Zacznijmy od przytoczenia definicji eutanazji, z jakimi możemy się spotkać w polskiej literaturze:

Mini Encyklopedia Medycyny podaje, że eutanazja jest zabójstwem z litości, pozbawieniem życia na życzenie własne człowieka, szczególnie dotyczy osób cierpiących na nieuleczalne choroby.

Według Encyklopedii PWN eutanazja to powodowane współczuciem zabójstwo człowieka, który cierpi z powodu nieuleczalnej choroby.

Z powyższych definicji wynika, że eutanazja to coś w rodzaju zabójstwa w afekcie, czyli spowodowanego silnym przeżyciem emocjonalnym, które uniemożliwia nam racjonalne podejście do problemu i powoduje, że działamy pod wpływem uczuć, nie kierując się własnym rozumem w jego rozwiązaniu. Nasze czyny są opanowane raczej przez silne ale krótkotrwałe emocje; racje intelektualne, będące efektem racjonalnych rozważań, ustępują naporowi emocji.

Eutanazja jest od greckiego źródłosłowu nazywana "Dobrą śmiercią"

We współczesnej medycynie rozróżniamy cztery typy eutanazji:

1. CZYNNA - śmierć następuje pod wpływem świadomie podjętych działań .

2. BIERNA - śmierć następuje z powodu przerwania działań, które podtrzymywały życie.

3. DOBROWOLNA - śmierć następuje w wyniku świadomej prośby osoby cierpiącej, w takim rozumieniu eutanazją dobrowolną będzie także samobójstwo.

4. NIEDOBROWOLNA - śmierć następuje na prośbę osób trzecich, kiedy osoba cierpiąca nie jest w stanie sama takiej prośby wyrazić - np. gdy jest w śpiączce.

Obok eutanazji, rozróżniamy jeszcze termin kryptanazja, w wyniku której o śmierci osoby decyduje nie ona sama, ale ktoś inny, bez jej wiedzy i zgody oraz bez wiedzy i zgody rodziny.

Taki proceder stosowany był na szeroką skalę w polityce hitlerowskich Niemiec wobec narodów podbitych, gdzie uśmiercano wszystkich, którzy nie spełniali warunków postawionych przez nazistów, ale także wobec osób pochodzenia niemieckiego, które były nieuleczalnie chore bądź cierpiały na choroby psychiczne. Selekcje osób przeznaczonych na śmierć były dokonywane na podstawie ich przydatności do pracy. Ludzie chorzy do pracy się nie nadawali, tak więc nie było dla nich miejsca w "idealnym aryjskim społeczeństwie".

Myśl hitlerowska oparta była na pojawiającej się niejednokrotnie w literaturze idei człowieka doskonałego, należącego do rasy wybitnej, przewyższającej pozostałą część ludzkości. Często literatura daje takiej rasie przyzwolenie na dokonywanie zbrodni na niższej rasie ludzi w imię walki o byt i zapewnienie sobie przestrzeni życiowej. Te fikcyjne historie budzą przerażenie, kiedy czytamy o ich prawie do eksterminacji naszego gatunku, jako gorszego i nieprzydatnego nowej rasie.

Ale w tym miejscu należałoby zadać sobie pytanie, czy my, ludzie zdrowi i silni nie zachowuje się właśnie jak taka doskonała rasa w stosunku do chorych i cierpiących? Czy nie tworzymy właśnie granicy między nami a nimi, uważając się za tych, którzy mają większe prawo do życia niż osoby, których życie różni się od naszego?

Eutanazja, chociaż poparta wieloma szlachetnymi przesłankami może okazać się pułapką, bo czy mamy prawo decydować o tym, kto jest lepszy, a kto gorszy, kto ma prawo do życia, a komu ono nie przysługuje? Według jakich kryteriów należałoby o tym rozstrzygać, kto miał by je stworzyć?

Przykłady z historii pokazują, że zawsze, kiedy takie decyzje podejmowano, okazywały się one czarnym piętnem dziejów naszego ludzkiego rodu.

