Zrozumieć współczesną filozofię to naprawdę wielkie wyzwanie. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to coś, o czymś, czego wcale może nie być, a jednak ma jakiś sens.
Patrząc np. na historie czy biologie- tam przedstawione są oczywiste fakty. Niepodważalne elementy stworzenia, , wydarzeń itd. A filozofia?
Kieruje się swoimi prawami, jest wyjątkowa, potrafi zaskakiwać, zanurza nas w głębię tajemnic, pobudza do myślenia, zaskakuje tą niewyobrażalnie trudną prostotą.
Kto bowiem udowodni nam, że na stole stoi kot, którego wcale nie ma - oczywiście filozof. Uczyni to w taki sposób, że człowiek głupieje, staje się niepewny swoich dotychczasowych argumentów. Powstaje coś z niczego, coś co nie ma sensu, a jednak staje się realne.
Nikt z nas zapewne nie zastanawiał się nad sensem istnienia, nad bytem. Czy są dwa byty? Nie ma, byt jest tylko jeden. Żeby były dwa byty jeden z nich musiałby przemieścić się
w niebyt, a że nie ma niebytu to nie jest to możliwe. Dlatego byt jest tylko jeden... definiujemy go przez istnienie. Jest nieruchomy, bezgraniczny czyli nieskończony w sensie przestrzennym, bezczasowy czyli ,, wieczne bezczasowe teraz,,, jest tylko jeden, doskonały, tożsamy ze sobą, tożsamy z myślą.
Niebyt jest pomyłką, nie ma żadnej treści, to pusty dźwięk.
Niebyt i byt to powstawanie, a byt i niebyt to zniszczenie.
Fakt niby oczywisty, a tak zakręcony jak śmigło od helikoptera.
A samo pojęcie świata, rzeczy namacalnych?
Świat jest czymś co się dzieje, jest wydarzeniem, a nie substancją. Dlatego rzeczy należące do tego świata są tym czym nie są, a życie żywi się śmiercią.
Czy ktoś kiedyś zastanawiał się nad tym? Czy potrafimy to wyjaśnić, odpowiedzieć sobie? Może ludzka śmierć sprawia, że istnieje świat, a życie żywi się naszą śmiercią.