Młodą Polską nazywamy okres w historii literatury rozpięty pomiędzy latami 1890 a 1918 - czyli od np. Przerwy - Tetmajera aż odzyskania niepodległości Polski. Ten okres nazywa się także innymi nazwami - modernizmem, neoromantyzmem, dekadentyzmem czy symbolizmem. Okres przełomu wieków naznaczony był tonami minorowymi - dyktowanymi przekonaniem o bezsensie istnienia i braku szans rozwojowych po gwałtownym, i jak sądzono przez to ostatnim, skoku cywilizacyjnym. Pojęcia opisujące tę epokę to: bierność, stagnacja, rezygnacja, kres ludzkości, niemoc istnienia.

Kazimierz Przerwa - Tetmajer "Nie wierzę w nic"

Jest to sonet podejmujący naczelne kwestie ludzkiej egzystencji. Artysta - dekadent, podmiot liryczny wiersza, obok tego, że tworzy, jest także odpowiedzialny za działania destrukcyjne. Oto seria określeń z wiersza: drwić, deptać, strącać, zrzucać. Także to, jaki stosunek do świata ma artysta, widać w pejoratywnie nacechowanym słownictwie - "wstręt mam, krzyk bólu, śmiech, przekleństwo" ; otóż podmiot wiersza ogłasza utratę wiary w możliwość zrealizowania wszystkich swych zamierzeń, tak artystycznych , jak i ludzkich. Za jedyne dostępne remedium na te bolączki są, paradoksalnie i przejmująco - śmierć, nirwana, niebyt, i desperackie dążenie do nich. Wynikają one z przekonania o całkowitej nicości istnienia. Widać tutaj echa filozofii Schopenhauera, chociaż traktowanie sztuki jako źródła cierpienia ma korzenie romantyczne - analogie można znaleźć tu choćby u Mickiewicza ("Dziady" i Wielka Improwizacja...).

Schopenhauer był pesymistą przekonanym i głoszącym pogardę dla żywotności ludzi , głoszącym brak zadowolenia z rzeczywistości i bytu. Filozof widział istotę życia w biologicznym popędzie. Człowiek jawił się mu przeto jako ciągle i bezrozumnie dążący do zaspokajania kolejnych popędów, jako twór żyjący w ciągłym niezadowoleniu i niedosycie. Męki i cierpienia takiej egzystencji można stonować półśrodkami - ascezą, kontemplacją, nirwaną

Leopold Staff "Deszcz jesienny"

To bardzo plastyczny i nastrojowy wiersz przepojony smutkiem i melancholią. Mamy w nim obraz ponurego deszczowego dnia, który wpływa na minorowe spojrzenie lirycznego podmiotu na całą egzystencję ludzką. W wierszu mamy trzy fragmenty wizyjne: zawodzące mary idące przez ogród, wizje pożaru i ludzkiego płaczu, a w finale rysunek diabła, który płacząc przechodzi przez ogród dokonując dzieła zniszczenia. Monotonne dzwonienie deszczu o szyby działa na podmiot ponurymi skojarzeniami, przypominaniem anonimowych śmierci, pogrzebów, cmentarzy i mogił. Nieszczęśliwy przez tę scenerię staje się nawet szatan. W efekcie widzimy go płaczącego w rezygnacji na kamieniach... Refren deszczu jest zaś metaforą wspomnień ludzkich, które prędzej czy później rozmyją się w niemrawe majaki...