Witam Cię.

Dzień dobry.

Zacznijmy od cofnięcia się do okresu dzieciństwa, dobrze? Powiedz mi, kim byli twoi rodzice?

Mój ojciec, Seweryn Baryka, był człowiekiem niezwykle pracowitym i odważnym. Pochodził z rodziny o bardzo żywych tradycjach patriotycznych. Po ślubie z moją matką oboje wyjechali do Baku, gdzie tacie zostało powierzone wysokie stanowisko urzędnicze. Moja matka, Jadwiga z Dąbrowskich, pochodziła z Siedlec. Była kobietą spokojną, bezgranicznie wierną mężowi. Całe swoje życie poświęciła na zajmowanie się domem i moje wychowanie. Oboje byli wielkimi patriotami, marzącymi o tym, by wrócić do Polski.

Jak wyglądało twoje dzieciństwo?

Uważam, że był to najlepszy okres w moim życiu. Rodzice dbali o mnie, czasami aż do przesady. Był to czas beztroski, kiedy mogłem robić, co tylko chciałem. Głównie wychowywała mnie mama, gdyż tata ciężko pracował, by zarobić na nasze utrzymanie. Dbali także o to, abym miał świadomość tego, iż jestem Polakiem. Z tego powodu np. w domu mówiło się po polsku i zatrudniano służbę polskiego pochodzenia.

Czy można powiedzieć, że byłeś rozpieszczonym dzieckiem?

Dziś, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że chyba tak. Miałem wszystko, co tylko chciałem. Niczego mi nie brakowało. Dopóki tata nie wyjechał na wojnę, czułem przed nim respekt. Potem poczułem nieograniczona wolność i swobodę. No i się zaczęło… mama miała ze mną ogromne problemy wychowawcze. Gdybym tylko mógł cofnąć czas…

W Baku wybuchła rewolucja. Jak przyjąłeś tę wiadomość?

Początkowo bezgranicznie wierzyłem rewolucjonistom i głoszonym przez nich hasłom. Wydawało mi się, że najważniejsza jest siła. Całym sercem zaangażowałem się w ruch rewolucyjny.

A potem?

Z czasem zaczęły wreszcie docierać do mnie słowa matki, która ciągle mi powtarzała, że rewolucja wcale nie jest dobrym rozwiązaniem, że niesie ze sobą wiele złego. Szkoda tylko, że zrozumiałem to dopiero po jej śmierci. W pewien sposób czułem się odpowiedzialny za śmierć matki. I jeszcze widok ciała tej młodej Odmianki… Do dziś mam go przed oczami.

Gdy wybuchła rewolucja, twój ojciec przebywał na wojnie. Wiedziałeś, co się z nim dzieje?

Początkowo dostawaliśmy z mamą listy, w których opisywał, gdzie jest i co się dzieje, ale po jakimś czasie kontakt się urwał.

Dlaczego?

Podejrzewam, ze były trudności z przekazywaniem listów. W końcu trwała wtedy wojna.

Czy tęskniłeś za nim?

Na początku chyba nie bardzo. Był to okres, kiedy zachłysnąłem się nieograniczoną wolnością, bo nikt mnie nie kontrolował. Jednak z czasem tęsknota była coraz większa. Moja mama również tęskniła. Razem chodziliśmy do portu i sprawdzaliśmy, czy czasem nie przypłynął kolejnym statkiem pasażerskim.

W końcu wrócił i odnalazł cię sam. Cieszyłeś się, że zabiera cię do Polski?

Muszę przyznać, że miałem mieszane uczucia co do tej podróży. Całe dotychczasowe życie spędziłem w Baku, tu się w końcu urodziłem. O Polsce wiele słyszałem od rodziców, ale nadal była dla mnie ona czymś abstrakcyjnym. Z drugiej strony miałem dość widoku tragicznych skutków rewolucji i chyba dlatego uległem namową ojca.

Dotarłeś do Polski sam. Jakie były twoje pierwsze wrażenia po przekroczeniu granicy?

W czasie podróży ojciec wiele opowiadał mi o szklanych domach, które miały w Polsce występować. Początkowo mu nie wierzyłem, ale gdzieś w środku chyba chciałem, żeby to była prawda. Gdy przekroczyłem granicę, rzeczywistość bardzo mnie rozczarowała. Nie tylko nigdzie nie było szklanych domów, ale także wszędzie panowała ogromna nędza. Wszystko było brudne, szare i strasznie zapuszczone. Jak można było żyć w takich warunkach? Nie byłem przygotowany na to, co zobaczyłem. Nawet cieszyłem się, że ojciec nie dożył tej chwili i zmarł, marząc o szklanych domach, bo chyba by mu serce pękło, gdyby ujrzał to, co ja.

Chciałeś wracać z powrotem?

W pierwszym odruchu tak. Jednak po przeanalizowaniu sytuacji postanowiłem zostać, gdyż wiedziałem, że zawsze moi rodzice chcieli, bym znalazł się w Polsce i tu się uczył.

Przez jakiś czas przebywałeś w Nawłoci. Podobało ci się tam?

Do Nawłoci zaprosił mnie mój przyjaciel z wojska - Hipolit Wielosławski. W czasie wojny polsko-rosyjskiej, w której obaj walczyliśmy, uratowałem mu życie. Chciał, abym poznał jego rodzinę, więc zgodziłem się przyjechać do jego rodzinnego dworku. Początkowo dziwiła mnie beztroska i sielanka, jaka tam panowała. Te wszystkie śniadanka, obiadki, podwieczorki i kolacje… tam się praktycznie cały czas jadło. Wolny czas spędzało się na wycieczkach konnych, polowaniach, spotkaniach towarzyskich i grze w karty. Tak wyglądało życie polskiej arystokracji w Nawłoci, podczas gdy reszta kraju walczyła z biedą. Niewiarygodne, prawda? Dziś sam się sobie dziwię, że tak szybko się przyzwyczaiłem do tego trybu życia, jaki się tam wiodło.

Nie zapominajmy, że to był czas, kiedy przeżyłeś swoją wielką miłość…

No tak. W Nawłoci po raz pierwszy poważnie się zakochałem. Kochałem aż dwie kobiety: Laurę i Karolinę. Każdą na swój sposób. Jednak to chyba Laura wywarła na mnie większe wrażenie. Szkoda tylko, że był tam również ten Barwicki. Nienawidziłem go szczerze.

Po powrocie do Warszawy brałeś udział w zebraniu robotników. Podobało ci się na nim?

Na zebranie zaprosił mnie Lulek. Nie do końca zgadzałem się z hasłami, które tam wygłaszano. Nadal w pamięci miałem obraz rewolucji w Baku.

Jesteś przykładem młodego człowieka, który musiał szybko dorosnąć. Ciężko ci z tą dorosłością?

To prawda. Rewolucja, utrata obojga rodziców, wojna spowodowały, że szybciej dorosłem od swoich rówieśników. Wiedziałem, że mogę liczyć tylko na siebie i nikt nie mógł mi pomóc. Wiele zawdzięczam Szymonowi Gajowcowi, ale z jego poglądami tez nie do końca się zgadzałem. Zostałem sam i musze sobie jakoś radzić.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.