Akademia pana Kleksa

Jan Brzechwa

Streszczenie szczegółowe

Ta oraz inne bajki.

Adam Niezgódka miał 12 lat i od pół roku był uczniem Akademii pana Kleksa. Mówił o sobie, że dotychczas był kompletnym niezdarą i wszystko mu się nie udawało. Po serii niefortunnych zdarzeń rodzice zdecydowali się wysłać go do Akademii.

Budynek Akademii mieścił się na ul. Czekoladowej i liczył 3 piętra. Na parterze znajdowały się sale lekcyjne, na 1 piętrze – sypialnie i jadalnia, a na 2 piętrze mieszkał w jednym pokoju Pan Kleks i szpak Mateusz (pozostałe pokoje były zamknięte). Na 3 piętrze znajdowały się sekrety Pana Kleksa i nikt nie miał tam wstępu, a sam profesor wchodził tam przez komin.

Imiona wszystkich uczniów zaczynały się na literę A. Nawet Pan Kleks miał na imię Ambroży. Jedynie imię szpaka Mateusza – zaczynało się na inną literę. Mateusz był uczonym ptakiem, który potrafił mówić, ale wypowiadał tylko końcówki słów, przez co rozumieli go jedynie uczniowie i Pan Kleks. Mateusz zastępował profesora, gdy ten szedł łapać motyle.

Gmach Akademii znajdował się w ogromnym parku, otoczonym murem. Wejście od strony ulicy stanowiła szklana brama, a z pozostałych trzech stron w murze znajdowały się liczne furtki, prowadzące do różnych bajek. Nikt nie potrafił zliczyć, ile ich jest. Klucze do kłódek znajdujących się na furtkach, schowane były w srebrnej szkatule i pozostawały pod opieką pana Kleksa, który zawsze wiedział, który klucz pasuje do której bajki.

Uczniowie wysyłani byli przez profesora po sprawunki do różnych bajek. Najczęściej był to Adaś, ze względu na charakterystyczne rude włosy. Pewnego razu Pan Kleks wysłał go do bajki o Dziewczynce z Zapałkami po paczkę zapałek. Chłopiec znalazł się w mroźnym mieście i spotkał tam samego pana Andersena. Dowiedział się, że bohaterka jego bajki tak naprawdę nie cierpi z zimna, ponieważ cała historia jest zmyślona i nie dzieje się naprawdę. Koledzy z Akademii zazdrościli chłopcu spotkania ze słynnym pisarzem.

Adaś odwiedzał także inne bajki. Pewnego dnia do Pana Kleksa zgłosił się brat Śpiącej Królewny z prośbą o pomoc i pożyczenie 2 chłopców, którzy w bajce mogliby zastąpić 2 braci, którzy nie zdążyli wrócić z lasu, ponieważ bajka musi toczyć się ustalonym rytmem. Adaś z Andrzejem zostali przebrani w aksamitne stroje i odegrali swoje role. Po przebudzeniu głównej bohaterki Królewna zaprosiła chłopców na podwieczorek, składający się z niezliczonej liczby słodkości i gorącej czekolady. Adaś schował do kieszeni lody dla kolegów z Akademii, ale te roztopiły się i zaczęły wyciekać nogawkami spodni.

Adaś chciał zaprzyjaźnić się z Mateuszem, ale ten nie należał do zbyt rozmownych. Gdy zdarzało mu się dłużej milczeć, Pan Kleks przekonywał go do mówienia z pomocą przysmaku w postaci piegów, które ptak uwielbiał. Piegi stanowiły ważny element w Akademii. Pan Kleks bardzo je lubił i nosił ich kilka na twarzy, wieczorem zdejmując i rano ponownie zakładając. Piegi przechowywał w tabakierce, a  otrzymywał je od fryzjera Filipa. Ponadto piegi były największą nagrodą w Akademii, którą uczniowie otrzymywali za swoje zasługi. Adasiowi dotychczas nie udało się żadnego zdobyć.

Pewnego razu Pan Kleks zasnął w ogrodzie i został pogryziony przez komary. Drapiąc się po nosie, zdrapał sobie wszystkie piegi. Adaś znalazł je, zebrał i podarował Mateuszowi, licząc na dłuższą rozmowę i możliwości zaprzyjaźnienia się z ptakiem.

Niezwykła opowieść Mateusza

Mateusz opowiedział Adasiowi swoją historię. Twierdził, że nie jest ptakiem, tylko człowiekiem, a konkretnie księciem, zamienionym w szpaka. Urodził się bowiem, jako syn potężnego króla i był oczkiem w głowie ojca. Król posiadał ogromną władzę nad krajami i narodami, a jego cztery córki poślubiły znakomitych królów i zostały królowymi Hiszpanii, Włoch, Portugalii i Holandii.

Książę pomimo młodego wieku (7 lat) świetnie jeździł konno i uwielbiał polowania. Król zaniepokojony pasją syna i jego zdrowiem, kategorycznie zabronił mu dosiadać konia. Na nic zdały się prośby i błagania. Łzy wylewane strumieniami przez chłopca nie były w stanie zmienić decyzji ojca, która zezwalała na jazdę konną dopiero po ukończeniu 14 lat.

Chłopiec niesłychanie tęsknił za swymi końmi. Pewnej nocy dosłyszał pod oknem rżenie ukochanego rumaka Ali-Baby. Nie zastanawiając się ani chwili, zabrał strzelbę i przekonany, że nikt go nie widzi, wymknął się na nocną wycieczkę. Długo pędził wśród drzew na swoim koniu i zatraciwszy się w ogromnym szczęściu, nie myślał o zakazie ojca. Pomimo zaledwie 8 lat, nie bał się jechać sam przez ciemny las, jednakże nagle koń stał się niespokojny. Okazało się, że naprzeciwko nich stał ogromny wilk. Chłopiec wycelował w niego swoją strzelbę i wydał królewski rozkaz zejścia z drogi pod groźbą śmierci, ale zwierzę nawet nie drgnęło. Wówczas chłopak wystrzelił wszystkie naboje w stronę wilka, który padł. Młodzieniec zszedł z konia, aby sprawdzić, czy przeciwnik nie żyje, aż nagle wilk ostatnimi siłami podniósł łeb i mocno ugryzł księcia w nogę, po czym oddał ostatnie tchnienie. Las wypełniło wycie wilków.

