Juliusz Słowacki nie cieszył się w kręgach polskiej emigracji dobrą opinią. Zarzucano mu zbyt demokratyczne poglądy, niepochlebną ocenę poczynań Watykanu i polskiej emigracji, częste spory z Mickiewiczem, jak również to, że jego poezja jest zbyt wysokich lotów, zbyt trudna w odbiorze. Znany wówczas krytyk Stanisław Ropelewski bardzo źle ocenił "Balladynę". Określił utwór jako bezładny zlepek kilkudziesięciu scen, którym brakuje zarówno poezji, jak i prawdy historycznej. Konflikt między członkami emigracji a Słowackim jeszcze się zaostrzył w wyniku zajść, które miały miejsce w 1840 roku podczas przyjęcia zorganizowanego u wydawcy Eustachego Januszewicza. Było to spotkanie na cześć Adama Mickiewicza, który właśnie objął kierownictwo nad katedrą literatur słowiańskich na paryskim College de France. Kiedy poproszono Słowackiego o wygłoszenie toastu na cześć Mickiewicza, ten przedstawił doskonałą improwizację, w której docenił talent rywala i złożył hołd jego twórczości. W odpowiedzi Mickiewicz również wygłosił improwizowaną przemowę. Po przyjęciu rozszalała się burza, bowiem prasa opisała przebieg przyjęcia bardzo jednostronnie, twierdząc, że wieszcz nie przyznał Słowackiemu miana równego sobie poety. Autor "Balladyny" oczekiwał sprostowania z ust Mickiewicza. Gdy jednak ono nie nastąpiło, przepełniony żalem Słowacki ukazał swe rozgoryczenie w wydanym właśnie "Beniowskim".

Tematyka dygresji jest różnorodna i postaram się ją w skrócie omówić.

  • Dygresje skierowane do krytyków

Poeta zwrócił się do swoich oponentów, m.in. do S. Ropelewskiego i J. W. Sadowskiego i zarzucił im to, że nie potrafią dotrzeć do sedna jego poezji, nie potrafią jej w pełni zrozumieć. Skrytykował fakt, że nie zauważają wydarzeń w kulturze najważniejszych, a skupiają się na sprawach błahych i drugorzędnych. Wytknął im również to, że popierają ograniczone z wielu względów programy polityczne, społeczne i ideowe.

  • Dygresje na temat własnej twórczości

Słowacki przekonany o wielkiej sile i wysokim poziomie swej poezji, określił się mianem "syna pieśni" i "syna królewskiego". Swe osiągnięcia porównał poeta do zasług samego Jana Kochanowskiego. Podkreślił również, że podstawowym celem programowym, jaki stawia przed swoją poezją jest to, "[...] aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa".

  • Dygresje dotyczące polityki

Słowacki wyraził w poemacie krytyczne uwagi na temat działań środowisk emigracyjnych, a zwłaszcza stronnictw politycznych. I tak o zwolennikach Czartoryskiego czytamy:

" I wy co bez głowy

Upadli z paryskiej jak z niebieskiej sfery

W arystokratów gracie: smętne sowy."

W innej, kąśliwej uwadze ugrupowanie księcia nazwał "bez piekła ogniem", a jego popleczników określił mianem pogrążonych we śnie, letargu. W stosunku do demokratów był nieco mniej krytyczny, a swe poglądy przekazał w sposób pośredni - poprzez uwagi dotyczące Mochnackiego, który stanął w obronie księcia Czartoryskiego, osłaniając go przed atakami ze strony byłych żołnierzy o przekonaniach demokratycznych.

Najostrzejsze słowa skierował w stronę emigracji w ogóle. Zakpił z władz emigracyjnych, z ich przekonania o tym, że sprawują władzę nad uciśnionym krajem. Sejm na wychodźstwie uważał zaś za instytucję, która niczego nie jest w stanie osiągnąć. Uważał, że naród potrzebuje silnego przywódcy i to on świetnie sprawdziłby się na stanowisku duchowego wodza.

  • Dygresje o charakterze autobiograficznym

Poeta wspomina wielką miłość, jaką darzył w młodości Ludwikę Śniadecką. Nie mówi bezpośrednio o swym uczuci, nie opisuje samej miłości, lecz skupia się na dotyczących jej marzeniach.

  • Dygresje skierowane do Adama Mickiewicza

Istnieją dwa główne zarzuty, jakie skierował Słowacki pod adresem swojego przeciwnika. Pierwszy to przede wszystkim krytyka programu poety, drugi - złudne przeświadczenie Mickiewicza o tym, że jest narodowym wieszczem.

Słowacki na za złe Mickiewiczowi, że ten czuje się zbyt mocno związany z Rosją, że szuka wspólnych korzeni w historii obu narodów. Zbyt jest też uległy, nie nawołuje do walki, a pozwala by naród biernie poddawał się zgotowanemu mu przez historię losowi. Zarzuca Mickiewiczowi również to, że poeta uważa naród polski za mesjasza, którego zadaniem jest poświęcenie w imię dobra ludzkości. Słowacki tymczasem największą rolę przypisuje poezji, która nie będąc uwikłana w politykę i ideologię poszczególnych stronnictw, powinna wyrażać myśli i uczucia narodu, a nawet ludzi z całego świata. Tylko poezja, która jest na najwyższym poziomie może porwać masy do działania. Ona daje pełną możliwość wyrażenia tego, "co pomyśli głowa", nie ma dla niej tematów tabu, a sposoby poetyckiego wyrażania nie są niczym krępowane. I tylko na takiej poezji się opierając, twórca będzie mógł powiedzieć o sprawach ogólnoludzkich, o patriotyzmie i miłości, o związkach Boga z człowiekiem, wreszcie o uczuciach i myślach przepełniających ludzkie umysły i serca. Słowacki wierzy, że rozdźwięk między nim a autorem "Dziadów" wynika z różnic o charakterze ideologicznym, a nie z pobudek osobistych i że Mickiewicz jest w stanie obiektywnie ocenić twórczość rywala. Ma również nadzieję, że ze strony wieszcza także może liczyć na obiektywny osąd, bowiem są oni sobie równi:

"Bądź zdrów! - A tak żegnają się nie wrogi

Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych - Bogi."