Mariusz Szczygieł

Nie ma - streszczenie szczegółowe

„Czytanie ścian”  

Mariusz Szczygieł opowiada o swoim odkryciu poezji Violi Fischerovej w praskim metrze i rozwija wielopiętrową refleksję o pamięci, prawdzie i literaturze. Autor zaczyna od obserwacji wagonu metra jako najbardziej demokratycznego teatru świata, gdzie każdy pasażer staje się aktorem na chwilę, a dialogi urywają się niespodziewanie i nigdy nie mają pełnej puenty. Opisuje swoje zamiłowanie do patrzenia na ludzi – szczególnie tych siedzących, bo ich ciała zdradzają bezradność i prawdę o nich samych

Przełomowym momentem jest odkrycie na ścianie wagonu wiersza Fischerovej w ramach akcji „Poezja w metrze”. Wiersz o kobiecie wychodzącej z cienia kasztanów, która znika sama sobie z oczu za zakrętem, porusza autora tak głęboko, że czyta go na głos i przepisuje do zeszytu. Szczygieł opisuje fizyczną reakcję na słowa wiersza – „nieprzyjemną pieszczotę w jelitach” – i przyznaje, że wreszcie trafił na „właściwy wiersz”, który przełamuje jego sceptycyzm wobec poezji. 

Zaczyna szukać informacji o poetce, dowiaduje się o jej dramatycznej biografii. Viola Fischerová przez trzydzieści lat milczała jako poetka, zamilkła z powodu kompleksu wobec talentu przyjaciółki i z powodu wymagającego ideału poezji jako aktu sakralnego. Powróciła do pisania dopiero po samobójstwie swojego męża, Pavla Buksy (znanego jako Karel Michal)

W kolejnych fragmentach rozdziału autor relacjonuje ich korespondencję i spotkania w Pradze. Rozmowy pełne są refleksji o pamięci zawodnej, selektywnej, montującej fakty tak, by pasowały do naszego obrazu świata. Autor przyznaje, że ich wspomnienia z pierwszej rozmowy telefonicznej różnią się całkowicie. Dowodem są zapiski Fischerovej z jej pamiętnika. Pada gorzka konstatacja: „Pamięć to kurwanoga” – nie jest obiektywnym zapisem, lecz aktywnym aktem tworzenia. 

Viola opowiada mu swoją historię. Emigracja do Szwajcarii z mężem po 1968 roku. Jego samobójstwo po latach depresji i alkoholizmu. Opisuje dramatycznie noc jego śmierci: kłótnie o niewinny zakup szlafroka, rozmowy pełne absurdu jak u Ionesco, finałowy wystrzał z broni. Jej relacja jest szczegółowa i wstrząsająca, pokazuje bezradność, poczucie winy, traumę

Szczygieł przytacza też fragmenty jej wierszy, cytaty z prozy Buksy/Michala, fragment o smutku jako nieodłącznym towarzyszu życia, który ubiera nas, żywi, prowadzi, ale też prowadzi ku śmierci. Przypomina o ich wspólnych rozmowach na temat tego, co w książce można ujawnić za jej życia, a co po jej śmierci. Cały rozdział jest refleksją nad tym, czym jest NIE MA – nieobecność, brak, śmierć – i nad tym, jak pamięć i literatura próbują temu nadać sens lub choćby formę. 

„Jerzy Szczygieł w Pradze”  

Autor portretuje swojego ojca podczas wspólnego spaceru po Pradze. Ojciec jest człowiekiem z innej epoki: bardziej konserwatywnym, z dystansem patrzącym na czeski liberalizm obyczajowy. Raz go to śmieszy, raz oburza. Na przykład, gdy widzi zdjęcia nagich kobiet w kiosku. Czechy są dla niego krajem „normalnym”, ale nie całkiem zrozumiałym, bo tu nie ma nabożnego stosunku do symboli religijnych czy narodowych. 

Wędrują razem po Hradczanach w ciszy pełnej niedopowiedzeń. Pada między nimi pytanie o przyszłość: delikatna aluzja do homoseksualności syna, której ojciec nie nazywa wprost. Atmosfera tej rozmowy jest pełna czułości, ale też niemożności pełnej szczerości. Ojciec i syn nie potrafią otwarcie mówić o najważniejszych sprawach, ale próbują się porozumieć na swój sposób. Praga staje się tłem do tej intymnej sceny jako miasto otwarte, bezpretensjonalne, które kontrastuje z ich powściągliwością. 

