Miasto stołeczne Warszawa, weszło w trzecie tysiąclecie z wielkim potencjałem, i to nie tylko ludnościowym (zamieszkiwana przez ponad dwa miliony mieszkańców), ale nade wszystko - strategicznym. W stolicy bowiem, zlokalizowane są wszystkie newralgiczne z punktu widzenia funkcjonowania państwa instytucje oraz urzędy, a więc: parlament, ministerstwa rządowe czy siedziba prezydenta. Poza tym Warszawa tętni życiem kulturowym i kształtuje obyczajowość w skali makro, tj. w skali kraju. Znani zagraniczni artyści odwiedzają stolicę częściej, niż jakiekolwiek inne miasto w Polsce. Nie bez znaczenia jest także jej lokalizacja, niemal w sercu państwa, w centrum. Do Warszawy zawitają więc, przejeżdżający z północy na południe kraju (i na odwrót), jak i podróżujący z zachodu na wschód (i analogicznie na odwrót). Oto w bardzo wielkim zarysie, Warszawa jaką znamy dzisiaj. Pozostaje zadać sobie pytanie: Czy taka była i przed wiekami? Lub jeszcze lepiej: Jakim miastem była nasza stolica niegdyś, w XVI, XVII i XVIII wieku? Odpowiedź na to pytanie będzie stanowiło meritum poniższej pracy.
Zacznijmy od próby zdefiniowania słowa stolica oraz miasto prowincjonalne. Pod pojęciem stolica rozumie się: 1. główne miasto w państwie, w którym znajdują się siedziby centralnych władz politycznych i administracyjnych, centralnych urzędów i instytucji 2. główne miasto jakiegoś okręgu będące ważnym ośrodkiem przemysłowym, handlowym, kulturalnym, sportowym itp. (Internetowy "Słownik Języka Polskiego"). Z kolei miasto prowincjonalne, to miasto w tej części kraju, w regionie, które, jest oddalone od stolicy, z dala od centrum; a dosadniej mówiąc, miasto zapadły kąt (Internetowy "Słownik Języka Polskiego"). Oczywiście niemal w każdym aspekcie życia, a więc w sferze społecznej, obyczajowej, naukowej, kulturowej czy gospodarczej, stolica jest miejscem atrakcyjniejszym od miasta peryferyjnego.
Pierwszy okres świetności Warszawy jako miasta, choć jeszcze nie stolicy, przypada na lata 1526-1655. Wraz ze śmiercią księcia na Mazowszu - Janusza, rejon ten we władanie przejęła jego siostra, Anna. Miało to miejsce w roku 1526. Po niespełna pół roku od tego wydarzenia, do Warszawy uroczyście przybył król Polski Zygmunt Stary, i ustanowił tak nad Mazowszem, jak i nad Warszawą królewski zarząd. Akt ten, zainicjował stopniowy rozkwit miasta.
Brakuje jednoznaczności w ocenie uczonych, co do konkretnej i dokładnej daty przeniesienia stolicy państwa polskiego z Krakowa do Warszawy. Nie ulega wątpliwości, że pierwszą proponowaną datą ustołecznienia Warszawy, jest rok 1596. Wówczas to na zamku królewskim na Wawelu, wybuchł pożar, a tym samym zaistniała konieczność przeniesienia rezydencji panujących do innego, niż krakowski, ośrodka. Jak wiadomo, z tytułu dodatkowych przesłanek, a więc: politycznych, gospodarczych, handlowych czy obyczajowych, wybór padł na centralny ośrodek Mazowsza. Drugą sugerowaną datą, jest rok 1611, kiedy to król Zygmunt III Waza, ostatecznie zasiedlił przebudowany Zamek w Warszawie. Warto pamiętać o jednym, ustołecznienie Warszawy nie dokonało się z dnia na dzień. Było procesem złożonym i wieloetapowym. Jak bardzo złożonym i wieloetapowym, o tym świadczy choćby fakt sporadycznego "pomieszkiwania" w Warszawie, przez kolejnych polskich władców.
I tak jako pierwszy, w przyszłej stolicy kraju, wizytował król Zygmunt Stary, w roku 1526. Z kolei jego małżonka, Bona, wraz z córkami, mieszkała w podwarszawskim Ujazdowie, w okresie od 1548 do 1556 roku. Uroki miasta doceniła także Anna Jagiellonka, która nie opuściła go do 1596 roku. W latach 1569-1572 częste wizyty w Warszawie, składał Zygmunt August. Podobnie król Stefan Batory. I wreszcie za Zygmunta III Wazy, dokonał się ostatecznie akt ustołecznienia miasta, w kontekście umiejscowienia w nim rezydencji panujących Rzeczpospolitą.
