Druga Wojna Światowa - Apokalipsa spełniona czy po prostu większa wojna?
Wojna = klęska człowieka, zagłada ludzkości, zmierzch wartości, katastrofa cywilizacji.
O Stalinie i Hitlerze mówi się - dwaj jeźdźcy Apokalipsy.
Konflikt globalny, który przeszedł do historii pod nazwą drugiej wojny światowej pochłonął około 50 milionów ofiar w ludziach. Straty takie są olbrzymie, nawet z punktu widzenia człowieka jako gatunku. Stalin, jeden z sześciu głównych przywódców tego koszmaru powiedział: "Gdy umiera jeden człowiek - to tragedia, gdy umiera milion - to statystyka". Często obliczano, jaki procent ludności zginął w wyniku wojny. Liczby te wahały się - od 0.2% dla Stanów Zjednoczonych przez około 8% dla Związku Radzieckiego 12% dla Niemiec, po wstrząsające 17% dla Polski. Ale jedno życie to całe sto procent dla zabitego! Nie warto nawet wspominać o szkodach w przemyśle, infrastrukturze i budynkach mieszkalnych w miastach, drogach, wreszcie rolnictwie. Świat legł w gruzach, a wyniki badań i obliczeń nigdy nie oddadzą obrazu kompletnej ruiny, jaką stała się Europa. Oczywiście niektórzy - jak Stany Zjednoczone - przeszli dzięki wojnie w nowy okres dobrobytu, niewielu pamiętało Wielki Kryzys.
Niektórych obszarów strat nie dało się, i nie da się nadal, prawidłowo oszacować. Cierpienie, strach, ból, tęsknota, rozpacz - tych uczuć w czasie wojny nie brakowało. Przed i po wojnie także ujawniała się nienawiść i zbrodnia. Lecz nie w takim natężeniu. Wielu zastanawiało się, czy świat po takim wydarzeniu może nadal istnieć. Nie mogli po prostu dalej żyć, dalej myśleć, przejść do porządku dziennego.
Młodość i niewinność zakończyła się brutalnie i gwałtownie dla całego pokolenia. Na przykład, a może przede wszystkim, dla młodych Polaków nazwanych Kolumbami. Oni musieli odkryć nowy świat. Świat bez ufności i poczucia bezpieczeństwa, bez wiary, nadziei i miłości. Chyba dla każdego, kto zetknął się z wojną światową, nastąpił w pewnym sensie koniec świata. Wojna przyniosła wiele małych apokalips. Tragedie mogły być całkiem maleńkie: plączące dziecko niosące pustą klatkę nie mogło w "Pianiście" znaleźć ptaka. To była jego tragedia, pomimo, że obok umierali ludzie.
Mówiąc o wojnie nie wolno zapomnieć o jej bohaterach. Wielu było ludzi o ogromnej odwadze, żelaznej woli i niewzruszonej determinacji. Oni gotowi byli poświęcić się za innych, za zwycięstwo, kraj, towarzyszy.
Ludzie czy maszyny do zabijania?
Przystojny, ale czerstwy. Krótkie blond włosy, niskie i szerokie czoło, ściągnięte, wąskie usta. Do tego grymas dumy i poczucie wyższości obecne w każdym ruchu, geście, wypowiedzianym słowie czy spojrzeniu. Mundur zawsze wyprasowany i bez jednego pyłku. Guziki lśnią podobnie jak wypastowane buty. Z każdego spojrzenia wyziera groźba śmierci, z każdego gestu wynika opanowanie, w każdej myśli gnieździ się okrucieństwo. Najważniejszy jest "Ordnung". Duszy nie ma - jest wiara w Fűhrera. I oczywiście broń. Wypolerowane Parabellum w skórzanej kaburze. Całość tworzy arystokrację wśród morderców.
Z drugiej strony prostak i brutal w "nocniku" na głowie, składający się ze "szmajsera" i hitlerowca właściwego.
