Plany Niemiec hitlerowskich

Hitlerowski plan ataku na Polskę przewidywał jak najszybsze przekroczenie granicy polskiego państwa i podjęcie natychmiastowego, mocnego uderzenia na Warszawę (ze strony Prus Wschodnich, Śląska i Pomorza Zachodniego), co miało doprowadzić do całkowitego rozbicia głównych sił polskich na terenach na zachód od Wisły.

Pod koniec sierpnia 1939 roku, armia niemiecka była już całkowicie gotowa do planowanej od dawna wojny. Nad polska granicą zgromadziły się więc dwie grupy hitlerowskich armii - „Północ” i „Południe”.

Operacja powierzona wojskom lądowym, opierała się na całkowitym zaskoczeniu przeciwnika tak, by możliwe było uprzedzenie jego działań koncentracyjnych i mobilizacyjnych oraz na dokonaniu silnych i celnych uderzeń ze Śląska, Prus i Pomorza na Warszawę, gdzie Adolf Hitler zamierzał rozbić całkowicie główne siły polskiej armii, które -  - jak przewidywano - skoncentrowane będą na zachód od linii Wisły i Narwi.

W celu zaskoczenia polskiego przeciwnika, swoją mobilizację Wehrmacht przeprowadzał bardzo dyskretnie i ostrożnie. Rezerwistów powoływał pod broń małymi partiami i w absolutnej tajemnicy, a większe skupiska zmobilizowanych wojsk maskował i ukrywał, wykorzystując pozory organizowania zupełnie niewinnych ćwiczeń wojskowych, budowy umocnień  tzw. „Wału Wschodniego”, czy hucznych obchodów rocznicy bitwy pod Tanenburgiem.

W toku przygotowywanego ataku na Polskę, podczas kampanii wrześniowej, najważniejsze i zarazem najtrudniejsze zadanie przypadło grupie niemieckiej armii „Południe”, która (uderzając od strony Śląska, Moraw i Słowacji) miała dojść do Warszawy  i do Wisły (dokładnie na odcinku między ujściami Bzury i Wieprza), a równocześnie zablokować działania polskich sił zbrojnych w zachodniej części Małopolski.

W tym czasie druga spośród dwóch podstawowych grup niemieckich sił zbrojnych (grupa „Północ”) miała za zadanie połączyć ziemie hitlerowskiej III Rzeszy z terytorium Prus Wschodnich i – następnie - od strony tychże Prus Wschodnich zaatakować polski obszar położony na wschód od Warszawy, tak, by pozwolić później na utworzenie połączonego z siłami „Południa” pierścieniowatego i koncentrycznego okrążenia polskiej armii.

W międzyczasie, niemiecka flota powietrzna miała zaatakować i doprowadzić do całkowitego zniszczenia polskiego lotnictwa bojowego i rejonów, w których zlokalizowane były żołnierskie koszary i bazy zaopatrzeniowe dla polskiego lotnictwa. Po całkowitym opanowaniu polskiej przestrzeni powietrznej, Luftwaffe miała uderzyć na tyły wojska polskiego i uniemożliwić jego mobilizację, koncentrację i skuteczne dowodzenie oraz zablokować mu możliwości ewentualnej ewakuacji. Miała także zaatakować pierwsze dywizje wojsk polskich znajdujące się na kierunkach, w których zamierzała nacierać hitlerowska dywizja pancerna.

Nie mniej ważne i trudne zadanie przypadło niemieckiej marynarce wojennej – miała doprowadzić do całkowitego zniszczenia floty polskiej (zwłaszcza floty wojennej) oraz do całkowitego zablokowania Zatoki Gdańskiej, zapewnienia bezpieczeństwa morskim liniom komunikacyjnym III Rzeszy i biorącym udział w ataku na polskie wybrzeże, niemieckim oddziałom wojsk lądowych.