Książę obolały i wystraszony dosiadł konia i wrócił do zamku, po czym poszedł spać, jakby nigdy nic. Rano okazało się, że z rany wciąż cieknie krew i nie sposób jej zatamować. Na nic zdawały się próby medyków. Na dwór przybywali coraz to nowi lekarze, ale żaden nie potrafił zatamować krwotoku, podczas gdy książę słabł w oczach. Król wyznaczył nagrodę za uzdrowienie ukochanego syna, ale wciąż nikt nie miał umiejętności, które jakkolwiek mogłyby pomóc.

Wreszcie do królestwa przybył ostatni lekarz cesarza chińskiego – doktor Pai-Chi-Wo, który wnet sprawił, że rana zniknęła bez śladu. Radość króla i królowej był ogromna. Gotowi byli oddać mu wielkie bogactwa, ale doktor poprosił tylko o chwilę na osobności ze swoim pacjentem.

Doktor Pai-Chi-Wo powiedział księciu, że fatalnej nocy zabił króla wilków, przez co czeka go ogromne niebezpieczeństwo. Aby mógł się przed nim uchronić, lekarz dał chłopcu magiczną czapkę bogdychanów, należącą niegdyś do cesarza. Moc czapki polegała na tym, że po jej założeniu można zamienić się w dowolną postać i wrócić do pierwotnego kształtu pociągając za guzik, znajdujący się na czubku nakrycia głowy. Doktor zniknął, a król wydał ogromne przyjęcie w całym kraju, obdarowując z radości biedaków klejnotami.

Pozornie wszystko wróciło do normy. Książę uczył się pilnie, nie myśląc już o jeździe konnej. Pamiętał dobrze przestrogę doktora. Wkrótce do królestwa zaczęły spływać informacje o napadach wilków na ludzkie wioski i spustoszeniu, jakie za sobą niosły. Nic nie pomagały trucizny i pułapki ustawione w obronie przed napastnikiem. W końcu wilki dotarły do stolicy i zamku. Książę próbował bronić rodziców, celując w zbliżającego się wroga, jednak ten nakazał mu zejść drogi pod groźbą śmierci. Chłopiec stracił przytomność, a gdy ją odzyskał, okazało się, że król i królowa już nie żyją. Nikt nie przychodził na pomoc, a wilki grasowały po pałacu. Wówczas książę przypomniał sobie o czapce. Wyjął ją z kieszeni, ale okazało się, że brakuje guzika. Nie widząc dla siebie innego ratunku, założył ją i zapragnął być ptakiem, wiedząc, że prawdopodobnie nie odzyska ludzkiej postaci. 

Książę pod postacią ptaka poleciał do swych sióstr, ale nie rozpoznały w nim brata i uwięziły go w klatce. Szukał guzika po całym świecie, zmieniając wciąż właścicieli, aż w końcu na targu w Salamance kupił go Ambroży Kleks.

Osobliwości pana Kleksa

Adaś postanowił pomóc Mateuszowi w poszukiwaniach guzika i od tej pory zbierał wszystkie napotkane, a nawet obcinał scyzorykiem guziki z ubrań przechodniów, za co nieraz spotykały go nieprzyjemności. Adam zebrał w sumie 78 tuzinów guzików, ale żaden nie pasował do czapki. Chłopiec dziwił się, że wszechmocny pan Kleks nie zajął się jeszcze tą sprawą. Profesor w oczach ucznia był geniuszem, który posiadał niezliczoną ilość umiejętności: siedział w powietrzu, gotował ze szkiełek, a w kieszeniach nosił płomienie świec. Pan Kleks podkreślał jednak swoim uczniom, że wcale nie jest wszechmocny i żaden z niego czarownik.

Pan Kleks mówił, że on i jego Akademia są zmyślone, a on sam jest 20 lat młodszy od Adasia. Mateusz powiedział chłopcu, że on i pan Kleks śpią na parapecie w łóżkach wielkości pudełka cygar. Jest to możliwe, ponieważ pan Kleks co wieczór zmniejsza do rozmiarów niemowlaka, tracąc przy tym wszystkie włosy, a rano przykłada do ucha pompkę do powiększania, dzięki której odzyskuje normalne rozmiary. Zażycie pigułek na porost włosów załatwia sprawę owłosienia.

Wspomniana pompka do powiększania wyglądała jak oliwiarka i służyła do powiększania wszystkiego. Pan Kleks używał jej też do powiększenia posiłków, które przygotowywał dla uczniów. Działanie pompki ustawało, gdy mijała potrzeba powiększenia. W efekcie uczniowie tuż po posiłku byli głodni. Pan Kleks zjadał na śniadanie kilka kolorowych, szklanych kulek i popijał je zielonym płynem na pamięć. Pewnego razu zabrakło płynu i profesor kompletnie stracił pamięć. Sytuację uratował Mateusz, lecąc do sąsiedniej bajki i pożyczając od krasnoludków buteleczkę zielonego eliksiru. Po śniadaniu pan Kleks przyklejał sobie piegi i ubierał się w swój obszerny strój, pełen kieszeni. Nosił bardzo szerokie spodnie, surdut, kamizelkę, sztywny kołnierzyk i aksamitną kokardkę w miejscu krawata. Na plecach miał także specjalną kieszeń przeznaczoną dla Mateusza.

