Powieść pt. ,,Lalka" pióra Bolesława Prusa, ukazywała się w latach 1887-1889 na łamach

,, Kuriera Codziennego". W formie książkowej pojawiła się w roku 1890. Filmowa adaptacja ,,Lalki" miała swoją premierę w 1968 roku. Reżyserii podjął się znany artysta Wojciech Jerzy Has. Był to film zrobiony z ogromnym rozmachem. Miał świetną obsadę aktorską, ponieważ w rolę Izabeli Łęckiej wcieliła się doskonała artystka, jaką jest Beata Tyszkiewicz, Stanisława Wokulskiego zagrał Mariusz Dmochowski, Ignacego Rzeckiego - Tadeusz Fijewski, Tomasza Łęckiego - Jan Kreczmar, Sitarskiego - Andrzej Łapicki, Ochockiego zaś Jan Machulski, a oprócz wyżej wymienionych w filmie pojawiła się cała gama znakomitych aktorów. Scenografia starała się oddać wiernie klimat ówczesnej Warszawy, miasta z lat 1878-79. I tu pojawiła się pierwsza różnica pomiędzy książką a jej adaptacją. Prus bowiem pokazał stolicę jako miejsce piękne, jasne, rozwijające się, bogate. Obraz pozytywny psuje tylko Powiśle, które ukazane jest w kolorystyce szarej. Ta dzielnica Warszawy jest bardzo biedna i zaniedbana. Tymczasem w filmie już tak pięknego obrazu nie dostrzeżemy, a jeśli nawet to tylko w minimalnym stopniu. Wiadomo, że tak obszernej powieści reżyser nie był w stanie przenieść w całości na ekran. Trzeba jednak przyznać, iż pominięcie wielu scen bądź drastyczne ich skrócenie prowadzi do tego, że dla odbiorcy, który nie czytał powieści film momentami staje się niezrozumiały.

Czas akcji w powieści zdecydowanie jest dłuższy niż w filmie, gdyż Has zrezygnował ze wspomnień autorstwa Ignacego Rzeckiego.

Prus główny akcent w ,,Lalce" pragnął położyć na dramatyczne położenie Wokulskiego, człowieka wielce utalentowanego, ambitnego, który za wszelką cenę chciał zrealizować własne cele, jakie wyznaczyła mu zarówno osobowość, jak i jego talenty. Zaś w interpretacji Hasa postać ta, pomimo swojej siły i energii przedstawiona została jako romantyczny marzyciel. W filmie nadrzędnym wątkiem jest przede wszystkim niespełniona miłość Wokulskiego do Izabeli Łęckiej, a przecież w powieści stanowi ona jeden z wielu wątków.

Powieść ,,Lalka" składa się z 38 rozdziałów, z których 9 to "Pamiętnik starego subiekta", spisany przez Ignacego Rzeckiego. Przybliża on historie widziane oczyma starego subiekta oraz jego własne refleksje. Jak już wspominałam, Has nie pokusił się o wykorzystanie w całości ,,Pamiętnika". Co prawda odwoływał się do dziennika Rzeckiego, wplatając jego wspomnienia w akcję filmu. Nie ma także u Hasa rozmyślań, refleksji Wokulskiego, które w bardzo czytelny sposób ukazują uczucia i stany psychiczne głównego bohatera.

Wiele scen z powieści, dialogów bądź też pojedynczych sekwencji zostało połączone i przedstawione jako jedna scena. Zjawisko, o którym piszę widoczne jest na przykład w filmowej scenie, która przedstawia przyjęcie zorganizowane przez księcia. Otóż odnajdziemy tam wydarzenia, które w książce miały miejsce zarówno po, jak i przed spotkaniem, a nawet te, które zdarzyły się w trakcie, co prawda nie zostały one szczegółowo opisane, ponieważ bezpośrednio nie brał w nich udziału Wokulski. W filmie jednak był on obecny na przyjęciu, podczas którego nawet poprosił o rękę pannę Izabelę, a co w powieści zdarzyło się później.

Uważam, iż wielką stratą było pominięcie w adaptacji wątku związanego z Łazienkami Królewskimi. Prus w mistrzowski sposób opisał spotkanie w Łazienkach zakochanego Stanisława z Izabelą. Były to wyjątkowe chwile w życiu Wokulskiego, gdyż miał on możliwość porozmawiać z kobietą, którą tak ubóstwiał. Te spotkania i prowadzone przy tej okazji rozmowy sprawiały, iż zakochany mężczyzna coraz bardziej zadurzał się w pannie Łęckiej. A dla Izabeli były to tylko momenty, które umacniały ją w przekonaniu, iż takich mężczyzn, jak Wokulski mogłaby mieć tysiące, dlatego też nie szanowała jego uczuć. Miała świadomość, iż Stanisław zasadniczo różni się od jej dotychczasowych wielbicieli, lecz mimo to nie miał on szans na jej rękę, gdyż nie pochodził z arystokratycznych kręgów, ale był zwykłym kupcem galanteryjnym. Pragnęła, by jej przyszły mąż wywodził się z wyższych sfer, więc automatycznie nie mógł być to kupiec, nawet jeśli miał dużo pieniędzy. Wokulskiego wszyscy podziwiali, a Tomasz Łęcki nawet zawiązał z nim spółkę. Te fakty utwierdzały tylko Izabelę w przekonaniu o wyjątkowości mężczyzny.

