W letnią niedzielę dwie kobiety wracają z kościoła. Jedną z nich jest Marta Korczyńska. Kobieta jest już stara i niezbyt urodziwa. Marta jest jednak bliską krewną właściciela dworu Benedykta Korczyńskiego. Wie, że do końca swoich dni ma zapewnione utrzymanie w dworze. Inaczej ma się sprawa z drugą z pań. Justyna Orzelska jest ładną, młodą dziewczyną, ale nie ma pieniędzy i nie wyszła jeszcze za mąż. Marta, jako jej krewna, radzi dziewczynie, żeby przestała stronic od mężczyzn i zaczęła ich kokietować. Inaczej jej uroda przeminie, a ona sama zostanie na starość bez rodziny. Justynie nie podobają się słowa ciotki. Nie ma zamiaru się zmieniać.

Idące spacerem panie wymijają dwa wozy. Jednym z nich jadą dwaj panowie Bolesław Kirło i Teofil Różyc. To ich zachowanie skłania Martę do rozmowy o ślubie Justyny.

Jednak znacznie większe zainteresowanie młodej panny wywołuje powożący drugim wozem Janek Bohatyrowicz. Widząc zainteresowanie Justyny przystojnym młodzieńcem, Marta wspomina czasy kiedy to pomiędzy dworem Korczyńskich i zaściankiem Bohayrowiczów panowała zgoda, a nawet przyjaźń.

W pięknie urządzonym salonie dworu Korczyńskich, przy stoliku siedzi wytworne towarzystwo. Dwie panie: żona właściciela dworu Emilia i jej przyjaciółka Teresa oraz dwaj panowie: Kirło i Różyc. Towarzystwo rozmawia na temat urody Justyny. Beztroską rozmowę przerywa Benedykt. Pyta on żonę, dlaczego dzieci nie wróciły jeszcze ze szkół na letni wypoczynek. Następnie rozmawia z mężczyznami na temat prowadzenia gospodarstwa. W pewnym momencie Kirło zaczyna szydzić ze starego Orzelskiego. Justyna rozwścieczona takim zachowaniem Bolesława, zabiera ojca z powrotem do pokoju na piętrze. Swoim zachowaniem imponuje Różycowi.

Wreszcie Marta oznajmia, że dzieci państwa Korczyńskich Witold i Leonia przyjechały do domu.

Pan i Pani domu bardzo różnią się od siebie. Benedykt kocha swoją ziemnie i za nic nie chciałby jej oddawać. Z tego względu nie przyjmuje też propozycji mieszkającego w Rosji brata. Dominik Korczyński chce, żeby Benedykt sprzedał majątek i przyjechał do niego. Benedyktowi ta propozycja wydaje się niedorzeczna.

Inne zdanie na temat życia na wsi ma pani Emilia. Rozkapryszona i wiecznie chora dama nie rozumie postępowania męża. Między parą od dawna nie ma porozumienia, a ich małżeństwo jest fikcją.

Wielkim wydarzeniem są jak co roku urodziny pani Emilii. Na te okazję do dworu w Korczynie zjeżdżają się znakomici goście. Jest wśród nich Zygmunt, syn nieżyjącego już brata Benedykta - Andrzeja Korczyńskiego, dawna miłość Justyny Orzelskiej. Młodzieniec jest wyjątkowo arogancki i, mimo że przyjechał ze swoją żoną Klotyldą, chce uwieść Justynę. Wspomina dawne czasy i ich romans. Urażona panna Orzelska wymyka się z przyjęcia.

Spacerując po okolicy napotyka Janka Bohatyrowicza. Młodzi rozmawiają ze sobą, a następnie Janek zaprasza Justysię do swojego domu. Stryj Janka Anzelm chętnie wita pod swoim dachem krewniaczkę Korczyńskich. Nie zwraca przy tym uwagi na różnice dzielące ostatnio obie rodziny. Niestety miła atmosferę psuje nieco Fabian. Przypomina on o sporze między nim, a Benedyktem.

Anzelm proponuje, żeby przejść się na mogiłę Jana i Cecylii, założycieli rodu Bohatyrowiczów. Nad symboliczna mogiłą Janek i Justyna wysłuchują historii Jana i Cecylii. Otóż w zamierzchłych czasach przybyli oni na Litwę i w tutejszym borze założyli osadę. Ponieważ byli mądrymi i pracowitymi gospodarzami, ich wioska szybko się rozrastała i rosła w siłę. Sami też dochowali się licznego potomstwa. Zdarzyło się, że król Zygmunt August przejeżdżał koło ich osady. Widząc, jak świetnie sobie poradzili, nadał im tytuł szlachecki i nazwisko adekwatne do czynu, jakiego dokonali.