Gdybyśmy mieli kierować się dobrem gatunku ludzkiego i dopuścić eutanazję osób nie tylko śmiertelnie chorych, ale też niedorozwiniętych , upośledzonych i niepełnosprawnych, okazałoby się, że nasza cywilizacja i kultura poniosłyby ogromne straty. Przecież często bywa tak, że osoby chore psychicznie posiadają umiejętności lub zdolności przewyższające znacznie możliwości zdrowego człowieka. Często geniuszami bywają dzieci autystyczne a osoby niepełnosprawne wykazują się nieprzeciętnymi talentami w dziedzinie sztuki.

Czy ich życie nie jest równie ważne, co życie każdej innej jednostki? A nawet jeśli są całkiem przeciętni, jak większość z nas, czy możemy decydować za nich o wartości ich życia?

Bardzo niepokojącym zjawiskiem, które budzi wątpliwości co do zasadności eutanazji, jest pozorna dobrowolność. Doniesienia płynące z państw o zalegalizowanej eutanazji są szokujące. Okazuje się, że największą władzę nad pacjentem ma nie kto inny, tylko lekarze i większości przypadków to oni podejmują ostateczną decyzję o uśmierceniu pacjenta, który rokuje małe szanse na powrót do normalnego życia. Często dzieje się to bez zgody pacjenta.

Eutanazja jest też popularyzowana jako śmierć szybka i bezbolesna, przez co wydaje się być humanitarnym

rozwiązaniem dla osób bardzo cierpiących. Jednak badania wskazują, że i ten fakt okazuje się być mitem.

W Holandii, gdzie eutanazja jest zalegalizowana, stwierdzono, że u wielu pacjentów, który poddali się śmiertelnemu działaniu leków, proces umierania przekraczał znacznie czas, o którym można by powiedzieć: "szybka śmierć". Co więcej, prawdopodobnie nie był on też bezbolesny.

U wielu chorych, podanie leków ma także nieprzewidziane skutki, takie jak trudności z oddychaniem (np. śmierć w wyniku uduszenia), wybudzanie się ze śpiączki agonalnej, bądź brak reakcji na podane leki i przymus podawania ich kilka razy.

W bardzo wielu przypadkach medykamenty wywołujące śmierć powodują bardzo nieprzyjemne objawy takie jak konwulsje, drgania i skurcze mięśni, intensywne pocenie się.

Obraz ten dalece różni się od wyobrażeń szybkiej i godnej śmierci.

Nic więc dziwnego, że przewodniczący brytyjskiej General Medical Council, Richard Hormon, napisał:

"...brutalna rzeczywistość eutanazji i wspomaganego samobójstwa może- w wielu przypadkach- pogarszać a nie polepszać jakości opieki w ostatnich chwilach życia"

Kolejnym argumentem przeciwko dopuszczalności eutanazji niech będzie możliwość pomyłki lekarskiej. Często zdarza się tak, że diagnoza okazuje się błędna. Przecież lekarz też jest tylko człowiekiem i może się pomylić. Tym bardziej czasem skrajnie różne choroby charakteryzują się podobnymi lub takimi samymi objawami. Badania na temat pomyłek i błędów w diagnozach lekarskich dały zdumiewający wyniki. 68% badanych potwierdziło, że spotkało się w swoim życiu z przypadkami lekarskich błędów. Bywa tak, że osoba "skazana" przez lekarzy na kilka tygodni życia, żyje wbrew ich przewidywaniom jeszcze wiele lat w radości z każdego dodatkowego dnia ponad diagnozę. Ludzkie życie jest zbyt skomplikowane, aby można je było zamknąć w określone cezury. Samo pragnienie życia potrafi czasem zdziałać cuda, uleczyć dolegliwości wobec których nawet lekarze są bezsilni.

Jedną z takich osób jest Stephen Hawking, wybitny naukowiec z dziedziny fizyki teoretycznej, u którego boczne stwardnienie zanikowe spowodowało paraliż żyje do dzisiaj, mimo iż w latach 60 - tych lekarze dawali mu tylko dwa lata życia.