Pan Kleks potrafił siedzieć w powietrzu, a w rozmaitych kieszeniach nosił niezliczoną liczbę przedmiotów: zielony płyn, pigułki na porost włosów, kolorowe szkiełka, płomyki świec, piegi, pompkę powiększającą, senny kwas czy złote kluczyki. Przed snem profesor opróżniał kieszenie i ich zawartością wypełniał cały pokój, a czasem jeszcze kolejne.

Pan Kleks miał na głowie czuprynę różnokolorowych włosów i nosił czarną brodę. Nos profesora odchylony był zawsze w jedną stronę. Nosił na nim binokle przypominające rower. Pod nosem z kolei miał pomarańczowe wąsy. Oczy pana Kleksa przypominały świderki. Dzięki nim widział dosłownie wszystko.

Kolejną osobliwością pana Kleksa były baloniki z koszyczkami. Pewnego razu fryzjer Filip przybiegł do Akademii z informacją o zepsutym tramwaju. Profesor włożył wówczas swoje oko do koszyczka z balonikiem i wysłał je na zwiady, aby dowiedzieć się, co się stało. Gdy oko wróciło, pan Kleks poszedł z uczniami do miasta, aby naprawić tramwaj. Żeby szybciej dotrzeć na miejsce, powiększył z pomocą pompki swoje binokle, zamieniając je w rower, po czy wsiadł na niego i pojechał naprzód. Na miejscu podał motorniczemu kolorowe szkiełka do popicia, co pomogło na spuchniętą wątrobę. Następnie opukał tramwaj, natarł żółtą maścią motor, nakleił plasterki angielskie i skutecznie go wyleczył.

Kilka dni później uczniowie mieli lekcje w parku nad stawem, podczas których spisywali kwakanie żab, układające się w zabawne wierszyki. Niespodziewanie pompka powiększająca wpadła profesorowi do stawu. Na nic zdały się poszukiwania i nurkowanie uczniów w wodzie. Sprawę rozwiązało wysłanie oka pana Kleksa na oględziny, czyli wrzucenie go do wody. Gdy oko powróciło i profesor umieścił je na swoim miejscu, powiedział, gdzie dokładnie znajduje się pompka. Adaś popłynął do wskazanego punktu i rzeczywiście odnalazł zgubę.

Innego dnia pan Kleks kazał sobie przynieść kolejny balonik, po czym włożył do koszyczka swoje oko i wysłał je na Księżyc, spodziewając się powrotu zwiadowcy przed Bożym Narodzeniem. Do tego czasu zakleił sobie miejsce po oku plasterkiem.

Ciekawą umiejętnością pana Kleksa było zjeżdżanie po poręczy i wjeżdżanie na niej do góry. Ponadto profesor na śniadanie jadał motyle, twierdząc, że smak jedzenia mieści się w kolorze. Co ciekawe, pan Kleks jadł motyle, posiadające w sobie pestki, które można było posadzić na grządkach.

Pan Kleks potrafił także latać, nabierając w odpowiedni sposób powietrze. Spróbował tej sztuki także Adaś i pewnego razu udało mu się wreszcie wznieść i przeżyć ciekawą przygodę.

Nauka w Akademii

Codziennie rano o 5.00 Mateusz budził uczniów, otwierając nad każdym z nich śluzy, z których leciała woda. Chłopcy biegli pod prysznic z soku owocowego (codziennie inny smak), a następnie ubierali się w szkolny strój. Za karę nosiło się żółty krawat w zielone grochy. O 5.30 uczniowie zabierali senne lusterka i schodzili do jadalni na śniadanie. Wszyscy siedzieli przy dużym okrągłym stole. Pan Kleks nie jadał z uczniami, ale w czasie obiadu latał nad stołem, polewając dania sosami o różnych właściwościach.

Po śniadaniu o 6.00 był apel. Pan Kleks całował każdego ucznia na powitanie w czoło, po czym wchodził do szafy i przez okienko odbierał od chłopców ich lusterka, na których zapisywały się sny. Profesor dokładnie je oglądał, te ze złymi snami wyrzucał, a z najlepszych zmywał sny za pomocą waty z sennym kwasem, którą następnie suszył i wytłaczał z niej tabletki, które chłopcy łykali przed pójściem spać. Najładniejsze sny pan Kleks spisywał w senniku. Adaś został nagrodzony dwoma piegami za swój sen o siedmiu szklankach.

O 7.00 zaczynały się zajęcia. W Akademii pan Kleks prowadzi lekcje z kleksografii, polegającej na odbijaniu na kartkach na różne sposoby atramentowych kleksów, w efekcie czego uczniowie długo nie mogli domyć się z atramentu. Na innych zajęciach chłopcy uczyli się, jak przędzie się litery z książek i zwija je na szpulki. Następnym etapem miała być nauka robienia supełków na nitkach i czytania palcami.

Na drugim piętrze znajdował się szpital chorych sprzętów. Był to pokój pełen rupieci, w którym pan Kleks uczył, w jaki sposób leczy się przedmioty: pęknięte lustro, skrzypiącą szafę, zepsuty zegar czy chory stół. Zabiegi polegały m.in. na smarowaniu maścią, naklejaniu plastrów, opukiwaniu, posypywaniu proszkami. Na końcu lekcji okazało się, że pan Kleks zgubił złotą wykałaczkę. Wszyscy – łącznie z chorymi sprzętami, zabrali się do poszukiwań. Wreszcie wykałaczka odnalazła się przyczepiona do firanki.

Lekcja geografii również nie należała do standardowych, ponieważ polegała na grze w piłkę nożną, zrobioną z globusa. Każdy, kto ją kopnął, musiał wypowiadać nazwę miejsca na ziemi, w które trafił. Jeden z Aleksandrów kopnął piłkę zbyt mocno, przez co poleciała ona za mur do sąsiedniej bajki. Chłopcy nie wiedzieli, w której historii jej szukać, aż ujrzeli królewnę śnieżkę z dwunastoma krasnoludkami dźwigającymi piłkę. Królewna poprosiła uczniów, by w zamian za przyniesienie piłki, nauczyli krasnoludków geografii, ale wnet bajkowe postacie zaczęły się roztapiać i zamieniły w strumyczek, odpływający szybko za mur.

