Byłem gościem w karczmie Jankiela (któż to taki, wiedzą ci, którzy mieli okazję czytać "Pana Tadeusza"). Trzeba przyznać, iż był on człowiekiem niezwykle życzliwym, kiedy tylko wszedłem wraz z moimi znajomymi, przywitał nas serdecznie i zaprowadził do kilkuosobowego stolika. Razem z moimi kompanami: Matim, Nicolasem, Kate, Miriam i Jayd usiedliśmy i poprosiliśmy o "herbatę" (ciekawe co to faktycznie było). Po dłuższych chwili zbliżył się do nas sam Jankiel i zaczął opowiadać nam o swojej gospodzie, a także o gościach, którzy często się tutaj pojawiają. Podobno któregoś dnia zjawiła się tu pewna kobieta, która obdarzona była takim urokiem osobistym, iż wszyscy mężczyźni, bez wyjątku, zadurzali się w owej damie natychmiast (już widzę reakcje małżonek tych mężczyzn, którzy byli żonaci). Na moment opuściłem moich znajomych, zostawiając ich z Jankielem, po czym udałem się w kierunku muzykantów, na temat których właściciel gospody wypowiadał się w samych superlatywach. Poprosiłem ich o zagranie dwóch utworów: "Co zrobić by zapomnieć" oraz "Serce stęsknione". Podałem im wszystkie nuty, melodie oraz słowa (z mojego śpiewnika, który staram się zawsze przy sobie nosić). Następnie zostawiłem im niewielki napiwek i odszedłem, by kupić coś do picia. Po chwili byłem już przy moim stoliku, zaś muzykanci właśnie zaczynali grać na swoich instrumentach, pierwsza piosenka była dość żwawa i szybko miejsca przy stolikach opustoszały, zaś parkiet zapełnił się tańczącymi, rozbawionymi gośćmi. Pomimo tego, że miałem już okazję być w wielu rozmaitych gospodach, ta zrobiła na mnie największe wrażenie. Była zupełnie inna od wszystkich, które dotąd odwiedziłem, lecz co ją odróżniało? Być może to panująca tutaj niezwykła atmosfera, wypełniająca każdy kąt karczmy i nadawała jej niepowtarzalny obraz. Była to niby zwyczajna gospoda ze stolikami, kilkoma kelnerkami oraz bawiącymi się gośćmi…a jednak było tu coś, co trudno opisać…? Nie było wśród gości bogaczy, ani też arystokratów, ale sami zwyczajni, prości ludzie oddający się wspaniałej zabawie. Miałem wrażenie, że nie jestem sobą, że przeniosłem się w inne miejsce. Piosenka dobiegła końca, ale właśnie rozpoczynała się kolejna, która z przeciwieństwie do pierwszej była niezwykle spokojna oraz romantyczna.

W pewnym momencie zbliżyła się do mnie Jayd:

- Może zatańczymy? - zapytała

Zgodziłem się z przyjemnością, poszliśmy w głąb Sali. Mimo, iż dookoła mnie znajdowało się mnóstwo ludzi, którzy tańczyli, chociażby: Miriam i Nicolas, Kate i Mati i jeszcze wiele innych osób, poczułem się jakbym znalazł się w niebie, a oprócz mnie i Jayd nikogo nie było. Otaczały nas bielutkie obłoki, zaś my kroczymy po nich ubrani w balowe stroje. Ja w ciemnym fraku, ona w błękitnej, lśniącej sukni. "Czyżbym umarł"- pomyślałem, ale moja partnerka powiedziała: "Nie umarłeś, lecz stałeś się aniołem". Po tych słowach zamarłem w bezruchu. Muzykanci odgrywali ostatnie takty piosenki, a wtem…wszystko ucichło…

- ZACK!!!!!!! ZACK!!!!!! WSTAWAJ!!!!!!! - dało się słyszeć donośny głos Miriam.

- Co się ze mną stało??? - zapytałem trochę oszołomiony.

- Chyba zasnąłeś… Znajdujemy się na planie ekranizacji "Pana Tadeusza"- rzekł Nicolas.

- Trzeba przyznać, iż ta karczma "U Jankiela" robi naprawdę niesamowite wrażenie. Można by pomyśleć, iż znajdujemy się w przeszłości, rozmawiamy osobiście ze starym, poczciwym Jankielem i bawimy się właśnie w tej gospodzie, ale chyba nie musisz ucinać sobie tutaj drzemek i podróżować tam w swoich snach!!! - powiedziała Kate.

- No właśnie… Weź się w garść szanowny Zacku - dopowiedział roześmiany Mati.

- A więc ja śniłem??? - zapytałem.

- Może śniłeś, a może nie… - odrzekła Jayd dziwnie się we mnie wpatrując, a za moment, pochylając się nade mną szepnęła: "Jesteś Aniołem"…