Codzienną egzystencję człowieka determinuje potrzeba bezustannego decydowania o własnym losie. W dzisiejszym świecie mamy coraz większe "pole wyboru". Żyjemy w czasach pokoju, większość obywateli świata może swobodnie przekraczać granice różnych państw, a więc wybierać nową ojczyznę, język kulturę a czasami także religię. W ten sposób, zmianie ulegają wartości oraz sposoby życia, które kiedyś nabywało się rodząc w danym miejscu na ziemi i w pewnym określonym momencie historycznym. Były to zwykle elementy fundamentalne w życiu i zakorzenione w świadomości człowieka. Chyba nikt nie zaprzeczy, że dzisiaj znaleźliśmy się w sytuacji, kiedy wybór w obrębie tych, wydawałoby się przyrodzonych wartości jest społeczną normą. Nie wiąże się ani z przeżyciami, ani z doświadczeniami, jest raczej postępowaniem racjonalnym, wynikającym z dostępności do niezwykle bogatej oferty kulturowej. Naszą tożsamość wybieramy jak produkty w supermarkecie...jak szampon, kosmetyki czy piwo.
Wybaczcie tą nieco przydługą refleksję. Moja rozprawa bynajmniej nie ma dotyczyć zagadnień współczesnej socjologii, powinienem raczej skoncentrować się na postawie wybranego bohatera literackiego i zwrócić uwagę na wartości, którymi kierował się w życiu...niech i tak będzie. Panie i Panowie, przed Wami: Konrad Wallenrod!!!
Konrad Wallenrod to tytułowy bohater powieści poetyckiej autorstwa Adama Mickiewicza. Z pochodzenia był Litwinem, jako dziecko został porwany przez krzyżaków i umieszczony w Zakonie. Otrzymał przydomek Walter Alf. Wychowywał się pod okiem mistrza krzyżackiego Winrycha von Kniprode, otoczony ideałami chrześcijańskiego rycerstwa. Mimo życia na terenach obcego państwa, bynajmniej nie zatracił świadomości narodowej. W dużej mierze przyczynił się do tego niejaki Halban, litewski wajdelota przebywający od wielu lat w niewoli krzyżackiej. Starzec opowiadał Walterowi o kraju jego przodków, przypominał o tradycji i społecznych obyczajach. Udało mu się rozbudzić w umyśle chłopca nienawiść do Zakonu i żądzę zemsty. Odtąd, jego największym pragnieniem stał się odwet na Krzyżakach i ocalenie własnego narodu. Któregoś dnia dochodzi do nieoczekiwanej potyczki z Litwinami. W ferworze czynności bitewnych, Walter wraz z wajdelotą przedostaje się do obozu litewskiego i w ten sposób trafia do swoich. W jakiś czas później żeni się z córką księcia Kiejstuta - Aldoną.
Walter Alf bardzo angażuje się w działania wojenne. U boku Kiejstuta walczy z Krzyżakami i okazuje się być bardzo utalentowanym wojownikiem. Z czasem kampania wojsk Zakonu przeciwko Litwinom staje się jeszcze bardziej agresywna. Coraz częściej dochodzi do starć na otwartym polu, pomiędzy kolejnymi bitwami obie strony prowadzą tzw. "wojnę podjazdową". W miarę rozwoju akcji utworu widzimy jak siły litewskie drastycznie słabną. Któregoś dnia, w umyśle Waltera Alfa rodzi się pomysł zniszczenia Zakonu "od środka". Decyduje się wkroczyć na drogę zdrady i podstępu o czym informuje swoją małżonkę:
(...) jedyny sposób, Aldono, jeden pozostał Litwinom: Skruszyć potęgę Zakonu; mnie ten sposób wiadomy - lecz nie pytaj dla Boga! Stokroć przeklęta godzina, w której od wrogów zmuszony, chwycę się tego sposobu.
Mimo protestów Aldony, opuszcza Litwę i udaje się do Nadrenii. Tam udaje mu się wstąpić w szeregi armii kierującej się do Palestyny i zostać giermkiem hrabiego Wallenroda. W czasie podróży podstępnie zabija swojego pana i przybiera jego nazwisko. Potajemnie uchodzi do Hiszpanii aby przystąpić do wojsk zmagających się z Maurami. W krótkim czasie, dzięki swej odwadze i waleczności, zyskuje ogromną sławę i uznanie ze strony towarzyszy broni. Ponownie trafia do Zakonu, zostaje mianowany komturem a w przeciągu kilku następnych lat staje się Wielkim Mistrzem. Będąc naczelnym wodzem sabotuje wielką wyprawę krzyżową i doprowadza do całkowitego załamania się potęgi Zakonu.
Wallenrod wybrał pomiędzy osobistym szczęściem i dobrem ojczyzny. Zdecydował się poświęcić miłość ukochanej i karierę rycerską na rzecz wolności swoich rodaków. To właśnie ona była dla niego "rzeczą najważniejszą". Porzucił żonę, ukochaną Litwę, wiernych towarzyszy i oddał się samotnej walce, w poczuciu obłudy i kłamstwa. Całkowicie wyzbył się dotychczasowych wartości moralnych i zdecydował się żyć w ciągłej obawie przed zdemaskowaniem. Przez cały czas musiał mieć się na baczności, stał się człowiekiem oschłym dla otoczenia i zamkniętym w sobie. W końcu udało mu się osiągnąć zamierzone cele i doprowadzić do katastrofy Zakonu.
Niektóre sceny w utworze są wyjątkowo dramatyczne. Konrad Wallenrod straszliwie męczy się ze sobą. Niekiedy pozwala sobie na małe przejawy radości (np. podczas wielkich uczt krzyżackich) jednak natychmiast w jego umyśle pojawiają się obrazy gnębionej ojczyzny, co na powrót wywołuje wielką zgryzotę. Mickiewicz bardzo trafnie oddaje ją słowami:
(...) ojczyzna, powinność, kochanka,
O krucjatach i o Litwie wzmianka
Nagle wesołość Wallenroda truły;
Słysząc je, znowu odwracał oblicze,
Znowu na wszystko stawał się nieczuły
I pogrążał się w dumy tajemnicze (...).