W umyśle wielu ludzi żyje taki właśnie obraz hitlerowca, lub co gorsza - Niemca jako takiego. Niektórzy w taki sposób pamiętają swych oprawców, inni, którzy są zbyt młodzi, by pamiętać, wyobrażają sobie pod wpływem opowieści starszych lub filmów (kłania się Brunner "ty świnio"). Ale przecież już samo określenie wszystkich żołnierzy Wehrmachtu mianem hitlerowców jest nieprawdziwe, a nawet obraźliwe. W końcu nieliczni żołnierze armii niemieckiej byli z przekonania narodowymi socjalistami. Owszem, większość czytała "Mein Kampf", ale tylko dlatego, że musiała.
Poza tym, czym taki "hitlerowski potwór" różnił się od niskiego Mongoła w mundurze NKWD? Niczym.
Młodzi obywatele Niemiec nie różnili się wcale tak bardzo od swoich rówieśników z innych krajów. Byli tak samo podatni na ideologie i propagandę, uzależnieni od poglądów rodziców i szkoły. Powołanie do wojska było obowiązkowe, wychowanie wpajało im wartości patriotyczne. Niektórzy byli zaślepieni i wykonywali rozkazy bez zająknienia, inni starali się myśleć samodzielnie. Tych ostatnich czasem rozstrzeliwano (nie tylko w Niemczech - zwłaszcza w Związku Radzieckim). Oczywiście niezaprzeczalny jest wpływ wychowania na kodeks moralny uznawany przez człowieka, ale ostatecznie to jego własne sumienie weryfikuje, czy dane czyny są właściwe, czy nie. Niemieccy żołnierze mieli rodziny - byli czyimiś synami, mężami i ojcami. Podobnie jak brytyjscy piloci RAFu, amerykańscy GIs, radzieccy krasnojarmiejcy czy polscy akowcy. Tak, jak ludzie w innych krajach, przed wojną i oni zaczytywali się nowymi książkami, wieczorem odwiedzali miejscową operę lub teatr a w niedziele po mszy bawili dzieci lub spotykali się z narzeczonymi w romantycznych kawiarenkach. Nie było łatwo wyzuć takich ludzi z wszelkich pozytywnych uczuć. Ich "kręgosłup moralny" był równie silny, co innych ludzi. Jednak byli wrażliwi na punkcie swoich rodzin, ich bezpieczeństwa i dobrobytu. To właśnie z ojcowskiej miłości blockfuhrer Kranz (bohater "Pozwólcie nam krzyczeć") wysyłał do Rzeszy dla swoich dzieci słodycze i ubrania odebrane więźniom obozu Auschwitz. Większość szeregowych żołnierzy a nawet oficerów zmuszana jednak była do ważnych wyborów. Niektórzy postępowali szlachetnie - kapitan Hosenfeld kupował żywność i obuwie dla żydowskich dzieci. On także uratował życie Szpilmanowi i innym jedynie odwracając na chwile wzrok. Inni żołnierze szybko stawali się wrakami napędzanymi jedynie alkoholem i usługami kobiet. Przykładem tych są bohaterowie "Okrętu" L-G Buchheima - nawet wśród marynarzy tak znienawidzonych okrętów podwodnych ("rycerzy Doenitza") niewielu było nazistów z przekonania i wyboru.
Czasem warto się także przyjrzeć żołnierzom zwycięskich armii. Owszem, zdarzało się w nich wielu bohaterów, wielu cierpiało "za wolność waszą". Jednak równie często, co po stronie "złych", zdarzali się okrutni zbrodniarze (prym wiódł tu demoniczny urząd Związku Radzieckiego - NKWD). Niewielu, zwłaszcza na wschodzie, szło do walki z miłości do ojczyzny. Częściej z nienawiści do wroga lub po prostu (szczególnie na wschodzie), bo za plecami mieli oficera z pistoletem.
Teraz przytoczyć należy przykład, że wojna nie wybiera ludzi na bohaterów. Scenarzysta filmowy Michael, cynik zmęczony dwulicowością nowojorskich elit, wstąpił do wojska, bo tak wypadało - starał się postępować przyzwoicie i zgodnie z amerykańskim duchem. Cały czas zachował dystans do sytuacji i swoich obowiązków, nie popadł w żadną skrajność. Jednak wojna nie była dla niego sytuacją idealną, najbardziej przeszkadzały mu trudności w zaspokajaniu podstawowych ludzkich potrzeb i wiążąca się z tym konieczność narażenia na szwank osobistej godności. Znalazł się jednak na froncie.
