Swój najbardziej znany dramat "Kordian" Juliusz Słowacki napisał w Szwajcarii. Starał się poprzez niego prześcignąć w sztuce literackiej swojego rywala Adama Mickiewicza. I on chciał być bowiem duchowym przywódcą narodu. "Kordian. Spisek koronacyjny" miał być pierwszą częścią jego trylogii, stąd tez zakończenie otwarte jaki go cechuje. Poeta nigdy jednak nie dokończył zamierzone cyklu trzech dramatów. Druga część tytułu odnosi się do spisku jaki został zawiązany w przededniu koronacji cara Mikołaja I na króla Królestwa Polskiego, jaka to rola przypadł a mu w świetle ustaleń kongresu wiedeńskiego. Słowacki starał się pokazać w swoim dziele ewolucję jaka dokonała się w psychice tytułowego bohatera, który powoli dorastał do podjęcia misji narodowej i stał się bojownikiem o wolność i niepodległości narodu. Wiele też partii tego dramatu mówi o powstaniu listopadowym i przyczynach które złożyły się na jego klęskę. Na początku warto zastanowić się nad znaczeniem imienia tytułowego bohatera, które pochodzi od łacińskiego słowa "cor", "cordis" czyli serce. Pokazuje to jak ważna jest w nim sfera uczuć. Do określenia całego pokolenia Słowackiego można zastosować powiedzenie Pascala, który pisał że serce ma swoje racje, których rozum nie pojmuje, co pokazać miało nadrzędność sfery uczuć nad intelektem. W przełożeniu na działania społeczne pozwala to oświetlić trochę motywy postępowania pokolenia słowackiego, które to walczyło o niepodległość Polski, z wiarą we wzniosłe ideały i wartości. Bohatera romantycznego, bo tez i o nim tu mowa. Cechowała przez to silna zdolność introspekcji, zastanawiania się nad własnymi popędami i uwarunkowaniami duchowymi. Niejednokrotnie powodowało to zbytnie zapatrzeni się w siebie i w konsekwencji prowadziło do odcięcia się od realnie istniejącego świata i jego spraw, a wiec kłóciło się z pro niepodległościowymi i politycznymi ideałami. Część pokolenia romantyków była po prostu niezdolnymi do żadnych decyzji marzycielami. W swoim dramacie Słowacki pokazał więc i te klasę Polaków, którzy zbytnio ulęgając własnemu sercu, marzeniom, stało się wegetującymi dla sprawy narodowej jednostkami. Często tez w tym właśnie znaczeniu używa się określenia "pokolenie Kordianów". Bardzo ważny jest w tym dramacie prolog, który ma funkcję wprowadzenia, jednak nie w akcję samego dramatu, lecz raczej w jego znaczenia i treści polityczne. Pierwsza Osoba, z która można utożsamić Mickiewicza, mówi o roli poezji w życiu narodu, na tej zasadzie ze ma być ona wezwaniem do walki, poeta ma być sumieniem i przewodnikiem dusz. To także wyłożenie mesjanistycznej wizji dziejów Rzeczpospolitej, gdzie zmartwychwstanie Polski (odzyskanie niepodległości) będzie miało miejsce przy pomocy bożej opatrzności i miłosierdzia. W opozycji do tych uwag, wypowiada się Osoba druga, z która można utożsamić całą ówczesną krytykę jaka pojawiał się wobec Mickiewicza. Ci oponenci zarzucali mu kompletna nieznajomość realiów w zaborach i nieprzydatność takich głosów. W końcu wypowiada się Trzecia Osoba, w której słowach możemy odnaleźć program samego autora "Kordiana" -Juliusza Słowackiego. Stara się on znaleźć rozwiązanie, pokazać poezję zarówno w jej funkcjach konsolacyjnych, dających pociechę Polakom, jak i aktywizujących ich do walki narodowowyzwoleńczej. Właściwy jednak dramat otwiera scena "Przygotowania", gdzie na przełomie wieków, w chacie mistrza Twardowskiego diabły ważą, dosłownie, losy przyszłego pokolenia Polaków. Tworzą wtedy oni niedoskonałe postaci przywódców przyszłego powstania listopadowego, dając każdemu z nich wiele cech, które składać się będą na ich klęski zarówno prywatne jak i wojenne i polityczne. W kotła diabelskiego kolejno ulatują dusze Józefa Chłopickiego, księcia Adama Czartoryskiego, generała Jana Skrzyneckiego, poety i historyka Juliusza Ursyna Niemcewicza, Joachima Lelewela i Jana Krukowieckiego. Ta scena