Gdyby Bóg nie istniał,

Należałoby go wymyślić.

Voltaire

Ta opinia Woltera jest prawdziwa dla każdego człowieka, gdyż z nazwą Bóg wiążą się tak bliskie człowiekowi wartości jak: dobro, prawda, sprawiedliwość, miłosierdzie, miłość, itd., itp. Wiara w Boga, która jest i dzisiaj nieodzowną dla wielu ludzi, aby mogli czuć, że żyją pełnią życia, takąż też była dla ludzi żyjących tysiąc pięćset i sto lat temu.

Ludzie żyjący w średniowieczu wyznawali koncepcję, iż wszystko co istnieje w świecie w jakiś sposób odnosi się do Boga, który zatem niejako stanowi jego centrum. Owa epoka była raczej mrocznym czasem dla chrześcijaństwa, które w pewnym sensie sprzeniewierzyło się radosnemu przesłaniu ewangelii. Wszakże w tym czasie płonęły stosy, na których palono książki domniemanych heretyków oraz kobiety, które jakoby parały się czarami, wtedy to też organizowano zbożne wyprawy krzyżowe przeciw niewiernym, gdyż ich śmierć, szczególnie gdy dotyczyła setek tysięcy, miała się ponoć podobać Bogu, a także przekonywano, iż nie ma co się oburzać na ciężkie warunki życia na tym świecie, gdyż wszystko wyrówna się w Królestwie Niebieskim.

Niezwykła popularnością w średniowieczu cieszyły się pewne wzorce osobowe, uosabiane przez takie czy inne postacie literackie, których uczynki powinni naśladować wierni. Wśród najpopularniejszych ideałów owej epoki znajdowała się postać świętego-ascety. W "Legendzie o świętym Aleksym" znajdziemy jej doskonały wykład. Jej bohater był młodzieńcem wywodzącym się z patrycjuszowskiej, bogatej rodziny rzymskiej, który postanowił swe życie poświęcić Bogu. Gdy zatem jego ojciec zmusił go do małżeństwa, Aleksy w noc poślubną opuścił swą wcale ładną małżonkę i udał się we wędrówkę. Jako wędrowny mnich cierpiał wiele, gdyż taka była jego wola. Uważał bowiem, iż umartwianie własnego ciała niezawodnie przybliża go do Królestwa Niebieskiego. Po wielu latach tułaczki wrócił w łachmanach do Rzymu. Nikt nie rozpoznał w nim potomka znakomitego rodu. Aleksy spędził szesnaście lat pod schodami swego dawnego domu, a słudzy jego ojca kpili zeń. Dopiero, gdy nasz bohater umarł, wszyscy dowiedzieli się, kim był.

Niezwykle ważnym i doniosłym tekstem dla literatury polskiej jest "Bogurodzica". Jej autorstwo przypisywano świętemu Wojciechowi, ale współczesne badania naukowe dowodzą, że jest to legenda, niemniej jednak ta pieśń stanowi jeden z najstarszych i najpiękniejszych zabytków języka polskiego. Pieśń zaczyna się od apostrofy do Przenajświętszej Maryi Panny, Bogurodzicy, także do Jana Chrzciciela. Mają być ona pośrednikami pomiędzy Bogiem a człowiekiem, a jednocześnie orędownikami naszej sprawy u stóp Najwyższego. Jak przekazuje Jan Długosz w swej monumentalnej "Kronice Polski", obejmujący okres od czasów bajecznych aż po mu współczesne, polskie rycerstwo śpiewało "Bogurodzicę" przed bitwami pod Grunwaldem oraz Warną. Każdą ze strof tej pieśni przerywa wezwanie "Kyrielejson", co znaczy "Boże błogosław".

W kronice Galla Anonima znajdujemy natomiast niezwykle interesująca koncepcję władzy królewskiej. Jest ona jakoby przedłużeniem władzy, jaką Bóg sprawuje nad światem. Skoro zaś tak, to buntowanie się przeciw swemu władcy, jest równocześnie buntem przeciw Bogu. Takie rozumowanie prowadziło do przekonania, iż królów nie usuwa się z tronów, nawet jeśliby byli krwawymi tyranami, gdyż to narusza porządek rzecz. Na szczęście dla nas Francuzi zdecydowali się naruszyć ten odwieczny porządek podczas Wielkiej Rewolucji. Ludwik XVI został ścięty, a świat się nie zawalił.

W epoce renesansu zainteresowanie Bogiem zmniejszyło się. To człowiek i jego sprawy stały się głównym przedmiotem zainteresowania twórców żyjących w owym czasie. Nie oznacza to jednak, że Stwórca przestał być ważny dla ludzi renesansu. Wszakże to epoka w której Luter przybył swe słynne tezy do drzwi kościoła, rozpoczynając schizmę protestancką, epoka, w której prowadzono długie i wyniszczające wojny religijne, i, co ciekawe, wbrew obiegowym opiniom płonęły również stosy.

