Utwory Szymborskiej i Łobodowskiego o tym samym tytule "Żona Lota" nawiązują do tego samego tematu biblijnego. Same tytuły niejako każą nam się odwołać do znajomości Biblii, do biblijnej opowieści o Sodomie i Gomorze. Pismo Święte mówi bowiem:

(...) Wtedy mężowie ci rzekli do Lota: Kogokolwiek masz tu jeszcze w tym mieście, zięciów, synów lub córki oraz wszystko, co do ciebie należy, wyprowadź z tego miejsca. Zniszczymy bowiem to miejsce, gdyż głośna jest na nich skarga przed Panem i posłał nas Pan, abyśmy je zniszczyli. Wyszedł tedy Lot i powiedział zięciom swoim, którzy mieli pojąć jego córki za żony, mówiąc: Wstańcie, wyjdźcie z tego miejsca, bo Pan zniszczy to miasta. Ale zięciom wydawało się, że żartuje. A gdy wzeszła zorza, przynaglali aniołowie Lota, mówiąc: Wstań, weź żonę swoją i dwie córki, które się tu znajdują, byś nie zginął wskutek winy tego miasta. Lecz gdy się ociąga, wzięli go owi mężowie za rękę i żonę jego za rękę, i obie córki jego za rękę, bo Pan chciał go oszczędzić, i wyprowadzili go i pozostawili poza miastem. A gdy ich wyprowadzili poza miasto, rzekł jeden: Ratuj się, bo chodzi o życie twoje; nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się w całym tym okręgu; uchodź w góry, abyś nie zginął. (...) Gdy słońce wzeszło nad ziemią, Lot wszedł do Soaru. Wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcze siarki i ognia, sam Pan z nieba. I zniszczył owe miasta i cały okrąg, i wszystkich mieszkańców owych miast oraz roślinność ziemi. Lecz żona Lota obejrzała się za siebie i stała się słupem soli. [ Genesis, 19; 11 - 26]

Tak jest biblijna przypowieść. Więcej o żonie Lota nie wiemy, jednak na stale weszła ona do tradycji jako motyw kobiety tragicznej. Ten fragment Pisma Świętego jest później wiele razy przypominany przez ewangelistów. Apostoł Łukasz tak nawiązuje do historii Lota:

Tak jak działo się za dni Noego, tak będzie tez w dniach Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wydawali aż do dnia, w którym Noe wszedł do korabia, a wtedy nadszedł potop i wytracił wszystkich. Podobnie działo się w czasach Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali. A w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, padał ogień i siarka z nieba wytracając wszystkich. Tak samo będzie w tym dniu, w którym Syn Człowieczy się objawi. Kto w tym dniu będzie na tarasie domu, a rzeczy swe jeszcze w domu pozostawi, niechaj nie schodzi, aby je zabrać. A kto będzie na polu, niechaj nie wraca. Wspomnijcie na żonę Lota! Kto by się starał swe życie zachować, utraci je. A kto je zatraci, uchowa je. [ Łuk, 17; 26 - 32]

Motyw żony Lota jest więc bardzo częsty, co rusz przewija się w Biblii i kazaniach kościelnych. Jej postać staje się przestrogą. Mimo iż tak niewiele o samej żonie Lota wiemy, nie znamy nawet jej imienia, urosła ona do symbolu niemal.

Szymborska dosyć często podejmuje się biblijnych tematów, prezentując własne przemyślenia, takimi wierszami są też "Na wieży Babel", "Psalm".

Wiersz Szymborskiej posiada formę monologu. Bohaterką jest właśnie biblijna żona Lota. To, co interesuje Szymborską to motywacje zachowania kobiety. To jest właśnie ten niezauważalny aspekt tej przypowieści. Dlaczego się obejrzała?

Obejrzałam się podobno z ciekawości...

Ale prócz ciekawości mogłam mieć inne powody

Obejrzałam się z żalu za miską ze srebra.

Przez nieuwagę - wiążąc rzemyk u sandała.

Żona Lota według Szymborskiej miała prozaiczne powody, by się obejrzeć. Żal jej było miski ze srebra. Rzemyk u sandała wskazuje na kobietę biedną, więc srebrne naczynie było dla niej istnym skarbem. Denerwował również kobietę jej własny mąż, który nie potrafił zrozumieć kobiecej psychiki tak przywiązanej do rzeczy, do domu, do domowych błahostek. W słowach pełnych irytacji mówi:

Aby nie patrzeć dłużej w sprawiedliwy kark

męża mojego Lota.

Lot jawi się jako typowy mężczyzna sprawujący w domu absolutną władzę, zawsze mający rację.

Z nagłej pewności, że gdybym umarła,

Nawet by nie przystanął.

