"Słowa Koheleta, syna Dawida, króla w Jeruzalem. Marność nad marnościami, powiada Kohelet, marność nad marnościami - wszystko marność. Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu, jaki zadaje sobie pod słońcem? Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi, a ziemia trwa po wszystkie czasy. (Słońce wschodzi i zachodzi, i na miejsce swoje spieszy z powrotem, i znowu tam wschodzi. Ku południowi ciągnąc i ku północy wracając, kolistą drogą wieje wiatr i znowu wraca na drogę swojego krążenia. Wszystkie rzeki płyną do morza, a morze wcale nie wzbiera; do miejsca, do którego rzeki płyną, zdążają one bezustannie. Mówienie jest wysiłkiem: nie zdoła człowiek wyrazić wszystkiego słowami. Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem. To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem. Jeśli jest coś, o czym by się rzekło: Patrz, to coś nowego - to już to było w czasach, które były przed nami. Nie ma pamięci o tych, co dawniej żyli, ani też o tych, co będą kiedyś żyli, nie będzie wspomnienia u tych, co będą potem. Ja, Kohelet, byłem królem nad Izraelem w Jeruzalem. I skierowałem umysł swój ku temu, by zastanawiać się i badać, ile mądrości jest we wszystkim, co dzieje się pod niebem. To przykre zajęcie dał Bóg synom ludzkim, by się nim trudzili. Widziałem wszelkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem. To, co krzywe, nie da się wyprostować, a czego nie ma, tego nie można liczyć. (Tak powiedziałem sobie w sercu: Oto nagromadziłem i przysporzyłem mądrości więcej niż wszyscy, co władali przede mną na Jeruzalem, a serce me doświadczyło wiele mądrości i wiedzy. I postanowiłem sobie poznać mądrość i wiedzę, szaleństwo i głupotę. Poznałem, że również i to jest pogonią za wiatrem, bo w wielkiej mądrości - wiele utrapienia, a kto przysparza wiedzy - przysparza i cierpień." Tymi słowami rozpoczyna Kohelet, którego imię znaczy po prostu "kaznodzieja" swoją księgę, w której mówił będzie o marnościach tego świata w opozycji do wiecznych dóbr od samego Boga pochodzących. Te właśnie "słowa kaznodziei syna Dawidowego" są dla współczesnego człowieka nie tylko samym kazaniem czy też szeregiem takich kazań autorstwa nieznanego bliżej mędrca hebrajskiego, ponieważ być odbierane dziś także jako chociażby poemat filozoficzny, czy też nawet dużo szerzej - jako poemat nie tylko dotykający filozofii, ale będący zapisem całego ludzkiego doświadczenia. Bardzo dużo tekstów biblijnych odczuwamy w dzisiejszych czasach jako poezję - tak z powodu intensywności niesionej przez nie prawdy, jak i dzięki językowi skrótów i symboli, językowi obrazów.

Anna Kamieńska w swoim tekście o Kohelecie tytułując go "prorokiem zwątpienia" dodaje: "Wydaje się, że przejście przez Koheleta jako przez pewne przeżycie jest dla nas tak konieczne jak na przykład przejście przez Dostojewskiego. Jest to przeżycie literackie z rzędu tych, które przeorują świadomość.

Gdyby zobaczyć Księgę Koheleta jako na dramat, to można dojść do konkluzji, iż jest to swego rodzaju dramat klęski., a głos zabiera w nim tradycyjna moralizatorska mądrość. Jednak to nie ten głos jest głosem bohatera dramatu. Autentycznym bohaterem jest wątpiący i szukający, mądry niewiedzą i rozumny szałem. Dlatego też zgodnie z wszelkimi prawami literatury i psychologii to on, mędrzec klęski, odnosi nad nami ostateczne zwycięstwo. To jego "marność nad marnościami i wszystko marność" pozostaje w nas, boli i uwiera jak gwóźdź. Ale niezależnie od tego sporu dwóch jakby rodzajów mądrości: tej, która szuka, i tej która napomina - jest jeszcze mnóstwo sprzeczności w samym głosie Koheleta poszukującego. Są to sprzeczności, których on nie omija, lecz jakby umyślnie się o nie potyka. Jego myślenie jak każde myślenie metafizyka jest skłonne do paradoksu. "

Najpierw człowiekowi myślącemu o świecie rzuca się w oczy zmienność w niezmienność. Więc jak to jest? Czy świat jest zmienny, czy też niezmienny? Wszystko przemija. Ale też wszystko trwa. Wszystko odchodzi. Ale też powraca. Jeśli mówimy: było, to znaczy: znowu będzie. Jeśli: będzie, to znaczy: już było. Nie ma nic nowego pod słońcem. Ale też nie ma nic trwałego. Wszystko trwa w zmienności. I wszystko zmienia się - trwając. Wystarczy rozejrzeć się wokoło, aby zobaczyć: słońce, wiatr, rzeki, morze - wszystko to trwa w swojej zmiennej niezmienności. Ruch dookolny, ruch krążenia jest tym właśnie ruchem, który w każdym swoim punkcie może wydawać się spoczynkiem. Przestrzeń i czas są więc pozornie statyczne, złożone z punktów będących w spoczynku, a przecież krążą w nieustannym ruchu: odchodzą i wracają. We współczesnych rozważaniach o naturze czasu spotykamy się z podobnymi paradoksami. Nieuchwytność teraźniejszości polega właśnie na tym, że ona nie stoi. W chwili, gdy się pojawia, już znika, a przecież jeśli mówimy: była - już jej nie ma. Jest dana tylko teraźniejszość czasu, ale jej właśnie nie ma. Mądry Kohelet od wieków powtarza to samo: "Co było, jest to, co być ma; a co się teraz dzieje, jest to, co się dziać będzie, a nie masz nic nowego pod słońcem".