  Przebieg wrześniowych działań wojennych

W sierpniu roku 1939 trwały ostatnie przygotowania do ataku Niemiec hitlerowskich na Polskę. W nocy z ostatniego sierpnia na 1 września, odziały Wehrmachtu z Prus Wschodnich zbliżały się do Gdańska, a inne kolumny wojskowe szybko zbliżały się do polskiej granicy. Cumujący w porcie gdańskim wojskowy pancernik Schleswig - Holstein podpływał w pobliże samotnej placówki wojska polskiego na Westerplatte, a nad ranem polscy żołnierze i kolejarze udaremnili próbę przewiezienia do Polski zamaskowanego pancernego pociągu z desantem żołnierzu Wehrmachtu.

1 września 1939 roku, o godzinie 4 minut 45 Niemcy rozpoczęli pełną realizację planu ataku na Polskę – planu o kryptonimie „Fall Weiss”.

Wojska hitlerowskie w wielu punktach jednocześnie przekroczyły granicę polską, zbombardowały Chojnice i Starogard, a dwie godziny później - Warszawę.

Od momentu, gdy pancernik Schleswig - Holstein otworzył ogień na polską palcówkę na Westerplatte, przez siedem kolejnych dni obrońcy polscy pod dowództwem majora Sucharskiego dzielnie odpierali zmasowane niemieckie ataki prowadzone równocześnie z morza, powietrza i lądu. Dopiero 7 dnia września (z powodu zupełnego braku amunicji i koniecznej rannym pomocy) załoga Westerplatte skapitulowała i złożyła broń. Nazwa tego maleńkiego półwyspu stała się odtąd dla Polaków (i Europy) symbolem polskiego bohaterstwa, odwagi i żołnierskiego poświęcenia dla ojczyzny.

Odważnie, wytrwale i bohatersko bronili się także pracownicy poczty na placu Heweliusza w Gdańsku. Obrońcy (w liczbie zaledwie kilkudziesięciu osób – głównie pocztowców z Gdańska i z Gdyni) przez cały dzień dzielnie odpierali ataki, prowadzone na ten budynek, przez wojska niemieckie wsparte działaniami artylerii, samochodami pancernymi i miotaczami ognia. Skapitulowali dopiero wieczorem 1 września z braku amunicji. Większość z nich została rozstrzelana.

Wobec ziem Górnego Śląska plany Niemiec hitlerowskich były nieco inne – miał on zostać zdobyty przez oddziały dywersyjne, ale Niemcy nie chcieli doprowadzić do zniszczenia tamtejszych hut, kopalni i fabryk. Dywersanci niemieccy podjęli także ataki na terenie GOP-u, ale zostały one odparte przez polskie wojsko i Ochotniczą Powstańczą Samoobronę.

Do poważniejszego starcia doszło pod Mokrą. Bardzo tam Niemcom dali się we znaki żołnierze polskiej kawalerii armii „Łódź”, która przez cały dzień 1 września powstrzymywała natarcie niemieckich bombowców i jednostek pancernych, powodując wśród nich bardzo duże straty. Wieczorem przybyłe na odsiecz nowe oddziały polskie odparły niemiecki atak.

W kilkanaście godzin po niemieckim ataku na Polskę, jej zachodni sojusznicy - - Francja i Wielka Brytania wysłały Adolfowi Hitlerowi noty protestacyjne, w których żądały zaprzestania działań wojennych i zagroziły spełnieniem swoich powinności sojuszniczych wobec Polski. 3 dnia września, rząd brytyjski przekazał III Rzeszy swoje ultimatum, które jednak zostało odrzucone. Po odrzuceniu ultimatum, Wielka Brytania i Francja wypowiedziały Niemcom hitlerowskim wojnę. Była to jednak wojna o tyle „dziwna”, że jej wypowiedzenie  nie pociągnęło za sobą żadnych realnych działań wojennych. Polska na placu boju pozostawała więc nadal całkowicie osamotniona.

Tymczasem 3 września, w Bydgoszczy, oddziały niemieckich dywersantów zaatakowały przechodzące przez teren miasta oddziały polskiej armii „Pomorze”. W odpowiedzi, Polacy przystąpili do masowego zwalczania niemieckich dywersantów  i sabotażystów działających na terenie Polski, na tyłach polskiej armii (dywersantów tych -  – przeważnie składających się z mniejszości niemieckiej – nazywano „piąta kolumną”). W walkach tych zabito około trzystu dywersantów.