Kuchnia pana Kleksa

Wszystkie sprawy organizacyjne w Akademii wykonywane były przez jej mieszkańców. Każdy z uczniów miał swoje obowiązki, a pan Kleks zajmował się gotowaniem. Adaś był jego pomocnikiem. W kuchni znajdowało się mnóstwo szkiełek w różnych kolorach, jadalnych farb i przeróżnych pędzelków, a także słój z płomykami świec i kolorowe proszki. Z pomocą tych składników profesor gotował dowolne dania. W niespełna 5 minut potrafił przyrządzić zupę pomidorową, gotową do podania w wazie. W podobny sposób była przygotowywana pieczeń, przy czym porcja była niewielka, dlatego pan Kleks powiększył ją pompką. Kolejnym daniem był kompot z agrestu, ale zrobiony z liści pelargonii i proszku agrestowego. Ostatecznie profesor przemalował go na kompot malinowy.

W nagrodę za pomoc w kuchni Adaś mógł sobie wybrać dowolne danie, na jakie tylko miał ochotę. W mgnieniu oka chłopiec otrzymał omlet, pierogi i mizerię. Pan Kleks w ramach obiadu zażył kilka pigułek na porost włosów i zagryzł je kwiatkiem, maczanym w różnych kolorach farb. Okazało się, że wiedzę na temat kolorowych kulinariów pan Kleks zdobył w Chinach, ucząc się do słynnego doktora Pai-Chi-Wo. To także od niego, dowiedział się wszystkiego na temat magii imion, dlatego do Akademii przyjmuje wyłącznie uczniów, których imiona zaczynają się na literę „a”, ponieważ takie osoby są zdolne i pracowite.Imię Mateusz z kolei oznacza pomyślność.

Popołudnie uczniowie spędzili w parku, na zabawie w poszukiwania skarbu. Adasiowi towarzyszył w  tym zadaniu Artur. Zabrali ze sobą latarki, ostre noże, sznur i szkiełka (na wypadek, gdyby zgłodnieli) i ruszyli w największe chaszcze. W samym środku gęstwiny ujrzeli ogromną dziuplę we wnętrzu dębowego pnia. Udało im się do niej wdrapać. Wewnątrz ujrzeli schody w dół. Prowadziły do korytarza, którym doszli do sali oświetlonej zielonym światłem. Na środku stały 3 skrzynie. W pierwszej znajdowała się Królewna Żabka, która powiedziała, że kto jej dotknie, ten zamieni się w żabę. Poleciła zabrać chłopcom przedmioty z pozostałych skrzyń. W drugiej ukryty był gwizdek przenoszący w dowolne miejsce, a w trzeciej – kluczyk otwierający wszystkie zamki. Artur zagwizdał i chłopcy znaleźli się znów przed dębem, ale dziupla zniknęła.

Wrócili w miejsce zbiórki, sądząc, że przegrają zawody. Okazało się, że inni chłopcy znaleźli monety, skrzypce ze złotymi stronami, kubek z ametystu i inne rzeczy, jednakże pan Kleks uznał, że największe skarby przyniósł Adaś i Artur. Wszyscy chłopcy mogli zostawić dla siebie swoje znaleziska. Dodatkowo zwycięzcy dostali po piegu od pana Kleksa.

Moja wielka przygoda

Adaś bardzo chciał latać tak, jak pan Kleks, toteż próbował unieść się w powietrzu i w końcu mu się to udało. Unosił się coraz wyżej i wówczas zorientował się, że nie potrafi sterować swoim ciałem. Leciał więc tam, gdzie wiatr go ponosił, obserwując z góry Akademię, potem miasteczko, aż wreszcie odleciał tak daleko i tak wysoko, że nie widział nic znajomego. Zziębnięty zasnął, aż obudziło go uderzenie w plecy. Okazało się, że doleciał do szklanego muru. Zapukał do bramy. Zobaczył buldoga, który na jego widok tylko zawarczał i zamknął szybkę. Za drugim razem Adaś zobaczył w okienku swojego psa Reksa i bardzo ucieszył się na jego widok.

Okazało się, że bohater dotarł do psiego raju (ponoć ludzki raj znajdował się jeszcze wyżej). Reks wyjaśnił, że trafił tu parę miesięcy temu po tym, jak zginął pod kołami auta. Oprowadzał Adasia po psim raju i przedstawiał znajomym. Główną aleją doszli do placu Doktora Dolittle, gdzie znajdował się pomnik słynnego lekarza wykonany z czekolady. Okazało się, że codziennie pomnik jest zjadany, a przez noc stawiany jest nowy i w ten sposób odmierzany jest tu czas. Adaś także skosztował pomnikowej czekolady. Reks zaprosił Adasia do swojego domu, gdzie w ogrodzie rosły serdelkowe i kiełbasiane krzewy, z których Adaś także co nieco podjadł. W domu z kranu lało się mleko o smaku lodów waniliowych, którego Adaś wlał w siebie aż 3 szklanki.

Kolejnym punktem wycieczki była ulica Dręczycieli. Znajdowali się tu chłopcy, powtarzający w kółko swoje przewinienie wobec psa. Ponoć przenosili się tu we śnie, a po przebudzeniu już nigdy nie dręczyli swoich pupili. Wycieczka po psim raju pełna była ciekawostek i rarytasów, ale Adaś w końcu zaczął tęsknić za Akademią i krupnikiem. Nie wiedział jednak w jaki sposób mógłby wrócić do domu. Pewnego dnia chłopiec ujrzał Mateusza z listem dziobie. Okazało się, że pan Kleks spisał Adasiowi instrukcję lotu, aby mógł bezpiecznie dotrzeć do domu. Chłopiec podziękował pieskom za gościnę i udał się w podróż z Mateuszem. Okazało się, że przygoda w psim raju trwała 12 dni! Po udanym lądowaniu w Akademii Adaś musiał obiecać panu Kleksowi, że już więcej nie będzie latać.

