Objęło bowiem duże połacie kraju, zjednoczyła wszystkich, którzy zdawali sobie sprawę z potrzeby walki o niepodległość. Przyczyniło się też do wzrostu solidarności różnych grup społecznych, zjednoczyło szlachtę z chłopami. Oczywiście nie cała szlachta przyłączyła się do powstania, wielu nie widziało sensu w kolejnym zrywie. Podobnie działo się z chłopami. Ci, którzy mieli dostęp do edukacji, kontaktowali się z emisariuszami, wyjaśniającymi im potrzebę działania, i czuli się równoprawnymi członkami polskiego społeczeństwa, przyłączyli się do działań zbrojnych. Niestety, wielu chłopów działało na szkodę powstańców. Obsypywani obietnicami o zniesieniu pańszczyzny przez zaborców, a nawet "obdarowani" odpowiednimi ustawami, donosili na polskich żołnierzy, a czasami sami stawali wspólnie z wojskami zaborczymi przeciwko walczącym o wyzwolenie. Dla nich wrogiem nie był Rosjanin, Austriak czy Prusak, ale pan, którego utożsamiali z wyzyskiem.
Zupełnie inaczej ustosunkował się malarz do realiów powstańczych. Pokazywał wojnę bezpośrednio, nie ukrywał okrucieństwa, śmierci, gwałtu i pożogi. Wystarczy spojrzeć choćby na rysunki Już tylko nędza czy Pożoga. Nie ma tutaj wyidealizowanego piękna walki zbrojnej lecz czysty realizm ukazujący konsekwencje i brutalność wojny, dotykającej w dużej mierze także cywili.
Powstanie, jak każda wojna, było niezwykle krwawe. Śmierć i cierpienie dosięgały nie tylko żołnierzy, ale także cywili. Byli oni okradani ze swojego dobytku zarówno przez wojska zaborców, jak i przez samych powstańców, którzy potrzebowali przecież pożywienia, by przeżyć. Oczywiście oficjalnie nie obywało się od obietnic, że po zwycięskiej wojnie zostaną zwrócone koszty, ale jak to zwykle bywa w takich wypadkach, pozostały one bez pokrycia. Obok kradzieży występowały również gwałty i niszczenie dobytku - tego dokonywali już zaborcy. Żadna kobieta nie mogła się w tamtym okresie czuć bezpiecznie, zawsze istniało prawdopodobieństwo, że może zostać napadnięta i zgwałcona, szczególnie wtedy, gdy podejrzewano ją o sprzyjanie powstańcom. Agresorzy, podejrzewając wszędzie zdradę i działanie dla dobra powstańców, nie przebierali w środkach. Niszczyli dwory, rozkradali dobytek, podpalali. Zostawiali po sobie pożogę i płacz. Nie mieli litości - zabijali, gdy pojawiał się u nich cień podejrzenia, że mają do czynienia z buntownikami.
Gierymski w obrazie Patrol powstańczy z 1873 ukazuje powstańców w czasie akcji. Jak wskazuje tytuł dzieła, mają oni określony cel - wybadać czy wroga nie ma w pobliżu. Można przypuszczać, że wypytują o to napotkanego na drodze mężczyznę, który nadchodzi z terenu, w stronę którego oni się udają. Dlatego wszyscy patrzą w tym kierunku. Scenka pokazuje, jak wyglądał dzień codzienny walczących zmuszonych do ciągłej ostrożności i unikania silniejszych sił wroga.
Pisarzem, który powstanie znał tylko z opowieści był Stefan Żeromski. Było ono jednak dla niego tak ważne, że poświęcił mu kilka utworów, m.in. Wierną rzeką i Rozdziobią nas kruki i wrony.
Powieść Wierna rzeka jest historią miłości młodej szlachcianki, Salomei Brynickiej do powstańca, Józefa Odrowąża, którego pielęgnuje i co więcej, któremu ratuje życie. Początkowo czyni to w imię patriotyzmu i humanitaryzmu. Później, angażuje się coraz bardziej uczuciowo i pomaga mu z miłości. Niestety, demokratyzm związany z porywem narodowowyzwoleńczym przemija i bogaty magnat pozostawia swoją wybawicielkę i odjeżdża z matką. Obok wątku miłosnego autor porusza kwestie dotyczące bezpośrednio postaw ludzi wobec powstania i powstańców. Na przykład opisuje zachowanie okolicznych chłopów, którzy donoszą Rosjanom o przybyciu powstańca do wioski. Czynią to ze strachu przed represjami. Żeromski dostrzega ten brak solidarności i porozumienia chłopów z resztą narodu i uważa ją za jedną z przyczyn upadku powstania (obok m.in. upadku ducha w narodzie). Nie wini jednak za tę sytuację chłopów, lecz arystokrację i szlachtę, którzy wyzyskując ponad miarę tanią siłę roboczą, doprowadzili do jej zubożenia i zacofania. Bieda zaś i niewiedza stały się przyczynami zatracenia zasad moralnych i etycznych przez tę grupę społeczną.
Także w opowiadaniu Rozdziobią nas kruki i wrony chłopi zachowują się podobnie. Kiedy powstaniec (Szymon Winrych) umiera, chłop bez skrupułów go rozbiera. Pozbawia go nędznej sukmany, butów, zabłoconych onucy. Z drapieżnością padlinożercy dobiera się również do koni. A potem, spycha niepotrzebne mu już do niczego ciało do dołu. Gest ten jest symboliczny. To rodzaj odwetu za lata ciemiężenia i wyzysku, "za tylowieczne niewolnictwo, za szerzenie ciemnoty, za wyzysk, za hańbę, za cierpienie ludu...".
Jak można wywnioskować z powyższych przykładów powstanie styczniowe było niezwykle ważnym wydarzeniem w dziejach narodu polskiego. Stało się punktem przełomowym epok, przyczyniło się do zmiany postrzegania sposobu walki o niepodległość. Z niego wyrosło pokolenie pozytywistów. Oceniano je różnie, ale zawsze doceniano i szanowano ofiarę, jaką złożyli wszyscy, którzy w nim walczyli. Szczególnie zaś ci, którzy polegli. Była to bowiem walka o słuszną sprawę, o wyzwolenie kraju.