Po drugiej stronie frontu znalazł się Christian - Austriak, przystojny nauczyciel jazdy na nartach. Z początku przerażała go sama partia nazistowska i jej otumanieni członkowie. Jednak sam nie potrafił pogodzić się ze swoją służebną rolą społeczną. To właśnie sprawiło, że sam zaczął przekonywać się do narodowego socjalizmu. Uznawał, że na luksusy takie, jak demokracja, tolerancja czy moralność nie może sobie pozwolić poważnie osłabiony kraj, jakim była wówczas Austria. Przed wojną czynił zarzuty, że "świat się wali, rasa ludzka ginie, a on uczy małe dziewczynki jak zjeżdżać ze wzgórza po drodze nie zarywając nosem w śnieg". Dopiero w armii odkrył swoje powołanie. Gdy wśród zwycięzców wkraczał do Paryża, poczuł się naprawdę na miejscu. Christian nie nienawidził Żydów ani komunistów, nie był nazistą, lecz żołnierzem z zamiłowania. W wojnie (nie w nazizmie!) widział ratunek dla ojczyzny i całej Europy. Był materiałem na bohatera. Zginął od wybuchu granatu rzuconego przez Michael - przeciętnego wojaka.
Życie codzienne.
Lipiec jest piękny na południu Francji. Małe miasteczko otrząsa się z upału i przygotowuje do wieczornego życia. Mieszkańcy otwierają okiennice, krzesła i stoliki pojawiają się przed kawiarniami, młodzi ludzie jeżdżą na rowerach, pary flirtują. W rozmowach starszych słychać obawy, że urodzaj w tym roku nie dopisał. W tym, 1940 roku. Europa pogrążyła się w wojnie, ale życie nadal trwa. Francja została pokonana, ale nadal jest szczęśliwa. Ludzie ubierają się, jedzą, podróżują, pracują i odpoczywają - bo muszą, taka już ich natura.
W dziełach Borowskiego, Grzesiuka, Bobkowskiego, Fleszarowej czy Szpilmana, podstawa wojennej ekonomii jest czarny rynek. Czy w Warszawie, czy w Paryżu, handel trwa. Ludzie przekupują żołnierzy, urzędników czy strażników. Życie musi trwać, a żeby żyć, trzeba jeść.
Zawsze w czasie wojny pojawiają się ludzie, którzy chcą na niej zarobić. Druga wojna światowa nie jest wyjątkiem. Od wielkich karteli przemysłowych w stylu Kruppa czy General Motors po pojedynczych kombinatorów - wszyscy chcą zarobić. Wielu ludzi sądzi, że wojnę wymyślili bogaci by zdobyć jeszcze więcej bogactwa. Julian Tuwim w wierszu "Do prostego człowieka" pisał:
"O, przyjacielu nieuczony,
mój bliźni z tej czy innej ziemi!
wiedz, że na trwogę biją w dzwony
króle z panami brzuchatemi;
wiedz, że to bujda, granda zwykła,
gdy ci wołają: >>Broń na ramię!<<
że im gdzieś nafta z ziemi sikła
i obrodziła dolarami;
że im coś w bankach nie sztymuje,
że gdzieś zwęszyli kasy pełne
lub upatrzyły tłuste szuje
cło jakieś grubsze na bawełnę"
Codzienne i najbardziej przyziemne sprawy każdego człowieka wychodzą w czasie wojny na plan pierwszy. Człowiek myśli o bochenku chleba i butelce mleka, a nie o filozofii czy matematyce. Wyższe idee są dla szarego człowieka równie niedostępne, jak kawa, mięso czy masło, chyba, że mieszkają na wsi i dobrze im się wiedzie. Cała energia człowieka zostaje przeniesiona na podstawowe funkcje organizmu - jeść, schować się, spać. Codzienność czasów wojny nierozerwalnie związana jest z głodem, bólem i niepewnością jutra. Bobkowski zauważył ironicznie: "O czym będzie się myśleć, gdy kilogram cukru przestanie być wydarzeniem historycznym?".