Jak wyżej wspomniałam, ustołecznianie się Warszawy, było aktem na który złożyły się liczne czynniki, w tym także, a może nade wszystko, czynnik polityczny. I tutaj właśnie organizowano zgromadzenia sejmowe i elekcyjne. Z nadejściem pierwszej połowy wieku XVI, w przyszłej stolicy, zwoływano szlacheckie zjazdy. Od 1563 roku, w kościele św. Marcina przy ul. Piwnej, zbierał się generał mazowiecki (tj. sejmik ziemski), przygotowując instrukcje na sejm, dla udających się na niego posłów. To w Warszawie, w latach 1556-1557, obradował Sejm Walny Koronny, zaś na przełomie roku 1563 i 1564 - Sejm Egzekucyjny. Punktem kulminacyjnym, było uchwalenie przez sejm lubelski, iż kolejne Sejmy Walne Koronne i Wielkiego Księstwa Litewskiego, obradować będą w Warszawie. I wreszcie, polityka Rzeczpospolitej w dobie po śmierci Zygmunta Augusta, przyczyniła się ostatecznie do ustołecznienia miasta.
Tak bowiem oto, w 1573 roku, w Warszawie obradował Sejm Walny Konwokacyjny. Z kolei, we wsi Kamion, przeprowadzono pierwszą wolną elekcję. Wybór padł na kandydata dworu francuskiego, księcia Henryka Walezego. Niestety targany rządzą panowania we Francji, oraz uwikłany w konflikt wyznaniowy we własnym kraju, długo na tronie polskim nie zasiadał. Już na przełomie miesiąca sierpnia i września roku 1574, z inicjatywy polskiej szlachty, zwołano drugi Sejm Walny Konwokacyjny. Przeprowadzono także kolejną elekcję, tym razem w miejscowości Wielka Wola, także w pobliżu Warszawy. Wówczas to, na polski tron wybrano i do małżeństwa z Anną Jagiellonką, zobowiązano księcia Siedmiogrodu - Stefana Batorego. Podczas kolejnej elekcji w roku 1587, zorganizowanej po śmierci Stefana Batorego w 1586 roku, kandydatem do tronu, popartym ostatecznie przez polską szlachtę, był Zygmunt III Waza. Na władców Rzeczpospolitej Obojga Narodów, wybrano także synów Zygmunta III Wazy, a więc w roku 1632 Władysława IV, a w roku 1648 Jana Kazimierza. Ten ostatni abdykował w roku 1668, zamykając tym samym linię Wazów na polskim tronie.
Począwszy od roku 1570 do roku 1655, w stolicy Mazowsza zorganizowano 65 sejmów, oraz 5 elekcji. Warto zastanowić się: Co to oznaczało w praktyce? Otóż, Warszawa niemal co rok-dwa przekształcała się w punkt zborny polskiej i litewskiej magnaterii oraz szlachty, tłumnie przybywającej na mające mieć miejsce obrady sejmowe lub elekcyjne. W takich właśnie momentach, momentach obrad i zjazdów, liczba ludności miasta wzrastała dwukrotnie. Z jednej strony, był to dla rodzimej ludności Warszawy, nie mały dyskomfort. Musieli oni bowiem jakoś ulokować i zakwaterować przyjezdnych. Tym bardziej, że obowiązywała zasada odstępowania kwater gościom. W imię więc wspomnianej reguły, prawowici mieszkańcy na czas zjazdów, przenosili się na poddasza, do oficyn czy komórek. Poza tym dyskomfortem, był jeszcze i jeden. A mianowicie, pijani, skorzy do rozrywek bracia szlachcice, często dewastowali domy czy kamienice, pozostawiając po sobie nie tylko opustoszałe zabudowania, ale i olbrzymią ilość odpadków i śmieci. Czy była zatem jasna strona, odbywających się w Warszawie sejmów i elekcji? Spróbujmy odpowiedzieć. Z całą pewnością zwiększał się utarg w mieście, intensyfikował się handel, obrót towarem, dodatkowo mieszczanie otrzymywali przywileje miejskie. Niemniej jednak bilans ogólny wychodził na minus. Z tytułu odbywających się w mieście zjazdów szlacheckich i magnackich, strat i szkód było zdecydowanie więcej niż korzyści.
