Najlepsze sny zdarzają się zwykle nad ranem. Problem w tym, że właśnie wtedy dzwoni budzik i trzeba wstawać do szkoły. Tak było i tym razem. Śniło mi się, że obok mnie na poduszce leżał malutki szczeniak, który cichutko posapywał. Już miałam go pogłaskać, gdy usłyszałam:

  • Basiu, wstawaj! - wołała mama.

Przykryłam głowę kołdrą.

  • Chcę jeszcze pospać. - wymruczałam.
  • Basiu, chcesz się spóźnić do szkoły ?! - do mamy przyłączył się tata.
  • Już, już. - powiedziałam w nadziei, że zyskam trochę na czasie, kiedy usłyszałam chichot rodziców.
  • No wstawaj, śpiochu, dziś twoje imieniny! Nie chcesz zobaczyć prezentu?
  • Jakiego prezentu? - zawołałam i wyskoczyłam z łóżka. Jednak niczego nie widziałam.
  • Rozejrzyj się dobrze. - śmiali się rodzice.
  • Szukaj, przy łóżku. - podpowiedział tata.

I wtedy zobaczyłam! "Jejku!" - wyrwało mi się z ust. To nie był sen! Mały, puszysty, brązowy szczeniak leżał jak gdyby nigdy nic na mojej poduszce.