Każdy człowiek staje w swoim życiu wobec różnorodnych wartości. Obok siebie egzystują dobro oraz zło, heroizm oraz strach, biel oraz czerń. Te przeciwstawne elementy życia można by jeszcze długo mnożyć. Człowiek niejednokrotnie ma trudności z rozróżnieniem, co jest dobre, a co złe, co jest prawdą, a co fałszem. Szczególnie w czasie wojny nie można było tak zdecydowanie i jednoznacznie ocenić ludzkich wyborów i postępowań. Tym bardziej nam z dzisiejszej perspektywy nie wolno łatwo szafować wyrokami. Kto wie, jak my sami byśmy się zachowali w obliczu zagrożenia, którego nawet nie potrafimy sobie wyobrazić.
Człowiek rzadko stawał wobec prostych i jednoznacznych wyborów. Nawet w spokojnych czasach nie zawsze mamy do czynienia z takimi wyborami, a co dopiero mówić, gdy odnosimy się do okresu okupacji i wojny.
Heroizm oraz strach współegzystowały obok siebie, były właściwie nierozłącznymi elementami życia każdego indywidualnego człowieka. Oznacza to, że człowiek, który dziś dokonał czegoś bohaterskiego nagle ogarnięty strachem zaprzeczył właściwie swej uprzedniej postawie. I na odwrót, ktoś kto jednego dnia stchórzył, okazał się człowiekiem małym, następnego potrafił się wznieść na wyżyny poświęcenia.
Niezwykle dobitnie tematyka strachu została potraktowana przez wybitnego polskiego pisarza Tadeusza Borowskiego. W jego "Opowiadaniach" widzimy obraz ludzi brutalnych, zniszczonych przez środowisko, panujące warunki życia obozowego. Poddali oni w wątpliwość swoje człowieczeństwo, zapomnieli o niezbywalnej godności człowieczej. Widzimy do czego może doprowadzić człowieka zwierzęcy wszechogarniający strach. W obozach "Człowiek człowiekowi był wilkiem". Między więźniami nie istniała solidarność, nie było braterstwa, współczucia czy litości. Każdy miał wyznaczony tylko jeden naczelny cel - przeżyć. Drugi w takim świecie był wrogiem przeciwnikiem, jeśli nie on to ja, każdy wiedział, że jutrzejszy, nadchodzący dzień może być ostatnim dniem jego życia. Dlatego ludzie walczyli, nie licząc się z innymi.
Nasuwa się smutny wniosek. W obliczu wielkiego zagrożenia, nieopisanego cierpienia, człowiek nie myśli logicznie zgodnie z kanonami obowiązującymi w tzw. cywilizowanym świecie. Zaczyna zachowywać się wówczas jak dzikie zwierzę, mogące rozszarpać każdego wokół. W drugim nie dostrzega żywej istoty tylko rywala, przeszkodę na drodze do przeżycia.
W obliczu olbrzymiego strachu znikają wartości. Kurczy się sfera sacrum, przestaje obowiązywać dekalog. Człowiek zapiera się wiary, tak jak chociażby chłopak trzymający Biblię i powtarzający z uporem, że padł ofiarą pomyłki, że nie ma z Żydami nic wspólnego…
W opowiadaniach Tadeusza Borowskiego zostaje przedstawiony schemat niszczenia ludzkich wartości. Opisuje on świat, w którym słabi skazani są na śmieć. Tak naprawdę nie ma zwycięzców i zwyciężonych, wszyscy są przegrani. Wszystkich pozbawiono godności, wszyscy zostali poniżeni. Oczywiście nie można stawiać na jednej płaszczyźnie więźniów i ich katów. Nie mniej jednak, jak podkreśla Borowski, każdy komu udało się przeżyć obóz koncentracyjny utracił niewinność. Tadeusz Borowski pokazał zwierzęcy strach oraz zachowanie nielicujące z godnością człowieka jako przedstawiciela "homo sapiens". Człowiek po Oświęcimiu jeszcze głębiej sięga do bolesnej materii świata. Autor zbliża się niekiedy niebezpiecznie blisko ukrytych i przerażających zakamarków ludzkiej duszy. Jego proza zwraca się przeciwko mitom, wytworzonym przez wieki przez człowieka oraz zachowaniom, uznawanym w tzw. normalnym czasie za dewiacyjne i wstydliwe. Mowa chociażby o kanibalizmie. Temat ten podejmuje opowiadanie "Kolacja". Bohater przytacza słowa wypowiedziane w obozie: "Zmuzułmaniały Żyd z Estonii, który nosił ze mną rury, przez cały dzień zapewniał mnie żarliwie jakoby mózg ludzki naprawdę był tak delikatny, że można go jeść bez gotowania, zupełnie surowo". Głód jest w stanie całkowicie zapanować nad człowiekiem, do tego stopnia, że człowiek nie może o niczym innym myśleć, nic odczuwać, niczego pragnąć, tylko kawałka pożywienia.
