Dawno temu w pięknym pałacu ze srebra i szmaragdów żyła sobie młodziutka królewna o imieniu Marianna. Królewna miała wszystko: ciekawe książki, piękne sukienki i mnóstwo paziów, którzy się z nią bawili. Miała również marzenie - bardzo chciała łatać po niebie jak ptaki. Codziennie wymykała się do ogrodu za zamkiem, gdzie wdrapywała się na strome zbocze i próbowała swoich sił w trudnej sztuce latania. Niestety, bezskutecznie. Przychodziła do domu zła i posiniaczona, a tata-król i mama-królowa strofowali ją za nieodpowiednie zachowanie.
Pewnego słonecznego poranka królewna obudziła się w wyjątkowo dobrym humorze. Za oknem była piękna wiosna, a królewna miała przeczucie, że właśnie dzisiaj uda jej się zrealizować marzenie. Nawet nie zjadła śniadania, od razu pobiegła do ogrodu. Stanęła na szczycie wzgórza, zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i… poleciała! Leciała jak ptaki, jak jaskółki i skowronki, a lecąc, śmiała się głośno. Była szczęśliwa. Jednak wkrótce zobaczyła coś niepokojącego. Całe stado ogromnych, czarnych ptaszysk patrzyło na nią, a w ich oczach królewna dostrzegła nienawiść. Jeden z ptaków oderwał się od stada i zaczął lecieć w jej stronę. Marianna próbowała uciekać, ale przecież dopiero uczyła się łatać. Nie miała szans z szybkim ptaszyskiem.
Ptak szybko dogonił królewnę i chwycił ją w swoje pazury. Gdy Marianna zaczęła krzyczeć, odezwał się ludzkim głosem. Powiedział jej, że ma zamilknąć, bo inaczej pożre ją. Królewna więc łkała tylko cichutko.
Dolecieli aż na wysokie skały, gdzie ptaszyska miały ogromne gniazda. Ptak bez słowa umieścił Mariannę w swoim domostwie i odleciał. Tymczasem rozpętała się straszna burza. Padał lodowaty deszcze i wszędzie wokół uderzały pioruny. Królewna żałowała, że wymknęła się rano zupełnie sama. Teraz nikt nie wiedział, gdzie jest i nikt nie mógł jej pomóc. Tymczasem nagle zobaczyła postać ludzka. I to jaką! Pod gniazdem stał piękny rycerz i wpatrywał się w Mariannę. Królewna poprosiła go o pomoc, więc rycerz wdrapał się do gniazda i pomógł jej zejść ze skał. Gdy uciekali, wróciły groźne ptaki. Jednak rycerz był silny i odważny, a w ręku miał ostry miecz. Ptaki wkrótce padły nieżywe.
Rycerz podwiózł królewnę aż pod bramy zamku. Marianna zapraszała go do środka, ale nie chciał wejść. W takim razie musiała znaleźć rodziców i opowiedzieć im, co się zdarzyło. Królowa i król wcale nie chcieli uwierzyć. Tłumaczyli Mariannie, że musiała zasnąć na łące i wszystko jej się przyśniło. Marianna pokazywała im zadrapania, ale stwierdzili tylko, że widocznie pokłuła się przy krzaku róży.
Marianna nie mogła przestać myśleć o pięknym rycerzu. Ponieważ właśnie wchodziła w wiek, w którym młoda panna szuka męża, uprosiła rodziców, by w całym kraju wywieszono ogłoszenia o treści: "Poszukujemy pięknego rycerza, który uratował królewnę Mariannę. Jeśli przybędzie do zamku, zostanie mężem królewny i otrzyma pół królestwa".
Królewna czekała i czekała, jednak rycerz się nie zgłaszał. Może nie spodobała mu się tak, jak on jej? Marianna posmutniała i straciła apetyt. Król i królowa martwili się o jedynaczkę. Ciągle nie byli pewni, czy historia o ptaszyskach i rycerzu była prawdziwa.
Mijały tygodnie i miesiące, a rycerza ciągle nie było. Marianna jednak postanowiła, że będzie na niego czekać choćby do końca świata. I postanowiła sobie jeszcze, że już nigdy nie będzie łatać.