Stephen Hawking, znany wybitny fizyk teoretyczny, sparaliżowany z powodu bocznego stwardnienia zanikowego, mimo diagnoz lekarskich z lat 60, dających mu 2 lata życia- żyje do dzisiaj i jest jednym z najwybitniejszych współczesnych kosmologów i fizyków (Feningsem 2002). Medycyna wszak rozwija się, idzie wciąż do przodu w wynajdywaniu nowych lekarstw i technologii. To, co kiedyś jednoznacznie prowadziło do śmierci, dziś jest leczone i pozwala pacjentom żyć.

Eutanazja może być niestety polem do nadużyć. Skazując osobę chorą na śmierć jej bliscy wcale nie muszą się kierować litością, współczuciem, ale własnymi, często egoistycznymi interesami. W takim wypadku uśmiercenie osoby "uciążliwej" dla rodziny może być jedynie wygodnym rozwiązaniem.

Przeciwnicy eutanazji przytaczają też argument, że propaganda wokół tego zjawiska jest wynikiem polityki państwa, które mogłoby zaoszczędzić duże kwoty pieniężne na opiece nad osobami w wieku podeszłym, szczególnie w starzejących się społeczeństwach.

Te właśnie motywacje do eutanazji uruchamiają szerokie pole do nadużyć, kiedy dobrowolna śmierć zamienia się w wyrafinowane zabójstwo ukryte pod powłoką rzekomego współczucia i chęci uwolnienia bliskiej osoby od cierpienia.

Czy człowiek, dla którego proces stwarzania wciąż jest nieodgadnioną tajemnicą, może decydować o destrukcji innego życia?

Musimy się zastanowić czy eutanazja to rzeczywiście przejaw wolnej woli i pragnienie ukojenia bólu, czy raczej wynik wyrachowanych kalkulacji rodzący się z zupełnie innych pobudek?

Być może po części jest tak, że ze wszystkiego, co na świecie budzi lęk, najbardziej boimy się cierpienia i staramy się za wszelką cenę mu umknąć. Nasza cywilizacja do perfekcji opanowała kult szczęścia i radości, kult ludzi młodych, zdrowych i pięknych. Wszystko, co nam przypomina o pędzącym czasie i efemeryczności naszego istnienia, zostaje odsunięte od naszych oczu.

Nie chcemy patrzeć na cudze cierpienie, bo to nam uświadamia, że sami nie jesteśmy bezpieczni i wolni od niego. Tak samo może spotkać nas, jak każdego innego człowieka na świecie. Nadal nie rozumiemy i nie chcemy rozumieć, jaki sens ma niedola.

Tak więc realizujemy swoją ludzką politykę odsuwania tego, co niewygodne i nie pasujące do naszej zdrowej i zwycięskiej kultury, od codziennego nurtu życia, które ma być pogodne i piękne. Choroba nam nie przystoi. Dlatego może łatwiej jest przyzwyczaić się do myśli o nieuniknionej śmierci, gdy mamy świadomość, że będzie ona łatwa, lekka i szybka. Obok naszego wymuskanego, idealnego świata bez cierpienia, budujemy cywilizację śmierci, która pochłonie wszystkich, którzy przypominają nam o tym, że między życiem a śmiercią jest jeszcze cierpienie.

Umyka nam fakt, że w cierpieniu człowiek uczy się nadziei i pokory wobec tego, co go przerasta i nad czym nie ma kontroli. Nie potrafimy wyciągnąć z cierpienia żadnej nauki o tym, jaki jest sens naszej egzystencji i czym jest dobre życie.

A przecież historia ludzka jest historią męki i bólu jednostek i narodów. Pokazuje, że cierpienie i śmierć mogą być inspiracją dla wielkich czynów. Trzeba tylko umieć otwarcie przyjmować wyzwania, które stawia nam życie, a nie udawać, że nie ma wyzwań i że życie trwa wiecznie. Trzeba się pogodzić z własną naturą. Wtedy już nie będzie problemu, czy eutanazja powinna być zalegalizowana czy nie.