Fabryka dziur i dziurek

Pewnego dnia pan Kleks zabrał swoich uczniów na wycieczkę do najciekawszej fabryki na świecie, pełnej wspaniałych maszyn, w której pracowało aż 12 tysięcy osób. Chłopcy udali się w podróż tramwajem, który niegdyś wyleczył pan Kleks. Pojazd został powiększony pompką, aby każdy mógł wygodnie podróżować. Uczniowie przejeżdżali przez samogrający most, który prowadził do ładnego miasteczka robotniczego. Za zakrętem znajdowała się fabryka, do której prowadziły ruchome chodniki.

Na miejscu przywitał ich inżynier Kopeć – przyjaciel profesora, który oprowadzał wycieczkę po fabryce, opowiadając o produkowanych tu dziurkach. Na wstępie zakazano czegokolwiek dotykać. Ściany i dachy fabryki były przezroczyste, toteż iskry pojawiające się w trakcie produkcji wyglądały z daleka jak fajerwerki. Praca w fabryce wyglądała imponująco, a wytwarzane w mig przez tokarzy dziurki, fascynowały chłopców. Jedną parę nowych dziurek do nosa wziął sobie pan Kleks i umieścił z zadowoleniem w nosie.

Chłopcy musieli cały czas pilnować Alfreda, który lubił dłubać w nosie, aby odruchowo nie zaczął dłubać w nowych dziurkach z fabryki. W kolejnej hali wyrabianie były większe dziury, np. dziury w łokciach i kolanach. Miały różne kształty i dopracowane brzegi. Dalej znajdowała się hala, w której pakowano dziurki do pudeł o wadze 5 i 10 kg. Chłopcy dostali w prezencie od inżyniera pudło dziurek do obwarzanków, które już wieczorem pan Kleks wykorzystał, piekąc waniliowe przysmaki.

Wizyta w fabryce była dla chłopców wspaniałym wydarzeniem. Byli zachwyceni możliwościami maszyn i pracy całego zakładu. Okazało się też, że inżynier Kopeć w wolnych chwilach pracuje w cyrku jako linoskoczek, dlatego potrafi zaplatać ręce w warkocze. Chłopcy wsiedli do tramwaju, a pan Kleks poszybował na jego dachu. Przejeżdżając przez samogrający most, pan Kleks wygrywał melodię nowymi dziurkami w nosie. Gdy chłopcy wysiedli z tramwaju, profesor rozdał im płomyki świec, ponieważ było już ciemno. Ruszyli do Akademii.

Na miejscu okazało się, że gmach opanowany jest przez gigantyczną ilość much. Nic nie było widać, muchy wlatywały do ust i nosów, obsiadały wszystkich i wszystko. Chłopcy nadaremno próbowali się ich pozbyć. Pan Kleks przyniósł pająka krzyżaka, powiększył go pompką i wpuścił do sali. Chwilowo pozwoliło to złapać nieco much w pajęczynę, ale ostatecznie, gdy pająk zaczął maleć, muchy rozszarpały go. Wreszcie pan Kleks wpadł na pomysł, by zrobić bańki mydlane z dodatkiem gumy arabskiej. Puszczając w ten sposób klejące bańki, łapał muchy, uniemożliwiając im dalszy lot. Wreszcie udało się wszystkie wyłapać, pozamiatać i wyrzucić przed gmach, układając w wielkie kopce, które następnego dnia zabrały 3 wielkie ciężarówki.

Po pozbyciu się much okazało się, że na otomanie śpi fryzjer Filip. Profesor obudził go i zamknęli się w gabinecie, debatując na jakiś temat. Filip wyszedł zdenerwowany, odgrażając się, że już nie będzie strzygł uczniów Akademii. Twierdził, że pan Kleks nie dotrzymał umowy. Wyszedł, trzaskając za sobą drzwiami.

Po kolacji pan Kleks kazał dwóm Andrzejom zanieść do sypialni dodatkowe dwa łóżka dla nowych uczniów.

Sen o siedmiu szklankach

1 września wypadł w niedzielę. Wszyscy mogli wypoczywać i robić to, na co mają ochotę. Pan Kleks próbował naprawić pompkę powiększającą. Stawał się coraz bardziej roztargniony od czasu kłótni z Filipem: przypalał potrawy, mylił kolory i nerwowo reagował na dźwięk dzwonka przy bramie.  Mateusz coraz częściej go zastępował podczas zajęć.

Adaś układał z guzików królika. Pan Kleks posypał go brązowym proszkiem i zwierzątko uciekło. Profesor zwierzył się w tajemnicy chłopcu, że nie potrafi sobie poradzić z Filipem, który żąda przyjęcia do Akademii 2 swoich synów, którym nawet zmienił imiona tak, aby zaczynały się na „a”. W przeciwnym razie odbierze Kleksowi wszystkie piegi.

Profesor wyjął z kieszeni guziki i rzucił je przed Adasiem w taki sposób, że ułożyły się w zająca. Chłopiec zmartwiony troskami pana Kleksa postanowił porozmawiać o tym z Mateuszem. Szpak akurat wracał z bajki o słowiku i róży, gdzie brał lekcje śpiewu. Adaś poszedł do parku, aby go spotkać. Po drodze zauważył, że w stawie nie ma wody, a ryby, żaby i raki wyruszyły w poszukiwaniu innego zbiornika. Okazało się, że pan Kleks wziął całą wodę ze stawu, dlatego Królewna Żaba wyszła ze swojej bajki, aby pomóc wodnym zwierzątkom i zaprowadzić je do stawu z bajki o zielonej wodnicy. Królewna poprosiła Adasia o zwrot złotego kluczyka, otwierającego wszystkie drzwi. Bez niego nie dostałaby się do sąsiednich bajek. Chłopiec dał kluczyk panu Kleksowi, toteż obiecał go odnaleźć i przynieść Żabce.

