Jan Kochanowski, najwybitniejszy polski poeta doby renesansu, przyszedł na świat w Sycynie w ówczesnym województwie sandomierskim. Jego rodzina należała do średniej szlachty. Już jako czternastoletni młodzieniec rozpoczął studia na Akademii Krakowskiej. Nie można jednak dzisiaj dokładnie określić dokładnej daty jego pobytu w stolicy. Na początku lat pięćdziesiątych, dzięki protekcji księcia królewieckiego Albrechta przebywał w Królewcu i kontynuował swoje studia na uniwersytecie. Kolejnym państwem na etapie edukacji Jana Kochanowskiego były Włochy gdzie udał się w roku 1552. W Padwie, przez pięć lat pobierał nauki u najwybitniejszych uczonych humanistów okresu renesansu w Europie. Umożliwiły mu one doskonałą znajomość języków starożytnych, łaciny i greki, oraz dały tytuł doktora filozofii. Świetna znajomość literatury antyczne zaowocowała natomiast w jego dalszej twórczości. Te studia dały mu tez szeroki wachlarz tematów, które następnie włączał w swoja twórczość. Już na studiach w Padwie ćwiczył się w pisaniu wierszy opartych o antyczne wzorce wersyfikacyjne, powstały w tamtym okresie pierwsze jego ody, oraz pisane w duchu renesansowych mistrzów elegie miłosne. Poznał tez wtedy twórczość Dantego i Petrarki. Ten pierwszy uświadomił tez młodemu, początkującemu poecie jak ważny w twórczości literackiej może być ojczysty język autora. Zapoznał się też najprawdopodobniej z jego traktatem językowym dotyczącym tych kwestii. W drodze z Włoch do ojczyzny poeta zawadził o Francję. Tam również spotkał się z literatura pisaną w języku narodowym, poznał tez najprawdopodobniej poetę, jednego z najwybitniejszych, który zaważył na jego dalszej twórczości - Ronsarda. Ostateczny powrót Jana Kochanowskiego nastąpił w roku 1557 kiedy to otrzymał wiadomość o śmierci swojej matki i zapisaniu mu w spadku rodzinnego majątku w Czarnolesie. Nie wraca jednak bezpośrednio do rodzinnego gniazda, ale zaczyna poprzestawać przy dworach ówczesnych magnatów. Ukoronowaniem tamtego czasu w życiu poety jest przyznanie mu posady sekretarza przez króla, tworzącego wokół siebie dwór, Zygmunta Augusta. Już wtedy można uważać, że jego nazwisko jest szeroko znane w kręgach intelektualnych, jako świetnego pisarza wierszy okolicznościowych, drobnych, wesołych fraszek i pierwszych pieśni z cyklu horacjańskiego. W tym też czasie zaprzyjaźnił się z wieloma osobistościami świata kultury i polityki szesnastowiecznej Rzeczpospolitej. Nie stronił tez od zabaw i uciech, z których to wiele przetrwało w jego wierszach. Potrafił w krótkich fraszkach świetnie charakteryzować postaci swoich znajomych. Jednak już pod koniec lat sześćdziesiątych daje się zauważyć u Kochanowskiego powolny odwrót od świata dworu i kierowanie się ku życiu rodzinnemu. Ostatecznie w 1571 roku poeta opuszcza Kraków i osiada w dworze w Czarnolesie. Tam tez żeni się z pochodzącą z okolicy szlachcianką. Można powiedzieć, że był to najszczęśliwszy i najspokojniejszy okres w życiu poety. Z radością oddał się on prostemu życiu, przedkładając je nad dworskie splendory, dążenie do zasług i przypodobania się królowi. W rodzinnym majątku, otoczony najbliższymi znalazł tak pożądany, głoszony w wielu wierszach ideał życia prostego i błogiego. Jednym z najbardziej charakterystycznych utworów powiązanych z takim życiem są dwie fraszki "Na lipę" i "Na dom w Czarnolesie". Ważniejsze od doczesnych bogactw i splendorów stało się dla poety życie moralne, dążące do osiągnięcia cnót, zapewniających pośmiertne obcowanie z Bogiem:
"Inszy niechaj pałace marmórowe mają
I szczerym złotogłowiem ściany obijają,
Ja, Panie, niechaj mieszkam w tym gnieździe ojczystym,
A ty mię zdrowiem opatrz i sumnieniem czystym"
Jednak te spokojne chwile przerwała śmierć jego córeczki Urszulki, a następnie jej siostry Hanny. Wpłynęło to znacznie na przeobrażenie się światopoglądu poety i uzmysłowiło mu wręcz namacalnie jak bardzo śmierć jest obecna w ludzkim życiu, stanowiąc siłę niezależna od ziemskich działań i prób jej ubiegnięcia.
