Ula, Pestka, Marian i mały Julek poznali Zenka Wójcika, gdy ten po ucieczce z domu, zatrzymał się na wyspie, którą przyjaciele uważali za swoją. Przyczyną ucieczki chłopca, był zamiar odnalezienia wujka. Pewnego dnia, gdy wszyscy się już ze sobą dobrze zaznajomili i zżyli, Ula, Pestka, Marian i mały Julek postanowili spotkać się z nim na wyspie. Jednak w tym samym czasie Zenek wybrał się na zakupy. Zamierzał się zaopatrzyć w pobliskiej piekarni w chleb. Minął się z czwórką przyjaciół, którzy chcieli go odwiedzić. Nie zastawszy kolegi na wyspie, trochę się zaniepokoili, że być może wyruszył w dalszą drogę. Szczególnie zmartwiona była Ula, którą łączyła z Zenkiem wyjątkowa sympatia. Zanim zaczęli się martwić na dobra, postanowili wcześniej sprawdzić, czy, jak podpowiadał Julek, Zenek nie poszedł po prostu na zakupy, dlatego ruszyli z powrotem w kierunku sklepów. W pewnym momencie Julek dostrzegł małego ptaszka, jednak nikt z nich nie umiał powiedzieć, jakiego jest gatunku. Gdy tak stali i zastanawiali się nad tym, nie zauważyli, że obok nich wyrósł jak spod ziemi Zenek. Spostrzegli go dopiero, gdy usłuszeli jego głos, informujący ich, że ptak, któremu się przyglądają, to rzadka odmiana sikorki.
- O, to Ty! A my właśnie Cię szukamy. - wyraźnie ucieszyła się Ula.
- No to mnie znaleźliście. - zaśmiał się Zenek - Czy możemy już wracać na wyspę? - zapytał kolegów.
- Zaraz, zaraz, - zawołał Julek - przecież Marian obiecał kupić nam coś do picia. Nie ruszę się bez oranżady. - stwierdził stanowczo, krzyżując ręce i wydymając usta.
- Za moment kupię. - uspokoił go Marian - Zawsze dotrzymuję słowa.
Przyjaciele razem udali się do pobliskiego sklepu. Po chwili stali i popijali ze smakiem napój, jaki kupił Marian.
- Pycha! - zachwycał się Julek.
W pewnym momencie przed sklepem zatrzymała się dorożka, z której wysiadła kobieta. W pojeździe siedział senny maluch.
- Nigdzie się stąd nie ruszaj, - przykazała mu matka - idę tylko na moment do sklepu.
- Nie zostawiaj mnie samego. - zapiszczał chłopczyk.
- My z Tobą poczekamy.- zaproponowała Pestka uśmiechając się do małego.
- Dziękuję dzieci - odpowiedziała kobieta.
Trzeba trafu, że akurat w tym momencie ruszył zza węgła traktor, którego głośny terkot spłoszył konia. Zwierzę szarpnęło i pociągnęło dorożkę wraz z siedzącym na niej przerażonym dzieckiem. Kobieta z krzykiem wybiegła ze sklepu. Przestraszeni ludzie nie wiedzieli, co robić, tymczasem z przeciwka nadjeżdżało rozpędzone auto. Tylko Zenek nie stracił przytomności umysłu i pędem rzucił się za dorożką. Jakimś cudem zdołał na nią wskoczyć, złapać za cugle i skierować konia na bok. Wszyscy byli zadziwieni sprawnością i odwagą chłopaka. Kobieta nie wiedziała, jak mu dziękować. Inni gratulowali mu i dopytywali się, kim jest. Zenkowi nie było na rękę to całe zainteresowanie, był przecież uciekinierem. Dlatego odpowiadał wymijająco, nie chcąc, by mieszkańcy miasteczka poznali zbyt dużo szczegółów z jego życia. Szybko się też pożegnał i odszedł wraz z przyjaciółmi, którzy nie mogli wyjść z podziwu wobec jego odważnego wyczynu. Byli z niego dumni i cieszyli się, że maja takiego odważnego kolegę.