Adaś pobiegł do Akademii, a po drodze opowiedział innym uczniom o stawie. Chłopcy pobiegli pomóc zwierzętom. Adam poszedł szukać pana Kleksa w szpitalu chorych sprzętów. Zastał tam maleńkiego profesora wielkości Tomcia Palucha, huśtającego się na wahadle zegara. Gdy tylko zauważył chłopca, zeskoczył na ziemię i powiększył się, nie kryjąc niezadowolenia z niespodziewanej wizyty ucznia. Szybko zaczął się jednak tłumaczyć i powiedział, że sprawa Filipa potwornie go trapi: płomyki świec, które zawsze nosił w kieszeniach, zaczęły go tak parzyć, że musiał ugasić je wodą ze stawu. Poprosił jednocześnie, by Adaś nikomu o tym nie mówił. Gdy chłopiec opowiedział mu o suchym stawie, profesor znalazł kluczyk i oddał go chłopcu, z prośbą o przekazanie przeprosin Żabce. Dodał jeszcze, że od rozmowy z Filipem, jego przepastne kieszenie zaczęły maleć.

Adaś pobiegł do Królewny Żabki i dał jej kluczyk. W zamian dostał Żabkę Podajłapkę, która miała być pomocna chłopcu we wszelkich przedsięwzięciach. Żabka była maleńka, toteż chłopiec schował ją we włosach na głowie. W drodze powrotnej bohater spotkał pana Kleksa z uczniami nad wyschniętym stawem. Pomogli przerzucić ryby do wody w bajce o rybaku i rybaczce. Przy okazji chłopcy wykąpali się w morzu. Nieoczekiwanie Mateusz oznajmił, że wraca balonik z Księżyca. Pan Kleks wyjął z koszyczka oko i włożył je na swoje miejsce, zachwycając się księżycowymi widokami. Obiecał chłopcom w swoim czasie opowiedzieć o życiu na Księżycu. Uczniowie wrócili do Akademii na obiad. Po posiłku pan Kleks obiecał odczytać z sennika sen Adasia o siedmiu szklankach.

Adasiowi przyśniło się, że obudził się, a pan Kleks zamienił krzesła w chłopców, przez co Akademia liczyła 100 uczniów. Profesor oznajmił, że zabiera ich do Chin. Przed gmachem stał pociąg z pudełek po zapałkach, a rolę lokomotywy pełnił czajnik, do którego wsiadł pan Kleks. Chłopcy wsiedli do wagoników. Nagle nad głowami wycieczkowiczów nadciągnęła wielka czarna chmura. Adaś pobiegł do kuchni po 7 szklanek, które ułożył na tacy.

Para z czajnika łączyła się z chmurami, pogarszając sytuację. Adaś wszedł na drabinę i do pierwszej szklanki zebrał deszcz, do drugiej – śnieg, do trzeciej – grad, do czwartej grzmot, do kolejnych błyskawicę i wiatr. Siódma szklanka została pusta. Gdy Adaś zszedł z drabiny, okazało się, że wszyscy chłopcy zamienili się w srebrne widelce. Pan Kleks zatykał dzióbek czajnika i narzekał, że przez Adasia czekają ich straszne upały. Niebo zamieniło się w niebieski, emaliowany czajnik, którego ciepło parzyło na ziemi.

Pan Kleks zaczął się rozbierać z gorąca, ale to nic dało, ponieważ po chwili zaczął płonąć. Adaś czym prędzej oblał go deszczem z pierwszej szklanki, co spowodowało faktyczny opad deszczu, ale z dołu do góry. Profesor nadal płonął, więc Adaś posypał go śniegiem z drugiej szklanki, co spowodowało niesamowitą śnieżycę, ku uciesze widelców, które rozpoczęły bitwę na śnieżki. Aby ją opanować, Adaś wypuścił wiatr z kolejnej szklanki, ale ten poza rozwianiem śniegu wywiał widelce do nieba tak, że wyglądały, jak gwiazdy. Pan Kleks zamienił się w bałwana, radośnie podśpiewując. Chłopiec zaniepokojony stanem umysłu profesora wylał mu na głowę wrzątek z czajnika, co spowodowało stopnienie śniegu oraz nieoczekiwane nadejście wiosny. Głowa i ręce pana Kleksa zakwitły pierwiosnkami, co zwabiło mnóstwo pszczół, produkujących na poczekaniu miód, który wnet zaczął spływać z głowy nieszczęśnika. Adaś zaczął wcierać grad z kolejnej szklanki w głowę pana Kleksa, którą po chwili profesor zdjął z karku. Kleks rzucił nią do Adasia, jak piłką, rozpoczynając tym samym świetną zabawę. Gdy głowa poleciała nieoczekiwanie w pokrzywy, chłopiec użył błyskawicy, aby oświetlić sobie drogę. Głowa wreszcie trafiła na swoje miejsce, a pan Kleks oznajmił, że zgłodniał i chętnie posili się grzmotami ze szklanki. Obrał grzmot ze skórki i zadowolony spożył. Posiłek okazał się jednak wybuchowy i pan Kleks z hukiem rozpadł się na tysiąc kawałków. Każdy stał się maleńkim panem Kleksem i wszystkie radośnie tańczyły na trawie. Adaś zebrał jedną taką cząstkę do pustej szklanki i schował w kredensie w kuchni, ratując tym samym małego profesora przed widelcami. W tym momencie Adaś się obudził.