„Bilans Ewy”  

To bardzo krótki, poruszający portret kobiety, która w mailu do autora dokonuje własnego rozrachunku z życiem. Ewa pisze do Szczygła, że chciała zrobić bilans przed śmiercią. Wylicza, czego „nie ma” w swoim życiu: nie ma dzieci, męża, zdrowia, domu. Przyznaje się do samotności, ale nie w tonie żalu czy skargi. 

Zamiast tego mówi o wolności, jaką daje jej brak posiadania i brak potrzeby udowadniania czegokolwiek komukolwiek. Jej słowa są proste i szczere, bez patosu. Wyznaje, że jej życie nie jest może spełnione w tradycyjnym sensie, ale jest jej własne. Kończy list ciepłym, czułym tonem, jakby chciała pożegnać się pogodzona ze sobą i światem. 

To opowieść o redefinicji pojęcia „mieć” i „być”, o godzeniu się z bilansem życia, o odnalezieniu wolności w tym, czego nie ma. 

„Kapelusz dla świata”  

Narrator opisuje anegdotę o zaginionym kapeluszu swojej znajomej. Kapelusz był wyjątkowy, bardzo jej pasował, ale pewnego dnia po prostu zniknął. Szukała go długo, opowiadała o nim wielu ludziom, jakby chciała utrwalić jego istnienie. 

Kapelusz staje się metaforą rzeczy utraconych, których brak definiuje nasze wspomnienia i nas samych. Autor rozważa, że w pamięci to, czego „nie ma”, często zostaje wyraźniejsze niż to, co zostało. Nieobecność bywa bardziej znacząca niż obecność. 

Przywołuje także inne przykłady rzeczy zaginionych lub zapomnianych, które znikają, a potem żyją w opowieściach. Pyta, czy właśnie w ten sposób nadajemy sens nieobecnościom, opowiadając o nich tak długo, aż staną się częścią naszej historii. 

„Właściwa rubryka”  

Autor opowiada o swoim dawnym marzeniu, żeby pisać nekrologi. Przyznaje, że fascynowała go myśl o istnieniu rubryki prasowej, w której wszystko jest prawdą, bo nikt nie kłamie o śmierci. Nekrolog wydawał mu się literacko czysty: zwięzły, prawdziwy, bez upiększeń. 

Jednocześnie pokazuje, że nawet w nekrologach potrafi ukrywać się nieprawda, bo pisząc o zmarłym, wybieramy tylko niektóre fakty, inne pomijamy. Pamięć o człowieku to zawsze redakcja. Selekcja tego, co chcemy przekazać. 

Autor przywołuje własne doświadczenie z czytaniem nekrologów w gazetach. Szukał w nich sensu, stylu życia ludzi, których nie znał. Uświadamia sobie, że chciałby sam być kiedyś opisany w takiej rubryce, ale boi się, że nikt nie napisze o nim tak, jak chciałby być zapamiętany. 

„Ubytkowanie”  

To krótka, filozoficzna opowieść o tym, jak uczymy się znosić brak. Autor zaczyna od anegdoty z dzieciństwa – wizyty u dentysty, który używał słowa „ubytek”. Słowo to stało się dla niego uniwersalną metaforą życia. 

Opisuje, że w dzieciństwie myślał o „ubytkach” tylko jako o próchnicy w zębach, ale z czasem zobaczył, że całe życie to nauka radzenia sobie z ubytkami w ludziach, w rzeczach, w planach, w marzeniach. 

Przyznaje, że człowiek dorosły to ktoś, kto umie pogodzić się z ubytkami, a nawet je pielęgnować – bo pustka po czymś lub kimś uczy nas wartości obecności. Ubytkowanie to proces nieustanny – życie to praca nad pogodzeniem się z tym, czego nie ma. 

„Nieznajomy wróg jakiś”  

Szczygieł przywołuje osobistą historię sprzed lat. Chwilę, gdy zachorował i poczuł nieznany ból. Opisuje emocje towarzyszące temu doświadczeniu: nagły strach, poczucie obcości własnego ciała, irracjonalne lęki. 

