W swoim życiu człowiek wielokrotnie napotyka na rozmaite przeszkody. Nieraz los stawia go przed obliczem konieczności wyboru i właśnie wtedy musi zdecydować, którą ścieżką podążyć dalej. Każdy z nas podejmuje mniejszej lub większej wagi decyzje, które wpływają na kształt naszego życia. Już od najmłodszych lat istota ludzka uczy się wybierać, bo ona sama musi zadecydować, jaką chce bawić się zabawką, czy jakiego smaku loda lizać. Te dziecięce wybory dla dorosłych wydają się być błahe, jednak dla malucha są to poważne sprawy. Z upływem lat zmienia się waga ludzkich dylematów. Wiele decyzji wpływa na późniejszy kształt życia człowieka. To przecież wybór szkoły średniej, wyższych studiów przyczynia się do tego, czym istota ludzka będzie zajmował się przez resztę swojego życia. Obok takich dylematów istnieją również i takie kwestie do podjęcia, których człowiek musi być dojrzały. To wówczas padają filozoficzne pytania o sens ludzkiej egzystencji. Zastanawiamy się nad tym, jakim człowiekiem chciałbym być, jakie wartości prezentować swoją osobą? Rozważamy sens ludzkiej wędrówki, szukamy własnej metody na przezwyciężenie zastanych trudności. Niejednokrotnie w swoim życiu jesteśmy świadkami, a czasem nawet sami bierzemy bezpośredni udział w bezlitosnym wyścigu szczurów, w którym nie ma litości dla jednostek słabych i przeciętnych. Czy warto niszczyć i krzywdzić drugiego człowieka tylko po to, by mieć lepszy samochód, droższy dom? W chwilach refleksji nad rzeczywistością, zastanawiam się, co spotka mnie w moim życiu i jak ono będzie wyglądało? Czy w życiu nie zgubię właściwej ścieżki, dążąc do sukcesu? Nasza ludzka egzystencja stawia nam często zasadnicze pytanie, mianowicie: czy być czy mieć?

Jak rozumieć owo ,,mieć"? Sądzę, że jest to ,,życie w pogoni za dobrami materialnymi". Bohaterami, dla których priorytetową wartością miało ,,mieć" były postacie powieści Honoriusza Balzaka zatytułowanej ,,Ojciec Goriot", a zwłaszcza tytułowy Goriot. Niegdyś był przeciętnym pracownikiem w wytwórni makaronu. Był szczęśliwym mężem i ojcem dwóch córek: Delfiny i Anastazji. Dla Goriota los nie był łaskawy, bowiem po siedmiu latach małżeństwa zmarła jego żona. Dla zdruzgotanego męża jedyną podporą były dzieci, na które przelał całą swoją miłość. Za wszelką cenę pragnął, aby jego córki nigdy nie poznały smaku bólu i cierpienia, dlatego robił wszystko, by były szczęśliwe. Dorobił się majątku na handlu mąką podczas rewolucji francuskiej. Wykorzystał ciężkie położenie wielu rodaków i ustalił dziesięciokrotnie wyższe ceny, by zwiększyć swoje dochody. Stał się ,,dyplomatą w pomysłach, żołnierzem w wykonaniu". Wydawało mu się, że zarobione pieniądze można zamienić na ludzkie szczęście. Jego córki od najmłodszych lat pławiły się w bogactwie. Zawsze miały pieniądze, dzięki którym mogły spełniać swoje nawet najmniejsze zachcianki. To zdecydowało o tym, iż w sercu Delfiny i Anastazji już na dobre zawitała miłość do wartości materialnych, a nie do ojca. Póki były pieniądze, póty były uczucia córek, lecz gdy ich zabrakło dzieci odwróciły się od niego. Nie było ich nawet w ostatnich godzinach Goriota. Czuwał przy jego łożu zupełnie obcy człowiek młody student prawa Eugeniusz Rastignac. Ten człowiek również traktował wartości materialne jako najważniejsze w życiu człowieka. Rastignac wywodził się z ubogiej szlacheckiej rodziny, mieszkającej na wsi. Dzięki finansowej pomocy, jakiej udzieliła młodzieńcowi rodzina mógł rozpocząć studia prawnicze w Paryżu. Z wyjazdem do wielkiego miasta wiązał wielkie nadzieje, liczył, że nareszcie będzie mógł zapomnieć o swym nędznym położeniu. Wydawało mu się, że posiadając wyższe wykształcenie będzie mógł bywać w salonach paryskich. Z czasem jednak okazało się, iż jego wyobrażenia są nie do zrealizowania, bowiem w Paryżu karierę zrobić można jedynie dzięki odpowiednim układom i korzystnym znajomościom. Przyjechał do wielkiego miasta jako biedny student, który nie posiadał nawet środków na porządne lokum dla siebie. Pomocy szukał u swojej kuzynki hrabiny de Beauseant, która wprowadziła go w świat arystokracji. Wkrótce związał się z hrabiną de Restaud oraz panią de Nucingen - córkami Joachima Goriot. Po odejściu Goriot, spoglądając na Paryż, stwierdził: ,, Teraz się spróbujemy". Słowa te były równoznaczne z akceptacją reguł tej rzeczywistości, w której warunki dyktuje pieniądz, odpowiednie układy oparte na kłamstwie.