bez wątpienia może być zestawiona z bardzo podobną "Makbeta" Williama Szekspira, gdzie wiedźmy również budzą w swoim kotle widma, przepowiadające, ale i tworzące smutna przyszłość bohaterów. W dramacie Słowackiego wymienione osoby, to słabe, nie potrafiące właściwie bronić swoich poglądów, strachliwe i ławo idące na ustępstwa jednostki. Nie byli oni w stanie przez to sprostać później zadaniu udźwignięcia powstania, które może i by powiodło się i dało Polsce niepodległość, jeżeli miałoby silniejszych niż oni dowódców i obrońców. Pierwszy Akt właściwego dramatu przedstawia nam prywatna historię, część biografii tytułowego bohatera. Poznajemy go jako typowo romantycznego, w niezbyt pozytywnym tego słowa znaczeniu, chłopaka. Jest on wychowany w oparci o sentymentalne utwory co rozbudza jego serce i duszę, lecz nie świadczy o zbytnim rozumowaniu. Słucha on przy tym z przejęciem opowiadań patriotycznych swojego sługi Grzegorza, co prowadzi go do marzeń o wyzwoleniu Polski z rak Cara. Jest przy tym jednak bardzo chwiejny emocjonalnie, łatwo popada w melancholie i równie często pogrąża się w depresji. Z jednej strony chce służyć ojczyźnie, z drugiej nie podejmuje żadnych działań by tę myśl uskutecznić. Czuje on przy tym, że pisana mu jest wielka rola. By ja wypełnić pragnie jednak rozbudzić w sobie anioła, boski pierwiastek wcielony w ludzkie ciało. Pragnie duszy wspaniałej, zdolnej przenikać przyszłość. Jednak do pełni, potrzebna mu jest miłość drugiej osoby. Odbija się to niepomyślnie w jego nieudanym romansie z Laurą, która jest o niego o wiele bardziej opanowana i z racji starszeństwa o wiele lepiej zdająca sobie sprawę z rzeczywistości i jej wymogów. Kordian mówi Laurze:
"Bóg aniołowi oczy na przyszłość otworzy,
Aż przestanie zaglądać w ciemną wspomnień trumnę.
Bóg mu pod nogi światła wywróci kolumnę,
Po niej gwiazd mirijady zapali i słońca;
Anioł je przejrzy wzrokiem nadziei do końca
I do gwiazdy podobny, będzie w przyszłość płynął...
O! duch mój chce się wyrwać! już pióra rozwinął.
Dusza z ust zapalonych leci w błękit nieba...
Na jednego anioła dwóch dusz ziemskich trzeba!..".
Przypomina on tym samym jeszcze antyczną wykładnię miłości, że stanowi ona zespolenie dwóch połówek jednego ducha, które bezustannie poszukują siebie dla osiągnięcia jedności. Laura nie potrafi jednak odgadnąć potrzeby Kordiana. Traktuje jego rozpaczliwe dążenia do jedności dusz, jako dziecinne marzenia i zbywa go powierzchowną troską. W tej sytuacji musi dojść do ich rozstania. Kordian nie znajdując u domniemanej kochanki zrozumienia, sam ironicznie nazywa się szaleńcem. Wzgardliwie porzuca Laurę i wybiera jedyne ukojenie swojej rozpaczy, jakim jest samobójstwo. To, że się ono nie udaje, pozwala Kordianowi z czasem dojrzeć. Dzieje się to powoli w czasie jego podróży po Europie, która była stałym elementem rozwojowym zarówno literatury jak i biografii romantycznej. W jej czasie Kordian może zaobserwować jak brutalna rzeczywistość miesza się z jego ideałami i potrafi je zniszczyć. W Londynie widzi okrutny i pozbawiony miłosierdzia kapitalistyczny świat, we Włoszech doświadcza obłudnej miłości pięknej Wioletty, lecz najsilniejsze wrażenia czekają go w Watykanie. W czasie audiencji słyszy papieskie słowa na temat walk Polaków, które są niezwykle dla nich niepomyślne:
"Jutro z majestatu
Dam wielkie przeżegnanie Rzymowi i światu,
Ujrzysz, jak całe ludy korne krzyżem leżą;
Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą...(...)
Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę.
Niechaj wiara jak drzewo oliwkowe buja,
A lud pod jego cieniem żyje".
Te wszystkie doświadczenie skutecznie leczą go z idealizmu, sentymentalizmu i zbyt wybujałej religijności i ślepej ufności w autorytety. Sam o tym mówi:
"Uczucia po światowych opadały drogach...
Gorzkie pocałowania kobiety - kupiłem...
Wiara dziecinna padła na papieskich progach...