Ból nazywa „nieznajomym wrogiem”. Czymś, co wdziera się w nasze życie bez zaproszenia, co obnaża naszą bezradność. Opowiada, jak w tamtym momencie przestał ufać swojemu ciału. Poczuł, że jest kruche, zawodne, nieprzewidywalne. 

Ten epizod staje się pretekstem do głębszej refleksji o ludzkiej kruchości. Autor mówi o tym, że ból i choroba przypominają nam o granicach, o „NIE MA” zdrowia, bezpieczeństwa, nieśmiertelności. To doświadczenie niepojęte dla zdrowych – dopóki sami go nie przeżyją. 

„Rzeka”  

Rzeka płynie zawsze do przodu, ale nosi w sobie wszystko, co wpadło do niej wcześniej. Rzeczy wyrzucone, zapomniane, niechciane. Porównuje rzekę do ludzkiej pamięci, która niesie w sobie osady dawnych zdarzeń. Niektóre z nich są już nie do rozpoznania, przeobrażone przez czas i nurt. 

Autor zauważa, że tak jak rzeka zmienia kształt brzegu, pamięć kształtuje nasze wspomnienia i nasze życie. Nie jesteśmy w stanie zatrzymać nurtu, ale możemy próbować zrozumieć to, co niesiemy. Rzeka staje się więc obrazem ciągłego ruchu między „było” a „nie ma”, między pamięcią a zapomnieniem. 

„Kompot przed końcem świata”  

Rozdział opowiada o wizycie u starszej kobiety, która opowiada mu o swoim życiu w cieniu lęku przed końcem świata. Kobieta od lat przygotowuje przetwory (kompoty, konfitury) nie z myślą o smakowaniu ich teraz, ale na czas katastrofy. 

Autor przygląda się jej spiżarni: pełnej słoików, starannie opisanych i ustawionych. Te kompoty stają się metaforą ludzkiej potrzeby kontroli nad tym, czego nie da się kontrolować, nad strachem przed „końcem”, przed „NIE MA”. 

Starsza pani wyznaje mu, że boi się wojny, głodu, zagłady i że w tych słoikach próbuje przechować poczucie bezpieczeństwa. Rozmowa między nimi jest czuła i pełna zrozumienia. Autor nie ocenia jej obsesji, lecz ją rozumie. Pokazuje, że każdy z nas w jakiś sposób „robi przetwory”. Gromadzi coś na czarną godzinę, żeby złagodzić lęk przed nieuchronnym. 

„List po końcu świata”  

Autor przedstawia korespondencję z kobietą, która przeżyła ogromny osobisty dramat. Jej świat skończył się po śmierci męża i pisze o tym tak, jakby naprawdę nastąpił koniec świata. 

W liście do Szczygła opowiada o pustce i rozpaczy, o tym, że wszystko straciło sens. Wyznaje, że jej dom, pełen kiedyś życia, stał się martwy, a ona sama czuje się jak ktoś, kto przetrwał zagładę. Autor przytacza fragmenty jej listu z wielkim szacunkiem, niemal bez komentarza – oddaje jej głos. Pokazuje, że „NIE MA” może być końcem świata jednostkowego, prywatnego, równie realnym, jak apokalipsa. Ten rozdział jest poruszający przez swoją prostotę. To świadectwo żałoby i samotności, której nie da się zapełnić. 

„Przeczucie”  

To refleksyjna miniatura o tym, jak ludzie przeczuwają stratę, zanim ona nastąpi. Szczygieł opowiada o rozmowie z kobietą, która mówiła, że „wiedziała”, że coś złego się stanie. 

Opisuje przeczucie jako formę obrony, przygotowywanie się na „NIE MA”, jeszcze zanim nadejdzie. Zastanawia się, czy to naprawdę przeczucie, czy tylko nasza pamięć tak konstruuje wspomnienia, żeby nadać sens wydarzeniom. 

Autor sugeruje, że przeczuć można wszystko, ale pamięć wybiera tylko te „prorocze” sygnały, które pasują do późniejszej historii. W ten sposób próbujemy złapać złudzenie kontroli nad tym, co nieprzewidywalne. 

