Od wielu lat wszyscy znają powiedzenie, że "sport jest ciężki, a zwycięstwo trudne". Nikt jeszcze nie potrafił osiągnąć wszystkiego, co tylko można osiągnąć. Zawsze wynikną jakieś przeszkody czy trudności, które wymagają zwalczenia. Najczęściej ci, którzy uprawiają sport, ponoszą klęskę w starciu z kontuzjami, które nierzadko na tyle groźne, iż doprowadzają do zakończenia kariery.
Pragnę tu przedstawić historię jednego angielskiego sportowca.
Na imię ma Jon Drummond. To młody oraz obdarzony niezwykłym talentem sprinter. Mieszka w Stanach Zjednoczonych. Kilka razy zwyciężył z największymi zawodnikami, jak Maurice Green albo Dwain Chambers. Zarówno dla mnie, jak i z pewnością dla rzeszy innych jego fanów, jest on wybitnym sportowcem.
Nadchodziły Mistrzostwa Świata we Francji, a Jon zdobywał ciągle to lepsze rezultaty, był niezwyciężony. Na wszystkich zawodach znajdował się na którymś z pierwszych miejsc. Jego rezultat 9.93 był najlepszym wynikiem umieszczonym wśród list światowych przed rozpoczęciem mistrzostw. Zapowiadały się ogromne emocje. Drummond nie miał najmniejszych problemów z zakwalifikowaniem się do finałów. Wszyscy w kraju pokładali w nim swoje nadzieje i zgodnie ściskali za niego kciuki.
Wybiła 19:00, zaczynał się bieg na 100 metrów mężczyzn. Uważam, iż sprint to jedna z bardziej ciekawych dyscyplin sportowych. Jon z powodu najlepszego czasu, zajmował 4 tor.
U wszystkich zawodników adrenalina osiągała chyba największe szczyty. Ogromną zdolnością jest w takiej istotnej chwili nie zrobić falstartu. Za jednorazowy otrzymuje się żółtą kartkę, za drugi falstart sędziowie przyznają już czerwoną kartkę, która automatycznie eliminuje z dalszych zawodów.
Niestety, zdarzyło się! Drummond nie poradził sobie z napięciem - popełnił podwójny falstart, odchodził z toru z załzawionymi oczami, jego trener z pewnością czuł się podobnie. Któż mógł przypuszczać, że największy "pewniak" zawiedzie w tej najważniejszej chwili?
Widocznie zbyt małe doświadczenie spowodowało, iż utracił wyjątkową szansę. Zebrani licznie kibice pożegnali go wielkimi oklaskami, lecz dało się w tym wyczuć spory zawód.
Niestety sport ma to do siebie. Nie każde zawody można wygrać i zająć najwyższe podium.
Powiedzenie, iż "Człowiek jest zdumiewający, ale arcydziełem nie jest" w zupełności przypieczętuje opisane zdarzenie. Naprawdę nikomu bym nie życzył, aby spotkał go taki pech, jak Jona.