Warunki materialne były również niezmiernie istotne dla zarządcy sanatorium w Cisach, postaci z powieści Stefana Żeromskiego pt. ,,Ludzie bezdomni". Pojawiający się w utworze doktor Węglichowski, oraz Krzywosąd Chobrzański mieli odpowiednie warunki i środki finansowe, by móc nieść pomoc potrzebującym ludziom. Jednak dla nich ważniejsze były własne interesy niż cierpiący obok człowiek. Nie wykazywali nawet najmniejszego zainteresowania losem okolicznej służby. Liczyli się jedynie bogaci pensjonariusze ośrodka, bo to oni zostawiali tam pieniądze, więc należało o nich się troszczyć. Nie chcieli zlikwidować stawów, które stanowiły główną przyczynę licznych problemów zdrowotnych ludzi na tym terenie, gdyż były one ozdobą sanatorium. Te wodne zbiorniki wydzielały szkodliwą wilgoć, a gnijące liście w stawach stanowiły pożywkę dla rozmaitych bakterii chorobotwórczych. Nad stawami unosił się nieprzyjemny zapach, usuwany przez Krzywosąda w nieracjonalny sposób. Otóż wyrzucał on torf do strumienia, które stanowiło źródło wody pitnej dla chłopów, ale z tą kwestią się nie liczono. I dlatego też w okolicznych miejscowościach panowała epidemia febry. Pomysły o likwidacji chorobotwórczych stawów zarządcy odrzucali twierdząc, iż nie stać ich finansowo na takie przedsięwzięcie, co oczywiście było absurdem.

Bogactwo, zaszczyty związane z piastowanym stanowiskiem nie wpłynęły zasadniczo na światopogląd bohatera ,,Ludzi bezdomnych". Tomasz Judym, bo o nim mowa poświęcił własne szczęście na rzecz niesienie pomocy biednym i potrzebującym ludziom. Urodził się w ubogiej warszawskiej rodzinie, a jego dzieciństwo nie należało do spokojnych i szczęśliwych. Ojciec był szewcem, produkującym trzewiki ,,w dość odległych jedna od drugiej chwilach przytomności, najczęściej bowiem robił po pijanemu awantury, gdzie się dało". Po śmierci matki wychowaniem Judyma zajęła się ciotka. Krewna na życie zarabiała prostytucją, ale dzięki jej pomocy finansowej Tomasz mógł skończyć studia medyczne. Po skończonej szkole wyjechał na praktykę chirurgiczną do Paryża. Tam też jego uwagę przykuły warunki sanitarne, jakie panowały w najbiedniejszych dzielnicach stolicy państwa francuskiego. Obserwowane środowisko było mu stosunkowo bliskie, gdyż sam w dzieciństwie mieszkał w podobnej dzielnicy i dlatego czuł moralny obowiązek niesienia pomocy najuboższym. Uważał, iż musi spłacić dług wdzięczności wobec klasy, z której się wywodzi. Ostatecznie w Paryżu zdecydował, iż resztę swojego życia odda potrzebującym pomocy. Przepełniony wzniosłymi ideami wrócił do Polski. Starał się propagować w medycznym środowisku swoje poglądy, a czego dowiódł swoim odczytem na spotkaniu u doktora Czernisza. Judym zaprezentował zgromadzonym tam lekarzom swój manifest, w który skrytykował swoich kolegów po fachu. Zarzucił im, że wykonywanego przez siebie zawodu nie traktują jako spłaty długu, jaki zaciągnęli wobec społeczeństwa, lecz ciągną z niego finansowe profity i skupiają się na dodatkowych zaszczytach. Jego wystąpienie spotkało się z niezrozumieniem i pogardą ze strony lekarzy, którzy zaczęli rozpowiadać na temat Judyma fałszywe opinie. Z dnia na dzień liczba pacjentów Tomasza malała. Musiał więc pogodzić się z faktem, iż ,,medycyna to jest medycyna, to jest fach". Dlatego też zdecydował się na wyjazd z Warszawy, chcąc rozpocząć nowe życie w nowym miejscu. Osiadł w uzdrowisku w Cisach, gdzie leczył ,,Żydów, dziadów, obieżyświatów, biedaków, suchotników, rakowatych". I gdy odkrył przyczynę miejscowych chorób, władze uzdrowiska nakazały mu milczenie. Po tym zdarzeniu nie mógł znaleźć wspólnego języka z zarządcami i dlatego znów rusza przed siebie, zostawiając kochającą go Joannę. Judym odrzucił wielkie uczucie, bowiem jak sam stwierdził podczas spotkania z dziewczyną w Zagłębiu: ,,Nie mogę mieć ojca, ani matki, ani żony, ani jednej rzeczy, którą bym przycisnął do serca z miłością, dopóki z oblicza ziemi nie znikną te podłe zmory. Muszę wyrzec się szczęścia. Muszę być sam jeden. Żeby obok mnie nikt nie był, nikt się nie trzymał". Zrezygnował być może z najpiękniejszej rzeczy, jaka mu się kiedykolwiek przydarzyła, ponieważ chciał być wiernym wcześniejszym ideałom, jakim było marzenie: ,,Ja musze rozwalić te śmierdzące nory. Nie będę patrzył jak żyją i umierają od cynku".

Przytoczone powyżej przykłady umożliwiają potwierdzenie tezy, że tak naprawdę ,,chciwość nigdy nie popłaca". Człowiek, który w swoim życiu skupi się wyłącznie na dążeniu do osiągnięcia jak największego sukcesu, nigdy nie będzie szczęśliwy. Nie można zapominać, iż pieniądze nie gwarantują szczęścia, mogą je tylko wspomóc. Dlatego warto o tym pamiętać i nie pozwalać na to, by pieniądz rządził naszymi sercami. Jednak poświęcenie jednostek dla dobra innych ludzi nie spotyka się z uznaniem i poparciem ze strony współczesnego im społeczeństwa, a słowa zrozumienia padają dopiero z ust kolejnej generacji…Być może dzisiaj idee Tomasza Judyma cieszyłyby się powszechnym poparciem, może…