Starożytni wierzyli, że życie ludzkie jest zdeterminowane przez Fatum. Człowiek, chcąc nie chcąc, musi podążać drogą wyznaczoną mu przez ślepy los. Podlegli woli przeznaczenia byli nie tylko ludzie, ale też bogowie. Oni także musieli respektować jego wyroki i nie mogli nic zmienić w losie człowieka. Fatum powodowało, że życie ludzkie naznaczone zostało tragizmem. Człowiek, który próbował oszukać swe przeznaczenie, zawsze, jak na ironię, tylko przyczyniał się do jego wypełnienia.

Wiele mitów starożytnych opowiada takie właśnie historie.

Jedną z realizacji tego właśnie tematu jest mit opowiadający o genezie wojny trojańskiej. Żona Priama - Hekabe tuż przed narodzinami dziecka miała sen proroczy. Śniło jej się, że powiła płonącą żagiew, która stanie się przyczyną zagłady Troi. Wróżbici zinterpretowali ten sen jako zapowiedź zniszczenia królestwa, którego przyczyną będzie narodzony syn Hekabe - Parys. Małżonków przeraziła ta przepowiednia. Dlatego, gdy Hekabe urodziła Parysa, Priam kazał porzucić go w górach. Jednak pewien pasterz znalazł niemowlę i wziął je do swego domu, gdzie wychował dziecię jak swego własnego syna. Parys żył sobie spokojnie, nie wiedząc nic o swoim pochodzeniu.

Pewnego razu potomek króla Troi został wezwany przed oblicze bogów. Miał rozstrzygnąć spór między trzema boginiami: Herą, Afrodyta i Ateną i orzec, która z nich jest najpiękniejsza. Każda z bogiń obiecywała mu jakiś cenny dar, jeśli to jej przyzna złote jabłko. Hera chciała mu dać królestwo, Atena- wielką mądrość, Afrodyta zaś przyobiecała mu, że będzie mógł poślubić najpiękniejszą kobietę świata Helenę- małżonkę króla Sparty Menaleosa. Propozycja Afrodyty wydała się młodzieńcowi najbardziej kusząca i to właśnie tę boginię uznał za najpiękniejszą.

W jakiś czas później Parys znalazł się na dworze króla Priama i rodzice rozpoznali w nim swego syna. Byli tak uradowani faktem odnalezienia potomka, że zapomnieli zupełnie o przepowiedni i przyjęli go z powrotem na dwór królewski. Któregoś dnia Priam wysłał Paysa do Sparty w gościnę do króla Menelaosa. Został on tam bardzo serdecznie przyjęty. Kiedy jednak król Spartan musiał opuścić dwór w pilnych państwowych sprawach, Parys skorzystał z nadarzającej się okazji i porwał Helenę i uciekł z nią do Troi. Pogwałcił w ten sposób prawo gościnności, które dla Greków było święte. Ten haniebny czyn sprowadził na niego gniew Menelaosa i innych Greków, którzy postanowili wypowiedzieć wojnę Ilionowi.

W ten sposób straszny sen Hekabe sprawdził się. Parys stał się przyczyną wybuchu wojny, która pochłonęła przez dziesięć lat życie wielu mężnych wojowników trojańskich. Jednak najgorsze przyszło wtedy, gdy Grecy pewnej nocy postępem wkradli się do miasta. Wówczas nastąpiła zagłada królestwa Priama. Mieszkańcy miasta zostali zabici, a Troja spłonęła. Przepowiednia sprawdziła się w stu procentach.

Wiele jest jeszcze innych mitów opartych na działaniu ślepego przeznaczenia. Można tu wspomnieć na przykład tragiczną historię Edypa, który robił wszystko, by nie spełniła się przepowiednia mówiąca, że zabija on ojca i poślubi swą matkę. Jednak ironia losu spowodowała, że nie uniknął on swojego przeznaczenia.

Ja jednak nie podzielam zdania starożytnych. Nie wierzę w to, iż życie człowieka uzależnione jest od Fatum. Moim zdaniem to człowiek kształtuje swoje życie i to od jego wyborów wszystko zależy. To my jesteśmy kowalami swego losu.