Matki, żony, córki i siostry tak samo modliły się w polskich i niemieckich kościołach. Prosiły o bezpieczeństwo swoich synów, mężów, ojców i braci. Jednocześnie przeklinały i życzyły wszystkiego najgorszego synom, mężom, ojcom i braciom innych kobiet, modlących się po drugiej stronie granicy, kanału La Manche czy Atlantyku. Frau Huber, sroga i groźna właścicielka piekarni mieszczącej się w przemysłowym miasteczku Edelheim, nie obwiniała za śmierć jedynego syna wrogów. Winiła Hitlera, pazernych niemieckich urzędników i zadufanych w sobie generałów. Pocieszenie, co ciekawe, znalazła nie w idei czy partii, lecz w swoich (przymusowych) pracownicach - Polce i Belgijce, jak pokazuje "Pozwólcie nam krzyczeć".
Magdalena jest wielokrotnie ratowana z różnorakich opresji przez Dominika - paryskiego kombinatora, szachraja i chuligana. Okazuje on rycerskość i odwagę o wiele większą, niż można by się po nim spodziewać.
Potwornie sugestywny jest literacki obraz rzeczywistości obozowej, zwłaszcza u Tadeusza Borowskiego. Ludzie kochają życie i pragną przetrwać, nawet za cenę zezwierzęcenia. Walka o przetrwanie anuluje wszelkie prawa moralne, zawiesza solidarność, neguje przyzwoitość i dobroć charakteru. Obóz zawierał inny świat, z własną hierarchią i systemem wartości.
Jednak nie tylko skonstruowane miedzy innymi w tym celu obozy miały na człowieka odczłowieczający wpływ. Również miasta stawały się areną zezwierzęcenia. Jednym z ludzi, którzy doświadczyli tego zjawiska był Władysław Szpilman, tytułowy "Pianista". Był głodny i chory na żółtaczkę, a nie mógł się doczekać zainteresowania ludzi, w tym człowieka, który kiedyś oferował mu pomoc. Szczególnie uderzającym przykładem zmian następujących w ludziach pod wpływem okupacji jest scena, obecna zresztą jeszcze w wielu innych utworach literackich i filmowych opisujących epokę. Żydowscy policjanci pomocniczy chętnie znęcali się nad innymi Żydami. Jednocześnie bili ludzi na Umschlagplatzu i płaszczyli się przed swoimi przełożonymi z SS. Pokazuje to znakomicie, że nie wszyscy Żydzi byli ofiarami nazistów.
Niewinność dzieci i naiwność wariatów.
Dzieciom trudno wytłumaczyć nawet zjawiska normalnego świata (seks, wiarę, cierpienie, śmierć). Realia wojny szczególnie uderzyły właśnie w dzieci, choć niektórzy potrafili się wtedy nieźle "ustawić".
Guido, główny bohater "Życie jest piękne" nie potrafi podjąć wyzwania i przedstawić swemu synowi świata takiego, jakim jest. Za wszelką cenę stara się utrzymać bajkową iluzję. Nawet ucieczka i walka o życie przedstawiona zostaje dziecku jako "gra z czołgiem". Czyny Guida w obronie dzieciństwa i niewinności małego Jozuego mogą zostać uznane za dziwne. Czasem popełnia absurdy, czasem ociera się o świętokradztwo, zwykle jednak wydaje się komiczny. Ale takie właśnie zachowanie jest dowodem na jego miłość i gotowość do poświęceń w imię syna. Film Roberto Benigniego nie jest komedią.
Często poruszając tematykę drugiej wojny światowej twórcy posługują się kategorią absurdu. To właśnie widzimy, gdy Dorota, przyjaciółka Szpilmana z "Pianisty" lub Guido i Jozue z "Życie jest piękne" napotykają tablice oznajmiające zakaz wstępów dla Żydów. Takie zdarzenia ukazują absurd nazizmu i wywołanej przezeń wojny.
Film "Życie jest piękne" ma charakter farsowy, lecz w gruncie rzeczy ukazuje tragizm obozów koncentracyjnych w najskuteczniejszy sposób - poprzez zakrycie największych okropieństw. W końcu każda komediowa sytuacja, która w realiach pokoju wywoływałaby śmiech, ukazana w czasach wojny wywołuje raczej odczucie tragizmu.