Teraz kilka słów o innych doświadczeniach dziejowych Warszawy. Z dniem 7 września 1655 roku, do miasta weszli Szwedzi. Gdy opuszczali Warszawę, nie przypominała ona ośrodka, który zastali. Być może byłoby inaczej, gdyby miesiąc wcześniej, w sierpniu, stolicy nie opuściła para królewska: Maria Ludwika oraz Jan Kazimierz, i nie pozostawiła tam jedynie 200 zbrojnych żołnierzy. Niestety stało się inaczej. Po wkroczeniu Szwedów do Warszawy, wybuchła ogólna panika. Kto mógł w popłochu opuszczał miasto. Nie powinien dziwić fakt, że w takich warunkach, stolica skapitulowała, i niemal przez rok była okupowana przez nieprzyjaciela. Stan ten uległ zmianie, z momentem szturmu na Warszawę wojsk dowodzonych przez hetmana Stefana Czarnieckiego. Niemniej jednak, Szwedzi nie od razu się poddali. Najpierw podpalili część Nowego Miasta oraz Przedmieścia, po czym przez kolejne półtora miesiąca okupowali Warszawę. Nie odpuszczał także hetman Czarniecki. Przypuścił drugi szturm na miasto, tym razem udany. Można jednak powiedzieć, że Warszawę opuściło szczęście. Dlaczego? Otóż, po udanym szturmie wojsk hetmańskich, przyszła kolej na klęskę poniesioną przez wojska Korony i Litwy pod Targówkiem, oraz na wycofanie się króla Jana Kazimierza na lewy brzeg Wisły. W tych okolicznościach, Warszawa znowu znalazła się w rękach wroga. Szwedzi i tym razem nie oszczędzili miasta. Płonęły kolejne części Warszawy. Okradano i plądrowano zabudowania. Niszczono mury miejskie. A pozostałą na miejscu, warszawską społeczność, zabijała wybuchła w mieście zaraza. Miasto było w opłakanym stanie, częściowo spalone, częściowo zburzone, w większości opustoszałe i splądrowane. Pytanie: Kto był temu winny? Czy tylko najeźdźcy, Szwedzi? A może rodacy, począwszy od królewskiej pary po urzędników, którzy w chwili próby, egoistycznie opuścili miasto, i pozostawili je na przysłowiową pastwę losu?
Niezależnie od winy i odpowiedzialności za katastrofę w mieście, przystąpiono do jego odbudowy. Duży wkład w odrestaurowanie Warszawy, zwłaszcza wkład materialny, wnieśli magnaci. Mieszczanie bowiem, z reguły nie mogli sobie pozwolić na podobne inwestycje. Pamiętać należy, że to ich majątek uległ w pierwszej kolejności zawłaszczeniu przez Szwedów.
Dodatkowo przy odbudowie miasta ze zniszczeń, można było liczyć na wpływy ze skarbu Warszawy. W tym czasie do stałych (stosunkowo wysokich) źródeł finansowania stolicy należały:
- cło wodne w komorze warszawskiej, zysk rzędu kilkuset złotych w ciągu roku (w wieku XVI i XVII)
- cło ziemne, zysk rzędu 200-300 złotych rocznie
- opłaty jarmarczne: 1) opłaty bankowe, 2) opłaty od przedstawicieli poszczególnych profesji, 3) opłaty od jatek chlebowych i mięsnych, 4) opłaty od bud i straganów, 5) opłaty od wina i piwa
- czynsze z wynajmowania domów i mieszkań
- czynsze dzierżawne od miejskich "przedsiębiorstw".
Wszystkie te wpływy w skali rocznej dawały kwotę pieniężną rzędu kilkunastu tysięcy złotych. Na marginesie, wszelkie działania naprawcze podejmowane przez miasto w okresie po sejmach i elekcjach, zabierały od 20 do 45 %, wspomnianych zysków.
Struktura funkcjonowania władz miejskich. W skład zarządu stolicą wchodzili między innymi: 1) ławnicy, 2) rajcy miejscy, 3) burmistrz (wybierany przez ławników i rajców), 4) starosta (reprezentant królewski). Tryb powoływania ławników był niezwykle skomplikowany i często ulegał zmianom.
Struktura ludnościowa w mieście. Końcem XVI wieku w Warszawie żyło około 5500 osób, pół wieku później liczba ta wzrosła do blisko 8000. Aczkolwiek podkreślić należy, że byli to tylko tzw. stali mieszkańcy. Gdy w mieście organizowano sejm, bądź elekcje, liczba ludności zwiększała się co najmniej dwukrotnie. Wzrost ten był spowodowany nie tylko przybyciem mających obradować posłów czy senatorów, ale i towarzyszących im pocztów magnackich, służby, a także udających się za nimi - żebraków czy prostytutek. Kolejna uwaga. Wspomniane liczby dotyczą wyłącznie miasta, i nie obejmują ośrodków pogranicznych, a więc: Pragi (1648 rok - nadanie jej praw miejskich), Skaryszewa (1641 rok - otrzymanie praw miejskich), Nowego Leszna (1648), czy Grzybowa (1650). Łącznie wszystkie cztery wymienione miejscowości oraz Warszawa, liczyły około 20 000-30 000 mieszkańców. I jeszcze jedna uwaga. Przedstawione dane liczbowe (tak w przypadku miasta stołecznego, jak i osad pogranicznych) uwzględniają starty w liczbie ludności, zachodzące na skutek chorób, zaraz czy fal głodu. Niemniej jednak, straty powodowane przez wspomniane czynniki, były wyrównywane znacznym przyrostem naturalnym, w mieście, oraz jego okolicach.
