Groteska to kategoria estetyczna, używana często w celach satyrycznych ze względu na tkwiący w niej komizm, karykaturalne wyolbrzymienie, absurdalne odwrócenie czy zaskakującą niestosowność. Rzeczywistość widziana z perspektywy groteskowej jawi się jako zdeformowana, nieprawdopodobna, nierealna.

Z taką właśnie rzeczywistością mamy do czynienia w dramacie Witkacego "Szewcy". Odwróceniu uległy wzorce zachowań społecznych oraz język postaci: prości ludzie prowadzą rozmowy filozoficzne, arystokracja zaś i inteligencja jest wyuzdana i obsceniczna i posługuje się językiem ulicy, pełnym dziwnych wulgaryzmów. Tragizm i komizm mieszają się nieustannie, trudna też odróżnić, co jest wypowiedziane z ironicznym dystansem, co zaś na poważnie. Czytelnik czy widz traci zatem poczucie realności słów i zdarzeń, zwłaszcza że przeczą one często zdroworozsądkowej logice ( np. gdy zastrzelony Sajetan kontynuuje swój monolog). Wszystkie kategorie estetyczne, filozoficzne ulegają przemieszaniu: śmiech sąsiaduje z trwogą, brzydota z pięknem, wzniosłość idei z trywialnie pojmowanym biologizmem, polityka z seksem i religia itd.

Z kolei w "Ferdydurke'' Witolda Gombrowicza mamy do czynienia z rzeczywistością z pogranicza jawy i snu. To jednak, co początkowo wydawało się być niemożliwe - nagłe wtargnięcie profesora Pimpki do pokoju 30-letniego Józefa i jego uprowadzenie jako małego Józia do szkoły- staje się szybko realnością, w którą i bohater i czytelnik zaczyna wierzyć.

W szkole Józio, wraz z innymi uczniami, zostaje poddany zgodnie z duchem edukacji procesowi ''upupienia'' , czyli wtórnej infantylizacji, zdziecinnienia. Wszystko to odbywa się pod czujnym okiem belfrów i matek, podglądających pociechy przez dziury w płocie. Lekcje, w czasie których uczniowie bombardowani są porcjami gotowej wiedzy do wyuczenia, stopniowo wytwarzają w nich nawyk przyjmowania odpowiedniej do danej sytuacji pozy, co kończy nawet brawurowa scena groteskowego pojedynku na miny między Miętusem a Syfonem.

Również na stancji Młodziaków, gdzie osadzony jest Józio, panują dziwne reguły, a właściwie ich postępowy brak. I tu jednak okazuje się, ze wychwalana wolność i swoboda są tylko kolejną pozą, którą umiejętne zachowanie Józia doprowadza do absurdu i kompromitacji.

Podobnie na wsi, gdzie Józio wraz ze zbuntowanym wobec Formy i społecznych konwenansów Miętusem poszukują wśród prostego ludu prawdy, autentyczności, okazuje się, że panują te same zasady, co w mieście. Przed Formą nie ma ucieczki, nie ma żadnej naturalności, wszystkie relacje między ludźmi sprowadzają się do robienia drugiemu ''gęby''. Przekonuje się o tym zawłaszcza Miętus, którego prośba do parobka o wymierzenie mu policzka, na przekór szlacheckiej, polskiej tradycji, doprowadza znów do groteskowej bijatyki i absurdalnej rewolucji.