Anatol i Alojzy

Deszczowy wrzesień nie przynosił dobrych nastrojów. Pan Kleks chodził nadal zatroskany, a na dodatek uczniowie zauważyli, że wyraźnie jest coraz mniejszy. Pewnej nocy głośne stukanie w bramę obudziło Adasia, który razem z Anastazym pobiegli zobaczyć, kto przyszedł. Okazało się, że to Filip przyprowadził nowych uczniów. Chłopcy uprzejmie zaprosili ich do jadalni. Fryzjer twierdził, że mieli przyjść wieczorem, ale zabłądzili, stąd tak dziwna pora wizyty. Poprosił o obudzenie pana Kleksa. Adaś pukał do pokoju profesora, ale nikt mu nie otworzył. Postanowił samodzielnie przygotować kolację dla gości, toteż podążył do kuchni. Ku swojemu zaskoczeniu znalazł tam maleńkiego pana Kleksa śpiącego na dnie szklanki. Przeniósł go na talerzyk, co obudziło profesora. Powiększył się, używając pompki, po czym kategorycznie zaprzeczył, jakoby to, co widział Adaś, było prawdą. Chłopiec przeprosił i opowiedział o przybyciu gości. Pan Kleks powiedział, że Adaś sobie poradzi sam i nakazał mu przygotować kolację dla gości i położyć ich spać. Filipa polecił pokierować na otomanę w gabinecie.

Alojzy usnął przy stole, a pozostali zjedli posiłek podany przez Adasia, a następnie udali się do spania. Następnego dnia nowi uczniowie byli dla wszystkich sensacją. Do sypialni przyszedł pan Kleks, a Anatol uprzejmie się przedstawił. Alojzy z kolei nie dawał znaków życia. Profesor wyjaśnił chłopcom, że Alojzy jest lalką, którą musi nauczyć czucia, myślenia i mowy. O pomoc Kleks poprosił Adasia, który zaniósł lalkę do szpitala chorych sprzętów i położył na stole.

Pan Kleks polecił Adasiowi, aby nacierał nogi i ręce specjalną maścią, aż pojawią się naczynia krwionośne. Trwało to kilka godzin. Profesor wysłał Adasia na obiad, podczas którego pozostali chłopcy zadawali mu szereg pytań o Alojzego. Opowiedział im wszystko i po obiedzie wrócił do pana Kleksa. W drzwiach ujrzał Alojzego. Chłopiec z trudem się przywitał, ale z każdym zdaniem mówienie szło mu coraz lepiej. Zeszli na obiad, gdzie uczył się jeść. Następnego dnia poszli na spacer, a po tygodniu Alojzy zachowywał się, mówił i poruszał jak normalny człowiek.

Historia o księżycowych ludziach

Pan Kleks o poranku ogłosił, że nazajutrz o 11.00 odbędzie się wielka uroczystość, na którą zaproszeni będą goście z bajek. Pan Kleks opowie wówczas o tym, co na Księżycu widziało jego oko. W związku z tym uczniowie musieli zrobić gruntowne porządki w gmachu i w parku, aby na przyjazd gości wszystko ładnie wyglądało. Chłopcy także mieli się schludnie ubrać i przygotować do tego wydarzenia. Mateusz doglądał postępów prac.

Niespodziewanie przytrafiały się jakieś nieszczęścia: na czystej podłodze w gabinecie pana Kleksa pojawiła się plama atramentu, w sypialni ktoś poprzecinał poduszki i wszystko brudne było od sadzy, z otomany wystawały gwoździe, krzesła usmarowane były klejem, poodkręcane krany zalały łazienkę i kuchnię. Cała praca uczniów była zniszczona. Wreszcie Artur zobaczył, jak Alojzy przecina kable na piętrze, zupełnie się z tym nie kryjąc. Zaczął wykrzykiwać, że to on wyrządził wszystkie szkody i zamierza zachowywać się, jak mu się podoba. Chłopcy powiedzieli o sprawie panu Kleksowi, ale ten stwierdził, że to nie wina Alojzego, tylko jego mechanizmu, który zna tylko Filip. Polecił nie zwracać na niego uwagi.

Adaś zabrał Alojzego na spacer do parku pod pretekstem strzelania do szczygłów. Alojzy nie tylko się nie uspokoił, ale zaczął odgrażać się, że zniszczy Akademię i ucieknie do Chin (opanował bowiem wcześniej język chiński). W końcu zmęczył się i zasnął. Adam zostawił go w parku, wiedząc, że tam nie zmarznie. Uczniowie zyskali trochę spokoju i czasu na przygotowania. Alojzy został w parku na noc.

Następnego dnia wszystko gotowe było do uroczystości, pan Kleks ubrał się we frak i oczekiwał gości, którzy zaczęli się zjeżdżać. Profesor witał każdego przy wejściu, każdy go znał i darzył szacunkiem. Uczniowie roznosili wśród gości poczęstunek, wszyscy zajęli swoje miejsca i pan Kleks wszedł na katedrę, by rozpocząć swój wykład o księżycowych ludziach.

Opowiadał, że mieszkańcy Księżyca nazywają się Lunowie i mieszkają w pieczarach połączonych systemem korytarzy, a Księżyc zbudowany jest ze srebra, miedzi i żelaza. Na powierzchni panuje wieczny mróz, dlatego Lunowie żyją pod ziemią. Nie ma tu także roślin, a w mieszkaniach znajduje się mnóstwo metalowych przedmiotów.

Lunowie nie mają ciał i zbudowani są z materii przybierającej różne kształty jak obłoki w powłoce z żelatyny. Każdy Lun posiada naczynie w innym kształcie, które nadaje mu odróżnialną formę. Lunowie potrafią także świecić, dlatego nie używają osobnych źródeł światła. Poruszają się natomiast, płynąc jak obłoki.

