W sierpniu wybrałyśmy się na wędrówkę w góry. Na trasie dość ciężkiego szlaku jedną starszą kobietę. Jej wygląd pozwalał sądzić, że ma ona około sześćdziesięciu lat. Szła dosyć szybko, ale nie było po niej widać zmęczenia. Zdecydowałyśmy się na rozmowę z nią, a oto, co nam powiedziała:

Jaka jest Pani metoda na zachowanie tak wspaniałej kondycji? Nie wszyscy, a właściwie nikt w podobnym do Pani wieku raczej nie przepada za górskimi wycieczkami.

Od najmłodszych lat odnosiłam sukcesy w sporcie. Zaczynając karierę, pasjonowałam się lekkoatletyką. Po ukończeniu szkoły podstawowej porzuciłam tą dyscyplinę, gdyż bardziej zainteresowało mnie wtedy pływanie. Później natomiast musiałam ograniczyć zabawy ze sportem, bo ważniejsze stało się dla mnie zdobycie wykształcenia i musiałam więcej się uczyć. Jakiś czas nawet w ogóle przestałam się zajmować sportem. Chyba troszeczkę zboczyłam z tematu... Aby zachować świetną sprawność, trzeba oprócz wysiłku fizycznego, odpowiednio się odżywiać. Stanowczo zabronione jest picie alkoholu oraz palenie papierosów.

A od kiedy chodzi Pani po górach?

Pod koniec lat sześćdziesiątych spotkałam pewnego chłopaka, który był zakochany w górach i zaraził mnie tą swoją pasją. Co roku, w każde wakacje spędzaliśmy w Zakopanem co najmniej trzy tygodnie. Wydawało mi się czasem, że góry kocha mocniej ode mnie. Po jakimś czasie pobraliśmy się. Nasz ślub oczywiście także miał miejsce w górach, w ślicznym Kościółku. Na nasz miodowy miesiąc pojechaliśmy w Alpy Szwajcarskie. Było cudownie, jednak i tak myślę, iż nasze Tatry są najwspanialsze.

Co się stało, że obecnie sama Pani wędruje?

Dwa lata wstecz, mój mąż miał wypadek samochodowy, którego nie przeżył. Od tej chwili w samotności podziwiam przepiękne górskie widoki. Podczas takich wędrówek najbardziej odczuwam brak mojego Michała, wspominam sobie wtedy wszystkie wspólne wycieczki.

Rozmawiałyśmy z tą Panią jeszcze przez chwilę, później pożegnała się z nami i szybkim marszem skierowała się w stronę schroniska. Z uznaniem spoglądałyśmy za interesującą turystką, aż do chwili, kiedy zniknęła wśród drzew.