Nie można jednak uważać że przebywanie w Czarnolesie stanowiło ucieczkę Kochanowskiego przed światem. Nadal utrzymywał on bowiem ścisłe kontakty z królewskim dworem. Wiadomi między innymi, ze jako poseł uczestniczył w Stężycy w obradach kół szlacheckich radzących nad sposobami zmuszenia Henryka Walezjusza do powrotu do Polski po jego niechlubnej ucieczce w kobiecym przebraniu do Francji. Działał także wokół wyboru następnego króla elekcyjnego, jakim w niedługim czasie został książę węgierski Stefan Batory. Nadal w późnych latach życia przyjaźni się i często kontaktuje z Janem Zamoyskim. Jan Kochanowski umiera w sile wieku w drodze do Lublina w roku 1548.
Powszechnie uważa się, ze "Treny" tak dalekie od zwyczajowego mniemania o Kochanowskim, jako poecie pogodnym i nie targanym większymi egzystencjalnymi rozterkami, za jego najwybitniejsze dzieło twórczości literackiej. Wydał ich zbiorek na cztery lata przed swoja śmiercią. W warstwie wersyfikacyjnej i stylistycznej czerpał w swoich "trenach" z bogatej tradycji starożytnych wierszy funeralnych, mówiących o zasługach zmarłego, niepowetowanej po nim stracie, o żalu pozostałych przy życiu. Tak tez umiejscowił swoja postać wobec śmierci najukochańszej Urszulki. Wielu poetów tamtych czasów zarzucało mu nawet to, iż temat śmierci dziecka, tak wszak blachy wobec tylu wojen w tamtych czasach i śmierci tysięcy, przełożył na dzieło literackie, doskonałe w swojej formie. Kochanowski odpowiedz na taka krytykę, w dużej mierze przewidzianą umiejscowił w Trenie II:
"Jeslim kiedy nad dziećmi piórko miał zabawić,
A kwoli temu wieku lekkie rymy stawić,
Bodajżebych był raczej kolebkę kołysał
I z drugimi nieważne mamkom pieśni pisał".
Cykl "Trenów" otwiera przywołanie poetów piszących wiersze żałobne już w antyku. Poeta zwraca się do nich w bezpośredniej apostrofie o pomoc w wyrażeniu niezmierzonego wszakże żalu po śmierci najbliższej mu córeczki:
"Wszytki płacze, wszytki łzy Heraklitowe
I lamenty, i skargi Symonidowe,
Wszytki troski na świecie, wszytki wzdychania
I żale, i frasunki, i rąk łamania,
Wszytki a wszytki za raz w dom się mój noście,
A mnie płakać mej wdzięcznej dziewki pomożcie".
Kolejne treny, w myśl poetyk antycznych przywołują zasługi małego dziecka, a że były one z racji jej kilku lat nieliczne, to zbolały ojciec mówi o wielkiej swojej miłości. To także opis najprostszych wprawdzie jej czynności, zajęć, a wyrażony w sposób potrafiący powodować łzę w oku i u współczesnego czytelnika. Charakterystyczne jest to, że Urszulka jest w tych wierszach opłakiwana nie tylko przez ojca, ale i przez matkę. W części początkowej tego cyklu jest ona równa w swoim bólu wobec ojca. Wspaniale pokazane jest zestawienie pieśni ślubnej, kiedy młoda dziewczyna żegna rodziców, z tym jak zmarła Urszulka opuszcza matkę. Przypomina on sobie pieśń ślubną, która teraz, wobec śmierci, ma niepomiernie bardziej tragiczny i gorzki wyraz:
"A tyś ani umierając śpiewać przestała,
Lecz matkę, ucałowawszy, takeś żegnała:
Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę; Przyjdzie mi klucze położyć, samej precz jechać, Domu rodziców swych miłych wdzięcznie zaniechać>". Jednak obok warstwy czysto prywatnej, mówiącej o bólu opuszczonych przez zmarła córeczkę rodziców, w "Trenach" ważna jest również warstwa filozoficzna. Można sądzić, że śmierć córeczki była tylko katalizatorem wyrażenia przez Kochanowskiego zwątpienia w antyczne mowy filozofów stoickich. Głosili oni, że najlepszym, sposobem osiągnięcia szczęści przez człowieka na ziemi jest wszelkie wycofanie się z afektów i popędów. Zalecali spokój zarówno w nieszczęściu, jak i w szczęściu. Tylko tak kierowane życie p4rowadziło według nich do jedynej i najwyższej cnoty. Już w pierwszym trenie Jan Kochanowski odpowiada krytycznie na stoickie zalecenia "nihil admirari, nihil desperandum": " Coż, prze Bóg żywy, nie jest prózno na świeci? Wszytko prózno! Macamy, gdzie kiękcej w rzeczy, A ono wszędy ciśnie! Błąd - wiek człowieczy! Nie wiem, co lżej: czy w smutku jawnie żałować, Czyli się z przyrodzeniem gwałtem mocować?" W kolejnych trenach pokazuje, jak dawni stoicy nie mogli sami poradzić sobie ze śmiercią sobie bliskich, z przeciwnościami losu. Przykładem jest dla Kochanowskiego między innymi Cyceron. Kochanowski w swoim zwątpieniu posuwa się nawet do negacji istnienia jakiegokolwiek bytowania duszy ludzkiej po śmierci ciała: "Czyli się w czyścu czyścisz, jeśli