Statut mieszkańców stolicy, posiadali tak cieszący się pełną paletą praw - obywatele, czyli mieszczanie, jak i nie mający prawa miejskiego, a więc: kler, szlachcice zamieszkujący miasto, służba i pracownicy posiadłości magnackich, szlacheckich czy osób duchownych, królewscy.
Jedną z bardziej reprezentatywnych grup zawodowych w mieście, byli rzemieślnicy. Szacuje się, że około roku 1640, cechy zrzeszały blisko 225 rzemieślników. Warto także zaznaczyć, że oprócz pracy typowo cechowej, podejmowali się oni także partaczenia.
Podział miasta. Warszawa zwykła się była dzielić na Stare i Nowe Miasto, a także na Przedmieścia (np. na Krakowskie Przedmieście). Gdybyśmy chcieli porównać ówczesną Warszawę do jakiejkolwiek dzisiejszej miejscowości, to wybór padłby na Podkowę Leśną.
Całe miasto okalał (a tym samym zabezpieczał przed nieprzyjacielem) Wał Zygmuntowski. Inicjatywę jego wzniesienia, podjęto po niepowodzeniu wojsk polskich w bitwie pod Cecorą. Chciano tym samym, ustrzec miasto przed ewentualną, kolejną interwencją zbrojną, turecką. Kształtem, Wał przypominał półokrąg, przy czy jego promień wynosił dokładnie 1050 metrów. U podnóża Zamku, umiejscowiony był środek półokręgu.
Na Starym Mieście dominowały cztero lub pięciokondygnacyjne budynki, kryte dachówką. Zabudowa była niezwykle gęsta, a układ zabudowań był trzytraktowy. Na początku XVII wieku, kamienice wzniesione przy Rynku, często zdobiono herbami lub innymi malowidłami (względnie rzeźbami). Miało to służyć ukazaniu bogactwa mieszkańca konkretnego zabudowania lub być wyrazem zajmowanej przez niego pozycji w polskim społeczeństwie. Pod względem estetycznym, Warszawa zyskała po pożarze roku 1607. Tak bowiem oto, płomienie strawiły część zabudowy, niemniej jednak w jej miejsce, pojawiły się nowe, bardziej okazałe i efektowniejsze kamienice (w dużej mierze wzniesione ze środków, posiadanych przez bogatszych mieszczan). Warszawski Rynek nie przypominał klasycznego placu rynkowego. Miał natomiast charakter swobodnej przestrzeni. To na tej przestrzeni, podczas dni handlowych, kupcy rozstawiali swoje stargany, i to na tej przestrzeni, umiejscawiano kuchnie polowe na czas sejmu i przybycia do miasta posłów i senatorów z całej Rzeczpospolitej. Rynek spełniał także i inne funkcje. Po części polityczne i reprezentacyjne, gdyż w budynkach przy Rynku, rezydowali przedstawiciele władz miejskich. Po części jurysdykcyjne, gdyż na Rynku wykonywano wyroki sądowe (np. kary pręgierza), ale i egzekucje. Funkcję zdecydowanie bardziej reprezentacyjną, spełniał placyk przed Zamkiem Królewskim. Aczkolwiek, dopiero z nastaniem czasów Zygmunta III Wazy, który nakazał wyburzenie tamtejszych kamienic, na miejscu których z kolei, pojawił się wspomniany placyk. Potem z inicjatywy syna Zygmunta - Władysława IV, na placyku stanęła Kolumna Zygmunta.
Pod względem wizualnym i estetycznym, zabudowania Starej Warszawy, zdecydowanie przewyższały budynki, wznoszone na Nowym Mieście. Te drugie, były o wiele bardziej skromne i mniej okazałe. Poza tym, zabudowa nie była także, tak gęsta. Na Nowym Mieście wznoszono domy z drewna, o jednej kondygnacji, najczęściej kryte gontem, a nierzadko i słomą. Najbardziej "zbita" zabudowa znajdowała się wokół Rynku Nowomiejskiego. Wyróżniającymi się na Nowym Mieście budynkami były:
- wykonany z drewna Ratusz
- Kościół Najświętszej Marii Panny (murowany)
- Kościół Św. Jerzego
- Kościół Św. Benona (z początków XVII wieku).