Z nieuchwytności chwili dla człowieka wynika też nieuchwytność rzeczy. Przestrzeń i czas są ze sobą na wieki spojone. Stąd ludzkie nienasycenie. Czy rozpacz nad marnością oznacza, że świat jest tak marny, czy też że jest tak nieskończenie cenny, że mamy za mało zmysłów, by go wyczerpać, za mało ust, by go wypowiedzieć? Tutaj przychodzi na myśl sakramentalne oko i ucho będące w Biblii zawsze sprawdzianami prawdy. "Wszystkie rzeczy są pełne zabaw, a człowiek nie może ich wymówić; oko nie nasyci się widzeniem, a ucho nie napełni się słyszeniem".

W tych słowach zawiera się wieczne źródło sztuki, a także tragedii artysty. Uchwycić świat w jego zmienności. Nie pozwolić przepływać przez siebie niepowrotnie. Zatrzymać chwilę. Wypowiedzieć. Nabrać w oczy piękna. Nasycić się dźwiękami. Nienasycenie zmysłów staje się w sztuce tym szlachetnym nienasyceniem, które zatrzymuje dla nas pozornie wymykający się zawsze obraz świata. I tak każde pokolenie potrzebuje nowej sztuki, nowego czasu zatrzymanego i nowej uwięzionej przestrzeni. Wydaje się straszne - odchodzić nie wypowiedziawszy ani słowa, nie zobaczywszy nic z piękna świata, nie usłyszawszy śpiewu ptaka, dźwięku muzyki, głosu przyjaciela.

Tutaj po raz pierwszy zjawia się Imię Boże. Wszystko pochodzi z ręki Boga, wszystko jest Jego darem. My tu drobni i przemijający nie możemy objąć rozumem celu i sensu naszego istnienia i innych istnień. Wiemy, że są darem od Boga - ale nie znamy przyczyny ani celu, nie znamy początku i końca. Skala naszego czasu jest za mała, aby to zobaczyć, tak samo jak za mała jest skala naszych zmysłów, aby nasycić się światem. Jeśli jest jakiś porządek rzeczy, nie przez nas został on ustanowiony. Nam wszystko z naszej skali wydaje się przypadkiem, plątaniną, siecią, w którą ktoś łapie nas jak ryby, sidłami, które zastawia na nas jak ptasznik. Jesteśmy na krótko uwięzieni w naszym istnieniu i nie możemy nawet nie być, wrócić tam, skąd przyszliśmy, skorośmy już raz zaistnieli. My sami nie możemy być dla siebie celem. Jakieś spełnienie osobowości - jakby powiedział współczesny psycholog lub personalista - nie może być traktowane jako cel sam w sobie. Człowiek nigdy nie może być dla siebie spełnieniem. Pokora obowiązuje go nawet wobec siebie samego.

Pisze dalej Kohelet:" Powiedziałem sobie: Ze względu na synów ludzkich tak się dzieje. Bóg chce ich bowiem doświadczyć, żeby wiedzieli, że sami przez się są tylko zwierzętami. Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt, bo wszystko jest marnością. Wszystko idzie na jedno miejsce: powstało wszystko z prochu i wszystko do prochu znów wraca. Któż pozna, czy siła życiowa synów ludzkich idzie w górę, a siła życiowa zwierząt zstępuje w dół, do ziemi? Zobaczyłem więc, że nie ma nic lepszego nad to, że się człowiek cieszy ze swych dzieł, gdyż taki jego udział. Bo któż mu pozwoli widzieć, co stanie się potem?"

W księdze Koheleta zawiera się wiele mądrości, mądrości podanej w sposób skłaniający do przemyśleń i zastanowień. jej najgłębszy sens oddaje ostatni rozdział w którym Kohelet mówi:" Pomnij jednak na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: Nie mam w nich upodobania; zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc, i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie, gdy trząść się będą stróże domu, i uginać się będą silni mężowie, i będą ustawały kobiety mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulicę, podczas gdy łoskot młyna przycichnie i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną; odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze; i drzewo migdałowe zakwitnie, i ociężałą stanie się szarańcza, i pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi, tak jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał. Marność nad marnościami - powiada Kohelet - wszystko marność A ponadto, że Kohelet był mędrcem, wpajał także wiedzę ludowi. I słuchał, badał i ułożył wiele przysłów." Sama końcówka Księgi - najczytelniej zorientowana w kierunku perspektyw ostatecznych - zdradza zaś pewne informacje o autorze, a przede wszystkim jego intencjach: " Starał się Kohelet znaleźć słowa piękne i rzetelnie napisać słowa prawdy. Słowa mędrców są jak ościenie, a zdania zbiorów przysłów - jak mocno wbite gwoździe. Dane tu są przez pasterza jednego. (12) Ponadto, mój synu, przyjmij przestrogę: Pisaniu wielu ksiąg nie ma końca, a wiele nauki utrudza ciało. (13)Koniec mowy. Wszystkiego tego wysłuchawszy: Boga się bój i przykazań Jego przestrzegaj, bo cały w tym człowiek! (14) Bóg bowiem każdą sprawę wezwie na sąd, wszystko, choć ukryte: czy dobre było, czy złe."