Tematem "Ferdydurke", powieści wydanej w 1938 roku i wywołującej bardzo różne odczucia krytyków, są przygody Józia. Jest to trzydziestoletni mężczyzna, zajmujący się pisaniem. Mimo iż Józio jest dojrzałym człowiekiem, siłą zostaje wepchnięty w dzieciństwo przez "doktora i profesora, a właściwie nauczyciela" Pimkę. Nagle staje się nastoletnim uczniem, który musi podporządkować się panującym w szkole zasadom. Jest to bardzo dziwna szkoła, gdyż nauczyciele narzucają uczniom określone z góry wzory myślenia, a uczniowie demonstrują swoją niedojrzałość. Przypomnijmy chociażby lekcję języka polskiego prowadzoną przez profesora Bladaczkę:

"- Hm... Hm... A zatem dlaczego Słowacki wzbudza w nas zachwyt i miłość? Dlaczego płaczemy z poetą czytając ten cudny, harfowy poemat "W Szwajcarii"? Dlaczego, gdy słuchamy heroicznych, spiżowych strof "Króla Ducha" wzbiera w nas poryw? I dlaczego nie możemy oderwać się od cudów i czarów "Balladyny"... Dlatego, panowie, że Słowacki wielkim poetą był!"

Wszyscy odgrywają przypisane im role. Uczniowie dzielą się na dwie grupy. Chłopięta pod wodzą Syfona są ulegli wobec norm wychowawczych i podkreślają swą niewinność. Z kolei chłopaki, którym przewodzi Miętus, buntują się wobec wszystkiego, czego symbolem jest szkoła i wyraźnie preferują swobodę obyczajową (brzydko się wyrażają i "chodzą na kobiety"). Józio próbuje z tym wszystkim walczyć. Szuka prawdziwości w każdym człowieku. Chce zniszczyć formę, która wywołuje sztuczność i nieautentyczność. W końcu ląduje on u Młodziaków. Tu z kolei zostaje wepchnięty w rolę staromodnego kawalera zakochanego w ich córce. Musi się podporządkować panującym tam "nowoczesnym" wzorcom obyczajowym. Aktywnie próbuje przełamać znowu narzuconą mu formę i wyzwolić się spod wpływu Młodziaków. Brutalnie demaskuje ich pozorną "nowoczesność" (urządza nocną schadzkę adoratorów Młodziakówny). Doprowadza do chaosu i burzy ją. Szybko jednak popada w kolejną formę. Przebywając z Miętusem u wujostwa Hurleckich, poznaje nową formę życia ziemiańskiego. Bohaterowie doprowadzają do zachwiania panujących tam zasad (bratanie się z parobkiem) i w konsekwencji do obalenia kolejnej sztucznej formy. Nasz bohater ucieka, porywając ze sobą kuzynkę Zosię. Według schematu powinien rozwinąć się między nimi romans, więc Józio postępuje tak, jak nakazuje następna forma: "a więc przycisnąłem swoją gębę do jej gęby". Główny bohater "Ferdydurke" zauważa, że przed formą nie ma ucieczki, jak tylko w inną formę. Cały czas poszukiwał prawdy o człowieku, chciał zobaczyć jego prawdziwość, a tymczasem odkrył, że ludzie zawsze są wobec siebie sztuczni, upozorowani i nieautentyczni. Nigdzie nie znalazł tak usilnie poszukiwanej szczerości. Świat przypomina mu zbiór stereotypów i schematów, którym należy się podporządkować. Ludzie przypominają manekiny, które przywdziewają kolejne maski. Wystarczy zrobić jeden krok, a jakaś forma już zacznie nami władać. I nawet jak ją pokonamy to wpadniemy w sidła zastawione przez kolejną. I tak bez końca.

Losy głównego bohatera utworu Witolda Gombrowicza są potwierdzeniem tezy autora, że od formy narzuconej przez społeczeństwo nie ma ucieczki. Zawsze człowiek będzie odgrywał jakąś rolę. Nigdy do końca nie będzie sobą. "Kształt narzucony przez otoczenie czyni człowieka zależnym od gustów i mód otoczenia". Jednostka musi walczyć o swoją prawdziwość tak, jak walczy o nią Józio. Jednak przypomina to walkę z wiatrakami. Dlatego człowiek powinien się starać, by przynajmniej nowa "gęba" go nie uwierała: "niech kształt mój rodzi się we mnie, niech nie będzie zrobiony mi!". Powieść "Ferdydurke" dowodzi, że egzystencja w czystej postaci według Gombrowicza jest niemożliwa.