Stara Warszawa, jak się szacuje, była blisko 10 razy bogatsza od Nowego Miasta.
Już na początku XVI wieku, w najbliższym otoczeniu miasta, zaczęto wznosić jurydyki. Powstające wokół Warszawy osady, miały charakter typowy dla tego typu enklaw szlacheckich, magnackich, a także kościelnych. A propos tych ostatnich. W okolicach Warszawy, powstały jurydyki Zakonu Bernardynów, Karmelitów, Franciszkanów, a także Wizytek. Zabudowania powstające z kolei, w jurydykach szlacheckich czy magnackich, nie przypominały swoich miejskich odpowiedników. Były okazalsze, i zwyczajnie większe. Tak w przypadku enklaw kościelnych, jak i szlacheckich czy magnackich, ich właściciele nie poczuwali się do odpowiedzialności wobec prawa miejskiego (co zresztą było charakterystyczne dla jurydyk, gdyż z założenia nie obowiązywało na ich terenie ani miejskie sądownictwo, ani nie działały tu władze miejskie). I tak, na pograniczu miasta, rodziła się jak gdyby nowa dzielnica, nowa to znaczy bogatsza, wspanialsza, rezydencjonalna, bardziej okazała. Można powiedzieć, że kształtowała się nowa jakość, tym bardziej, że jurydyki, to nie tylko piękniejsze zabudowania czy nowe ratusze. Jurydyki to także odrębne prawodawstwo czy administracja. I wreszcie jurydyki, to zaistnienie wolnej konkurencji w wymianie handlowej z miastem, to rywalizacja rzemieślników z miejskich cechów, z rzemieślnikami z osad.
Co więcej, w okolicach Warszawy powstawały nie tylko jurydyki, ale modernizowały się i powiększały się folwarki (zlokalizowane na Przedmieściach), jak również prawobrzeżne wsie: Praga, Skaryszew czy Grochów. Tak więc, na Przedmieściach czy na prawym brzegu Wisły, na początku XVII wieku, świetnie gospodarczo, handlowo czy ekonomicznie, prosperowały osiedla o charakterze folwarcznym lub wiejskim. Z kolei ów prężny rozwój, zapewniał im zainteresowanie i protekcję bogatych panów feudalnych.
Inwestycje i nowinki techniczne w mieście. Po pierwsze: most. Z dniem 25 czerwca 1568 roku, ruszyła w Warszawie budowa mostu. Całe przedsięwzięcie realizowano przez cztery lata. Konstruktorem mostu był niejaki Erazm z Zakroczymia, zaś starosta miasta kontrolował przebieg prac. Most wykonano z materiałów drewnianych, głównie dębowych i sosnowych, połączonych elementami żelaznymi. Most oddano do użytku z dniem 5 kwietnia 1573 roku. Prawo jego użytkowania miała w pierwszej kolejności szlachta i magnateria. Most przetrwał jedynie do roku 1603, kiedy to zniszczyła go i porwała z prądem rzeki, powódź. W omawianym okresie, tj. w XVII wieku, usiłowano wznosić także mosty pontonowe. Próby te jednak okazały się nieudane, a mosty nietrwałe.
Po drugie: ulice. Ogólnie rzec ujmując, stan ulic w Warszawie był fatalny. Te lepsze były budowane z kamieni i cegieł,. Lepsze nie oznaczało jednak idealne. Do ideału brakowało im wiele, np. dokładności w ułożeniu poszczególnych bloków. Niewielką część ulic zabezpieczano i wzmacniano balami z drewna. Niemniej jednak większość, pozbawiona tego typu wsporników, w czasie jakichkolwiek opadów, stawała się absolutnie nieprzejezdna. Skarb miasta corocznie przeznaczał więc stosowne kwoty na skrzybanie z błota i lodu, jak również na grodzenie i brukowanie. I choć ulice nie były najlepszej jakości, to przyznać należy, że władze miasta czyniły wszystko co w ich mocy, aby tej jakości jeszcze nie pogarszać. Troszczono się także o porządek i czystość wokół ulic. Uchwałami rady miasta zakazywano więc śmiecenia, wyrzucania odpadków, itp. Uchwały uchwałami, a miasto i jego mieszkańcy żyli swoimi zasadami i zupełnie porządku i czystości w Warszawie nie przestrzegali. A brud i nieczystości sięgały "(...) gnoju i plugastwa na wysokości dwu chłopa.