Także inny film - "Pociąg życia" - jest podobnie jak "Życie jest piękne" określany jako komedia o holokauście. Nie jest to właściwe określenie. Filmy te używają humoru tam, gdzie tradycyjne dzieła używają patosu. Człowiek ucieka w śmiech także, gdy cierpi. W końcu radość jest równie powszechna w ludzkim życiu jak cierpienie. Można w sposób zabawny i nie uciekający się do bombardowania czytelnika lub widza okrucieństwem opowiadać o najtragiczniejszych wydarzeniach w historii.
Wojna we wspomnieniach z przeszłości i przyszłości.
Powieścią o wojnie napisaną w niecodziennej konwencji, scence - fiction, jest "Rzeźnia numer 5" Kurta Vonneguta. Konstrukcja powieści znakomicie odzwierciedla psychikę człowieka, który bezpośrednio doświadczył wojny. Chaos - wspomnienia, wizje przyszłości i obrazy rzeczywistości - kompletny brak logicznego uporządkowania. Podtytuł powieści brzmi - "Krucjata dziecięca". Pokazuje to jak bardzo nowoczesna wojna zbliża się do średniowiecznych zabobonów ludzi gotowych poświęcić swoje dzieci w imię realizacji przesyconych nienawiścią idei.
Bohater - Billy Pilgrim (pielgrzym - kolejne średniowieczne odwołanie) nie radzi sobie z powojennym życiem, więc ucieka we wspomnienia i fantazje. Jego wojenne przeżycia sprawiły, że wyszedł z wojny rozbity i niepewny własnego rozumu.
Według Tadeusza Borowskiego każdy, kto wyszedł z obozu koncentracyjnego, ma obciążone sumienie. Widział, robił i dotykał różne rzeczy i nie dadzą mu one spokoju do końca życia. Samo przebywanie w obozie czyni człowieka "winnym" tego, że przeżył. Ocalenie jest z punktu widzenia moralności gorsze od śmierci. Zresztą sam autor "Pożegnania z Marią" kilka lat po wojnie popełnił samobójstwo.
Koniec wojny nie oznaczał końca wojen.
Druga Wojna Światowa nie była ostatnią. Zresztą już o Pierwszej mówiono, że będzie ostatnią. Jednak to właśnie w czasie II Wojny akceptowalnym celem działań wojennych stała się ludność cywilna. Zablokowane zostały wyższe uczucia - w końcu nawet w trakcie poprzednich konfliktów było miejsce na honor i godność. Druga Wojna Światowa pchnęła człowieka w stronę barbarzyństwa tak mocno, jak żadna wcześniejsza.
Z drugiej strony to właśnie ekstremalne warunki wojny potrafiły wydobyć z człowieka wszystko, co najlepsze. Głód i niebezpieczeństwo zabijały ludzkość, ale na szczątkach potrafił wzrosnąć czasem wzór cnót człowieka.
Ostatecznie jednak to właśnie różne odmiany i natężenia cierpień kojarzą się z wojną. Każdy film lub utwór literacki, choćby był nawet najbardziej heroiczny i optymistyczny, niesie to przesłanie.
Warto na koniec przytoczyć kilka zdań, które słynni ludzie wypowiedzieli na temat wojny:
"Patrioci mówią o umieraniu za ojczyznę, lecz nie wspominają o zabijaniu za ojczyznę" (Bertrand Russel)
"Nic nie położy kresu wojnom, jeśli ludzie sami nie odmówią swego w nich udziału." (Albert Einstein)
"Nie wiem, jaka bronią ludzie będą walczyli w trzeciej wojnie światowej, ale czwartą stoczą na maczugi i kamienie" (Albert Einstein)
"Za wojnę są odpowiedzialni nie tylko ci, którzy ją bezpośrednio wywołują, ale również ci, którzy nie czynią wszystkiego, co leży w ich mocy, aby jej przeszkodzić." (Jan Paweł II)
"Dla pokoju trzeba ryzykować tak samo, jak w trakcie wojny... Jeśli boisz się postawić sprawę na ostrzu noża, już przegrałeś." (John Dulles Foster)
"Wojna nigdy nie kończy się dla tych, co walczyli." (Curzio Malaparte)