Słowa zawarte w temacie, ten krótki cytat z powieści "Granica" Zofii Nałkowskiej jest jednym z niewielu argumentów, jakie można postawić w obronie postępowania głównego bohatera powieści - Zenona Ziembiewicza. Zenon wcale nie jest takim człowiekiem, jakim mógłby się wydawać na pierwszy rzut oka. Fakt, że jest to nad wyraz przystojny mężczyzna, rozpieszczany od początku przez rodziców, któremu nigdy niczego w życiu nie brakowało. Kawalarz i flirciarz, do którego lgną kobiety. Człowiek, któremu pozornie wszystko się w życiu idealnie układa, który ma wysokie mniemanie o sobie i swoich czynach. Ale tak naprawdę to bohater o bardzo złożonej psychice i o bardzo zagmatwanych problemach. To człowiek, któremu tak naprawdę nic w życiu się nie udaje, dla którego zatarła się granica pomiędzy dobrem i złem, który nie raz przekracza dozwolone ramy postępowania moralnego.
Jaki naprawdę był bohater "Granicy"? Czy rzeczywiście był to człowiek podły i bez serca? Niestety wszelkie próby odpowiedzi na to pytanie spełzną na niczym, zawsze pojawi się jakieś "ale". Po prostu zachowanie i czyny Zenona Ziembiewicza nie poddają się jednoznacznej i bezsprzecznej ocenie. Dlaczego? Przyczyn można szukać jeszcze w czasach dzieciństwa bohatera. Zenon pochodził z niezbyt zamożnej rodziny szlacheckiej. Jego ojciec pełnił funkcję zarządcy dóbr hrabiostwa Tczewskich. Walerian Ziembiewicz był człowiekiem, który niestety nie stanowił chlubnego przykładu i wzoru postępowania dla swojego syna. Po pierwsze nie stronił od alkoholu. Po drugie nie rezygnował również z uciech cielesnych z licznymi kobietami. Co chwilę wdawał się w romanse ze służącymi, pokojówkami, kucharkami i innymi poddanymi kobietami. Poza tym Walerian źle zarządzał majątkiem Tczewskich, nie radził sobie z tym do tego stopnia, że zrzucił ciężar tego obowiązku na żonę - Żancię Ziembiewiczową. Matka Zenona była kobietą cichą i pokorną. Odznaczała się niespotykaną tolerancją w stosunku do zachowań Waleriana. Doskonale zdawała sobie sprawę z przypadłości męża, z jego zamiłowań romansowych i alkoholowych, jednak zawsze mu wybaczała przewinienia i romanse, licząc, że obietnice wierności, które jej składa kiedyś się w końcu wypełnią. Poza tym, rodzice zrobiliby wszystko dla dobra syna, zniżali się nawet do pożyczania pieniędzy od Tczewskich i łaszenia się u ich stóp. W takich momentach Zenon zarzekał się, że nigdy nie będzie taki, jak jego rodzice. Obiecał sobie, że nie będzie powielał złych schematów postępowania wyniesionych z domu rodzinnego. Zenon żył marzeniami i ideałami. Chciał się uczyć, chciał zmieniać świat, działać społecznie, chciał coś w życiu osiągnąć. Ale niestety wydarzenia i sytuacje, których jesteśmy świadkami w dzieciństwie odbijają się na całym naszym życiu, czy tego chcemy, czy nie.
Zenon jeszcze jako student wdał się w romans z Justyną Bogutówną - córką kucharki Ziembiewiczów, który ciągnąć się będzie za nim przez całe życie. Już wtedy poczynił pierwszy krok w stronę powielenia postawy swojego ojca, której tak się wyrzekał. Jeszcze bardziej się pogłębił po zaręczynach z Elżbietą Biecką. Nie zaprzestał wówczas romansu, chociaż miał taką możliwość. Okłamywał Elżbietę, ale do czasu, a kiedy ta dowiedziała się o jego romansie mówił do niej takimi słowami:
"Słuchaj Elżbieto, nie powinnaś patrzeć na to tak, jak to wygląda. Powiesz, co zechcesz - i tak będzie, jak będziesz chciała. Ale musisz to zrozumieć, ty właśnie musisz, że to nie jest takie pospolite, że tam ona, a tutaj ty. Tak często bywa, ja wiem, ale to tylko pozór jest taki... A dno jest inne."
Te słowa świadczą, że dla Zenona nie było nic złego i haniebnego w zaistniałej sytuacji. Wiedział, że wszystko ujdzie mu na sucho, gdyż jego matka też zawsze przebaczała swojemu mężowi i Zenon był przyzwyczajony do takiego rozwoju sytuacji.