Myślę, że wiele dzieł literackich potwierdza tę tezę. Na przykład wśród średniowiecznych legend znajdujemy historię człowieka, który sam zadecydował o swoim życiu. Zamiast dostatniego i pozbawionego trosk życia wybrał ubóstwo i uniżenie po to, by osiągnąć świętość. Mowa o świętym Aleksym. Pochodził on z bogatej rodziny. Nigdy niczego mu nie brakowało. W wieku 24 lat ożenił się. W noc poślubną zwrócił jednak małżonce pierścień i oświadczył jej, że postanowił poświęcić swe życie Bogu. Polecił jej by również wytrwała ona w czystości i wierności, a wtedy spotkają się ponownie w Niebie. Aleksy opuścił dom swego ojca Eufamiana, rozdał cały swój dobytek ubogim i wyruszył w świat. Po jakimś czasie powrócił do domu, ale robił wszystko, by nikt go nie poznał. Do końca życia mieszkał pod schodami domu Eufamiana i jadł to, co domowe zwierzęta. Aleksy zrezygnował zarówno z łatwego i prostego życia w bogatym domu jak i ze szczęścia rodzinnego. Całe swe życie ofiarował Bogu i służbie dla Niego. Dzięki swojej postawie zyskał świętość i zbawienie duszy. Przykład Aleksego pokazuje, że to człowiek jest panem swego losu i to on decyduje o swoim życiu, nie zaś Fatum.

Podobnie jest w przypadku Makbeta- tytułowego bohatera dramatu Szekspira. Pewnego dnia wiedźmy, które spotyka na wrzosowiskach przepowiadają mu, że zostanie tanem Kawdor, a potem królem. Kiedy pierwsza część przepowiedni sprawdza się, w Makbecie zachodzi duża zmiana. Rodzi się w nim żądza władzy, podsycana jeszcze przez podszepty Lady Makbet, której marzy się bycie królową.

Jednak Makbet wie, że zdobycie korony wiąże się z tym, iż będzie on musiał dokonać królobójstwa. Przez długi czas walczy ze sobą. Zdaje sobie sprawę, że zbicie Dunkana, którego do tej pory był wiernym rycerzem, sprawi, że sprzeniewierzy się on wszystkim wyznawanym dotąd wartościom i ideałom.

W końcu jednak przełamuje się. By przyspieszyć wykonanie się przepowiedni czarownic, zabija Duncana. Ta pierwsza zbrodnia pociąga za sobą konieczność kolejnych, bo jak stwierdza sam Makbet: "Zły plon bezprawia nowym się tylko bezprawiem poprawia". Z rozkazu Makbeta giną więc Banko i cała rodzina Makdufa. Po każdej kolejnej zbrodni Makbet czuje się pewniejszy i coraz bardziej bezkarny. Zabójstwo Duncana i Banka wzbudzało jeszcze w nim wyrzuty sumienia. Potem zło mu powszednieje. Widzimy, jak ten prawy i szlachetny kiedyś bohater, przeradza się w tyrana i bezwzględnego zbrodniarza pozbawionego wszelkich skrupułów.

Makbet jest kolejnym przykładem człowieka, który sam wybiera swój los. Zdaje sobie bardzo dobrze sprawę z konsekwencji swych decyzji. Sam też dokonuje wyboru. Wchodząc na drogę zbrodni, zrobił to w pełni świadomi i dobrowolnie.