5 września do Bydgoszczy natomiast, wkroczyli Niemcy, którzy podjęli akcję aresztowań i egzekucji Polaków biorących udział w niedawnym zwalczaniu „piątej kolumny”.

9 września armia „Poznań” uderzyła (znad Bzury) na jedno ze skrzydeł ósmej armii niemieckiej. Natarcie to Niemcy powstrzymali dopiero 17 września.

Skutkiem tego, armie „Poznań” i „Pomorze” zostały otoczone, a do Warszawy dotarły tylko nieliczne ich oddziały.

Tymczasem Warszawa już od samego początku wojny, była nieustannie atakowana i nękana nalotami Luftwaffe, jednak przez sześć pierwszych dni polscy lotnicy broniący miasta,  zadali wojskom nieprzyjaciela dotkliwe straty. Warszawa została jednak przez wojska niemieckie oblężona. Nasilały się prowadzone na nią ataki i bombardowania.

Na polskim Wybrzeżu ukształtowały się dwa główne ogniska walki - Gdynia i Hel. Ich obrońcy walczyli zaciekle i dzielnie. Aż do 12 września linia polskiej obrony przebiegała przez teren i przedpola Gdyni. Ogromna przewaga sił niemieckich sprawiła jednak, że Polacy musieli wycofać się na Kępę Oksywską, gdzie dzielnie bronili się jeszcze do 19 września.

Tymczasem już 17 września ambasadorowi polskiemu w Moskwie wręczono notę dyplomatyczną, która stwierdzała, że państwo polskie faktycznie przestało istnieć i że w związku z tym ważność straciły wszystkie układy zawarte pomiędzy Polską a ZSRR. Jeszcze tego samego dnia armia radziecka wkroczyła na teren Rzeczypospolitej pod pozorem „obrony” zagrożonej ludności Ukraińskiej i Białoruskiej.

19 września opanowane zostało Wilno, a przez dwa dni trwały zaciekłe walki o Grodno. Oddziały polskie, przebijając się poprzez siły wojsk przeciwnika, przemieściły się na północ.

Polski rząd i naczelne dowództwo polskich sił zbrojnych ewakuowały się do Rumunii. Pod naporem sił sowieckich, pękała tymczasem linia obrony, którą stworzyli polscy żołnierze Korpusu Ochrony Pogranicza. Rosjanie prawie bez walki zajęli Łuck, Sokal, Równe i Włodzimierz Wołyński. Skapitulowała także wojskowa załoga Lwowa.

Tymczasem Niemcy 26 września podjęli szturm generalny na oblężoną Warszawę, który jednak po ciężkich walkach został odparty. Następnego dnia zawieszono działania wojenne, a 28 września załoga Warszawy (z powodu strasznej sytuacji pozostałej w mieście ludności cywilnej i braku realnych szans na pomoc ze strony innych jednostek wojskowych) podpisała akt kapitulacji stolicy.

Do 28 września trwała też obrona twierdzy modlińskiej, która tego właśnie dnia skapitulowała. 2 października 1939 roku, pod Kockiem rozpętała się ostatnia bitwa kampanii wrześniowej.

  Obrona Rejonu Hel

Bardzo wczesnym rankiem 1 września, niemieckie bombowce podjęły atak na lotniska w Rumii i Pucku. Jednak tego dnia, w całym rejonie Pomorza zalegała gęsta mgła, która znacznie utrudniła działalność niemieckiego lotnictwa. Przez cały dzień 1 września trwała więc ewakuacja całego polskiego  Dywizjonu Lotnictwa Morskiego w kierunku Helu.

Na pełne morze, w wyznaczone wcześniej sektory patrolowania udały się polskie okręty podwodne: „Sęp”, „Żbik” i „Ryś”. Tymczasem „Wilk” i „Orzeł” przepłynęły do przydzielonych im sektorów Zatoki Gdańskiej.

Niemiecka flota powietrzna podjęła trwające potem jeszcze przez wiele dni naloty i bombardowania półwyspu helskiego. Jedynym ich sukcesem było jednak zniszczenie większości samolotów stacjonujących w pobliżu Jastarni.