Jest w tych słowach ogromny żal. Widać, że pomiędzy żoną Lota a nim samym już nie ma miłości, czy w ogóle kiedyś była? Ciekawym jest to, że tak charakterystyczną postać jak żona Lota historia, tradycja nie obdarzyły imieniem. W pewnym sensie jest to znaczące zaniedbanie, tym bardziej wzrusza los kobiety.

Tknięta ciszą, w nadziei, że Bóg się rozmyślił.

Dwie nasze córki znikały już za szczytem wzgórza.

Poczułam w sobie starość. Oddalenie.

Czczość wędrowania. Senność.

Obejrzałam się kładąc na ziemi tobołek.

Obejrzałam się z trwogi, gdzie uczynić krok.

Na mojej ścieżce zjawiły się węże,

Pająki, myszy polne i pisklęta sępów.

Było to obejrzenie się świadome, z wyboru. Na drodze kobiety pojawiły się jak znaki zwierzęta, które źle się kojarzą, ze złym, z szatanem. Tak więc niczym biblijna Ewa żona Lota musiała zgrzeszyć, musiała się odwrócić. Z drugiej strony zrozumiałe jest, jakże ludzka, niechęć do opuszczania miejsc rodzinnych. Nie przesadza się starych drzew - mówi przysłowie i w tu oddaje ono swój sens. Trudno opuszczać dom, rodzinne strony, będąc już starym. W tym sensie nie zależało już kobiecie na życiu. To, co miała przeżyć, już przeżyła. W biblijnej starotestamentowej przypowieści, mimo tego, ze to kobieta się odwróciła jest ukazany i żal Lota, nie chce on uciekać z miasta, ociąga się i bardzo chętnie by został, gdyby nie nakaz Boży. Lecz gdy się ociąga, wzięli go owi mężowie za rękę i żonę jego za rękę, i obie córki jego za rękę, bo Pan chciał go oszczędzić

Dalej w utworze pojawiają się wersy:

Obejrzałam się z wszystkich podanych powyżej powodów.

Obejrzałam się bez własnej woli.

To tylko głaz obrócił się, warcząc pode mną.

To szczelina raptownie odcięła mi drogę.

Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach.

I wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz.

Nie, nie. Ja biegłam dalej,

Czołgałam się i wzlatywałam,

Dopóki ciemność nie runęła z nieba,

A z nią gorący wiatr i martwe ptaki.

Z braku tchu wielokrotnie okręcałam się

Kto mógłby to zobaczyć, myślałby, że tańczę,

Nie wykluczone, że oczy miałam martwe.

Możliwe, że upadłam twarzą zwróconą ku miastu.

Kobieta odwróciła się mimowolnie, jakby nie panowała nad sobą, obwinia o to los, jakby to przyroda była sprawcą feralnego odwrócenia, to głaz się rozstąpił, to szczelina rozwarła. W tym zrzuceniu winy pojawia się oskarżenie Boga. To przecież Bóg panuje nad przyrodą, nad światem, skoro więc ziemia sama się rozstępuje, to za sprawą Boga. Zresztą, takie rozstąpienie ziemi też ma konotacje biblijne, przypomnijmy sobie rozstąpienie się wód Morza Czerwonego.

Poetka pokazuje też inny aspekt śmierci żony Lota. To nie nagłe zamienienie, to powolna metamorfoza. Kobieta wydawało się, że tańczyła, też jest w tym coś nienormalnego, umieranie w tańcu, poprzez taniec, ale jakby chory, bo z martwymi oczyma. Szymborska akcentuje, iż było to odwrócenie się nie z własnej woli. Więc czyjej? Czyżby Boga? Czyżby tak było zapisane? Inna sprawa, że żona Lota nie chciała się poddać tej karze, biegła bowiem dalej, później zaczęła się cała przemiana. Opowiada o swej śmierci jakby miała świadomość, iż panuje nad nią, dopóki w zasadzie, nie upadła twarzą na ziemię. Tu już pojawia się wątpliwość, stwierdza bowiem: Możliwe, że upadłam twarzą zwróconą ku miastu.

Szymborska prezentuje wydaje się "zaniedbaną" w dziejach literatury postać. Próbuje określić jej psychikę, punkt widzenia, spojrzenia na świat, jej motywacje w końcu. A te motywacje są przeróżne:

ze wstydu, że uciekam chyłkiem;

z chęci krzyku, powrotu;

z gniewu;

z osamotnienia;

Pojawia się tez dramatyczny powód owego odwrócenia się:

z nagłej pewności, że gdybym umarła nawet by nie przystanął

Te wszystkie powody składają się na potencjalne możliwości. Szymborska przyjmuje niemal rolę badacza, psychoanalityka, próbuje zrozumieć, co skłoniło żonę Lota do takiego postępowania. Tym samym ukazuje nam pewien relatywizm - nie można osądzać człowieka po wycinku jego zachowania. Zachowanie jest wynikiem określonych motywacji. Zachowujemy się tak a nie inaczej, bo chcemy coś osiągnąć, od czegoś uciec itp. Nasze "ja" nie skupia się tylko na zachowaniu, które może być zresztą fałszywie interpretowane przez tych, którzy nie znają naszych intencji. W tym sensie dużego znaczenia nabiera wers:

Obejrzałam się podobno z ciekawości...

