Jesteśmy istotami rozumnymi, które aby istnieć, potrzebują wiedzieć: dlaczego i po co? Pytanie o sens naszej egzystencji jest niejako fundamentem naszego człowieczeństwa. Oczywiście, odpowiedź na nie może być bardzo stereotypowa, podsunięta niejako przez rzeczywistość społeczną, w której przyszło nam żyć, bądź też bardziej zindywidualizowana, inna, oryginalna, niemniej jednak musi być. Szkoła stoicka, do której należał Marek Aureliusz, upatrywała sensu życia człowieka na ziemi w tym, iż miał on być częścią wielkiej całości, którą stanowi wszechświat, to przekonanie zaś daje nam poczucie zadomowienia w nieraz mało przyjaznej, delikatnie mówiąc, rzeczywistości, pozwala ze stoickim - by tak powiedzieć - spokojem znosić jej wszelkie kaprysy. Przyjrzyjmy się zatem jak w literaturze staropolskiej zapatrywano się na sens egzystencji człowieka w świecie i w jaki sposób wracano jeśli wracano, w niej do mądrości stoickiej.

Średniowiecze przyniosło ze sobą nową wizję wszechświata i miejsca człowieka w nim. Zgodnie z nią wszelkie istnienie jest zależne od Boga, a zatem i człowiek, dlatego tez powinien on podejmować wszelkie działania ze względu na Niego i Jego chwałę. Sensem żywota, jaki wiedziemy tu na ziemi, jest zaś osiągnięcie Królestwa Bożego. Stąd tak wiele w literaturze średniowiecznej utworów, które podejmują motyw śmierci i umierania. Wystarczy tu wspomnieć "Rozmowę Mistrza Polikarpa ze Śmiercią". Niezwykle istotną dla ludzi żyjących w owym czasie była również kwestia sposobu życia, który niezawodnie prowadziłby do zbawienia. Stąd tak wiele w niej utworów o wybitni parenetycznym charakterze. Zapewne każdy z nas ma w pamięci "Legendę o świętym Aleksym", szczególnie zaś moment, gdy to jej tytułowy bohater opuszczał swą małżonkę noc poślubną, aby nie skalać swej duszy obcowaniem cielesnym z kobietą. Mówiąc krótko, dla ludzi żyjących w średniowieczu cel ich życia nie leżał w jego ziemskim wymiarze, lecz w transcendentnym, na osiągnięciu zbawienia. To postawa dość daleka od stoickiego panteizmu.

Nowa epoka, która nastała p średniowieczu, czyli renesans, przyniosła zupełnie odmienne spojrzenie na rzeczywistość i miejsce w niej człowieka. To nie Bóg był już punktem odniesienia dla wszelkich działań ludzkich, lecz sam człowiek. Teocentryzm został zastąpiony przez antropocentryzm. Twórcy żyjący w tej epoce zaczęli się tedy skupiać na osobie człowieka, na jego życiu wewnętrznym, na tym czym żyje i do czego dąży. Tego typu podejście do spraw świata tego było charakterystyczne również dla starożytności szczególnie w jej grecko - rzymskim wydaniu. Wszakże to na przełomie V i IV wieku p.n.e. działał w Helladzie filozof, który powiedział, że więcej jest w stanie się nauczyć od człowieka na agorze niż od drzewa rosnącego poza murami miasta. Chodzi, oczywiście, o Sokratesa. To o n dał początek refleksji filozoficznej, która zajmowała się sprawami człowieka, a nie dociekaniami kosmogenicznymi. To właśnie w jego refleksji etycznej należy upatrywać początku wielkich filozofii moralnych, którzy stworzyli stoicy, epikurejczycy oraz cynicy. I to właśnie ten dorobek myśli starożytnej stoi niejako u odstaw renesansu.

Twórcy renesansowi szukali zatem sensu życia pośród jego różnorakich przejawów co powodowało to, iż można w ich dziełach znaleźć wiele różniących się od siebie recept na udane życie, jakkolwiek można również wyróżnić w tej mierze pewne stale powracające koncepcje oraz ideały. Jednym z nich jest wskazywanie na wieś jako na miejsce, w którym człowiek może żyć szczęśliwie.

Takowym rajem dla ziemi był dla Jana Kochanowskiego jego majątek ziemski, Czarnolas. Jeśli sięgniemy po takie fraszki jak "Na dom w Czarnolesie" czy "Do gór i lasów", to odnajdziemy w nich pochwałę życia wiejskiego, spokojnego, upływającego zgodnie z odwiecznymi prawami natury. Jak sądzę pobrzmiewa tutaj stoickie przekonanie o tym, iż człowiek stanowi integralną część wszechświata. Podobne spojrzenie na naturę rzeczywistości możemy również odnaleźć w słynnej fraszce zatytułowanej "Na lipę", gdzie pod niebiosa są wychwalane zalety owego drzewa rosnącego przed domostwem poety, oraz w "Pieśni świętojańskiej o sobótce", w której ukazane zostały zalety beztroskiego życia na wsi.