W adaptacji Hasa wiele scen bardzo trudno zrozumieć bądź nie są wcale czytelne. Jedną z nich jest wyjazd Wokulskiego do Paryża. Kamera filmowa ujęła moment pożegnania z Rześkim, wsiadającego do pociągu Stanisława. Zgodnie z logiką kolejna scena powinna być ujęta w Paryżu, a tymczasem jest to Zasławek. Dla widza, który po raz pierwszy ogląda film jest to niemałe zaskoczenie, a dla osoby, która nie czytała powieści ów moment stanowi całkowitą niewiadomą. U Hasa pokazano scenę, która w książce ma miejsce tuż po wyjeździe Izabeli z Zastawka. Widzimy oto Wokulskiego, siedzącego na leśnej polanie (na której wcześniej siedział z Izabelą) i rozmyśla. Zjawia się nagle pani Wąsowska i wywiązuje się rozmowa, o której w powieści czytamy już na początku tej sceny.

Reżyser nie umieścił w filmie przeżyć, wrażeń i poglądów Wokulskiego związanych z jego pobytem w Paryżu, a o których szczegółowo pisał Prus. Jedynym opisem z tej podróży to wrażenia Wokulskiego, jakich doświadczył podczas lotu balonem, a o których opowiadał Ochockiemu, ale i te zostały umieszczone przy okazji innej sceny. Podobnie rzecz miała się ze sceną, poruszającą kwestię metalu lżejszego od wody. Brakuje również wątku grzybobrania, podczas którego Wokulski, rozmawiając z Izabelą, wyznał jej swoje uczucia. Nie ma też rozmów Stanisława z prezesową Zasławską. Wydarzenia związane z pobytem w Zasławku w filmie są bardzo spłycone i przedstawione w sposób chaotyczny. Owszem w filmie pojawił się, ale tylko przez chwilkę zamek w Zasławiu w ruinach, którego znajdował się kamień. Prezesowa poprosiła Wokulskiego, żeby komuś zlecił wyrycie na owym głazie kilka poetycznych zdań, wiersz, która przypominały jej o młodości i romansie ze stryjem Stanisława. Kiedyś na owym kamieniu spędzała godziny w towarzystwie stryja Wokulskiego. Tak bardzo się kochali, jednak nie mogli być małżeństwem, ponieważ dzieliły ich różnice majątkowe. Kilkadziesiąt lat później na tym samym głazie Wokulski rozmawiał znów o miłości z Izabela.

W powieści jest bardzo istotne zdarzenie, które całkowicie zostało pominięte przez Hasa, mianowicie znajomość z panią Stawką. Kobieta ta mieszkała w kamienicy, którą Wokulski odkupił od Łęckich. Helena Stawska pełni dosyć ważną rolę w utworze, ponieważ przez dłuższy czas jest typowana na życiową partnerkę Wokulskiego. O połączeniu związkiem małżeńskim tych dwóch osób marzył Rzecki, bowiem miał on okazję poznać bliżej Stawką podczas nieobecności Stacha w kraju. Prus szczegółowo opisał dzieje Heleny Stawskiej. Co prawda była zamężna, który kilka lat temu uciekł z Polski, gdyż został oskarżony o morderstwo, z czasem uniewinniony. Lecz mimo to nie wrócił już nigdy do czekającej na niego żony i córki. Helena nie miała od niego żadnych wieści, nie wiedziała, czy żyje, czy zmarł. Rzecki obiecał kobiecie, że zrobi wszystko, byleby tylko odnaleźć zaginionego małżonka. Liczył, że może on już nie żyje, a wtedy nie byłoby żadnych przeszkód, aby Stawska wyszła za mąż za Wokulskiego, który niestety nadal był zakochany w Izabeli Łęckiej. Tak planował przyszłość Stanisławowi Rzecki. Ślad pana Stawskiego odnaleziono stosunkowo szybko, lecz owa informacja dotarła zdecydowanie za późno. Stawska dowiedziała się, iż człowiek, którego kiedyś kochała już nie żyje. Wkrótce znalazła sobie konkretnego adoratora, jakim był Mraczwski, wyrzucony ze sklepu Wokulskiego subiekt. Z czasem zawarli związek małżeński. Helena Stawska kochała się w Wokulskim, lecz on nie chciał się wiązać z kobietą, skoro myślami byłby wciąż przy Izabeli. Według Rzeckiego Wokulski z pewnością pobrałby się ze Stawską, gdyby nie fakt, iż kochał Łęcką. Stanisław ze starym subiektem, a zarazem swoim przyjacielem, bardzo pomogli pani Stawskiej nie tylko, zdobywając informacje o mężu, ale również podczas procesu o kradzież lalki, którą zgodnie z zeznaniami baronowej Krzeszowskiej zabrała Helena. Okazało się, że owa lalka pochodziła ze sklepu Wokulskiego, co bez trudu Stanisław udowodnił przed obliczem sądu. Po wygranej sprawie Wokulski znalazł posadę dla pani Stawskiej w sklepie swojej znajomej. Pani Helena była mu ogromnie wdzięczna za jego obecność w tak ciężkich dla niej chwilach i za okazaną pomoc.