z strony ciała Jakakolwiek zmazeczka na tobie została? Czyś po śmierci tam poszła, kędyś pierwej była, Niżeś się na mą ciężką żałość urodziła? Gdziekolwiek jest, jeśliś jest, lituj mej żałości" Spokój poeta uzyskuje dopiero po poddaniu się woli Boga. Już nie stoicki spokój, a wiara Hioba staje się drogą poety, człowieka wobec śmierci. Poprzez jego świadectwo znajduje on uspokojenie. W ostatnim trenie, noszącym podtytuł "Sen" przychodzi do niego w nocy jego matka, z wnuczka, zmarłą Urszulką na ręku. Opowiada, że po śmierci znalazły obie szczęście w niebie i niejako gani poetę za jego wcześniejsze zwątpienie: "Przysmaki wasze, czym wy sobie świat słodzicie! - W niebie szczere rozkoszy, a do tego wieczne, Od wszelakiej przekazy wolne i bezpieczne; Tu troski nie panują tu pracej nie znają. Tu nieszczęście, tu miejsca przygody nie mają" Kochanowski powraca tez do stoicyzmu, jednak o wiele łagodniejszego, dopuszczającego czysto ludzkie odruchy żalu i smutku. We wcześniejszej twórczości Kochanowskiego kondycja ludzka była o wiele mocniejsza i silniejsza wobec świata niż zostało to pokazane w "trenach". Poeta hołdował renesansowej zasadzie humanizmu, która głosił uznanie człowieka za najwyższą wartości tym samym siłę w ziemskim świecie. Nie obce było mu odwoływanie się do antycznych tradycji i filozofii. Jednak najpogodniejszy i najwspanialszy z wierszy pochodzi z jego początkowej twórczości. Zawiera on niejako programowe wyłożenie zasad, którymi później poeta będzie się kierował. Jest to także, a mowa o "Hymnie - Czego chcesz od nas Panie, za twe hojne dary...", częste u niego oddanie się bogu i uznanie go za jedynego zwierzchnika życia ludzkiego, chroniącego tym samym i nie dopuszczającego zła do życia ludzkiego. Utwór ten powstał w roku 1559, a wiec niedługo po tym jak Kochanowski poznał Ronsarda. Ma on wybitnie modlitewny i pochwalny charakter. Bóg jest tutaj najwyższym dobrem i siłą ogarniająca świat. Jego doskonałość odbija się zaś w stworzeniu. Jest on gwarantem porządku i dobra: "Tyś pan wszystkiego świata, Tyś niebo zbudował I złotymi gwiazdami ślicznieś uhaftował. Tyś fundament założył nieobeszłej ziemi I przykryłeś jej nagość zioły rozlicznemi". Bóg w tym wierszu to nie groźny sędzia i karzący absolut, daleki dla człowieka na swoim tronie, lecz bliski mu, ciągle obecny w ludzkim życiu ojciec i opiekun. Stąd tez ufność wpisana w modlitwę w tym hymnie: "Bądź na wieki pochwalon, nieśmiertelny Panie! Twoja łaska, Twa dobroć nigdy nie ustanie. Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi; Jedno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi!" Człowiek może tylko chwalić Boga za niezasłużone dobro które od Niego płynie. Nie zasługuje na nie, lecz otrzymuje aż za wiele łask i szczęścia płynącego z niebiosów. Odpowiedzią na to może być tylko modlitwa i coraz lepsze życie ludzkie, w którym należy wyzbyć się grzechów,. Ziemskich pokus i upadków: "Czego chcesz od nas, Panie, za Twe hojne dary? Czego za dobrodziejstwa, który[m] nie masz miary? Kościół Cię nie ogarnie, wszędy pełno Ciebie, I w otchłaniach, i w morzu, na ziemi, na niebie". Wiele również w pieśniach Kochanowskiego oddźwięków poetyki i tematyki Horacego, będącego dla niego najwybitniejszym poeta wszechczasów. Niektóre z Pieśni Mistrza z Czarnolasu, jak nazywali go współcześni, jest prawie dosłowna parafraza z Horacego. Tak ma się rzecz ze słynna pieśnią "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony...". ten wiersz mówiący o sile i pięknie twórczości literackiej, dodatkowo połączony z Horacym pokazuje jak pewnym siebie i dumnym z własnych talentów był Jan Kochanowski. Jak poeta sprzed kilkunastu wieków i on wierzył mocno w sztukę i to, ze może dać ona człowiekowi nieśmiertelność. Kochanowski widzi w sobie istotę będąca ponad zwykłymi, nie myślącymi o sprawach wyższych, bytu i "przebytu" ludźmi: "Niezwykłym i nie leda piórem opatrzony Polecę precz, poeta, ze dwojej złożony Natury: ani ja już przebywać na ziemi Więcej będę...". Nie jest to obraz jego pustej pychy a jedynie jasne nazwanie, bez zbędnej kokieterii, wspaniałości pióra i zasług jakie położył dla sztuki. To, typowy zresztą dla wielu twórców renesansowych, motyw poety - mistrza: "O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie, I róznego mieszkańcy świata Anglikowie; Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają, Którzy głęboki strumień Tybrowy pijają".