Innym bohaterem, który sam decyduje o swoim losie, jest Faust - tytułowy bohater utworu Johana Wolfganga Goethego. Faust poznajemy w momencie, gdy jest on na rozdrożu. Na starość uświadomił bowiem sobie, że wiedza, którą zgłębiał przez całe swe życie, nie doprowadziła go do pełni poznania. Nie osiągnął tez szczęścia w życiu i za to ma żal do Boga. Faust jest człowiekiem, który wciąż pragnie aktywności, ruchu i zmiany, chce czerpać z życia pełnym garściami. To do tej pory nie było mu dane. Do rozczarowanego życiem Fausta przychodzi niespodziewanie Mefistofeles i obiecuje mu wszystko to, czego uczony zawsze bardzo pragnął. Faust ulega jego pokusom i decyduje się na zawarcie paktu z diabłem, którego ceną ma być jego dusza. Dzięki Szatanowi bohater odzyskuje młodość i możliwość podróżowania w czasie i przestrzeni. Nagle świat i wszystkie jego tajemnice stają przed nim otworem. Faust rzuca się w wir życia i łapczywie czerpie z niego garściami. Pragnie wszystko poznać i wszystkiego doświadczyć. Jest ciągle aktywny i wciąż działa. Gdy jednak wypowiada słowa: " Chwilo, trwaj! Jesteś taka piękna!", Mefistofeles przychodzi, by upomnieć się o jego duszę.

Jednak los Fausta, mimo że był przypieczętowany przez podpisany cyrograf, zostaje jednak odmieniony. Po śmierć szatani co prawda zabierają jego duszę. Jednak wysłani przez Boga aniołowie podejmują z nimi walkę, która doprowadza do klęski zła. Faust nie zostanie potępiony. Bóg wybacza temu " kto wiecznie dążąc się trudzi".

Czasem nie fatum powoduje tragizm bohatera, ale to, że musi on dokonywać wyboru między dwoma równoważnymi racjami. Tak było w przypadku bohatera powieści Adama Mickiewicza zatytułowanej poetyckiej " Konrad Wallenrod". Właściwe jego nazwisko to Walter Alf. Tytułowy bohater dzieła Mickiewicza Był on Litwinem, ale porwany jako małe dziecko przez Krzyżaków został wychowywany w Zakonie Krzyżackim. Tam przyjął chrześcijaństwo i nauczył się rzemiosła rycerskiego, zostały mu też wpojone zasady kodeksu rycerskiego.

Jednak stary wajdelota Halban, który też był Litwinem, nie pozwolił młodzieńcowi zapomnieć o swojej ojczyźnie. Pewnego dnia Konrad powrócił na Litwę. Tam pojął za żonę córkę księcia Kiejstuta- Aldonę.

W jakiś czas potem wybuchła wojna między Litwą a Zakonem Krzyżackim. Konrad znał potęgę Zakonu i wiedział, jakie jest uzbrojenie i sposób walki Litwinów. Wiedział , że nie mają oni żadnych szans z Krzyżakami. Zdawał sobie sprawę, że jest tylko jedna możliwość ocalenia ojczyzny: zdrada. Walter Alf zdawał sobie sprawę, że wybierając ten podstępny sposób działania, złamie zasady kodeksu rycerskiego i straci honor. " Stokroć przeklęta godzina, w której od wrogów zmuszony chwycę się tego sposobu" - mówił do swej żony. Jednak jednocześnie zdawał sobie sprawę, że bez jego pomocy Litwa nie wygra z Krzyżakami.

Po długich rozterkach wewnętrznych, z bólem serca opuścił ukochaną Aldonę i ruszył na Zachód, by wykonać swą misję. W niewyjaśnionych okolicznościach poszył się pod rycerza krzyżackiego Konrada Wallenroda. Udało mu się też przechytrzyć zakonników i doprowadzić do tego, że został wybrany Wielkim Mistrzem Zakonu. Mając najwyższą władzę świadomie tak kierował działaniami wojennymi, by przywieść Krzyżaków do zguby. W końcu dopiął swego i ocalił Litwę. Jednak przez cały czas dręczyły go wątpliwości. Zdawał sobie sprawę, że postępuje źle i niegodnie. Wiedział też, jaki go czeka los, co potwierdzają słowa:

"Walter wszystko utracił, Walter sam jeden pozostał

Jako wiatr na pustyni; błąkać się musi po świecie,

Zdradzać, mordować i potem ginąć śmiercią haniebną".

