Dom i rodzina to dwa wielkie słowa. W tradycji kultury toposy domu i rodziny mają bardzo bliskie sobie znaczenia. Oba kojarzą się z ciepłem, bezpieczeństwem, szczęściem, radością, przywiązaniem, tradycją... Można by jeszcze długo wymieniać. Rodzina jest najmniejszą, a jednocześnie podstawową jednostką społeczeństwa. Poprzez rodzinę i wychowanie potomstwa dorośli czują się dowartościowani i spełnieni, a dzieci uczą się poznawać świat, po czym same stają się dorosłymi ludźmi i wynoszą z domu to, czego je nauczono. To, jaki rodzina ma stosunek do innych ludzi, do pracy, religii, tradycji ma duży wpływ na kształtowanie światopoglądu młodego człowieka. Jego dzieciństwo i młodość, doświadczenia i obserwacje wyniesione z rodzinnego domu pozwalają mu w przyszłości tworzyć swoją własną rodzinę. To, jak wyglądało dzieciństwo ma również ogromny wpływ na to, czy w przyszłości dom rodzinny z minionych lat nadal takim zostanie, czy też dorosły człowiek będzie chciał zapomnieć i więcej nie wracać do tamtych dni. Jeżeli dziecko wychowało się w rodzinie patologicznej lub rozbitej, jeżeli jedynymi obrazkami, jakie pamięta z dzieciństw są takie, że tata co wieczór przychodził do domu pijany, kłócił się z mamą - nałogową palaczką, po czym bił wszystkich rozładowując swoje emocje wiadome jest, że dziecko jak najszybciej będzie chciało wyrwać się stamtąd i uciec od tego, zapomnieć na zawsze. Jeżeli jednak dzieciństwo było pełne rodzinnego ciepła, miłości rodziców, jeżeli dziecko poznawało tradycję i historię swojej rodziny, to wtedy jego kontakty z domem rodzinnym z pewnością będą jak najczęstsze, bo któż nie chciałby zrobić sobie przystanku w czasie całego pośpiechu życia w takiej rodzinnej oazie spokoju? Takich właśnie ludzi możemy nazwać zakorzenionymi, dlatego, że odczuwają więź łączącą ich z rodziną, z jej przeszłością i historią, nie wyrzekają się tradycji, wręcz przeciwnie - przekazują ją kolejnym pokoleniom. Jak powiedziała Simone Veil "człowiek naprawdę wartościowy musi być zakorzeniony, a nie wykorzeniony". Ale zakorzenienie nie polega jedynie na przywiązaniu do rodziny, znajomości jej historii, sprawa nie zawęża się tylko do jednostki, ponieważ do, to także miejsce zakorzenienia w wartości i w historię narodu.

Różne typy domów rodzinnych oraz różne postawy i tryby życia ludzi zakorzenionych lub wykorzenionych można poznać poprzez lekturę powieści "Nad Niemnem" Elizy Orzeszkowej. W nadniemeńskich "małych ojczyznach" żyli różni ludzie, mniej lub bardziej przywiązani do ziemi ojczystej, domu rodzinnego i tradycji, a byli również tacy, którzy całkowicie te wartości odrzucali.

