Ignacy Krasicki jest bez wątpienia jednym z najlepiej znanych i rozpoznawanych twórców w Polsce, a to za sprawą kilku cech stylu, który pokrótce postaram się przedstawić. Zanim jednak przejdę do omówienia tematyki dorobku literackiego a także szczegółowej interpretacji poszczególnych utworów, poświęcę chwilę na zdefiniowanie gatunków, które najchętniej wykorzystywał w swej twórczości autor Myszeidy.
Kluczową pozycję zajmują z całą pewnością satyry, których Krasicki napisał w swoim życiu niezwykłą ilość, których jednak większości albo nie opublikował, gdyż pisane były dla najbliższych znajomych, zatem okazać się mogły niezrozumiałe w kręgu szerszych odbiorców, albo publikował je pod rozmaitymi pseudonimami, które po dziś dzień historykom literatury spędzają sen z powiek. Cóż to jest satyra? By wyjaśnić termin, posłużę się nieco zmienioną definicją zaczerpniętą ze Słownika Terminów Literackich, a zatem, jest to utwór literacki ośmieszający lub piętnujący ukazywane w nim zjawiska - wady i przywary ludzkie, obyczaje, osoby, grupy i stosunki społeczne, a także postawy światopoglądowe, orientacje polityczne, instytucje życia publicznego, jak również sposoby zachowań i mówienia. Nie mniej ważnymi formami, które wykorzystywał Krasicki jako bicz społeczny, były bajka oraz poemat heroikomiczny. Ponownie odwołam się do wspomnianego Słownika, by zdefiniować te dwa terminy: I tak, bajka jest to krótka powiastka wierszem lub prozą, której bohaterami są zwierzęta, rzadziej przedmioty lub rośliny, zawierająca moralne pouczenie wyrażone wprost lub dobitnie zasugerowane. Poemat heroikomiczny zaś to gatunek, który ukształtował się w starożytności jako parodia eposu bohaterskiego, służył głównie do ironicznej wypowiedzi na zaobserwowane w społeczeństwie zjawiska masowe. Koniecznie należy także pamiętać o gatunku, który w oświeceniu dopiero kształtował swoją formę - o powieści, sądzę jednak, że definiować jej dokładnie nie trzeba, gdyż kojarzona jest ona dość jednoznacznie.
Wspomniałam, że satyry często realizowane były w oparciu o konwencję bajki. Termin ten kojarzy się dziś przede wszystkim z naiwną historią obrazkową pozbawioną głębszych sensów. Nic bardziej błędnego, bowiem jednym z kluczowych jej zadań jest pouczyć o szkodliwości czy też pożyteczności pewnych zachowań ludzkich oraz przekazać jakąś etyczną zasadę lub wskazówkę postępowania. Mając świadomość, że dzieli nasze żywoty ponad dwieście lat niezwykle intensywnego rozwoju kulturalnego, postanowiłam wskazać, jak niewiele przez ten czas nauczyli się Polacy o sobie i swoich zachowaniach... Weźmy na tak zwany warsztat utworki opublikowane w zbiorkach Bajki i przypowieści (1779) oraz Bajki nowe (1802 - 1804). Poeta rozpościera przed czytelnikiem ponury obraz świata, który ulega jednak wyraźnemu złagodzeniu dzięki prześwietleniu go aurą pogodnego uśmiechu. To właśnie ezopowa konwencja i fakt, że to zwierzęta uosabiają wady i przywary powoduje, że czytelnikowi łatwiej prześliznąć się po powierzchni problemu, to także jedna z przyczyn tak gładkiego i dobrego odbioru ostrej ironii wymierzonej wprost w potencjalnych czytelników. Przyjrzyjmy się więc tematyce, którą można określić następująco: Krasicki mówi o faktach społecznych i prawach uniwersalnych rządzących w świecie opartym na niesprawiedliwości, pokazuje drapieżnych i przewrotnych władców, wnika głęboko w mechanizmy stosunków międzyludzkich regulowanych głównie przemocą i kłamstwem. Jeśli podać w tym miejscu przykłady, to z całą pewnością na uwagę zasługują Pieniacze, Ptaszki w klatce, Szczur i kot czy Wół minister. Tam bowiem Krasicki programowo niemalże posyła w bój pół słówka, którymi uwodzi czytelnika jedynie sugerując właściwy wymiar zamierzonych znaczeń, tuż obok kroczą wyszukane metafory, delikatnie ośmielające do dalszej lektury, by wreszcie z wielką satysfakcją celnie ugodzić rozanielonego czytelnika ironią trafiającą w samo serce moralności. Bajki dają więc przegląd wad i przywar narodowych Polaków. Krytyce zostaje poddane pijaństwo, pieniactwo, obłuda i fałszywa skromność, na pośmiewisko wystawieni pseudospecjaliści - lekarze, prawnicy i politycy, których jedynym właściwym celem jest pogoń za pieniądzem. Należy w tym miejscu jednak podkreślić, że Krasicki także potrafi śmiać się sam z siebie - często cytując Kochanowskiego, że zadaniem poety jest pisać o tym, co oczy widzą... A reszta? Reszta już nie od niego zależy, bo cóż może on piórkiem swoim zwojować, kiedy niedźwiedzie potężną siłą swą nic zmienić nie mogą...