„Żołnierz”  

Szczygieł opowiada historię spotkania z mężczyzną, byłym żołnierzem, który po powrocie z misji nie potrafi odnaleźć się w cywilu. Ten mężczyzna mówi o wojnie w sposób rzeczowy, ale pełen smutku o tym, że wojna nie kończy się po powrocie do domu. 

Żołnierz opowiada o swoim „NIE MA”. O tym, że nie ma już w nim zaufania do ludzi, nie ma spokoju, nie ma dawnych uczuć. Wspomina, że na wojnie musiał tłumić w sobie wszystko, żeby przeżyć i że tego nie da się cofnąć. 

Autor słucha jego historii z uwagą. Pokazuje, jak trauma wojny zamienia człowieka w kogoś obcego samemu sobie. Rozdział jest surowy, oszczędny, ale przez to bardzo poruszający. Pokazuje „NIE MA” jako duchową pustkę po przemocy i strachu. 

„Puściły kolory”  

Opowieść o tym, jak autor kiedyś odwiedził rodzinny dom i zobaczył, że wszystkie kolory w nim wyblakły. Ściany były kiedyś intensywnie zielone, żółte. Teraz są wyprane, matowe, pozbawione życia. To doświadczenie wywołuje w nim smutek. Symbolizuje starzenie się, przemijanie, blaknięcie wspomnień. 

Rozdział jest pełen delikatnej nostalgii. Szczygieł nie mówi wprost o śmierci, ale o nieuchronnym „NIE MA” barw i życia w miejscach, które kiedyś były pełne energii. To medytacja o czasie, który zabiera ze sobą intensywność doznań, a zostawia tylko wyblakłe ślady. 

„Wiele męskich scen”  

Mariusz Szczygieł opowiada o tym, jak mężczyźni, z którymi rozmawia, przyznają się do swoich porażek, wstydu i słabości. Autor wspomina kilka rozmów, w których jego rozmówcy mówili o swoich lękach, zdradach, nieudanych związkach, chwilach, gdy czuli się mali i bezsilni. 

Szczygieł pokazuje, że męskie życie. Często przedstawiane jako sukces, siła i kontrola, pełne jest momentów upadku. Te „męskie sceny” to przyznanie się do „NIE MA” w sobie: nie ma pewności, nie ma niezawodności, nie ma twardości, jakiej się od siebie oczekuje. 

Autor zauważa, że w tych wyznaniach jest coś niezwykle ludzkiego i pięknego. Czułość w męskim przyznaniu się do porażki jest czymś rzadkim, ale bardzo prawdziwym. Rozdział jest refleksyjny, intymny. To próba przyjrzenia się męskości nie od strony stereotypu, lecz od strony jej pęknięć. 

„Trzydziesta noc”  

To historia kobiety, która trzydzieści nocy spędziła przy łóżku swojego chorego dziecka. Każdej nocy czuwała, słuchała jego oddechu, walczyła ze strachem przed tym, że dziecko przestanie oddychać. 

Szczygieł oddaje głos matce, która opowiada o swoim lęku i zmęczeniu. Po tej trzydziestej nocy była już kimś innym. To doświadczenie ją zmieniło, bo zmusiło do życia w nieustannym napięciu między nadzieją a przerażeniem. 

Trzydziesta noc staje się symbolem granicy wytrzymałości. Momentu, po którym człowiek wie, że już nigdy nie będzie taki jak dawniej. Autor nie komentuje wiele. Pozwala, żeby opowieść kobiety sama wybrzmiała. To krótki, ale bardzo przejmujący rozdział o miłości, strachu i przemianie pod wpływem cierpienia. 

„Mały szkic o NIE MA Ediego Hili”  

Literacki portret albańskiego malarza Ediego Hili, którego sztuka zafascynowała Szczygła. Autor opisuje jego obrazy jako pełne nieobecności. Przedstawiają miejsca opuszczone, zniszczone, ludzi odwróconych plecami. 

Obrazy Ediego Hili mówią o tym, czego nie ma. O kraju zniszczonym przez dyktaturę, o ludziach okaleczonych przez historię. Szczygieł przywołuje życiorys artysty: Edi Hila był prześladowany przez reżim Envera Hodży, zmuszony do pracy fizycznej, odcięty od malarstwa. 