Około godziny czternastej 1 września 1939 roku nadleciały także dwie eskadry bombowców, które zrzuciły na półwysep Helski całą serię bomb. Tego samego dnia zbombardowano również port wojenny na Oksywiu.

Około godziny szesnastej polskie okręty otrzymały rozkaz zaminowania Zatoki Gdańskiej. W czasie gdy polskie okręty płynęły już w stronę Helu, zaatakowały je niemieckie bombowce.

2 września nastąpiły kolejne naloty. Pierwszy około osiemnastej, a drugi tuż po dwudziestej. Odbyło się jednak bez strat w ludziach.

Samoloty nieprzyjaciela na wodach Zatoki Gdańskiej zatopiły statek „Gdynia” oraz jeden spośród przycumowanych do niego kutrów. Inny statek „Gdańsk” został mocno uszkodzony, a potem zatopiony przez załogę.

Sukcesami po stronie polskiej było w tym okresie, między innymi zestrzelenie do morza niemieckiego bombowca nurkującego. Zmasowane naloty niemieckie na szczęście nie przyniosły polskim obrońcom poważniejszych strat w ludziach, ani w sprzęcie. Udało się ich uniknąć dzięki dobremu maskowaniu zgrupowań polskich sił i dobrej obrony przeciwlotniczej. Od zrzucanych bomb, wybuchały liczne pożary, ale każdorazowo udawało się je stosunkowo szybko ugasić. Około południa „Sęp” dokonał nieudanego ataku torpedowego na niemiecki niszczyciel, ale został mocno uszkodzony. Uszkodzeniom uległy również okręty „Wilk” i „Ryś”. Tymczasem trwało ostrzeliwanie Helu. Pierwsze pociski wystrzeliły dwa kontrtorpedowce „Leberecht Maass”. Na ten atak, ogniem odpowiedziały polskie działa ulokowane na stojących jeszcze w porcie „Wichrze” i „Gryfie”. W potyczce tej „Gryf” i dok remontowy na Helu zostały poważnie uszkodzone.

Zagrodę minową w Zatoce Gdańskiej przygotował tymczasem „Wilk”. Na północ przemieścił się „Orzeł”, a kilka zmasowanych nalotów niemieckich podpaliło i zatopiło okręty” „Gryf”, „Mewa” i „Wicher”. W porcie rybackim zatopieniu uległa także kanonierka „Generał Haller”. Nawodna flota polska przestała więc praktycznie istnieć.

4 września niemieckie niszczyciele tzw. „dozorowe”, część niemieckich okrętów podwodnych oraz niektóre spośród kutrów torpedowych opuściły Morze Bałtyckie  i skierowały się na Morze Północne.

7 września „Żbik” i „Ryś” otrzymały nieco spóźnione rozkazy stworzenia zapory minowej, a wszystkim polskim okrętom podwodnym wyznaczono całkiem nowe sektory dozorowania. Tuż przed południem, swoją samotną walkę zakończyło Westerplatte.

8 września rozpoczęto ewakuację baterii jednostek z Władysławowa w kierunku rejonu Chałup. We Władysławowie natomiast zatopiono w wejściu do portu dwie barki i trzy kutry, żeby utrudnić Niemcom wejście do portu. Akcja ta jednak nie dała zamierzonych rezultatów i port we Władysławowie stał się bazą floty niemieckiej. Polakom nie powiodło się także (podjęte w tym samym czasie) zablokowanie wodnej drogi prowadzącej do Pucka.

Jednostki niemieckie utrzymywały stały ostrzał półwyspu, co powodowało szybkie wyczerpywanie się nikłych zapasów amunicji, odpowiadających na te ataki oddziałów polskich obrońców.

9 września wojska niemieckie zajęły Puck i zaatakowały Swarzewo. W dniu następnym Swarzewo padło i w ten sposób cały półwysep został całkowicie odcięty od lądowego zaplecza. Jednocześnie zaczęła się budowa zagrody minowej zlokalizowanej 1 km na wschód od miejscowości Chałupy.