Po trzecie: oświetlenie. Otóż, sprawa ta była zupełnie nieuregulowana i bardzo indywidualna. To znaczy, jeżeli właściciel kamienicy czy domu, chciał oświetlać wejście do zabudowania, to mógł to czynić, ale wyłącznie we własnym zakresie. Stąd na przykład, w obawie przed niebezpieczeństwem pożaru, z nadejściem nocy, kaganki gaszono. Podobnie rzecz się miała z oświetlaniem ulic czy traktów. Jeżeli ktoś chciał się czuć bezpiecznie, musiał ze sobą nosić (lub wozić) pochodnie lub latarenki.
Po czwarte: sieci wodna i kanalizacyjna. Zostały założone w Warszawie na początku wieku XVI. Rury odprowadzające ścieki i doprowadzające wodę, zostały wykonane z drewna. Stara część miasta korzystała z ujęcia wody w wygonie miejskim, z kolei Nowe Miasto, z ujęcia w Nalewkach. Sieci wodociągowa i kanalizacyjna, były jednak przywilejem, na który mogli sobie pozwolić jedynie najbogatsi obywatele miasta. Niezamożni musieli zaopatrywać się w wodę ze studzienek, źródeł, lub zwyczajnie z Wisły.
Twórczość i sztuka. Można zaryzykować stwierdzenie, że dla rozwoju sztuki w mieście, duże znaczenie miały funkcjonujące tutaj cechy. Zwłaszcza złotników i szklarzy. Szklarze. To oni produkowali okienne szyby, wprawiali piękne i kolorowe witraże w kościołach i miejscach kultu, jak również witraże w domach magnackich czy szlacheckich. Złotnicy z kolei, pałali się jubilerstwem, wykonując głównie ze złota i srebra, biżuterię a także przedmioty ekskluzywne, luksusowe. W mieście działali także malarze, ozdabiając zabudowania kościelne, klasztorne, a także prywatne - magnackie czy szlacheckie.
Z czasem, zaczęły prosperować drukarnie. Najpierw pism ulotnych, a od pojawienia się w mieście drukarza z Poznania, niejakiego Rossowskiego, także drukarnie typograficzne. Zakład Rossowskiego, znajdował się przy ulicy Wąski Dunaj, i produkował tak konstytucje sejmowe, jak i pisma ulotne. Te drugie, miały postać jednodniowych broszur, opisujących wydarzenia, które rozegrały się w mieście. Z biegiem lat w Warszawie powstała kolejna duża drukarnia typograficzna. Niemniej jednak miasto nie miało statusu największego ośrodka wydawniczego w kraju. Wciąż na pierwszym miejscu pozostawał Kraków, ze swoimi jedenastoma drukarniami.
W mieście z powodzeniem funkcjonowały biblioteki. Prywatnymi zbiorami dysponowali zwłaszcza król, magnaci ale i mieszczanie. Niestety księgozbiory warszawskie doświadczyły ogromnego uszczuplenia, zniszczenia i rozkradzenia podczas szwedzkiej interwencji i okupacji w latach pięćdziesiątych XVII wieku.
W II połowie wieku XVII z inicjatywy Pijarów oraz Jezuitów, powstawały w mieście kolegia, mające edukować w duchu tzw. tradycyjnym, młodzież magnacką.
Z kolei, na dworze królewskim w dobie panowania dynastii Wazów, często bywali ludzie nauki, piewcy kultury. Zjawisko to nasiliło się w czasach dorastania i panowania Władysława IV. Już w wieku dziecięcym przyszły król interesował się nauką, śledził nowinki i starał się rozumieć ich fenomen (przykładem może być luneta Galileusza, zastosowana z czasem w wojsku). Na polskim dworze w dobie Władysława IV, znaleźli się między innymi:
- Magni, fizyk i filozof, badający zjawisko istnienia próżni
- Tytus Liwiusz Burattini, uczony niezwykle uzdolniony, z powodzeniem łączył zainteresowania z dziedziny fizyki, geografii, architektury czy archeologii, konsekwencją owej wszechstronności były próby konstruowania różnych maszyn i urządzeń, np. prototypu roweru czy amfibii.
Dużo starań na rzecz rozwoju nauki podjęli także, następca Władysława IV - Jan Kazimierz oraz Maria Ludwika. Sprowadzano wówczas na polski dwór w Warszawie uczonych, artystów, poetów, kontynuując tym samym dzieło Władysława IV.