Jego twórczość staje się świadectwem braku. Pamięci o tym, co zniszczono, i o ludziach, których złamano. Autor pisze o tym z podziwem i czułością. Uznaje Hilę za kogoś, kto potrafi malować „NIE MA” z niezwykłą wrażliwością i prostotą. 

„Gwiazda wszystkich willi” 

 Szczygieł opowiada o domu w Pradze, którego fasada ozdobiona jest gwiazdą – reliktem komunistycznej przeszłości. Dom ten został luksusowo wyremontowany, ale gwiazda na nim została jako dekoracja, ale i jako pamiątka po ideologii. 

Autor rozmawia z mieszkańcami willi, którzy traktują gwiazdę z dystansem. Trochę jak żart, trochę jak modny detal vintage. Zauważa w tym czeski sposób oswajania przeszłości, nie przez heroiczne upamiętnienie ani przez całkowite usunięcie, lecz przez ironię i luz. 

Szczygieł zastanawia się, czy to dobry sposób. Czy ironizując, nie unieważniamy traumy? Ale jednocześnie widzi w tym coś uwalniającego. Umiejętność życia z przeszłością bez patosu i nienawiści. Rozdział jest refleksją o tym, jak społeczeństwa radzą sobie z „NIE MA” dawnych systemów i ideologii. 

„Wybuch bomby czasu”  

Opowieść o nieoczekiwanym spotkaniu z przeszłością. Autor wspomina moment, kiedy po latach znalazł pudełko z rzeczami z dzieciństwa. Przedmioty – zdjęcia, zeszyty, bibeloty – nagle wywołały w nim potężny emocjonalny wybuch. Nazwał to „bombą czasu”, bo pamięć, zamknięta na lata, nagle eksplodowała. 

Szczygieł opisuje, jak te przedmioty przywołały obrazy, zapachy, głosy. Wszystko, co wydawało się dawno zapomniane. Pisze o tym, że „NIE MA” przeszłości to złudzenie, bo wystarczy drobiazg, żeby ona wróciła z całą siłą. To rozdział o potędze pamięci i jej nieprzewidywalności. Nasze życie jest pełne uśpionych bomb czasu, które mogą wybuchnąć w dowolnej chwili. 

„Skutki uwagi o NIE MA panów Zeiskiego i Vargi”  

Mariusz Szczygieł opisuje rozmowę, w której pada refleksja, że „NIE MA to najlepszy tytuł”. Mieści w sobie wszystko i nic, bo jest pojemny i uniwersalny. Rozmówcami są Michał Zeiski i Krzysztof Varga, którzy rozwijają tę myśl, że słowo „nie ma” odsyła do braku, ale też do tęsknoty i do wyobraźni, bo człowiek musi sobie brak czymś wypełnić. 

Szczygieł przyznaje, że ta rozmowa zainspirowała go do jeszcze większej czujności wobec słowa „NIE MA” – zaczął je słyszeć wszędzie. To słowo, choć krótkie niesie ogromny ładunek emocji. Autor nazywa je słowem-kluczem do opowieści o świecie, w którym coś znika lub już zniknęło. 

Ten rozdział jest niemal eseistycznym komentarzem do tytułu całej książki. Tłumaczy, dlaczego autor wybrał tak minimalistyczne, a jednocześnie nieskończenie pojemne słowo. 

„Przywłaszczanie” 

Autor opowiada o tym, jak ludzie próbują przywłaszczyć cudzą stratę albo cudzą historię. Zaczyna od wspomnienia spotkania z kobietą, która mówiła o „śmierci swojego ojca w Auschwitz”, a potem przyznała, że nie znała go, bo zginął, zanim się urodziła. 

Szczygieł zastanawia się, czy mamy prawo mówić o cudzej stracie jak o własnej. Pisze, że ludzie mają tendencję do „przytulania cudzej tragedii”, bo chcą być częścią wielkiej opowieści lub chcą zrozumieć coś, co ich przerasta. 

Jednocześnie zauważa, że to mechanizm ludzkiej empatii. Przywłaszczamy cudzy ból, bo boimy się samotności w swoim bólu. To rozdział, który nie ocenia jednoznacznie, raczej z czułością i ostrożnością przygląda się temu zjawisku. 

