13. 03. 2004

Budzik znów zadzwonił o 8 rano. I tak za późno, bo o tej godzinie miałam już być na spotkaniu z szefem i przedstawiać mu nowe projekty ubrań. Stwierdziłam jednak, że nic straconego. Szybki prysznic (zimna woda - zepsuła się terma, a zapomniałam wezwać kogoś, by ją naprawił) i już miałam zacząć się ubierać, kiedy przypomniałam sobie, że nie odebrałam z pralni mojego najlepszego kostiumu. Trudno, pójdę w spodniach. Chciałam jeszcze umyć zęby, ale poślizgnęłam się w łazience i cała pasta do zębów znalazła się na czarnych spodniach. Nowy trend mody to nie jest. Znalazłam w końcu strój, spod sterty gazet wygrzebałam projekty i mogę jechać do pracy.

Wyszłam z domu przekonana, że już nic złego mi się nie stanie. Wsiadłam do samochodu, chce odpalić, ale nic to nie daje. Oczywiście zapomniałam zatankować. Żeby nie tracić więcej czasu, dzwonię po taksówkę. Nie ma jej i nie ma. Po pół godziny zorientowałam się, że nie powiedziałam, gdzie ma przyjechać. Pobiegłam w końcu na autobus, który szczęśliwie zawiózł mnie do pracy.

Winda oczywiście nie działa. Ja się jednak nie poddaję i dziarskim krokiem wychodzę na 15 piętro. Gdy jestem już na miejscu, recepcjonistka patrzy się na mnie zdziwiona. Wiem, nie wyglądam teraz zbyt ładnie, ale... Z dziwnym uśmiechem wyjaśnia mi, że zebranie jest za tydzień.

Postanowiłam, że nie ma sensu siedzieć tu i czekać nie wiadomo na co. Wezwałam taksówkę i wróciłam do domu.

Otwarłam lodówkę. Pusto. Kto mi wyjada jedzenie? Muszę iść do sklepu, a piesek nie chce mnie wypuścić z domu. Spędziłam w markecie trochę czasu, stoję grzecznie w kolejce do kasy. Dopiero, gdy mam płacić orientuję się, że nie wzięłam torebki i nie mam czym zapłacić. Wracam na mieszkanie. Kiedy wreszcie wychodzę ze sklepu z zakupami, jest 16.00.

Przygotowałam kurczaka, ziemniaczki i sałatkę. Żeby nie marnotrawić czasu, zdecydowałam się na małą kąpiel. Do rzeczywistości kazał mi wracać dym z kuchni i smród. Nie zjem chyba dziś ani obiadu, ani kolacji.

Teraz przyjechał facet z pizzą. Zanim się posilę minie trochę czasu. Kiedy skończyłam kolację, było już po 22.30. postanowiłam więc pooglądać jakiś film w telewizji. Włączyłam telewizor, nie musiałam długo czekać na wybuch, po którym zapaliły się firanki i zaczął tlić się dywan. Spanikowana zadzwoniłam po straż pożarną, żeby ugasili ogień. Przyjechali, spokojnie ugasili pożar i tyle ich widziałam. Wyczerpana, położyłam się spać. Byłam tak zmęczona, że nawet nie posprzątałam tego bałaganu. Nie mogłam jednak zasnąć, a koleżanka z pracy powiedział mi kiedyś, że przed snem dobrze wypić gorące mleko. Sprawdziłam, czy Azorek śpi i poszłam do kuchni. W drodze powrotnej do sypialni poślizgnęłam się na ulubionej kostce pieska i wylałam zawartość kubka na siebie. Ponieważ nie zatankowałam, musiałam zadzwonić po pogotowie. Zabrali mnie do szpitala i zajęli się moją oparzoną ręką.

Wróciłam ma mieszkanie około 2.00. Położyłam się do łóżka i zasnęłam.

14. 03. 2004

Budzik zadzwonił dziś o 8.15.......