W okresie od roku 1526 do roku 1655, Warszawa przeżywa rozkwit infrastrukturalny i gospodarczy. W pierwszej kolejności, został on wywołany włączeniem Mazowsza, a co za tym idzie także Warszawy, do Korony. Tym samym, miasto znalazło się niemal dokładnie w centrum, w sercu kraju. Tutaj krzyżowały się drogi handlowe, tutaj zaczęło kwitnąć i tętnić życie polityczne państwa. Z czasem to tutaj, przeniesiono rezydencję panujących i to tutaj, rozwijała się nauka i kultura, a także kształtowała się obyczajowość. To tutaj, ludzie znajdowali pracę i to tutaj, mogli liczyć na uczciwy zarobek. Przy dość spektakularnym rozwoju demograficznym, miasto ustrzegło się konfrontacji i walk klasowych. Można więc powiedzieć, że do czasów Potopu Szwedzkiego przeżywało swój najlepszy czas, swój złoty wiek, wychodząc poza peryferyjność i prowincjonalność, a stając się iście stołecznym miastem.
W roku 1697 na polskim tronie zasiadł Sas, August II Mocny. Priorytetowym zadaniem postawionym przez niego, jak i jego administrację, było przekształcenie Rzeczpospolitej we własność dziedziczną dynastii Wettinów. W latach 1700-1721, nasz kraj został wmanewrowany w konflikt zwany wojną północną. Specyfika naszego udziału w tej rozgrywce polegała na tym, że nie będąc w pełni stroną konfliktu, na terenie Rzeczpospolitej toczyła się niszcząca i destrukcyjna wojna. Wtedy także zniszczono Warszawę. Na tym nie koniec. Doszło do rozgrywek personalnych, w konsekwencji których, od władzy starano się odsunąć Augusta II, a tron powierzyć wojewodzie poznańskiemu - Stanisławowi Leszczyńskiemu. Instrumentem w walce była stolica, którą przekazywano sobie dosłownie z rąk do rąk. Tak bowiem oto, raz miał ją w swoim posiadaniu Stanisław Leszczyński, raz August II a jeszcze kiedy indziej - król szwedzki. Ostatecznie pod osłoną wojsk rosyjskich, w 1709 na tron powrócił Wettin. W roku następnym, 1710, decyzją Walnej Rady Warszawskiej, przywrócono oficjalnie saskie rządy w państwie. Wydawało się, że Warszawa chwilowo jest bezpieczna. Bezpieczna od zbrojnej interwencji, ale nie od klęsk. Niestety od początku wojny północnej, miasta bardzo często doświadczały kataklizmy takie jak powódź, nieurodzaj czy głód. Do tego wszystkiego po roku 1733, tj. po śmierci Augusta II, doszły jeszcze spory i podwójna elekcja, żywiołowe sejmy i interwencja zbrojna obcych wojsk. Sytuacja w kraju nie przedstawiała się najlepiej.
A jak panowanie Saskie odcisnęło się na funkcjonowaniu stolicy, w innych niż polityczna kwestiach? Spróbujmy się zastanowić.
Urbanistyka. W 1713 roku z inicjatywy Augusta II rozpoczęto budowę kompleksu zwanego Osią Barokową, lub Osią Saską. Główną atrakcją kompleksu był pałac Andrzeja Morsztyna, zbudowany przez Tylmana z Gamern. W skład rezydencji, za wyjątkiem pałacu, wchodziły jeszcze plac o charakterze reprezentacyjnym, oraz Ogród Saski. Głównie z powodów finansowych, Augustowi II nie udało się sfinalizować swego projektu. Niemniej jednak, powstawały także inne przedsięwzięcia urbanistyczne. Warto więc wymienić:
- powstanie dzielnicy Żoliborz (czyli Joli Bord - piękny brzeg), głównie z tytułu wzniesienia przez Pijarów letniej rezydencji z parkiem, z przeznaczeniem dla uczącej się młodzieży; z czasem Żoliborz zyskał miano dzielnicy dworkowej; wzniesiono tam także Drogę Kawaleryjską (zwaną także Traktem Królewskim)
- powstanie w pobliżu Cytadeli - koszar
- powstanie tzw. Domu Poprawy, z pomieszczeniami przeznaczonymi dla sierot, z salami dla
aresztantów oraz z warsztatami pracy.
Z czasem, instytucją nadzorującą oraz koordynującą budownictwo miejskie, stała się Komisja Policji. Na czele architektów w tejże Komisji, stanął Jakub Kubicki. W Warszawie Komisja chciała osiągnąć między innymi: "(...) regularność placów, równie jak i wpadających pomniejszych uliczek, położenie ratuszów, uproporcjonowanie kościołów, wielkość targowisk, pomiarkowanie szpitali i miejsc zabawy publicznej, a to wszystko mając wzgląd na dalszy wzrost miasta." Innymi słowy: w mieście uliczki miały być proste i wybrukowane, zabudowanie oddzielone od siebie odpowiedniej grubości oraz wysokości murem (na ewentualność pożaru). Całość miała przypominać oświeceniowy ideał.