„Spacer z Jackiem”  

Historia spotkania Szczygła z jego przyjacielem, fotografem Jackiem. Idą razem przez miasto, rozmawiają o pracy i życiu. Jacek opowiada o tym, jak fotografując ludzi, zawsze szuka w nich momentu prawdy. Czegoś, co odsłania ich bezbronność. 

Rozmowa schodzi na temat utraty. Jacek wspomina o śmierci kogoś bliskiego i o tym, jak fotografia pozwala mu zatrzymać „NIE MA”. Zachować na zawsze twarz, gest, spojrzenie. 

Szczygieł refleksyjnie przyznaje, że reporter i fotograf robią to samo. Próbują uchwycić coś, co znika. Spacer staje się metaforą wspólnego szukania sensu w świecie, który jest pełen braków i zniknięć. To rozdział o przyjaźni, rozmowie i sztuce zatrzymywania czasu. 

„Śliczny i posłuszny”  

Autor przytacza historię chłopca, który był „śliczny i posłuszny”. Ideał dziecka w oczach rodziny i otoczenia. Ale za tą fasadą krył się ogromny strach i samotność. 

Szczygieł opisuje, jak ten chłopiec już jako dorosły opowiada o swoim dzieciństwie pełnym lęku przed karą i odrzuceniem. Był grzeczny nie dlatego, że chciał, ale dlatego, że się bał. Jego „NIE MA” to brak dzieciństwa wolnego od strachu. 

Rozdział jest bardzo poruszający. Pokazuje, że ideał posłuszeństwa i grzeczności może być formą przemocy. Autor nie moralizuje, ale oddaje głos człowiekowi, który musiał się nauczyć żyć z tym brakiem. 

„Reportażu życie po życiu”  

Szczygieł rozważa los swoich własnych tekstów, co dzieje się z reportażem po publikacji. Przyznaje, że teksty żyją dalej w pamięci czytelników, ale w zmienionej formie. 

Ludzie pamiętają fragmenty, ale inaczej niż były napisane. Przypominają mu sceny, których – jak się okazuje – wcale nie opisał albo opisał inaczej. Pamięć czytelnika „przerabia” reportaż na własne potrzeby. 

Autor zastanawia się, czy powinien się z tym pogodzić. Dochodzi do wniosku, że tak. Reportaż, jak każda opowieść, żyje po życiu autora, ale już nie należy do niego. To rozdział autoironiczny i pokorny. Szczygieł godzi się z tym, że jego słowa tracą kontrolę i zmieniają się w cudzych wspomnieniach. 

„Mszyce”  

Mariusz Szczygieł opowiada o rozmowie z kobietą, która z czułością opisuje swój ogród i kwiaty, ale nagle wyznaje z irytacją, że „wszystko żrą mszyce”. Autor przygląda się temu obrazowi: pięknu, które zawsze jest zagrożone czymś niszczącym. 

Mszyce stają się tu metaforą drobnych zniszczeń i utrat, które są wpisane w życie. Nawet najpiękniejsze rzeczy muszą zmagać się z czymś, co je niszczy. Nie ma ogrodu bez mszyc, tak jak nie ma życia bez strat. 

Szczygieł mówi o tym z lekkim humorem, ale też ze zrozumieniem. Pokazuje, że nie możemy wyeliminować wszystkich mszyc z życia, możemy tylko próbować z nimi żyć. To czuła, ironiczna przypowieść o pogodzeniu się z tym, co nieuniknione. 

„Notatki z rozmowy przy lemoniadzie”  

Autor relacjonuje luźną, ale głęboką rozmowę z przyjaciółką. Rozmawiają o tym, dlaczego ludzie tak bardzo boją się „NIE MA”. Przyjaciółka mówi, że ludzie boją się braku nie tylko rzeczy czy ludzi, ale też sensu i znaczenia. 

Pada refleksja, że współczesny człowiek obsesyjnie zapełnia każdą pustkę: rzeczami, słowami, obrazami. Nie potrafi znieść ciszy i braku. 

Szczygieł zapisuje te myśli w formie krótkich notatek – fragmentów rozmowy, które układają się w rodzaj minieseju o lęku przed pustką. To bardzo kameralny, intymny rozdział, który pokazuje, że „NIE MA” to nie tylko brak czegoś konkretnego, ale też przestrzeń, w której boimy się być sami ze sobą. 