Słowem - kluczem staje się "podobno". Jakby żona Lota przyznała, że została przez tradycję, historię zaszufladkowana, wpięta w dział "kobiet zbyt ciekawskich", kobiet fatalnych, a przecież jej historia, jej wersja wydarzeń mogła być zupełnie inna.

Wymowne stają się również słowa:

Na brzegu dreptał chomik wspięty na dwóch łapkach.

I wówczas to oboje spojrzeliśmy wstecz

Poetka przyznaje prymat naszej biologicznej sferze życia, naszemu instynktowi. Również kwestię "obejrzenia się" dzieli na pół, Lota czyniąc jednocześnie współwinnym.

W swej ideowej wymowie utwór Szymborskiej jest nie tyle poetyckim nawiązaniem do Biblii, posiada głęboki, uniwersalny sens, przesłanie niemal dla współczesnego odbiorcy. Co z tego przesłania wynika? Na pewno fakt, by nie oceniać innych zbyt pochopnie. Każdy ma swoje powody do takich a nie innych zachowań. Należy to uszanować i próbować zrozumieć. Kolejny raz poetka wzywa do tolerancji, do poszanowania człowieka w ogóle.

Utwór Józefa Łobodowskiego nosi ten sam tytuł. Również jest oczywistym nawiązaniem do biblijnej przypowieści. Ale inaczej Łobodowski prezentuje żonę Lota, nie jako ofiarę ciekawości, czy czegokolwiek, ale jako kobietę, która poprzez odwrócenie się i zamianę w słup soli wzięła na siebie całą pamięć o mieście i odwracając się, świadomie, stała się pomnikiem miłości.

ogarnęła wzrokiem | skazane miasto

zastygła | w najpiękniejszy pomnik miłości

Łobodowskiego interesuje inny aspekt tej biblijnej historii. Szuka on paraleli pomiędzy losami żony Lota a swoimi, tym samym szukając usprawiedliwienia swojej sytuacji. Został bowiem zmuszony do emigracji, żył z dala od kraju. Rozumie więc sytuację żony Lota, tę chęć by ostatni raz spojrzeć na ukochane miasto.

Łobodowski właśnie usprawiedliwia czyn kobiety, stwierdzając iż w niczym nie zawiła, że kazano jej zapłacić za coś, czego nie zrobiła.

za drzewo grzechu, | z którego nie uszczknęła ani lista

W następnych strofach poeta przedstawia myśli żony Lota, jej sytuację, określa jej zmęczenie wędrówką:

Stopy miała ciężkie, jakby z kamiennej soli

Ciężko jej było pożegnać się z codziennymi rzeczami, ostojami bezpieczeństwa, oznakami domu:

Myślała: - Jakże mam żyć | bez kołowrotka (...), | bez grządek przed oknem (...), | bez gołębi (...) ?

Wydawało jej się to nie do pojęcia, niewyobrażalne. Te myśli, natłok obrazów, odczuć męczyły ją i w chwili największego wewnętrznego konfliktu oglądnęła się i

zamknęła w pamięci, | jak skąpiec swój skarb w ciężkiej skrzyni, | zatrzasnęła ją powiekami | i skamieniała

I w ten sposób zdaniem poety:

Zastygła | w najpiękniejszy pomnik miłości

W ten sposób Łobodowski zwraca uwagę na kolejny niedostrzegalny rys w historii żony Lota.

To nie była kwestia "babskiej" ciekawości, to był odruch serca, impuls. Poeta zdaje się zazdrościć żonie Lota. On nie mógł wyjeżdżając z kraju odwrócić się i w zastygnąć w posągu z wieczną pamięcią o ukochanym mieście. Wręcz przeciwnie - tuła się po świecie i tęskni.

W tym kontekście utwory Szymborskiej i Łobodowskiego zbiegają się w wspólnych płaszczyznach. Obydwoje próbują dostrzec żonę Lota jako jednostkę tragiczną, odżegnując się przy tym od tradycyjnego przedstawienia tej postaci. Prezentują ją jako kobietę pełną wewnętrznych dylematów, sprzeczną, pełną rozterek, a w końcu podejmującą desperacki krok.