Niewiarygodne przygody Marka Piegusa - streszczenie szczegółowe
Marek Piegus ma trzynaście lat. Z pozoru jest zwykłym chłopcem, niewyróżniającym się na tle swoich kolegów. To jednak mylne wrażenie. Okazuje się, że chłopca od jakiegoś czasu prześladuje ogromny pech, który sprawia, że non stop przydarzają mu się przedziwne i zupełnie nieprawdopodobne przygody. Oczywiście najczęściej wiążą się one także z niemałymi kłopotami, z których chłopiec za każdym razem musi się postarać wykaraskać. Przygód Piegus ma niezliczenie wiele, natomiast o trzech decyduje się opowiedzieć narratorowi, który rekonstruuje jego historię. Decyduje się opowiedzieć o tym, jak poznał chłopca Marka Piegusa i jego przygody.
Pierwsza opowieść Marka piegusa dotyczy jego przygód związanych z odrabianiem lekcji. Chłopiec tłumaczy, że nie ma możliwości, żeby był w stanie zrobić to, co nauczyciele zadają do domu, ponieważ nigdy nie ma na tyle spokoju, by móc się skupić i uczciwie pracować nad zadanymi pracami. Cały czas mu ktoś przeszkadza. Pojawiają się u niego na przykład koledzy, którzy podczas odwiedzin rozbijają znajdującą się w pokoju probówkę, w której są zebrane pchły. Ich wypuszczenie to problem, z którym trzeba się uporać. Po nich pojawiają się szkolni bokserzy i jeden z nich niszczy przez przypadek saksofon pana Surmy.
W następnej kolejności przychodzą dwaj inni chłopcy, także koledzy głównego bohatera, którzy chcą w domu Marka przetestować domowej roboty bombę. Na szczęście jeden z nich się pomylił i dzięki temu nie doszło do tragedii. Bombę zabrał jego tata, a chłopcy zamiast niej przynieśli ze sobą manierkę z mlekiem.
To jednak nie koniec problemów Marka, bo jako następny w domu pojawia się znajomy jego taty. Ma ze sobą wędkę, którą macha na prawo i lewo, rozbijając w ten sposób całe wyposażenie pokoju. Na sam koniec wpada jeszcze na pomysł, że wymieni stłuczoną żarówkę. Robi to niestety nieumiejętnie i pada ogłuszony. Marek musi interweniować, przyjaciela taty zabiera pogotowie. Tego jednak nie wzywa Marek. Okazuje się, że karetka przyjechała dlatego, że wcześniej w ramach dowcipu wezwał ją przyjaciel pana Surmy, ponieważ był zirytowany tym, że nie jest w stanie wypożyczyć saksofonu.
Marek ma dość tych wszystkich przygód, więc kiedy tylko słyszy kolejny dźwięk dzwonka, ucieka przez okno. Chłopiec nie ma dokąd pójść, więc spędza samotnie noc w Lasku Bielańskim. Jest to bardzo niebezpieczna przygoda. Tata nie wie, co się z nim dzieje, więc ogłasza poszukiwania syna i oferuje 100 złotych nagrody dla tej osoby, która będzie w stanie wskazać, gdzie jest chłopiec. Ojciec bardzo się o niego niepokoi. Marek ma jednak nieco inny plan i chce ten niepokój taty zmonetyzować, kiedy dowiaduje się o ogłoszonej nagrodzie. Umawia się więc z przyjacielem, że ten wskaże tacie Marka, gdzie on jest. W ten sposób zdobędzie obiecaną nagrodę, a za te sto złotych chłopcy będą mogli kupić dziewczynkom obiad w szkole. Niestety jednak nie po to, aby o nie zadbać, ale by im dokuczyć. Obiady w szkole są bowiem niesmaczne i nikt tak naprawdę nie ma ochoty ich jeść. Tak kończy się pierwsza opowieść o trudach życia Marka, prześladującym go pechu, który sprawia, że nie jest w stanie odrobić na czas zadań domowych. Ale na tym przygody Marka dopiero się zaczynają, a nie kończą.
