Udało mi się cudownie wypocząć podczas tegorocznych wakacji. Te dwa letnie miesiące uważam za naprawdę wspaniałe i bardzo udane.
Najpierw spędzałam czas na wsi, u Babci. Znam w okolicy prawie wszystkich i dlatego nie miałam czasu się nudzić. Cudownie bawiłyśmy się z moją małą kuzynką, która także przyjechała na wakacje. Chociaż dwa razy na tydzień wybierałam łowić ryby, to nie udało mi się nic złapać. W dodatku parę razy popsułam wędkę. Ale i tak wyjazd do Babci jak zawsze okazał się ciekawy.
Ostatnie dni lipca spędziłam na koloni w Dźwiżynie. Spotkałam nad morzem wiele osób, których mi teraz bardzo brakuje. Zwiedziliśmy sporo interesujących miejsc. Byliśmy na przykład w pięknym Kołobrzegu, z trudem chodziliśmy po wydmach w Słowińskim Parku Narodowym. Każdego dnia spacerowaliśmy po plaży i objadaliśmy się amerykańskimi lodami. Już sześć razy spędzałam tam wakacje, ale z chęcią pojadę w to miejsce znowu i myślę, że wciąż będzie mi się podobało.
Kolonia się skończyła, musiałam oczywiście wrócić do domu, a tam czekała na mnie kuzynka. Spędziłyśmy razem tydzień, bawiąc się jak "dzieciaki". Potem szalałyśmy jeszcze przez kilka dni na wsi. Ale wakacje też się kończyły i musiałam pomyśleć o nowym roku szkolnym. Kiedy wracałam do miasta, nie sądziłam, że czeka na mnie jakaś ruszająca niespodzianka.
Letnie chwile radości i odpoczynku szybko przeminęły. Jestem bogatsza o dwa miesiące wakacyjnych doświadczeń i wciąż wspominam czas kolonijnych wycieczek i zabaw na wsi. Lecz najlepsze wspomnienia dotyczą dni już po wakacjach.
Mój brat Rafałek czwartego września obchodził dziesiąte urodziny. Z tej okazji wybrałam się na zakupy, by poszukać prezentu. Nie mogłam się zdecydować, jaki upominek najbardziej by mu się podobał. Koleżanki poradziły mi, żebym kupiła jakiegoś sympatycznego pluszaka. Wydawało mi się, że to mało oryginalne - taki przeciętny pomysł. Czas mijał nieubłaganie i już myślała, że naprawdę kupię Rafałowi kolorową maskotkę. W ostatniej chwili przyszedł mi na myśl inny prezent. Miałam kiedyś w domu chomika i pomyślałam, że braciszek ucieszy się ze zwierzątka, chociaż rodzice nie chcieli nowych zwierząt. Postanowiłam wykorzystać odświętny nastrój, podliczyłam oszczędności i poszłam po cudownego chomika. Był bardzo ruchliwy i skory do wybryków. Ciągle buszował po torebce i chciał ją chyba zjeść. Zastanawiałam się, do czego go przełożyć, lecz wydawało mi się, że w mieszkaniu powinien być pojemnik z plastiku w sam raz na parę dni, zanim kupimy zwierzakowi odpowiednią klatkę. Po powrocie do domu od razu z życzeniami wręczyłam Rafałkowi niespodziankę. Okropnie go ucieszył brykający chomik, pobiegł z nim do taty. Mama na widok chomika nie chciała się uśmiechnąć. Początkowo nie wierzyła, że przyniosłam futrzaka, zdenerwowała się na jego widok i zaraz zapowiedziała, że nie będzie dawać mu jeść ani po nim sprzątać. Natychmiast zapewniłam mamę, iż to ja będę się troszczyć o chomika, więc w końcu musiała się zgodzić na nowego lokatora. Mój pierwszy zwierzak nazywał się Gucio, próbowaliśmy wymyślić jakieś inne imię. Ja popatrzyła na puchaty prezent i pomyślałam, że przypomina mi Miśka i tak zostało. Chociaż tata nazywał go Alfem, a dla brata był Gigusiem. Ale nie było to ważne. Miśkowi-Gigusiowi-Alfowi było bardzo niewygodnie, a przede wszystkim ciasno w pojemniku. Musiałam więc szybko wybrać po klatkę. Razem z koleżanką dokładnie oglądałyśmy kilka klatek, by wybrać najlepszą dla naszego zwierzaka. Mogłam wybierać wśród małych, niskich klatek albo trzyczęściowych apartamentów. Zdecydowałyśmy się na w pełni wyposażony domek z dwoma piętrami . W kolorowej klatce zamontowano sprężynkę i kółko, w którym zwierzak może ćwiczyć bieganie. Żeby chomik mógł mieszkać w klatce, musieliśmy go najpierw schwytać i tam włożyć, a to okazało się bardzo trudne. Pomogła mi taty czarna rękawica ze skóry, którą wyjęłam chomika z pojemnika i przełożyłam do wielkiego mieszkanka. Alfik nie bardzo wiedział, jak się zachować w nowym miejscu, był nieco zdezorientowany, ale szybko zapoznał się z klatką brykał po niej jak szalony. Już na drugi dzień mama złamała słowo i Giguś zaczął od niej dostawać smakołyki. Miśka umieściliśmy w moim pokoju, więc rozmawiam z nim o wszystkim, a on wpatruje się we mnie i uważnie się przysłuchuje.
Dziesiąte urodziny mojego młodszego brata wszyscy wspominamy bardzo mile. Rafał został obdarowany niezwykłym, "ruchomym" prezentem, nasza rodzina się powiększyła, a najwięcej radości przypadło mnie w udziale - mam zwierzątko, którego pragnęłam.