Korczyn jest właśnie takim domem, w którym wyżej wymienione wartości przeplatają się w różnych typach ludzi. Głową rodziny Korczyńskich jest Benedykt. Benedykt należy do ludzi zakorzenionych. Majątek w Korczynie odziedziczył po ojcu i na jego głowie teraz spoczywa utrzymanie rodziny i w trudnych chwilach nie dopuszczenie do utraty ziemi ojczystej. Do tej ziemi jest bardzo przywiązany. Kocha nadniemeńskie pola i lasy, które są całym jego życiem. Na polu całkowicie poświęca się pracy, natomiast z pobliskimi lasami wiąże go tradycja i historia. W jednym z nich znajduje się mogiła czterdziestu powstańców, wśród których spoczywa jego najstarszy brat Andrzej, natomiast średni - Dominik opuścił dom rodzinny i teraz mieszka w Rosji, gdzie jest sowietnikiem. Z obserwacji życia Benedykta wnioskować można, że czuje większe przywiązanie do ziemi, niż do samego domu. W domu nie znajduje zrozumienia. Mieszka tam jego żona Emilia, którą darzy szczerym uczuciem, jednak trapi go żal, że żona dotknięta zepsuciem wielkiego świata nie podziela jego trosk o majątek i chleb powszedni. Emilia pochodzi z wielkiego świata, jest to kobieta zepsuta, której teraz wśród nudy wiejskiej brakuje uciech dawnego świata. W domu czuje się opuszczona przez męża, który nie rozumie jej etycznych i moralnych potrzeb, dlatego ucieka w świat romansów, a chcąc zwrócić na siebie uwagę reszty domowników staje się hipochondryczką. Emilia jest osobą całkowicie wykorzenioną. Benedykt nie znajduje oparcia w żonie, ale pokrewną mu duszą jest jego kuzynka Marta, która tak jak on odczuwa przywiązanie do tego domu i ziemi i dlatego cały swój czas poświęca na pracę i pomoc Benedyktowi. Dom zamieszkuje również Justyna Orzelska wraz ze swoim ojcem, razem żyją na utrzymaniu Benedykta. Justyna nie czuje żadnej więzi łączącej ją z Korczynem, czuje się obco wśród znajomych Korczyńskich, a szczególnie pani Emilii. Wie, że nigdy nie będzie należała do towarzystwa, ale wcale jej na tym nie zależy. W domu odczuwa nudę i dlatego zrodził się w niej bunt przeciwko przyjętym konwenansom i chce się wyrwać z tamtego świata. To nie są jednak wszystkie powody jej osamotnienia. Korzenie jej nieszczęścia sięgają przeszłości, kiedy to utraciła swoją pierwszą i jak dotąd jedyną miłość - Zygmunta - syna Andrzeja Korczyńskiego. Zygmunt za namową matki zerwał zaręczyny z Justyną. Jego matka uważała, że Justyna nie będzie odpowiednią partią dla jej syna, ponieważ jest osobą nie dość wykształconą i nieobytą w świecie. Zygmunt zaś wyjechał do Paryża, skąd przywiózł sobie żonę. Justyna coraz częściej wymyka się z Korczyna na nadniemeńskie pola, gdzie poznaje Jana. Jan jest mieszkańcem kolejnej "małej ojczyzny" - Bohatyrowicz. Ludzie zamieszkujący tą wioskę są prości, ale bardzo przyjaźni, szczerzy, szanujący innych ludzi, pełni zrozumienia, prostego ludzkiego ciepła i naprawdę wartościowi, a przede wszystkim najbardziej zakorzenieni wśród bohaterów powieści Elizy Orzeszkowej. Bardzo kochają swoją ziemię, są do niej przywiązani, praca nie stanowi dla nich obowiązku wykonywanego z przymusu, ale jest przyjemnością, dlatego, że wiąże się z obcowaniem z ukochaną naturą. Jan w Bohatyrowiczach mieszka razem ze swoim stryjem Anzelmem i przyrodnia siostrą. Obaj mężczyźni, tak jak i cała wioska odczuwają silną więź łączącą ich z przeszłością, ponieważ w pobliskim lesie znajduje się mogiła powstańców, wcześniej już wspomniana, w której spoczywa przyjaciel Anzelma - Andrzej Korczyński. Również obaj doskonale znają legendę o powstaniu rodu Bohatyrowiczów, którego założycielami byli Jan i Cecylia, a ich grób w lesie jest miejscem częstych rytualnych odwiedzin Anzelma i Jana. Wśród nadniemeńskich domów znajdują się również Osowce. Mieszka w nich szwagierka Benedykta - pani Andrzejowa Korczyńska ze swoim ukochanym synem Zygmuntem i jego żoną Klotyldą. Pani Andrzejowa jest bardzo przywiązana do domu, gdzie przebywając stale w żałobie, stara się jak tylko można zachować ślady krótkiej obecności męża, a wszystkie sprawy codzienne odnosi do jego autorytetu. Natomiast Zygmunt, rozpieszczony przez matkę jest zepsuty wielkim światem, w którym długo przebywał. Jest całkowicie wykorzenionym i przegranym człowiekiem. Nie ma żadnego szacunku dla przeszłości, dla ojca, który poległ w powstaniu za idee demokratyzacji, nazywa go nawet szaleńcem. Zygmunt najchętniej sprzedałby majątek, a pieniądze wydał na wyjazd za granicę i życie w dostatku do końca swoich dni. Olszynka to ostatni z przedstawionych w powieści domów. Jest on przykładem domu matriarchalnego, w którym prym wiedzie pani Kirłowa. To na nią spadły wszystkie domowe obowiązki, troska o dzieci i majątek, natomiast jej mąż może służyć za przykład postaci skrajnie wykorzenionej. Kirło sporadycznie przebywa w domu. Zamiast wypełniać domowe obowiązki pana domu woli on życie pełne zabawy, dlatego całe dnie spędza w innych domach naprzykrzając się ich gospodarzom, także w Korczynie, gdzie jest pocieszycielem opuszczonej pani Emilii. Jego małżeństwo z Kiłową jest po prostu fikcją.

Tylko cztery domy, a jaka duża różnica w postawach bohaterów. Natomiast jedna rzecz naprawdę rzuca się w oczy. Dokładnie tak, jak powiedziała Simone Veil ludzie zakorzenieni są tu najbardziej wartościowi, najbardziej przepełnieni mądrością życiową. Benedykt Korczyński i Marta Korczyńska, Jan i Anzelm Bohatyrowiczowie, pani Andrzejowa, te wszystkie osoby znają życie, dawne czasy odbiły piętno na ich życiu, jednak nie wyrzekają się ich, nie chcą o nich zapomnieć, pamięć o nich przekazują kolejnym pokoleniom.

Zakorzenienie to proces, który odbywa się w rodzinie i przez rodzinę. Gdzie by nie spojrzeć, to ludzie wartościowi są jednocześnie ludźmi zakorzenionymi. Są zakorzenieni dlatego, że wiedzą jak ważne jest to, co posiadają i to, co czują, czyli więź łącząca ich z domem rodzinnym, z tradycją z historią rodziny, z ziemią ojczystą. Dla człowieka bardzo ważne jest, aby odczuwał takie rzeczy, bo wtedy może on mieć świadomość, że ma swoje miejsce na świecie, sam jest jego częścią i tworzy jego historię. Ludzie ci, dlatego że znają przeszłość, gdzie nie raz były lata wojny, nieszczęścia, biedy, głodu umieją docenić to, co teraz posiadają, nawet, jeżeli nie żyje się im łatwo. Dzięki zakorzenieniu i wyżej wymienionym wartościom ludzie ci z pewnością "uczą się być zadowolonymi z tego, co otrzymali, a nie dążą do tego, czego akurat nie mają" (Theodor Fontane).