Obraz stopniowej utraty człowieczeństwa ukazany został również w zbiorze opowiadań Zofii Nałkowskiej pt.: "Medaliony". Autorka pracując w komisji badającej zbrodnie hitlerowskie mogła bezpośrednio zetknąć się z świadkami, opowiadającymi o obozowym świecie. Bardzo dokładnie następnie wykorzystała ich relacje przy pisaniu "Medalionów". Mamy do czynienia z rzeczywistością gdzie jeden może zabić nawet swego tzw. przyjaciela, aby tylko ocalić swoje życie. W scenie z opowiadania pt.: "Przy torze kolejowym" Nałkowska uświadamia czytającym, iż wojna poczyniła w psychice ludzkiej olbrzymie spustoszenie. Oto widzimy przy torach leżącą samotnie młodą kobietę. Jest to uciekinierka z transportu wiozącego ludzi do komór gazowych. Nie może się ruszać bowiem jeden z niemieckich żołnierzy postrzelił ją w nogę podczas próby ucieczki. Mijało ją wielu ludzi, ale nikt nie chciał jej pomóc, bowiem za to groziła kara śmierci lub zsyłka do Oświęcimia. Ranna kobieta doskonale wiedziała o tym. Z każdą godziną jednak jej ból i cierpienie stawały się nie do wytrzymania. Prosiła przechodzących policjantów o skrócenie cierpienia i zastrzelenie jej. Nie zgodzili się. Zrobił to natomiast pewien młody mężczyzna, co szokujące, jako jedyny pomógł wcześniej kobiecie przynosząc wódkę oraz papierosy. Wydaje się, iż decyzję podjął z nonszalancją i niezwykłą jak na okoliczności łatwością. Wziął od policjantów pistolet i zastrzelił dziewczynę. Można zadać dziesiątki pytań dlaczego tak postąpił. Czy motywem była chęć ulżenia kobiecie czy tylko zdemoralizowanie i zezwierzęcenie wojenne. Tak czy inaczej ludzka śmierć spowszedniała, stała się codziennością, niemal jak oddychanie.
Powyższe utwory są przykładem wzajemnego wyniszczania się ludzi. Psychika człowieka jest bardzo krucha, a sytuacjach skrajnego zagrożenia trudno przewidzieć zachowania ludzkie. Jednak nie ulega wątpliwości, że maleje współczucie dla drugiego, człowiek staje się "twardszy", bardziej bezlitosny i okrutny.
Zarówno w "Opowiadaniach" Tadeusza Borowskiego, jak i "Medalionach" Zofii Nałkowskiej mamy ukazany obraz ludzkiego upadku, demoralizacji, zachwiania wartości budujących przez wieki cywilizację i kulturę. Niektórzy po wojnie stawiali pod znakiem zapytania sens człowieczeństwa, wiary w Boga i w ogóle porządku świata. Dla niektórych doświadczenia wojenne stały się impulsem głębszego życia religijnego, inni zaś przeciwnie - tracili wiarę w Boga. Każdy, który przeżył gehennę wojny i obozów koncentracyjnych musiał sam poradzić sobie z doświadczeniami, które stały się jego udziałem.
Również inny polski pisarz - Stanisław Grzesiuk - więzień obozów w Dachau i Mauthausen-Gusen zmierzył się w swym utworze "Pięć lat kacetu" (związanym z jego 5-letnim pobytem w tychże obozach) z egzystencjalnymi pytaniami człowieka.