Nic - nic - nic - aż w powietrza błękicie
Skąpałem się... i ożyłem,
I czuję życie!".
Padają one w czasie kluczowej dla dramatu sceny, kiedy to na szczycie Mont - Blanc tytułowy bohater wygłasza swoja improwizację. Stara się w tym wielki rachunku sumienia odnaleźć światło które zapewniłoby mu pewność w dalszych wyborach. Pojawiają się u niego znowu romantyczne chęci indywidualizmu i zapanowania nad ludźmi:
"Jam jest posąg człowieka - na posągu świata
O, gdyby tak się wedrzeć na umysłów górę,
Gdyby stanąć na ludzkich myśli piramidzie
I przebić czołem przesądów chmurę".
Jest on w czasie tych słów rozdarty, nadal niezdecydowany i miota się pomiędzy chęcią zbawienia ludzkości a uspokojeniem w samobójstwie. Jest to bohater wątpiący, nie w pełni wiedzący czego chce, daleko mu w tej postawie od pewnego siebie Konrada z "Dziadów" Adama Mickiewicza. Improwizacja Kordiana kończy się w końcu deklaracją inna niż mickiewiczowski mesjanizm. Bohater opowiada się za postawa Winkerlida, który w obronie ojczyzny skierował kopie we własna pierś, przez co obronił innych i dał im szanse do zwycięstwa. Poniósł ofiarę po to by inni mogli odnieść zwycięstwo. Stad Polska ma za zadanie podjąć się dzieła wybawienia i odkupienia innych narodów:
"Spojrzałem ze skały szczytu,
Duch rycerza powstał z lodów...
Winkelried dzidy wrogów zebrał i w pierś włożył,
Ludy! Winkelried ożył!
Polska Winkelriedem narodów
Poświęci się, choć padnie jak dawniej! jak nieraz...".
Zamykający dramat Akt III dzieje się w Warszawie gdzie odnajdujemy naszego bohatera. Przyłącza się on do spiskowców ze Szkoły Podchorążych., którzy chcieli zabić cara Mikołaja I jeszcze przed jego koronacja. Sprzeciwia się takiej postawie i sposobowi prowadzenia walki Prezes, w którym można się doszukać Niemcewicza, przypominającym ze królobójstwo zawsze jest grzechem i który to ma opory przed droga spisku. Mów te z o konsekwencjach, jakie spadłyby na sprawców. Jednak Kordian opowiada się na krwawą zemstą na carze. W tym czynie chciałby dać sygnał do zrywu narodowego. Postanawia sam poświęcić się dla dobra ogółu i dokonać zamachu na Mikołaja I. Jednak w ostatniej chwili, już u drzwi sypialni cara mdleje i zostaje aresztowany, a następnie umieszczony w szpitalu wariatów. Tam odwiedza go Doktor, który jest wcielonym Mefistofelem. Mówi mu on o szaleńcach, którzy już wcześniej, wieki przed nim starali się zbawić świat i nie odnieśli sukcesu. Kpi on z roli jakiej podjął się Kordian:
"A cóż wiesz, że nie jesteś jak obłąkani?
Ty chciałeś zabić widmo, poświęcić się za nic.
O! złota rybko w kryształowej bani,
Tłucz się o twarde brzegi niewidzianych granic;
Mały kryształ powietrza, w którym pluszczesz skrzela,
Jest wszystkim, a świat cały nicości topielą".
To diabeł okazuje się największym realista i pragmatykiem w tym dramacie, mającym bardzo krytyczny, lecz prawdziwy sposób oglądu spraw. Wymawia on przeciwko ogłupiającej i ogłuszającej poezji polskiej. Dramat jak wiadomo kończy się w momencie kiedy pluton egzekucyjny ma zastrzelić Kordiana. Prawdopodobnie jednak tak się nie stanie, gdyż z racji tego, że przeskoczył on bagnety na koniu, Wielki Książę Konstanty spełnił swoja obietnice amnestii i ułaskawił go. Sam Konrad żegna się ze światem słowami, które pokazują jak wielka jest w nim moralna siła i jak daleko odszedł od swoich początkowych sentymentalnych marzeń ideałów, od późniejszych nieprzemyślanych decyzji:
"Niech słowo o j c z y z n a
Zmaleje dźwiękiem do trzech liter c a r a;
Niechaj w te słowo wsięknie miłość, wiara
I cały język ludu w te litery,
Nie będę z nimi! -
(...) O zmarli Polacy,
Ja idę do was!... Jam jest ów najemny,
Któremu Chrystus nie odmówił płacy,
Chociaż ostatni przyszedł sadzić grono;
A tą zapłatą jest grób cichy, ciemny;
Tak wam płacono".