Konflikt przedstawiony w "Nie - Boskiej Komedii" Zygmunta Krasińskiego dotyczy przede wszystkim rewolucji społecznej. Walka ideowa i zbrojna toczy się między obozem arystokratów, którego przedstawicielem jest Hrabia Henryk i obozem rewolucjonistów, chłopów i proletariatu, którym przewodzi Pankracy. Arystokraci bronią się jeszcze w Okopach Świętej Trójcy, jednak ich klęska jest już przesądzona, nie widzą oni nadziei na zwycięstwo, a nawet na ocalenie życia. Rewolucjoniści to motłoch, skupisko biednych, głodnych i żadnych krwi. Ich zwycięstwo jest już bliskie, jako ostatni na placu boju pozostał Hrabia Henryk, wie, ze przegrał, jednak nie zamierza uciekać.

Jednak to nie zbrojna walka jest tu najistotniejsza, Krasiński chciał przede wszystkim przedstawić racje i winy obu stronnictw. Dlatego też kluczową sceną jest tu oprowadzanie Hrabiego po obozie rewolucjonistów. W czasie jego rozmowy z Pankracym dochodzi do konfrontacji ideologicznej dwóch racji. Pankracy pragnie przekonać Hrabiego, ze po jego stronie stoi słuszność, ze rewolucjoniści maja prawo do odwetu na arystokracji, która przez wieki ich wykorzystywała. Pankracy pragnie zwycięstwa na polu dyskusji, chce, by Hrabia przyznał mu racje, by uznał jego słuszność. Jednak Hrabia nie zgadza się z poglądami Pankracego. Podobnie jak wódz rewolucjonistów, dostrzega w jego ludziach tylko godny pogardy motłoch. Ci ludzie nie walczą "O coś", oni walczą tylko "przeciw czemuś".

Scena dyskusji jest tak przedstawiona, by wykazać moralną wyższość Męża, owszem, jest on winny, na planie całego utworu ponosi klęskę, jednak w tej rozmowie jest górą. Jego słowa są przemyślane, spokojne, jego dumna postawa kontrastuje z emocjami Pankracego.

Pankracy zarzuca arystokracji dumę i samolubność. Twierdzi, ze arystokraci są klasa zdegradowaną, ich czas już przeminął, arystokracja musi zejść ze sceny, ponieważ nadchodzą nowe czasy. Pankracy chce obalić stary porządek, jednak nie potrafi w jego miejsce stworzyć niczego nowego. Chce zniszczyć arystokracje, ale nie wie, co dalej. Nie ma żadnych ideałów, żadnego pozytywnego planu działania, odrzuca Boga i religię. Wierzy w nowy porządek, w którym wszyscy będą równi. Pankracy ma poczucie początku nowej ery, która ma dać początek lepszym czasom, z tego pokolenia ma powstać:"... plemię ostatnie, najwyższe, najdzielniejsze / Ziemia jeszcze takich nie widziała mężów /oni są ludźmi wolnymi, panami jej od bieguna do bieguna / Ona cała jednym miastem kwitnącym, jednym domem szczęśliwym, jednym warsztatem bogactw i przemysłu".

Stanowisko Pankracego kompromituje także jego stosunek do ludzi, w imię których walczy. Pankracy twierdzi, że staje w obronie uciskanych dotąd warstw, a więc jego działanie jest z natury szlachetne. Jednak nie potrafi ukryć swojej pogardy dla tych ludzi. Dla niego są oni tłuszczą, środkiem do osiągnięcia zwycięstwa, intelektualnie znacznie bliższy jest mu Hrabia. Pragnąłby, żeby Mąż przyznał mu rację, wtedy z chęcią darowałby mu życie. Potwierdzenie jego racji przez człowieka pokroju hrabiego, uspokoiłoby jego sumienie. Dałoby mu godnego sprzymierzeńca i świadka zwycięstwa.

Jednak Hrabia, choć dostrzega swoje winy, choć rozumie, ze popełnił błąd, wie, ze Pankracy także nie ma racji. Wytyka rewolucjonistom, ze wybrali zła drogę, przemoc i bezlitosne mordy nie doprowadzą ludzkości do lepszego świata. Hrabia broni porządku, który jest dziełem arystokracji, kultura narodu jest zasługą warstw uprzywilejowanych, które walczyły w obronie granic i ginęły także za chłopów, dawały im opiekę i naukę: "Ani ty, ani żaden z twoich by nie żył, gdyby ich nie wykarmiła łaska, nie obroniła potęga ojców moich / oni wam wśród głodu rozdawali zboże , wśród zarazy stawiali szpitale, a kiedyście z trzody zwierząt wyrośli na niemowlęta, oni wam postawili świątynie i szkoły / podczas wojny tylko zostawali doma , bo wiedzieli żeście nie do pola bitwy". Mąż nie wierzy, że nastąpi nowa era, era równości i sprawiedliwości: " są to wszystkie stare zbrodnie świata, ubrane w szaty świeże". Argumenty Hrabiego odnoszą się głównie do przeszłości i nie są w stanie zmazać win arystokracji wobec chłopów. Panowie wykorzystywali ubogi lud, zmuszając go do ciężkiej pracy i życia na skraju wyczerpania.

Hrabia wiedział, ze jego kasa wiele zawiniła, jednak nie widział innego wyjścia, jak stanąć do walki i bronić swoich ideałów. Tym bardziej, ze rewolucjoniści popełniali teraz te same błędy.

Krasiński ukazał obie strony jako mające swoje racje i popełniające ciężkie grzechy. Największym wykroczeniem jest tu sprzeciwienie się woli Boskiej. Jednak jest już inna płaszczyzna interpretacji. Z dyskusji dwóch wodzów wylania się obraz rewolucji jako zła. Obie strony ponoszą straty, nie ma tu zwycięzców. Rewolucjoniści odnoszą chwilowy triumf, jednak Pankracy musi zginąć, ponieważ sprzeniewierzył się Boskiemu planowi dziejów. Natomiast rewolucjoniści, którzy pozostają przy życiu, nie wiedza, co z tym zwycięstwem zrobić. Zburzyli istniejący porządek, jednak nie są zdolni zbudować nowego świata. Jedynie Pankracy dostrzegał tę możliwość, jednak on już nie może im przewodzić.

Krasiński nie zamierzał rozstrzygać sporu, przyznając racje którejkolwiek ze stron, choć bardziej usprawiedliwia swoją klasę, czyli arystokrację. Celem autora było przede wszystkim ukazanie zła, jakim jest wszelka rewolucja, tego, ze nie przyniesie ona żadnego pożytku.