Twórczość Krasickiego określana jest jako zbiorowisko myśli ułożonych z alegorii, ba, mówi się, że to twórczość będąca alegorią Polski zachłyśniętej klasycznym wiekiem osiemnastym. Czytając omówione pokrótce Bajki faktycznie można odnieść takie właśnie wrażenie, lecz kiedy przyjrzymy się twórczości powieściowej tegoż autora łatwo dojdziemy do wniosku, że warto jego utwory czytać także jako zapisy swoiście symboliczne. Krasicki widzi panoszące się zło, co więcej umie podpatrzeć jego cechy i ściśle je zdefiniować - to klucz do rozumienia jego utworów. Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki są opowieścią o drodze życia - w pierwszym wymiarze, w drugim zaś dociera do nas szeroko zakrojona krytyka ślepej fascynacji kulturą Zachodu, zwłaszcza francuszczyzną, odkrywamy ułomność naszego rozumienia świata, które pełne jest zabobonów i trącących myszką ludowych przesądów, wreszcie odkrywamy, że istnieje niemal złoty klucz do wszystkich problemów - mianowicie umiar i zdrowy rozsądek. Pojawiające się w przestrzeni powieści postaci są ikonami i to ikonami nie tylko stanu szlacheckiego, ale przede wszystkim ikonami charakterów i ludzi najbardziej z tym stanem związanych. Spotykamy więc nauczycieli - nieuków, ale przecież obcokrajowców, spotykamy obłudnych prawników - dusigroszy, trafiając na Nipu odkrywamy świat idealny, ale nagle rozumiemy, że ten świat to utopia, w którą nauczono nas wierzyć. Można więc z całą pewnością mówić o satyrze skierowanej ostrzem przeciwko naszej narodowej próżności. Krasicki wykorzystał owe ikony, tak modne i popularne w XVIII wieku, by pokazać, jak ślepo podążamy za kolejną modą, tracąc to, , co najważniejsze - rozum i świadomość narodowej kultury.
Należy pamiętać, że Krasicki był duchownym, ale także czy może przede wszystkim działaczem politycznym na dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, zatem, jako niezwykle bystry obserwator życia społecznego a jednocześnie zaangażowany jego komentator, nie stronił wypowiedzi na tematy związane właśnie z polityką. I właśnie ta część jego twórczości na stałe już umieściła go w kanonie lektur szkolnych - a także w historii literatury polskiej. Zdając sobie sprawę z siły, którą staje się jego pióro pragnął, używając wspomnianych już środków stylistycznych, zmieniać czy to naprawiać zastaną rzeczywistość, krytykując wady i słabości polityków skupionych wokół króla. W tym miejscu należy wspomnieć satyrę Do króla, w której to w niezwykle ostrym tonie wypowiedział się na temat szlachty krytykującej fakt, że Stanisław August jest królem elekcyjnym oraz że nie pochodzi z królewskiego rodu. To ewidentna ironia ostrzem wymierzona w staropolski jeszcze "sarmatyzm", którego tradycja sięga XV wieku i który był powodem wielkiej dumy sporej części stanu. Niestety posiadanie zacnych tradycji w starożytnym rodzie nie szło w parze z zachowaniem pamięci nauk czy chęcią ciągłego rozwoju czy to kulturalnego czy moralnego, dlatego szlachta zgromadzona wokół wybranego przez siebie króla niezwykle często wyrażała swe często dziecinnie kapryśne uwagi czy bezmyślne komentarze działalności ówczesnego władcy.