Nie może być żadnego usprawiedliwienia przemocy, brutalności hitlerowskich siepaczy. Takiego okrucieństwa i zezwierzęcenia nie można ot tak po prostu wytłumaczyć, znaleźć racje, które przemawiałyby za takim zachowaniem. Wobec innych ludzi, jaką posługiwali się hitlerowcy w czasie II wojny, nie da się niczym wytłumaczyć.
Straszna była nienawiść jednego człowieka do drugiego. Strażnicy nienawidzili więźniów, a więźniowie strażników. A co gorsza, także sami więźniowie obdarzali się wzajemnie nienawiścią. Traktowali się wzajemnie jak wrogowie i nie było mowy o wzajemnym wspieraniu się w obliczu śmiertelnego nazistowskiego niebezpieczeństwa. Nałkowska napisała, iż "ludzie ludziom zgotowali ten los". To zdanie nie wymaga komentarza. Jest smutną przestrogą dla ludzi wszystkich czasów, aby już nigdy nie powtórzył się ów okrutny czas wojny, okupacji i obozów koncentracyjnych.
Często zapytujemy samych siebie czy jesteśmy ludźmi dobrymi? Wydaje nam się, że tak, że przecież nigdy byśmy się nie dopuścili czynów, o których z przerażeniem czytamy na kartach wojennych wspomnień. Tylko czy czasem wnikliwe przyglądnięcie się naszemu życiu nie doprowadzi nas do wniosku, iż czasem również potrafimy być okrutni, jeśli na czymś naprawdę nam zależy, że nie zawsze respektujemy bliźniego i jego prawa. To oczywiście drażliwy i trudny temat, jednak stanięcie w prawdzie i uczciwe spojrzenie na samych siebie na pewno przyniesie korzyść naszemu życiu, pozwoli zweryfikować niektóre postawy i przemienić je na lepsze. Nikt przecież nie jest doskonały na tyle, żeby nie mógł stać się człowiekiem lepszym, pełniejszym. Oczywiście nikogo nie zabijamy, ani nie chcemy palić w piecach krematoryjnych, jak to miało miejsce w hitlerowskich obozach, gdzie człowieka pozbawiano podmiotowości oraz jakichkolwiek praw. Był właściwie rzeczą, kolejnym numerem. Można go było zabić, torturować, znieważać. Oświęcim i inne obozy były właściwie przedsiębiorstwami "produkującymi" śmierć.
Już na rampie prowadzącej do obozu można było obserwować dantejskie sceny. W opowiadaniu "Proszę państwa do gazu" Tadeusza Borowskiego widzimy jak przybywa kolejny transport więźniów. Najpierw dzieli się osobno ludzi i osobno ich rzeczy. Następnie dzieleni są sami ludzie na zdolnych do pracy, którzy otrzymają szansę na życie (oczywiście długość życia była zależna od wielu czynników z życia obozowego i organizmu człowieka) oraz na skazanych na śmierć - chorych, starców i dzieci. Pracujący przy rozładunku więźniowie byli obojętni, nie podejmowali żadnego działania, zresztą cóż mogli zrobić.
W obozach koncentracyjnych pomiędzy śmiercią a życiem przebiegała cieniutka granica. Nikt z więźniów nie wiedział, kiedy przyjdzie mu ją przekroczyć. Wystarczyło przecież być wyznaczonym do gazowej komory, wystarczyło zachorować i tracić siły, aby jako nieprzydatny do pracy być w szybkim czasie zabitym. Dlatego więźniowie z taką bezwzględnością i nierzadko okrucieństwem walczyli o życie. Wiedzieli, iż drugiej szansy mogą już nie dostać. Litość była uczuciem obcym realiom obozowym. Kto litował się nad bliźnim - wydawał na siebie wyrok śmierci.
Właśnie na tym polegała cała perfidia Auschwitz i innych obozów koncentracyjnych. Ofiary często same występowały jako kaci, również zaciągali winę, choć oczywiście nieporównywalną do winy twórców samych obozów śmierci. Jednak nie ulega wątpliwości, iż jednym razem można było być ofiarą, a drugim - oprawcą. Kto chciał żyć - nie miał wyboru, musiał przyjąć nowe warunki, musiał zmienić swój dotychczasowy kodeks postępowania i moralności oraz zacząć żyć wedle prawideł obozowej rzeczywistości. Obóz koncentracyjny dezintegrował psychikę. Efektem tego były: zobojętnienie, cynizm, apatia, ogólne zdziczenie obyczajów. Tadeusz Borowski precyzyjnie naszkicował metody upodlenia człowieka. Strach powodował, że człowiek postępował nierzadko podle i w sposób urągający ludzkiej godności i człowieczeństwu. Taka była jednak cena przeżycia w obozach.