Nieco inaczej ukazywał życie na wsi Mikołaj Rej w swym słynnym "Żywocie człowieka poczciwego", jakkolwiek i on uznawał, iż to właśnie tutaj życie człowieka nabiera pełni. Rej jednakże nie przekształcał miejsca, w którym przyszło mu żyć, w jakąś niebiańska arkadię, lecz patrzył na nią realistycznie, w sposób zdroworozsądkowy. Wieś była dla niego miejscem, w którym człowiek się trudził, wykonując konieczne prace gospodarskie, ale to właśnie w owym codziennym, powtarzalny mozole, człowiek jest w stanie poczuć się częścią wszechświata, brakującym dźwiękiem w harmonii sfer. Czy Rej znał pisma stoików? Trudno mi powiedzieć, to dość prawdopodobne, w każdym razie jednak widać wyraźną wspólnotę w jego i Marka Aureliusza patrzeniu na świat.

Zupełnie inaczej niż Kochanowski i Rej patrzyła na kondycje człowieka w świecie Mikołaj Sęp - Szarzyński, poeta żyjący na przecięciu dwóch epok, renesansu i baroku. Świat był dlań nie miejscem, w którym człowiek może prowadzić dostatnie i spokojne życie, miejscem, w którym człowiek ma swe miejsce. Dlań rzeczywistość materialna, w której przyszło nam żyć, jest miejscem, w którym dusza człowiecza prowadzi bój z szatanem i własnym ciałem. Nic zatem dziwnego, że postrzegał człowieka jako istotę tragiczną, która jest - by tak powiedzieć - "zginienia bliska". Jeśli zatem w renesansowej wizji wszechświata człowiek był jego integralną częścią, to w Sępowej jest zeń absolutnie wyobcowany, świat stanowi dla nas zatem raczej zagrożenie niż szansę. Oczywiście, dla człowieka istnieje nadzieja, nie jest bowiem tak, iż Bóg pozostawia go sobie samemu, niemniej jednak aby On wyciągnął dłoń, aby udzielił nam Swej łaski, trzeba Mu bezgranicznie zawierzyć, oddać Mu się całą swą istotą. Wiara Szarzyńskiego jest zatem dość ponura, Pascalowska z ducha - by tak powiedzieć, ale takie tez były czasy, w których przyszło żyć. Wszak już od koniec szesnastego wieku było widać oznaki rozkładu Rzeczpospolitej, a w dziedzinie kultury optymistycznego, renesansowego spojrzenia na świat.

Analogiczną do Sępowej postawę wobec życia prezentował we swej twórczości Daniel Naborowski, jakkolwiek nie we wszystkich swych utworach. Jego słynny wiersz zatytułowany "Marność" jako żywo przypomina średniowieczne zawołania: "memento mori" oraz "preparatio ad mortem". Świat jawi się tutaj jak pustynia, na której nie istnieje żadna rzecz warta zachodu. Człowiek zatem powinien skupić się na walce o zbawienie swej nieśmiertelnej duszy, gdyż tylko to ma sens.

Ponieważ barok był epoką kontrastów zatem nie zabrakło w nim twórców, którzy mieli zupełnie odmienną wizje kondycji człowieka w świecie niż, powiedzmy, Naborowski. Nie była to jednak spojrzenie analogiczne do tego, jakie odnajdujemy w renesansie, poeci bowiem pokroju Jana Andrzeja Morsztyna nie szukali harmonii istnienia, ale pragnęli wyzyskać życie do cna, nacieszyć się jego powabami, zaznać wszelkich jego rozkoszy, co, oczywiście, prowadziło do uznawania za jedyne wartościowe te tylko rzeczy, które potęgowały jej odczuwanie. Takiemu spojrzeniu na kondycję człowieka w świecie daleko było do stoickiej obojętności wobec zarówno cierpień jak i rozkoszy, które nie szczędzi nam los, daleko od poczucia, że współistniejemy w idealnej harmonii ze wszechświatem.

W niniejszej pracy starałem się pokazać różnorakie sposoby ujmowania sensu życia w literaturze staropolskiej zarówno te, które zgadzają się z myślą Marka Aureliusza, jak i te które są jej jawnym zaprzeczeniem. W mym przekonaniu ta pierwsza opcja ma przewagę nad to drugą, ponieważ nie prowadzi do dzielenia istoty człowieka na ciało i duszę, przy jednoczesnym wywyższaniu pierwszego z tych pierwiastków i poniżaniu drugiego, a to wydaje mi się chore i nieraz cokolwiek niesmaczne. Wolę żyć we wszechświecie, który jest moim domem, a nie miejscem zesłania., miejscem, którym musze bezustannie walczyć o swą duszę.