Has nie umieścił w swoim filmie również wątku, związanego z lokatorami kamienicy, którą zakupił Wokulski od Łęckich. A przecież ta scena, kiedy studenci straszą baronową Krzeszowską jest niezwykle zabawna i pełna humoru. Rozładowała by na pewno pesymistyczną wymowę filmu na przykład scena, w której jeden z żaków wylewa wodę czy też wyrzuca śledzia, celując w głowę wychylonej z okna baronowej.

W adaptacji filmowej rozbudowany został wątek, który obrazuje dobroczynność Wokulskiego. Ograniczył się do tego, iż przekazywał swoje pieniądze na zacne cele. Stanisław osobiście niósł pomoc potrzebującym jednostkom i zawsze wspominał, że za tyle, ile on zarabia, wyżyłyby tysiące rodzin. W filmie Has zobrazował moment udzielania pomocy przez Wokulskiego biednej dziewczynie, Mariannie, którą nędza popchnęła do prostytucji. Wokulski skierował ją z listem polecającym do Magdalenek, gdzie nauczyła się szyć. A z czasem znalazł jej miejsce pod dachem znajomego Wysockiego. Dał jej pieniądze i pomógł w znalezieniu pracy. Brakuje jednak u Hasa wątku, poruszającego sprawę Węgiełka, który w Zasławiu wyrył obiecany prezesowej napis na kamieniu. Wokulski pomógł również i jemu, gdyż ofiarował mu pieniądze na naukę i tak jak Mariannę, ulokował w mieszkaniu Wysockiego. Chłopak poznał tam Marianę, z którą pomimo jej życiowych doświadczeń ożenił się. O tym małżeństwie nie ma ani jednego słowa w filmie, a przecież to przez pana Starskiego Węgiełek poczuł obrzydzenie do żony, gdy dowiedział się, iż Starski był pierwszym klientem Marianny.

Zakończenie w filmie w zasadniczy sposób różni się od finału powieści. wydawać by się mogło, że są podobne, bowiem i w filmie i w książce Rzecki umiera. Jednak w powieści jego odejście jest czytelnie przedstawione.

Właściciel sklepu po Wokulskim został Szlangbaum, który za odnalezienie Wokulskiego wyznaczył dużą nagrodę. Oczywiście chodziło o pieniądze, jakie pozostawił. Dowiedział się, że całkiem niedawno ktoś widział, jak kupował dynamit. Niedługo potem widziano go w okolicach Zasławia. Informacje te przeczyły więc pogłoskom o rzekomym jego wyjeździe do Indii, czy też do Chin. Jeszcze za życia, Rzecki otrzymał list od Węgiełka, który był zaadresowany do Wokulskiego. W tym liście Węgiełek dziękował za pieniądze, które otrzymał w myśl testamentu Stanisława. Pisał również, iż bardzo martwił się o niego, gdyż niedawno, podczas eksplozji na zamku, zawaliły się ściany, a przecież Wokulski niedawno był w tamtych okolicach. Co prawda Węgiełek szukał go w gruzach, ale na szczęście nie znalazł. Mimo to bardzo to prosi o odpowiedź. Kilka dni po otrzymaniu tej korespondencji Rzecki zmarł. W filmie zaś żadnego listu nie było, co oczywiście jest jasne, gdyż reżyser nie wprowadził postaci Węgiełka. Zaś Rzecki zmarł w następstwie dziwnego ataku, więc przyczynę trudno ustalić.

Zdecydowanie trzeba stwierdzić, iż swój film Has tylko oparł na powieści Prusa, bowiem opowiada on tylko główne wydarzenia z książki, lecz nie ukazuje całej istoty utworu Prusa. Muszę przyznać, iż film nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Wielkie brawa należą się świetnie dobranym aktorom, który pokazali prawdziwy kunszt gry na planie filmowym. Oczywiście trzeba pamiętać, iż film jest tylko interpretacją dzieła literackiego dokonaną przez reżysera, stąd też wynikają spore różnice między filmem a powieścią. Nie zgodzę się ze wszystkimi pomysłami Hasa, jakie zastosował przy realizacji filmu. Bowiem wyciąganie z pominiętych scen tylko pojedynczych faktów i dołączanie ich do pozostałych scen, spowodowało, iż niektóre z wydarzeń stały się niejasne i chaotyczne momentami. Dla mnie osobiście przyjemniejsza jest lektura ,,Lalki" niż oglądanie filmu. Jednak to jest tylko moja prywatna opinia.