W dobie oświecenia do poprzednich, dołączyło sześć nowych jurydyk. Pośród nich, swoistą perełką, była enklawa Franciszka Bielińskiego - Bielno. Nie tylko, że funkcjonowała ona na prawie chełmińskim, nie uiszczano z niej opłat na rzecz miasta stołecznego Warszawa, ale rozciągała się ona terenach ulic: Próżnej, Świętokrzyskiej, Zielnej i Jasnej. Poza tym, przez osadę biegła także dzisiejsza ulica Marszałkowska, wówczas ulica Bielińska. Inną znaną i powstałą w XVIII wieku jurydyką, była enklawa na terenie, będącym własnością królewską, a nie prywatną, tj. Grzybów. Wówczas także narodziła się nowa dzielnica miasta, Powiśle. Pomimo szeregu prac mających na celu osuszenie tamtejszych terenów, oraz cofnięcie koryta Wisły, Powiśle nie dołączyło do plejady zamożnych i cenionych warszawskich osiedli. Zamiast okazałych kamienic, powstawały tu domy z drewna. Być może najważniejszym czynnikiem powodującym niechęć do osiedlania się na Powiślu, było ciągłe niebezpieczeństwo wylewu rzeki.
W XVIII wieku w stolicy (a dokładnie w roku 1770) wzniesiono Wał Lubomirskiego. Miał on chronić miasto przed dżumą, a być może także przed konfederatami barskimi. Niezależnie od przeznaczenia, Wał w pierwszej kolejności scalił miasto w całość i zapobiegł dalszemu tworzeniu się wokół stolicy, małych enklaw i miasteczek.
Z inicjatywy Franciszka Bielińskiego, w 1740 roku, powstała Komisja Brukowa. Do jej osiągnięć w Warszawie należało: oczyszczenie miasta z zalegających śmieci i odpadków, rekonstrukcja bruku na części ulic i pokrycie nim, tych niebrukowanych jeszcze, wzniesienie mostów na mniejszych odnogach Wisły. Prace były tak perfekcyjne, że nie trzeba było ich ponawiać przez kolejne sto lat.
Ale oświecenie to także choroby. Nie ustrzegła się ich także Warszawa. W XVIII wieku szalała zaraza dżumy, ospy, duru brzusznego, a nade wszystko chorób wenerycznych. Syfilis sięgał rzędu 60 % wszystkich zachorowań. Niekontrolowana prostytucja, nie ułatwiała walki z ogniskiem chorobowym. W tej sytuacji szpitale musiały przejść stosowną ewolucję: od instytucji charytatywnych, przeznaczonych dla biedoty, po zakłady lecznictwa medycznego dla wszystkich obywateli. W XVIII wieku, w stolicy powstały (między innymi) następujące szpitale: Św. Rocha (1707 rok), Bonifratrów, Św. Łazarza czy Szpital Generalny.
Tak jak w Europie, tak i w oświeceniowej Warszawie upowszechnił się zwyczaj grzebania zwłok poza murami miasta. Od 1782 roku, w mieście nie wolno było chować umarłych na cmentarzach przy kościołach. Powstał pierwszy cmentarz podmiejski, Cmentarz Świętokrzyski, a po nim kolejne, mniejsze.
Wzniesiono także w wieku XVIII, w stolicy, nowoczesny budynek o przeznaczeniu szkolnym, edukacyjnym. Było to Collegium Nobilium. Nowoczesność tegoż gmachu, polegała nie tylko na tym, że oddano go do użytku szkole zreformowanej (Stanisława Konarskiego), ale także na tym, że posiadał on wiele udogodnień nieznanych innym tego typu placówkom (np. spełniał wymogi sanitarne i wychodził naprzeciw wymogom higienicznym w szkole). Wówczas także oddano do użytku publicznego obywateli miasta Warszawa Bibliotekę Załuskich, liczącą blisko 200 tysięcy książek.
Bibliografia:
1. Maria Bogucka, Maria I. Kwiatkowska, Marek Kwiatkowski, Władysław Tomkiewicz, Andrzej Zahorski, Warszawa w latach 1526-1795, PWN, Warszawa.
2.Karol Mórawski, WARSZAWA dzieje miasta, Książka i Wiedza, Warszawa, 1976
3. Andrzej Zahorski, Warszawa za Sasów i Stanisława Augusta, PIW, Warszawa, 1970
4. Encyklopedia Warszawy, pod red. prof. dr Stanisława Herbsta, PWN, Warszawa, 1975
5. Marian Drozdowski, Andrzej Zahorski, Historia Warszawy, PWN, Warszawa, 1972
6. Internet: http://www.encyklopedia.pl