„Najkrótszy wykład o NIE MA Hanny Krall”  

Zapis rozmowy z wybitną reporterką. Hanna Krall mówi, że najważniejsze w reportażu jest właśnie to, czego nie ma. Że reporter powinien umieć pokazać brak, niedopowiedzenie, ciszę. Krall mówi, że nie wolno dopowiadać za bohatera – trzeba umieć zostawić w tekście miejsce na milczenie. Szczygieł słucha tej uwagi z pokorą. Przyznaje, że to dla niego ważna lekcja. 

Ten rozdział jest bardzo krótki, ale trafia w sedno całej książki. Sztuka opowiadania polega na umiejętności zostawienia przestrzeni na „NIE MA”. 

„Reportaż”  

Szczygieł rozważa definicję swojego gatunku. Przyznaje, że przez lata chciał pokazać w reportażu wszystko – każdą motywację, każde szczegóły – ale zrozumiał, że to niemożliwe. 

Opisuje reportaż jako sztukę rezygnacji. Wybierania tego, co istotne, i świadomego pomijania reszty. „Reportaż to jest to, czego nie ma”, bo każda historia jest niepełna, każda opowieść coś przemilcza. 

Autor mówi o swojej własnej ewolucji: od pragnienia totalności do akceptacji braku. To rozdział auto analizujący. Szczygieł dzieli się swoim warsztatem i własnymi ograniczeniami. 

„Rzeczy po prostu dzieją się”  

Autor przytacza rozmowę z bohaterką, która opowiada o swojej tragedii – stracie bliskiej osoby. Kobieta mówi, że nic się nie dało przewidzieć ani wyjaśnić. „rzeczy po prostu się dzieją”. Szczygieł pozwala wybrzmieć prostocie tego wyznania. To rozdział o bezradności wobec losu. Często nie ma sensu ani planu, a ludzie szukają go na siłę, żeby oswoić strach. 

„Ostatnie słowo”  

Mariusz Szczygieł dzieli się bardzo osobistą refleksją o tym, dlaczego napisał tę książkę i co chciał nią osiągnąć. Przyznaje, że zawsze pociągały go tematy znikania, braku, ciszy, że od początku pracy reporterskiej czuł intuicyjnie, że to właśnie brak jest najbardziej wymowny. 

Pisze wprost: „Chciałem napisać książkę o NIE MA”. Ale szybko uświadomił sobie, że nie można opisać braku w sposób pełny, bo wtedy zamienia się go w coś, czego on przecież nie jest. 

Autor opowiada o swojej drodze do tej książki. Jak zbierał historie, fragmenty rozmów, własne wspomnienia. Zrozumiał, że jedynym uczciwym sposobem mówienia o „NIE MA” jest kolaż – luźne, czasem sprzeczne głosy i obrazy. 

Podkreśla, że chciał, by czytelnik sam złożył sobie sens z tych kawałków. Nie chciał moralizować ani zamykać tematów, bo „NIE MA” nie daje się zamknąć w jednej definicji. 

Ten rozdział ma bardzo osobisty, intymny ton – Szczygieł dzieli się swoimi lękami i niepewnością. Przyznaje, że ta książka to jego próba oswojenia własnego lęku przed brakiem i przed śmiercią. 

Potrzebujesz pomocy?

Współczesność (Język polski)

Teksty dostarczone przez Interia.pl. © Copyright by Interia.pl Sp. z o.o.

Opracowania lektur zostały przygotowane przez nauczycieli i specjalistów.

Materiały są opracowane z najwyższą starannością pod kątem przygotowania uczniów do egzaminów.

Zgodnie z regulaminem serwisu www.bryk.pl, rozpowszechnianie niniejszego materiału w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, utrwalanie lub kopiowanie materiału w celu rozpowszechnienia w szczególności zamieszczanie na innym serwerze, przekazywanie drogą elektroniczną i wykorzystywanie materiału w inny sposób niż dla celów własnej edukacji bez zgody autora podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności.

Prywatność. Polityka prywatności. Ustawienia preferencji. Copyright: INTERIA.PL 1999-2025 Wszystkie prawa zastrzeżone.