- Adaś nigdy nie był popularnym chłopcem. Niewysoki, nieśmiały, zamknięty w sobie. Zamiast biegać z chłopakami za piłką albo oglądać mecze, wolała zaszyć się w swoim pokoju i pisać opowiadania. Taki właśnie był mój Adaś - uśmiecha się mama Adama. Jednak uśmiech znika z jej ust, gdy kontynuuje opowieść:
- A potem nagle zaczęli do niego przychodzić ci nowi koledzy. Dziwni chłopcy. Z tatuażami, wymyślnymi fryzurami i w drogich ubraniach. Nie bardzo mi się podobali, jakoś tak niedobrze im z oczu patrzyło, ale widziałam, że Adaś jest szczęśliwy, że wreszcie ma kumpli. Nie mogłam mu zabronić się z nimi spotykać. Najważniejszy w grupie był Piotrek. Gdy coś mówił, wszyscy milkli. Patrzyli na niego z respektem. Adaś był wtedy trzynastolatkiem, to było dwa lata temu.
Mama Adasia cieszyła się, że syn wreszcie znalazł przyjaciół. Co prawda czułaby się spokojniejsza, gdyby nowi znajomi Adasia byli bardziej "cywilizowani", ale wierzyła w zdrowy rozsądek chłopca. Adaś miał teraz nowe zainteresowania: graffiti, break-dance. Niestety również papierosy i piwo, o czym jego rodzice nie wiedzieli. Zauważyli natomiast, że ich syn coraz więcej czasu spędza poza domem. Przedtem Adaś miał świetny kontakt z rodzicami, rozmawiał z nimi o wszystkim. Teraz stał się milczący i skryty. Na pytania często odpowiadał niewyraźnym burknięciem. Mimo tego rodzice wciąż mu ufali.
- Przedtem lubił wspólnie z nami wyjechać gdzieś na weekend albo do krewnych na imieniny. Kiedy poznał Piotrka, rodzina przestała go interesować. Na każdą propozycję odpowiadał, że nie ma czasu, bo musi się uczyć. A naprawdę uczył się coraz mniej, zaczął przynosić dwójki, a nawet jedynki. Na wywiadówce dowiedziałam się, że zaczął wagarować. Wychowawczyni martwiła się o niego - wspomina mama Adasia. - Wreszcie poprosiłam męża, by poważnie z nim porozmawiał.
Ojciec Adasia postanowił zagrać na ambicji dorastającego syna. Wziął go na strzelnicę i odbył z nim męską rozmowę. Jednak to nie pomogło, Adaś w ogóle nie przejął się tym, co mówił ojciec. Wtedy ten zdenerwował się i zabronił mu spotykać się z Piotrkiem i resztą "paczki". Chcąc nie chcąc, Adaś musiał posłuchać ojca.
Damian, ojciec Adasia, w ten sposób opowiada o przemianie, która zaszła w chłopcu:
- Adaś całkowicie zamilkł, przestał się do nas odzywać. Odsunął się ode mnie i od żony. Winił nas za to, że stracił przyjaciół. Kiedyś w napadzie wściekłości wykrzyczał, że nas nienawidzi. To było bolesne, ale miałem pewność, że wyjdzie mu na dobre. To nie było dobre towarzystwo dla naszego Adasia.
Tymczasem w klasie Adasia miała miejsce tragedia. W wypadku motocyklowym zginął jeden z chłopców. Adasiem wstrząsnęła ta przedwczesna śmierć. Zrozumiał, jak kruche jest ludzkie życie. Postanowił nie tracić czasu i bez wiedzy rodziców odnowił stare znajomości.
Piotrek i jego "paczka" przyjęli Adasia z otwartymi ramionami. Zapewne nie bez znaczenia był fakt, że chłopak pochodził z zamożnej rodziny i miał możliwość fundowania im wielu rzeczy. Czym więcej im Adaś kupował, tym milsi dla niego byli. Człowiek dojrzały i ukształtowany wie, że przyjaźń kupiona za pieniądze nie jest wiele warta. Ale Adaś miał dopiero czternaście lat i był szczęśliwy, że wreszcie ma oddanych przyjaciół.
Feralny wieczór miał miejsce w maju. Znajomi zaprosili Adasia na urodzinową imprezę jednej z dziewczyn. Jak się zresztą później okazało, dziewczyna żadnych urodzin nie miała. Miała natomiast "wolną chatę", ponieważ jej rodzice wyjechali na weekend. Wszyscy zdziwili się, gdy Adaś przyszedł z pustymi rękami. Okazało się, że uważają go za nieoficjalnego sponsora przyjęcia. Adaś natychmiast został wysłany do sklepu po papierosy i alkohol (swoją droga, kto sprzedał te produkty nieletniemu chłopcu?). Z kolei Piotrek wykonał kilka tajemniczych telefonów, w wyniku których stał się wkrótce posiadaczem różnokolorowych pigułek. Oczywiście i za ten zakup zapłacił Adaś.
Impreza szybko się rozkręciła. Towarzystwo było coraz weselsze, nastolatki straciły rachubę i połykały kolejne pigułki.
- Kiedy usłyszałam, jakiego rodzaju to było przyjęcie, omal nie zemdlałam - opowiada matka "jubilatki". - Córka wspominał coś o prywatce, ale nie mieliśmy pojęcia, że będą narkotyki i alkohol. Ania już nigdy nie zostanie sama na weekend, straciliśmy do niej zaufanie.
Około godziny 22 ojciec Adasia odebrał telefon. Dzwoniono ze szpitala. Adaś i inni uczestnicy zabawy byli w stanie krytycznym. Przyczyna była już znana - narkotyki.
- To cud, że przeżyli - kwituje krótko lekarz.
Winni zostali ukarani przez rodziców i władze szkolne. Rodzice Adasia uznali, że syn sam się ukarał. Przez swoje nierozsądne zachowanie niemal nie stracił życia. Na szczęście koledzy i koleżanki z klasy nie odwrócili się od niego. Zrozumieli, że Adaś został wciągnięty w narkotyki podstępem.
Teraz Adam ma piętnaście lat i jest pod stałą obserwacją psychologów. Jego rodzice robią wszystko, by syn po raz drugi nie popełnił takiego błędu. Sam Adam znowu przyjaźni się z rodzicami i stara się zbliżyć do kolegów z klasy.
Czy zażywanie narkotyków to niezawodny przepis na zniszczenie czyjegoś życia? Niech każdy na to pytanie odpowie sobie sam.