Byłem wtedy w drugiej klasie liceum. Dyrektorka powiedziała nam, że będziemy mieli nową nauczycielkę geografii. Po chwili w drzwiach pojawiła się ona. Śliczna jak marzenie, z popielato-złotymi włosami i wielkimi, piwnymi oczami. Chłopaki zaczęli gwizdać, najwidoczniej też dostrzegli atrakcyjność nowej nauczycielki, a ona uroczo się zarumieniła. Zaczęła zajęcia od przedstawienia się. Miała na imię Łucja i niedawno skończyła studia. Szybko obliczyłem, że jest zaledwie siedem lat starsza ode mnie.

Łucja była nie tylko piękna, była również nauczycielką z powołania. Jej lekcje były intrygujące i ciekawe. Nie wykładała w nudny sposób, a zapraszała nas do dyskusji, przygotowywała ciekawe ćwiczenia, puszczała filmy na video, a przede wszystkim zabierała nas na całodzienne, a czasem nawet weekendowe wycieczki, podczas których mieliśmy poznawać geografię Polski.

Co do mnie, bardziej niż geografię naszego kraju poznawałem panią nauczycielkę. Dowiedziałem się, że pochodzi z małego miasteczka, do Poznania przyjechała na studia i tak jej się tu podobało, że postanowiła zostać. Dowiedziałem się, że wynajmuje mikroskopijną kawalerkę, którą dzieli z kanarkiem i kotem. Wiedziałem, jakie książki czytuje (literatura iberoamerykańska) i jakie filmy ogląda (ulubiony reżyser: Jim Jarmush). Ona też pytała mnie o moje życie. Opowiadałem jej o rodzicach, siostrze, przyjaciołach. Zwierzałem się, że nie mogę znaleźć dziewczyny, że żadna rówieśniczka mnie nie interesuje, a ona śmiała się wesoło i mówiła, że na wszystko przyjdzie czas.

W czwartej klasie zakomunikowałem jej, że mam zamiar zdawać na maturze geografię, a potem startować na ten kierunek na studia. Ucieszyła się, powiedziała, że to dobry wybór. Zaproponowała, że po lekcjach możemy przerabiać dodatkowe tematy. Chętnie się zgodziłem.

Nasze indywidualne lekcje były dla mnie najpiękniejszymi chwilami tygodnia. Siedzieliśmy tak blisko siebie, że czułem delikatny zapach jej perfum, a kiedy pochylaliśmy się nad mapą, czasem muskał mnie jej popielaty loczek. Po lekcji często zostawaliśmy jeszcze chwilę, żeby porozmawiać o tym i owym, o życiu. Kiedyś powiedziała coś zabawnego i zaczęliśmy głośno się śmiać. W tym momencie do sali wszedł dyrektor. Widocznie myślał, że dwoje uczniów zostało po lekcjach i rozrabia. Gdy zobaczył, że to Łucja przeprosił i wyszedł. Jednak nauczycielka zmieszała się i powiedziała, że chyba za bardzo się zaprzyjaźniliśmy,

Nadeszła wiosna. Drzewa zazieleniły się, kwiaty zakwitły, a ptaki słodko śpiewały. Zaproponowałem, żebyśmy zamiast w klasie spotykali się po lekcjach w parku. Ucieszyła się, powiedziała, że lubi świeże powietrze. Odtąd siadywaliśmy na swojej ulubionej ławeczce. Rozmowa często schodziła na nie-geograficzne tematy. Wiedzieliśmy o sobie coraz więcej, byliśmy sobie coraz bliżsi. Ja już nawet nie myślałem o rówieśniczkach, a jej wyrwało się kiedyś westchnienie: "Ach, gdybyś tak miał dziesięć lat więcej!". Pewnego dnia nieśmiało położyłem rękę na jej drobnej, mlecznej dłoni. Popatrzyła mi poważnie w oczy, ale nie cofnęła dłoni. Poczułem się bardzo szczęśliwy.

W dniu matury zadzwoniła do mnie wieczorem. Powiedziała, że sprawdzanie prac maturalnych zaczęła od mojej i że poszło mi świetnie. Była ze mnie dumna. Zapytałem, czy mógłbym wpaść, w celu wzniesienia toastu za moją maturę. Zmieszała się, ale wyraziła zgodę. Wziąłem z barku szampana i zadzwoniłem po taksówkę. Gdy wypiliśmy szampana trochę kręciło nam się w głowach. Chyba pocałowałem Łucję. A może nawet zrobiłem coś więcej.

Następnego dnia zadzwonił do mnie kolega z klasy. Był bardzo podekscytowany. Powiedział, że Łucja została dyscyplinarnie zwolniona ponieważ widywano ją w parku z jednym z uczniów. Podobno rano została wezwana przez dyrektora i skruszona wyznała mu, że ma romans z maturzystą. Kolega wiedział to wszystko, bo jego matka była nauczycielką w naszej szkole.

Natychmiast chwyciłem kurtkę, wskoczyłem na rower i popędziłem do mieszkania Łucji. Spóźniłem się. Dozorczyni powiedziała, że Łucja jakiś kwadrans temu spakowała się do swojego zielonego punto i odjechała. Nie zostawiła adresu. Zrozumiałem, że już jej nigdy nie zobaczę.

Miesiące mijają, a ja ciągle tęsknię za Łucją. Kocham ją. Nie są to słowa rzucane na wiatr. Tyle nas łączyło, tak bardzo byliśmy do siebie podobni. Postanowiłem sobie, że choćby miało mi to zająć całe życie, znajdę ją.