11 września  z dużymi stratami po stronie polskiej zakończyły się walki  o Władysławowo. Jednostki polskie wycofały się pod Chałupy, a walki sił lądowych na całym półwyspie ustały na prawie dwa tygodnie. W tym czasie jednak, siły niemieckie bezustannie prowadziły zmasowany atak na Kępę Oksywską, a pancernik Schlezwig - Holstein zajął pozycję pozwalająca mu z portu Gdańskiego ostrzeliwać teren baterii na cyplu.

12 września po raz pierwszy do akcji bojowej wykorzystano trałowce : „Rybitwa”, „Jaskółka” i „Czajka”, kierując je na Kępę Oksywską (jako wsparcie artyleryjskie północnego jej stoku), a w nocy, z 12 na 13 września powstała zagroda minowa na południe od helskiego cypla.

14 września silne ataki bombowe na port w Jastarni zatopiły „Czaplę” i „Jaskółkę”.

Między 18 a 19 września pancernik „Schlezwig – Holstein” prowadził silny ostrzał Helu. Tego samego dnia, dla zmylenia przeciwnika wysadzono w powietrze latarnię morską na Helu.

19 września końca dobiegły krwawe walki obrońców Babich Dołów na Oksywiu. Pułkownik Dąbek - dowódca obrońców Oksywia popełnił samobójstwo.

21 września pancerniki „Schlezwig – Holstein” i „Schlesien” prowadziły nadal ostrzał rejonu baterii na cyplu.

25 września obydwa niemieckie pancerniki „Schlesien” i „Schlezwig – Holstein” opuściły port gdański i skierowały się na Hel. Około godziny dziesiątej rozpoczęła się tam walka. Niemiecką przewagę zwiększyła możliwość dowolnego manewrowania, ukrywania się za zasłoną dymną i pomoc w obserwacji wroga prowadzonej z samolotów. Bitwa trwała około półtorej godziny. Bardzo dzielnie broniąca swoich pozycji polska artyleria uzyskała  w tym czasie co najmniej dwa trafienia pancernika „Schlesien”. Straty strony polskiej były jednak duże - 2 osoby zabite, 5 bardzo ciężko rannych oraz 5 lżej rannych. Mocno ucierpiał również sprzęt – Polacy stracili w walce między innymi kilka dział, które uległy unieruchomieniu.

27 września rozegrał się kolejny akt dramatu pomiędzy polskimi artylerzystami  i niemieckimi pancernikami. Tym razem Polakom udało się trafić piąte (na prawej burcie) działo pancernika „Schleswig Holstein”.

30 września, po zmasowanym ataku artylerii i silnej grupy wojsk lądowych,  Niemcy hitlerowscy zajęli miejscowość Chałupy. Wycofujące się stamtąd oddziały polskie wysadziły w powietrze przygotowaną wcześniej zaporę z głowic torpedowych i w ten sposób wstrzymały dalsze ataki. Obrońcy Pomorza wiedzieli już w tym czasie o kapitulacji Warszawy i upadku twierdzy modlińskiej. Morale części obrońców znacznie się więc obniżyło – zaczęło dochodzić do buntów. Na porządku dziennym były też problemy z zaopatrzeniem w żywność i amunicję - zwłaszcza tę przeciwlotniczą.

1 października roku 1939, rano, podczas narady sztabowej dowódców obrońców Helu podjęto decyzję o rozpoczęciu rokowań z Niemcami, a wieczorem, w jednym z hoteli  w Sopocie, obrońcy Helu podpisali układ o kapitulacji. Wkroczenie na Hel sił niemieckich ustalono na godzinę dziesiątą dna następnego (2 października 1939 roku). Obrona Helu w ten sposób została  więc zakończona. Jednak jeszcze przez całą noc (z 1 na 2 października) Polacy niszczyli, topili i zakopywali sprzęt, żeby tylko nie dostał się w ręce niemieckie.

  Epilogi polsko – niemieckich walk na Wybrzeżu

Z zasięgu Niemców udało się uciec kutrowi pościgowemu „Batory”, a okręty „Wilk” i „Orzeł” pomyślnie dotarły do wysp Wielkiej Brytanii.