Tak oto wyglądała "ciemna" strona ludzkiego gatunku. Oczywiście były wyjątki, ludzie, którzy potrafili zachować się wspaniale nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Zapewne takim człowiekiem był Maksymilian Kolbe - bohaterski zakonnik, który oddał życie za innego współwięźnia. Rzadkość takich postaw każe tym bardziej doceniać i otaczać czcią te jednostki, które potrafiły w piekle pokazać, na czym polega piękno człowieczeństwa, na czym polega prawdziwa miłość. Nie każdy jest zdolny do takich poświęceń, ale chyba każdy człowiek kiedyś w życiu zaangażował się mocno w jakąś sprawę, na której bardzo mu zależało. Poświęcenie jest sprawą skomplikowaną, uzależnioną od przeróżnych rzeczy - wychowania, cech charakteru, ważności sprawy, która ewentualnie poświęcenia się domaga i innych. Można zapytać: czy są granice poświęcenia? Zapewne odpowiedź na to pytanie zależy od indywidualnych uwarunkowań i wagi podjętego zadania. Chciałabym analizując ten problem odwołać się ponownie do rzeczywistości wojny i okupacji.
Niezwykle cennego materiału do przemyśleń w tej materii dostarcza książka "Kamienie na szaniec" napisana przez Aleksandra Kamińskiego. Mówi ona o bohaterstwie, poświęceniu młodych ludzi, którzy stanęli z bronią w ręku walczyć z niemieckim okupantem. Kamiński opisuje postaci trzech: Tadeusza Zawadzkiego (pseudonim -"Zośka"), Aleksandra Dawidowskiego ( "Alek") oraz Jana Bytnara ("Rudy"). Połączył ich wspólny cel - walka z hitlerowskim najeźdźcą. Byli gotowi poświęcić dla ojczyzny własne życie, co udowodnili w walce. W pamiętnej bitwie pod Arsenałem śmierć poniósł "Alek". W czasie wojny wielu młodych Polaków nie wahało się oddać swego młodzieńczego jeszcze życia za Polskę. Pamiętamy o tym odważnym aż do szaleństwa pokoleniu Kolumbów, które dla dzisiejszej, zagubionej często młodzieży pozostaje wspaniałym świadectwem miłości do ojczyzny i do drugiego człowieka. Możemy mieć tylko żal do losu, do naszych dziejów, że w czasie walk musieli zginąć tak genialni poeci jak chociażby Krzysztof Kamil Baczyński czy Tadeusz Gajcy. Jednak ich poezja pozostaje do dzisiejszego dnia wspaniały świadectwem ich dorastania i artystycznego rozwoju. Szkoda, że wojna i okupant nie pozwoliła, aby zabłysnęli pełnią swoich talentów.
Warto przypomnieć jeszcze "Pieśń o żołnierzach z Westerplatte" napisaną przez wielkiego polskiego poetę Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Epos ten jest kwintesencją heroizmu. Nie epatuje patosem, to raczej poetycki opis faktów. Czytamy u Gałczyńskiego: "A gdy się wypełniły dni i przyszło zginąć latem". Poeta pisze o śmierci właściwie jak o kolejnym obowiązku do spełnienia. W prostocie brzmi często wielka głębia i jasna wymowa. Tak właśnie jest z wierszem Gałczyńskiego. Nie posługuje się dramatycznym krzykiem, nie rozdziera szat.
Wydaje się, iż w warunkach obozów koncentracyjnych trudno wyraźnie rozgraniczyć heroizm i strach. Nie mniej jednak możemy wyróżnić szereg osób, które na przekór własnemu lękowi odważnie stanęło z bronią w ręku i przeciwstawiło się niemieckiej barbarii. Pozostaną dla nas wzorami jak należy pielęgnować swoje człowieczeństwo, aby w chwili próby postarać się zachować godnie i odpowiedzialnie.