Częsta obecność na dworze oraz fakt bardzo gruntownego wykształcenia przyczynił się do niezwykłej świadomości obywatelskiej Krasickiego, dlatego potrafił on tak celnie wskazać nie tylko trapiące Królestwo Polskie problemy, lecz rozważyć ich przyczyny. Doskonały obraz takiej właśnie analizy odnaleźć możemy w satyrze zatytułowanej Świat zepsuty, gdzie poeta wypowiadając zaledwie kilkanaście zdań, wyraził swe zaprawione goryczą ironii ubolewanie na temat zachowania współczesnej mu młodzieży oraz postępującego upadku wartości wśród starszego pokolenia. Pisał:
Młodzież próżna nauki, a rozpusty chciwa,
Skora do rozwiązłości, do cnoty leniwa.
Zapamiętałe starcy, zhańbione przymioty.
Śmieje się zbrodnia syta z pognębionej cnoty.
Widać więc głęboką obawę o dobro i bezpieczeństwo kraju, którego losy spoczną za bardzo krótki okres czasu w rękach rozpustnej i coraz mniej cnotliwej młodzieży, widać zwątpienie ale jednocześnie widać, że przemycona jest nadzieja, którą Krasicki wyrażał używając ironii.
Ostatnim aspektem, który chciałabym poruszyć omawiając twórczość wielkiego poety doby oświecenia jest krytyka stanu duchownego - stanu Krasickiemu najbliższego. Z całą pewnością nie było mu łatwo mówić o zakonnikach, a dodajmy, że sam był biskupem Warmińskim, jednak głęboka potrzeba ciągłego rozliczania rzeczywistości i z rzeczywistością okazała się być ważniejszą dla autora Zabaw przyjemnych i pożytecznych. Dlatego właśnie bez cienia skrupułów czy zażenowania sięgnął do tych wad stanu duchownego, które, choć powszechnie znane, były tematem tabu. Dlatego właśnie powstał poemat heroikomiczny Monachomachia, w którym napiętnował panujące wśród braci zakonnych pijaństwo, obżarstwo, ale także, zataczającą coraz szersze kręgi, rozpustę duchową i cielesną. Próżno szukać w poemacie zrozumienia dla takich postaw czy choćby cienia wątpliwości w słuszność podjętych działań - Krasicki nie obawiał się krytyki, pomówień czy nawet środowiskowej negacji, bowiem wiedział, że wywołanie publicznej dyskusji jest kluczem do zajścia tak koniecznie potrzebnych zmian.
Podsumowując rozważania warto postawić sobie raz jeszcze pytanie pojawiające się w temacie wypracowania - czy Ignacy Krasicki mógłby być nauczycielem i wychowawcą współczesnego społeczeństwa? Odpowiedź wydaje się mieć dwa oblicza - jedno, które przemawiać będzie, że byłby nauczycielem wspaniałym, potrafił bowiem sięgnąć swoją analizą tam, gdzie większość ludzi porzuca wszelkie rozważania uznając je za bezwartościowe. Dał tego wyraz niejednokrotnie wskazując na najbardziej wstydliwe wady i przywary Polaków a jednocześnie nie szczędząc im soczystych policzków czy słów przenikniętych zimną jak lód ironią. Ktoś taki z całą pewnością potrafiłby wymusić czy to na politykach, czy na księżach, czy wreszcie na młodzieży postawy, które nasi potomni z radością określaliby jako godne współczesnego Polaka i Europejczyka. Z drugiej zaś odezwałyby się zapewne głosy głębokiej krytyki, bowiem, co wiadomo nie od dziś, nie lubimy, kiedy ktoś mówi nam tak gorzką prawdę prosto w oczy i do tego używa do tego tak finezyjnych środków poetyckich, nie lubimy patrzeć na siebie w krzywych zwierciadłach bezwstydnie obnażających naszą niedoskonałość i do tego piętnujących je publicznie. Niemniej jednak, obiektywnie już teraz rzecz ujmując, należy stwierdzić, że głos kogoś takiego jak Krasicki byłby z całą pewnością niezwykle cenny i skutecznie trafiałby nie tylko do uszu, ale i do serc Polaków…