Trzydziestu jeden poległych we wrześniu 1939 roku obrońców Helu spoczywa do dziś w zbiorowej mogile helskiego cmentarza.

Komandor W. Steyer (dowódca Rejonu Umocnionego Hel) po okresie niewoli wrócił do kraju i objął wysokie stanowisko w polskiej Marynarce. W roku 1947 został dowódcą polskiej Marynarki Wojennej. W roku 1950 został usunięty ze stanowiska i przeniesiony do Ostrołęki. Na polskie wybrzeże wrócił dopiero w roku 1956. Rok później zmarł.

Umocnienia obronne, które zachowały się na Helu z czasów drugiej wojny światowej, (budowane zarówno przez stronę polską, jak i niemiecką), ze względu na ich niepowtarzalną i niepodważalną wartość historyczną wpisano w roku 1999 do rejestru polskich zabytków militarnych.

  Przyczyny klęski wrześniowej

Na klęskę Polaków w kampanii wrześniowej złożyło się wiele różnych przyczyn. Chyba najważniejszą z nich była słabość polskiego potencjału wojskowego, jego złe wyposażenie oraz zacofanie techniczne polskiej armii. U podstaw właśnie takiego jej stanu, leżało jednak silne zacofanie ekonomiczne i przemysłowe całego kraju. Gdy we wrześniu roku 1939, do walki ze świetnie zmechanizowaną, doskonale wyposażoną i (pod względem liczebności) prawie dwukrotnie większą armią niemiecką stanęło zaskoczone   i nieprzygotowane polskie wojsko, różnice te ujawniły się najdonioślej. Opóźnienie polskiej mobilizacji powszechnej, które miało miejsce na skutek działań dyplomatycznych Wielkiej Brytanii i Francji spowodowało, że w momencie wybuchu drugiej wojny światowej, wojsko polskie było zmobilizowane zaledwie w siedemdziesięciu procentach. Reszta żołnierzy w ogóle nie zdążyła dotrzeć do swoich macierzystych jednostek. Bardzo szybko doszło także do zerwania łączności, pomiędzy poszczególnymi jednostkami polskiej armii.

Agresorzy niemieccy, uzbrojeni w atut zaskoczenia, silnych wojsk pancernych, mocno rozbudowanego lotnictwa i przewagi na morzu, bardzo szybko zaczęli posuwać się w głąb terytorium państwa polskiego. Zajmowali twierdzę po twierdzy, miasto po mieście, krwawo łamiąc opór i tłumiąc bunty oraz wszelkie formy sprzeciwu nie tylko wojska, ale także ludności cywilnej. Atakowali z jak największej ilości stron jednocześnie i uparcie zmierzali do rozpętania wojny o charakterze totalnym, która przyniosłaby całkowite zniszczenie nie tylko polskiej armii, ale także całemu krajowi i narodowi polskiemu.

Kolejną przyczyną polskiej klęski był brak jakichkolwiek działań ze strony zachodnich państw sojuszniczych – Wielkiej Brytanii i Francji, które przed rozpoczęciem się działań wojenny deklarowały Polsce zbrojną pomoc. Kraje te, już 12 września podjęły jednak decyzję o nie braniu udziału w polskiej wojnie obronnej. Odrzuciły nawet polskie prośby  o wsparcie polskich działań bombowymi nalotami na III Rzeszę. Za bardzo bowiem obawiały się odwetowej akcji tego samego typu ze strony Niemiec.

Poważnym powodem klęski Polaków w kampanii wrześniowej był także atak ze strony ZSRR (w dniu 17 września 1939 roku), który dla walczącej z hitlerowskimi Niemcami Polski, stał się przysłowiowym wbiciem „noża w plecy”. Na obronę przed dwoma silnymi, wrogimi i atakującymi jednocześnie z dwóch stron armiami Polska nie miała szans najmniejszych.

Na klęskę Polaków w wojnie obronnej z września 1939 roku złożyło się więc szereg przyczyn natury zarówno gospodarczej, jak i: militarnej, organizacyjnej i stricte politycznej.