W miarę upływu czasu, zmieniamy swój sposób odbierania rzeczywistości, zmienia się również nasze postrzeganie Bożego Narodzenia.
Ten wyjątkowy czas, stanowi dla mnie moment zadumy, wyciszenia, rozmyślań o tym co było, a co dopiero nadejdzie. To chwile snucia planów na kolejny rok, marzeń, relaksu. Można oderwać się wtedy od codziennych problemów i odlecieć w magiczną sferę bajek, które z pewnością ciągle żyją w naszych duszach. Wystarczy tylko zmrużyć oczy i wrócić myślami wstecz, do czasu, kiedy po świecie chodził jeszcze Mikołaj....
Chłopczyk, który jeszcze nie potrafił dostrzec w świecie niczego złego, obdarzał uczuciem wszystkich, bo w swojej dziecięcej naiwności wierzył, że wszyscy na to zasługiwali. Jego małe serduszko miało w sobie przecież tyle miłości do zaoferowania... Dziecko, mimo iż jest zupełnie bezbronną istotką i wydaje się, że świat pojmuje bezkrytycznie - umie jednak wyczuć, która z pochylających się nad nim twarzy należy do człowieka dobrego. Jednak z biegiem czasu, ta bezinteresowność i otwartość do ludzi stopniowo przemija...niestety.
Uważa się, że chwile szczęścia trwają tyle co mgnienie oka, trudno je uchwycić, ale dla mnie, pewnego świątecznego popołudnia, czas jakby się zatrzymał i tak będzie już chyba zawsze.
Wieczerzę wigilijną rozpoczyna pewien mały obrzęd, który jak wszystkie obrzędy, większe czy mniejsze, musi zawierać w sobie jakąś magię i cudowność. Ta tradycja to łamanie się opłatkiem, zanim przystąpi się do spożycia świątecznej kolacji.
Wszyscy składają sobie najszczersze życzenia. Najbliżsi zasiadają przy wspólnym, pięknie nakrytym stole, z radia dobiegają melodie kolęd, cały dom przepełniony jest przecudnym zapachem wigilijnych potraw, panuje wyjątkowa atmosfera, pełna miłości i szczęścia. Co chwilę spoglądam na ślicznie przystrojoną choinkę, obok której leża podarunki. Nie mogę się doczekać, aż będę mogła je rozpakować, ale nie nadszedł na to odpowiedni moment, muszę jeszcze przez chwilę wypatrywać pierwszej gwiazdki. Dopiero wówczas babcia i dziadek, zaczną - jak zwykle - rozdawać wszystkim kolorowe prezenty. Słyszałam kiedyś, że z wiekiem wszystko powoli traci swoje kolory, staje się czarne lub białe, uważam, że nie jest to prawda, nigdy nie zgodzę się z tym stwierdzeniem. Barwy pozostają zawsze, ale nie wolno zatracić umiejętności ich dostrzegania.
Moi dziadkowie... ci starsi ludzie przeżyli już razem tyle lat... zostali obdarzeni dziećmi, wnukami i nadal przy sobie trwają. Jestem przekonana, że kochają się równie mocno, jak w młodości, ale to ich uczucie dojrzało, nie tracąc przy tym młodzieńczej intensywności. To takie piękne... Nawet tak z pozoru niewielkie gesty, jak pocałunek w policzek, czy przytulenie, odzwierciedlają wielkie uczucie i dzięki temu, wszystkim udziela się nastrój miłości oraz życzliwości. Uważam, że takie obrazki mogą niezwykłe umocnić nadzieję, a także wiarę w lepsze jutro. Możemy sobie pomarzyć, że kiedyś i my spotkamy na swojej drodze osobę, przy której spędzimy całe swoje życie, razem z nią się zestarzejemy i zgodnie z przysięgą nawzajem obdarzać się miłością "póki śmierć nas nie rozłączy". Wszystko to może się ziścić, jeśli tylko w to uwierzymy. Przecież wiara może przenosić góry i czynić cuda, a te zdarzają się na świecie od paru tysięcy lat, a tym bardziej spełniają się w taki wyjątkowy, świąteczny wieczór.