Rzeczywiście jego słowa potwierdziły się. Gdy jego zdrada wyszła na jaw, popełnił samobójstwo, gdyż nie chciał dłużej żyć w hańbie. Konrad Wallenrod jest postacią niewątpliwie tragiczną. Każdy jego wybór byłby zły. Gdyby nie zdecydował się na obronę ojczyzny, cały czas gnębiłyby go wyrzuty sumienia. Wybierając jednak działanie podstępne, skazywał siebie na utratę honoru i życia. Wybrał więc to, co w jego przekonaniu było mniejszym złem. Wolał poświęcić siebie niż wolność ojczyzny i swoich rodaków. Moim zdaniem wybrał słusznie.

Czasem o życiu człowieka potrafi zdecydować jedna źle podjęta decyzja. Tak było w przypadku bohatera powieści Josepha Conrada zatytułowanej " Lord Jim". Jim tylko raz w życiu się pomylił. Uciekł z tonącej Patny, pozostawiając na statku tysiące ludzi. Jako marynarz, który jest odpowiedzialny za losy pasażerów, postąpił haniebnie. Mimo iż bardzo żałował swego czynu, nie udało mu się uwolnić od wyrzutów sumienia. Historia Patny ciągnęła się za nim jak cień. Wszędzie o niej pamiętał.

Dopiero wyjazd na Patusan - mała wysepkę gdzieś na końcu świata, pomógł mu. Jim mógł zacząć wszystko od nowa. Nikt bowiem nie wiedział tu o Patnie. Jednak życie upomniało się o niego. Pewnego razu przybył na wyspę Brown ze swoją bandą i próbował ją opanować. Mieszkańcy Patusanu postanowili przekazać obronę wyspy Jimowi. Jednak podczas walk zginął syn władcy wyspy. Jim czuł się odpowiedzialny za tę śmierć, dlatego pozwolił, by Doramin go za to ukarał.

Utwór ten pokazuje tragiczną ironię życia ludzkiego. Człowiek jest jak mała łupinka unoszona przez morski prąd po wielkich wodach oceanu. Czy ma szansę na kierowanie własnym życiem? Mimo wszystko uważam, że tak. Zawsze bowiem pozostaje wybór: może podjąć wyzwanie albo też poddać się.

Przed takim dylematem stanął taż Zenon Ziembiewicz. Główny bohater powieści Zofii Nałkowskiej zatytułowanej "Granica". Mógł on albo powielać postępowanie swego ojca, albo tez stać się zupełnie innym, lepszym człowiekiem. Dramat Ziembiewicza polegał na tym, że między jego pragnieniami a rzeczywistym działaniem była ogromna przepaść. Tak naprawdę, nie chcąc tego, stał się zupełnie taki sam, jak jego ojciec. Również zdradzał swą żonę Elżbietę, romansował z inną kobietą i nie potrafił za swe czyny wziąć odpowiedzialności.

Myślę, że w przypadku tego bohatera można mówić o czymś w rodzaju fatum. Dla Ziembiewicza tym, co determinuje jego los jest schemat boleborzański. Wpada on w niego niczym w przygotowaną sieć i nie może się z niego wyzwolić. Jednak można też zapytać, czy on tego w ogóle chce? Być może za mało się stara? Może jest do tego stopnia konformistą, że nie potrafi walczyć o siebie?

Cały czas rozważając te przypadki, próbowałam rozstrzygnąć, czy ludzkim losem rządzi fatum, czy też to my decydujemy o naszym życiu. Wielu ludzi wierzy w to, że ich los został gdzieś już zapisany, a oni, jakąkolwiek podjęliby decyzję, zawsze realizowaliby zapisany im schemat. Nasze życie jest więc igraszką losu, kaprysem przeznaczenia. . . Ja nie zgadzam się z takim rozumowaniem. Uważam, że to jest zbyt łatwe tłumaczenie i spychanie odpowiedzialności za nasze wybory i decyzje na jakieś bliżej nieokreślone fatum. Ja uważam, że to człowiek wybiera, jaką drogą będzie podążał. To od naszych decyzji wszystko zależy. My jesteśmy kreatorami losu i tylko my ponosimy odpowiedzialność za nasze życie. Być może ten sąd może wydawać się bardzo stanowczy i bezkompromisowy, ale uważam, że tak właśnie jest.