"Tragizm, jedna z podstawowych kategorii bytu ludzkiego, prezentowana przez filozofię, literaturę i wszystkie rodzaje sztuki. Oznacza nierozwiązywalny konflikt pomiędzy powszechnie (bądź indywidualnie) uznawanymi wartościami, a koniecznościami określającymi życie i postępowanie bohatera, skazanego na dokonanie złego w skutkach wyboru. Tragizm funkcjonuje jako jedna z kategorii estetycznych, a także etycznych."
W życiu głównego bohatera powieści Stefana Żeromskiego pod tytułem "Ludzie bezdomni" występuje kategoria tragizmu zgodna z powyższą definicją. Tomasz Judym wywodzi się z biedoty miejskiej. Urodził się w rodzinie ubogiego szewca i do tego alkoholika. Jego trudne dzieciństwo upłynęło w domu ciotki. Ale upór i konsekwentna praca pozwoliła mu zdobyć wykształcenie wyższe w dziedzinie medycyny. Udało mu się także wyjechać do Paryża w celu odbycia praktyki zawodowej. W tym pięknym mieście zetknął się z trudnościami nędzarzy. Doświadczenia paryskie będą dla niego przydatne w różnych miejscach w kraju, w których również ludzie zmagają się, bądź ulegają szerzącej się patologii. Takimi miejscami będą: Warszawa, Zagłębie i Cisy. Tomasz Judym przedstawiony został jako jedyna osoba w środowisku lekarskim nie umiejąca obojętnie przejść obok nędzy i tragicznych warunków życia tych ludzi. "Śmierdzące nory", w których egzystowali nie dawały mu spokoju. Czuł się zobowiązany do pomocy z racji swego pochodzenia. Rozpoczął od próby wprowadzenia zmian w ośrodku uzdrowiskowym w Cisach, które miały przynieść polepszenie warunków zdrowotnych ludności mieszkającej w pobliżu. Proponuje osuszanie terenów w okolicy, tworzy szpital dla biedaków. Tomasz czyni ofiarę ze swego życia, mającą służyć innym. Wyrzeka się szczęścia osobistego w postaci małżeństwa z ukochaną kobietą. Heroiczna postawa bohatera zbliża go do postaci znanych z mitologii. Przypomnijmy sobie tytana Prometeusz, który przyniósł ludziom wielki dar - ogień; dobroczyńca ludzkości i wygnaniec bogów. Stworzył on człowieka z gliny i łez, a potem dla niego odważył się ukraść z Olimpu ogień. Oszustwo Zeusa doprowadziło go do narażenia się bogom i ostatecznie do straszliwej kary: przykuty do skał Kaukazu, cierpi gdyż każdego dnia sęp wyjada mu odrastającą wątrobę. Prometeusz to symbol najwyższego poświecenia dla innych, dla wyższej idei.
Podobny los spotkał Syzyfa - króla Koryntu. Nadużył on zaufania bogów, którzy pozwalali mu ucztować w swoim gronie i zdradził ważny sekret Zeusa. Tanatos otrzymał rozkaz usunięcia Syzyfa ze świata, ale ten okazał się sprytniejszy, zakuł go w kajdany i w ten sposób sprawił, że ludzie nie umierali. Na pomoc Tanatosowi przychodzi Ares. Syzyf przed śmiercią obmyśla jednak kolejny fortel - nie pozwala żonie pogrzebać swego ciała i zamiast iść do Hadesu błąka się i wyrzeka na złą żonę. Hades pozwala mu wrócić do krainy żywych, aby ukarać żonę. Syzyf idzie i nie myśli o powrocie do krainy cieni. A na Olimpie o nim zapomnieli i dopiero po wielu latach upokorzony Tanatos przypomniał sobie o przebiegłym królu. Zabrał go do podziemi, gdzie za karę musi wtaczać głaz na szczyt góry, który za każdym razem, gdy człowiek dochodzi do celu stacza się w dół. Jest on symbolem pracy bezsensownej, pozbawionej efektów, skazanej na niepowodzenie. Pojęcie syzyfowej pracy odnieść można także do osoby Tomasza Judyma. Wbrew otoczeniu, osamotniony podejmuje wielkie wyzwanie, przerastające jego możliwości. Ale młody lekarz pełen determinacji i społecznego radykalizmu, świadomy swego celu rozpoczyna realizację swego celu, mozolną drogę na szczyt. Tomasz Judym realizuje także ideał ewangelicznej miłości bliźniego, którego hasłem mogą być słowa: "nie ma większej miłości, jak oddać swoje życie za przyjaciół swych". Tutaj, zwłaszcza we współczesnych czasach, kiedy mierzy się wszystko miarką przydatności i korzyści, przychodzi pytanie o opłacalność dobra i poświęcenia. Także o opłacalność wierności sobie, swojej drodze, własnym wartościom i ideałom, zasadom postępowania. Czy w dobie konformizmu społecznego, politycznego, moralnego i duchowego jest to jeszcze możliwe? Czy lepiej być dziwakiem, wyruszającym, jak Judym "z motyką na księżyc", czy człowiekiem, który nigdy nawet nie podejmie próby zrealizowania siebie samego? Tragiczny często jest los ludzi wybierających drogę Prometeusza, Syzyfa, czy Tomasza Judyma. Ale czy większą tragedią nie jest świadomość, że przeżyłem mój czas, jak duchowy karzeł, niezdolny do głębszych uczuć i kierowania się wzniosłymi i pięknymi ideałami?