Człowiekiem religijnym był bez wątpienia ojciec literatury polskiej Mikołaj Rej, co ciekawe, był on protestantem. Głęboka religijność nie przeszkadzała mu jedna w gromadzeniu dóbr doczesny i pod koniec swego życia mógł się pochwalić wcale pokaźnym majątkiem. Z jego ważniejszych utworów, które podejmowały problem wiary i religii należy wymienić moralitety: "Jozef" oraz "Kupiec". W tym ostatnim prezentował protestanckie przekonanie, iż to nie uczynki są człowiekowi potrzebne do zbawienia lecz wiara.

Bóg Jana Kochanowskiego, jeśli sądzić go wyłącznie po pieśni "Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary?", był miłosierny i dobry, co więcej, jeśli przyjrzeć się atrybutom, jakie poeta mu przypisuje, można by dojść do wniosku, iż bardzo przypomina renesansowego artystę. Jednakże w cyklu "Trenów", które Kochanowski napisał na cześć swej zmarłej córeczki Urszuli, wizerunek Stwórcy jest nieco inny. Poeta oskarża Go o to, iż odebrał mu ukochane dziecko i że za nic ma on uczucia ludzi. Jest bliski straty wiary. W końcu jednak udaje się mu go przezwyciężyć, ale Bóg nie jest już dlań tylko wielkim artystą, ale również Bogiem tajemnicy, którego wyroków ludzki rozum nie jest w stanie pojąć.

Epoka baroku przyniosła zupełni inne spojrzenie na człowieka i jego stosunek do Boga. Świat ludziom baroku przestał jawić się jako wielka, harmonijna całość, w której każdy ma swój miejsce. Wiązało się to z nowymi odkryciami naukowymi i poglądami filozoficznymi, które negowały dotychczasowe wyobrażenie wszechświata. Kopernik dowiódł, że ziemia nie stanowi jego centrum, że jest tylko jedna planet obracających się wokół Słońca. Dla ludzi żyjących wtedy był to szok, gdyż to odkrycie zdawało się negować ważność człowieka we wszechświecie i niszczyć antropocentryczna wizje porządku natury. Poeci baroku silnie przeżyli ten kryzys kultury europejskie, czego wyrazem było zwątpienie w optymistyczną, renesansową filozofię. Człowiek zaczął im się jawić jako istota zanurzona w jakimś morzu ciemności, które stanowił kosmos, plątająca się bez celu po jego otchłaniach, nie wiedząca dlaczego znalazła się akurat tutaj, a nie gdzie indziej. Nie dziwi zatem, że wielu filozofów i wielu artystów próbowało zmierzyć się z problemem tajemnicy bytu człowieka, zresztą podobnie jak dzisiaj:

Błogosławiony jesteś Panie

bo stworzyłeś Niebo i Ziemię

aby człowiek miał co podziwiać

i miał gdzie mieszkać

(...)

Błogosławiony jesteś Panie...

Tylko po jaką cholerę stworzyłeś człowieka!(...)

(fragmenty współczesnego wiersza)

Oczywiście nie wszyscy twórcy barokowi oddawali się wyłącznie rozmyślaniom na tematy ostateczne, wręcz przeciwnie, wielu było takich, którzy głosili pochwałę życia wypełnionego uciechami ciała. Do nich zalicza się bez wątpienia Hieronim Morsztyn, jakkolwiek należy stwierdzić, iż jego poezja to nie przykład skrajnego hedonizmu, ale raczej wskazanie na to, iż nie tylko samym Bogiem człowiek żyje.

Niezwykle ciekawy stosunek do Boga miał Daniel Naborowski, który w swym wierszu zatytułowanym "Marność", pisze co następuje:

(...)

Miłujmy i żartujmy,

Żartujmy i miłujmy,

Lecz pobożnie, uczciwie

A co czyste, Właściwe

Nad wszystko bać się Boga -

Tak fraszką śmierć i trwoga.

Przeznaczeniem człowieka nie jest zatem ciągłe umartwianie się, odwracanie głowy od pięknych kobiet, doszukiwanie się w sobie grzechu. Wręcz przeciwnie w naszym życiu powinna być i miłość, i zabawa, i sama radość tego, że się żyje. Niemniej jednak nigdy nie powinniśmy zapominać o naszym Stwórcy, o tym, że nie tylko o ciało powinniśmy dbać, ale również o naszą nieśmiertelna duszę. Naborowski jawi się tu zatem jako człowiek umiaru, nie popadający ani w skrajny ascetyzm, ani w skrajny hedonizm.

Zupełnie inną wizję Boga i człowieka miał Mikołaj Sęp - Szarzyński. Dlań człowiek to grzeszna istota, która wciąż musi walczyć o zbawienie swej nieśmiertelnej duszy z własnym ciałem, światem i szatanem. Bóg natomiast jest surowym sędzią, który nie będzie miał żadnego pobłażania dla naszych słabostek. W takiej perspektywie losy pośmiertne większości ludzi nie jawią się zbyt różowo.