Innym przykładem powielania wzorców zaobserwowanych w dzieciństwie jest moment, kiedy zaczyna brakować pieniędzy na jego studia i coraz bardziej realna jest perspektywa przymusowego powrotu z Paryża do Polski. Wtedy Zenon przyjmuje posadę w redakcji czasopisma "Niwa", którego redaktorem głównym jest starosta Czechliński. Następnie w sytuacji ostatecznej potrzeby zaciąga u niego pożyczkę, tym samym wpędza się w dług, którego póki co nie będzie w stanie spłacić. Staje się dłużnikiem Czechlińskiego, a tym samym jest bezsilny wobec manipulacji, którym będzie poddawany prze starostę. Fakt, że była to sytuacja ostateczna, ale to Zenon podjął taką, a nie inną decyzję i sam podjął odpowiedzialność za swoje czyny.
Zenon krzywdził te osoby, które były mu najbliższe. Oszukiwał kochającą go Elżbietę, wykorzystywał biedną Justynę, najgorszą rzeczą, jaką mógł uczynić było zmuszenie Justyny do usunięcia niechcianej i kłopotliwej ciąży. Ale nie można zapominać, że pomimo karygodnych czynów, jakie popełnił czynił również wiele dobrego. A przynajmniej miał po temu szczere chęci. Jeśli przypomnimy sobie jego współczucie i chęć pomocy Justynie po stracie matki, to możemy odnaleźć w tym ludzki odruch płynący z głębi serca. Chce pomóc młodej i załamanej dziewczynie, która pozostała sama na świecie. Również w momencie, gdy dziewczyna jest załamana po stracie dziecka nie pozostawia jej na pastwę losu. Opiekuje się nią i stara się o zapewnieni niezbędnych środków do życia, znajduje jej pracę. Inna sprawa, to działalność społeczna Ziembiewicza, która jest prowadzona ze szczerej chęci pomocy niższym warstwom społeczeństwa. Zenon wykorzystuje swa pozycję prezydenta miasta do tego, by pomóc biednym i potrzebującym. Dla bezdomnych postanawia wyremontować koszary, by mieli gdzie się podziać, zamiast włóczyć się po ulicach. Stara się również pomóc robotnikom, dla których buduje domy mieszkalne. Dba również o moralność w mieście, dlatego nakazuje zamknięcie kawiarni, która cieszyła się złą sławą, w miejsce której każe zbudować miejsce spotkań dla dzieci i młodzieży, gdzie jest pijalnia mleka, rozrywki sportowe - koszykówka, siatkówka, tenis. Ale w tym miejscu pojawia się również druga strona jego społeczno - politycznej działalności. Zostaje oskarżony o wydanie rozkazu strzelania do protestujących robotników. Takie krążyły plotki, jednak naprawdę stał za tym starosta Czechliński i ludzie trzymający władzę, a Zenon był jedynie marionetką w ich rękach, od czasu nieszczęsnej pożyczki u Czechlińskiego.
Postać tego bohatera jest w gruncie rzeczy tragiczna w swej niejednoznaczności. Zenon ma szczere chęci bycia dobrym człowiekiem, ale jego czyny mijają się z zamiarami. Uważa się za prawego człowieka, jednak przez innych jest postrzegany całkiem odmiennie. W tym momencie pojawia się istotne pytanie w tej powieści: jacy jesteśmy naprawdę? Czy tacy, jak nas widzą inni, czy też tacy, jakim sami siebie postrzegamy? Na ile nasz wizerunek w społeczeństwie jest prawdziwy? Czy możemy w ogóle mówić o czymś takim? Nałkowska w "Granicy" zastanawia się, który sąd jest najbardziej obiektywny i prawdziwy, i czy da się jednoznacznie odpowiedzieć na powyższe pytania? Jednak nie otrzymujemy dokładnej odpowiedzi. Z jednej strony mamy okazję zauważyć, że Zenon widzi siebie w bardzo dobrym świetle, ma o sobie bardzo wysokie mniemanie. Natomiast w oczach innych osób jest osobą nikczemną, niemoralną, niewiarygodną. W rezultacie dochodzimy do wniosku, że nie ma uniwersalnej prawdy o człowieku, ponieważ w zależności, od tego, w jakim przebywamy środowisku, czy, gdy sami wyrażamy opinię na swój temat jesteśmy innymi ludźmi.