Na Wielkiej Srebrnej Górze  mieszka król Lunów – Nesfor. Potrafi przybierać kształt bez pomocy naczynia, toteż wygląda jak człowiek, ale bez twarzy. Nie rozstaje się ze swoim mieczem, którym przekuwa każdego, kto go zdenerwuje.

Nagle w sali pojawił się Alojzy, który zaczął obrażać pana Kleksa, wyganiać gości i im wygrażać. Wymachiwał przy tym kijem i uderzył nim w stół z poczęstunkiem. Anatol próbował go uspokoić, ale bezskutecznie. Księżniczki mdlały, goście uciekali z Akademii w popłochu. Sytuację próbowała uratować bajkowa Wieszczka Lalek, ale na próżno, ponieważ Alojzy nie był już lalką, przybierając tak wiele ludzkich cech. Alojzy odgrażał się, że zniszczy Akademię. Goście wyszli, sala pomniejszyła się do normalnych rozmiarów, a pan Kleks z Mateuszem wyszli, ignorując zachowanie Alojzego.

Sekrety pana Kleksa

Pan Kleks dalej malał, był potwornie roztargniony, zamyślał się i dziwnie zachowywał. Chłopcy martwili się o niego. Alojzy zachowywał się niezmiennie fatalnie, dokuczając wszystkim dookoła i niszcząc rzeczy. Nikt go nie lubił i wszyscy mieli go dość. Im bardziej niegrzeczny był Alojzy, tym gorzej wyglądał pan Kleks.

Przestał brać tabletki na porost włosów, toteż wyłysiał. Nawet gmach wydawał się mniejszy.

W wigilię Bożego Narodzenia pan Kleks zebrał wszystkich uczniów w sali i oznajmił, że kończy się bajka o Akademii. Anastazy zapytał, co stanie się z uczniami, na co profesor nakazał mu o północy otworzyć bramę, a klucz wyrzucić do przerębli w stawie. Chłopcy będą musieli wrócić do swoich domów. Uczniowie posmutnieli i rzucili się na pana Kleksa, by go przytulić i ucałować. Wszyscy byli bardzo wzruszeni. Pan Kleks przerwał jednak tę nostalgiczną chwilę i zaprosił chłopców na górę, gdzie czekała na nich niespodzianka wigilijna.

Profesor otworzył zamknięte dotąd pokoje na piętrze i wszedł z płomykiem świecy do jednego z nich. W środku znajdowała się przepięknie ozdobiona i oświetlona choinka, a na stołach leżały wyśmienite przysmaki. Wszyscy usiedli do wieczerzy, łącznie z panem Kleksem. Sala, w której się znajdowali, była wcześniej szpitalem dla zepsutych sprzętów. Teraz widać je było już naprawione, w pełnej okazałości. Po kolacji pan Kleks rozdawał chłopcom świąteczne prezenty. Nagle zorientował się, że wśród uczniów brakuje Alojzego. Anatol spanikował i przyznał, że brat zamierzał zakraść się wbrew zakazowi do sekretów pana Kleksa.

Niestety profesor nie zdołał udaremnić planu Alojzego, który pojawił się w sali z pudełkiem wypełnionym sekretami. Znajdowały się w nim porcelanowe tabliczki z chińskimi napisami. Gdy ujrzał to pan Kleks, chłopak pośpiesznie zniszczył zawartość pudełka, rozgniatając tabliczki obcasem. Pan Kleks zmalał do wielkości 5-letniego chłopca. Zobaczywszy, co uczynił Alojzy, powiedział, że skoro chłopak zniszczył jego sekrety, to on zniszczy jego. Po tych słowach użył swojej pompki, wracając do normalnej postaci. Wyjął z szafy walizkę z narzędziami i krok po kroku rozkręcił Alojzego. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Przejął się tylko nieszczęsny Anatol, nie wiedząc, co ma powiedzieć o tym zdarzeniu ojcu.

Pan Kleks powiedział, że to koniec bajki. Zdradził, że na zniszczonych tabliczkach była cała jego wiedza, którą przekazał mu doktor Pai-Chi-Wo. Bez tabliczek traci swoje nadzwyczajne umiejętności. Zaproponował jednak, aby jeszcze wspólnie zaśpiewać kolędę.

Nagle do sali wpadł wściekły Filip, który dobijał się do bramy od jakiegoś czasu. Oznajmił, że zabiera synów, ale gdy dowiedział się, co stało się z Alojzym, wpadł w szał. Wyjął brzytwę i wyciął wszystkie płomyki z choinki.

Anastazy otworzył bramę Akademii, zgodnie z wcześniejszą prośbą pana Kleksa. Adaś chciał się pożegnać z kolegami, ale z emocji stracił głos.

Pożegnanie z bajką

Gmach Akademii, piękny park i otaczający go mur zaczęły się kurczyć, osiągając rozmiary szafy. Wyszedł z niej maleńki pan Kleks. Adaś zasnął, a gdy się obudził, znajdował się w swoim pokoju. Budynek szkoły zamienił się w klatkę z Mateuszem, a w miejscu parku – na podłodze leżał kwiecisty dywan. Mur zamienił się w biblioteczkę, a furtki do bajek stały się książkami. Adaś, siedząc na łóżku, obserwował przemianę pana Kleksa w śliwkę, potem w orzecha, a wreszcie w guzik. Mateusz czym prędzej go porwał. Był to długo poszukiwany guzik od czapki bogdychanów. Rozpoczęła się przemiana Mateusza. Nie zmienił się jednak w chłopca, a w dorosłego mężczyznę, który okazał się autorem bajki o panu Kleksie. Adaś dowiedział się, że wszystko było zmyślone, jak to zwykle bywa w bajkach. Po tych słowach mężczyzna odłożył do biblioteczki książkę, na której grzbiecie znajdował się tytuł: „Akademia pana Kleksa”.

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.