Druga przygoda, która ma reprezentować, z jak wielkimi problemami się on boryka i jak bardzo pech utrudnia mu codzienne życie, rozgrywa się w szkole. Marek ma akurat przydzieloną funkcję dyżurnego, który z okazji tego, że jedna z nauczycielek ma urodziny, musi odpowiednio udekorować salę. Chodzi o to, aby zrobić przyjemność pani Okulusowej. Niestety w tym zadaniu ponownie ktoś non stop mu przeszkadza. Przede wszystkim są to „przerośnięci” uczniowie, a więc ci, którzy z różnych powodów muszą powtarzać klasę. Zamiast pięknych dekoracji pojawia się ogromny bałagan. Dekorowanie prowadzi bowiem do rozbicia doniczek z pelargoniami. Na lekcji matematyki jest już tylko gorzej. Marek ma same problemy, a do tego ucieka mu jeszcze szczeniak, który miał być prezentem dla pani Okulusowej. Wszyscy nauczyciele są bardzo zawiedzeni postawą Marka i zupełnie nie rozumieją, że to po prostu ogromny pech, który stale mu towarzyszy jest za to wszystko odpowiedzialny. Jednak to Marek ponosi odpowiedzialność za wszystkie te nieszczęścia.
W końcu najdziwniejsza okazuje się jednak przygoda trzecia, którą naprawdę trudno sobie wyobrazić. Marek Piegus wraz z innymi bowiem idzie na wagary. To akurat samo w sobie nie jest szczególnie dziwne, ponieważ spora część uczniów próbowała kiedyś wagarów. Problem zaczyna się jednak od tego, że przez przypadek Marek zamienia się tornistrem z innym, zupełnie nieznanym sobie chłopcem. Za Markiem natomiast idzie dziwny, tajemniczy mężczyzna, który ewidentnie go śledzi. Kolejna dziwna sprawa to włamanie do domu Marka i w końcu jego zniknięcie. Poszukiwaniem chłopca tym razem zajmuje się profesjonalista – znany detektyw, Hippollit Kwass. Okazuje się, że pierwsza jego teoria to udział w porwaniu złodzieja Wieńczysława Nieszczególnego. Próbują śledzić go detektyw, pan Cedur i kuzyn Alek, ale niestety najpierw bez śladu znika detektyw, a potem pan Cedur i Alek zostają uwięzieni w korytarzu wybiegu dla lwów. Na szczęście w ostatniej chwili przed śmiertelnym niebezpieczeństwem ratują ich znani dwa harcerze – Teodor i Pirydion. Ten pierwszy także chce wziąć udział w poszukiwaniach Marka. Jemu właśnie udaje się złamać szyfr zastosowany przez detektywa Kwassa w liście wysłanym do państwa Piegusów. Dzięki temu okazuje się, że Marka, jak i detektywa porwała szajka warszawskich złodziei, którymi kieruje słynny Albert Flasz. Do porwania chłopca doszło, ponieważ ten wzięty przez niego przez pomyłkę plecak służył właśnie do przemycania bardzo wartościowych kosztowności, które wcześniej zostały skradzione. Harcerzom w końcu udaje się odkryć kryjówkę całej szajki. Okazuje się, że wszyscy spotykają się w lochach pod kościołem św. Bazylego. Kiedy chłopcy schodzą do tej kryjówki, napotykają na Teofila Bosmanna i Chryzostoma Cherlawego. Udaje im się unieszkodliwić tych dwóch bandytów. Odnajdują także detektywa oraz Marka. Niestety w tym właśnie momencie zauważa ich strażnik bandytów, któremu udaje się uwięzić ich w zamkniętym kratami kawałku korytarza. Na szczęście Teodor dostrzega wyróżniający się fragment ściany. W ten sposób udaje mu się znaleźć ukryte, zamurowane przejście do dawnego otworu kominowego. Przez nie wszyscy razem uciekają. Wychodzą na powierzchnię w miejskiej łaźni, co budzi niemałą panikę wśród klientów. Ostatecznie jednak wszystko szczęśliwie się kończy, więc kapitan obiecuje harcerzom medal. Teodor jednak twierdzi, że najlepszą będzie usprawiedliwienie do szkoły, tłumacząc, dlaczego nie zdążą już odrobić lekcji.
